nt_logo

Pakiety medyczne to nie tylko domena zagranicznych korpo. Ta sieć przychodni wyrosła w Polsce

Dawid Wojtowicz

06 czerwca 2022, 06:08 · 15 minut czytania
W Polsce sieci prywatnych przychodni kojarzą się z zagranicznymi korporacjami o silnej międzynarodowej pozycji na rynku usług medycznych. Tymczasem w naszym kraju działają też sieciówki medyczne, które zaczynały jako firmy rodzinne i do dzisiaj zachowały polski rodowód. Jedną z nich jest Centrum Medyczne CMP, posiadające placówki na terenie Warszawy, Piaseczna i Łomianek.


Pakiety medyczne to nie tylko domena zagranicznych korpo. Ta sieć przychodni wyrosła w Polsce

Dawid Wojtowicz
06 czerwca 2022, 06:08 • 1 minuta czytania
W Polsce sieci prywatnych przychodni kojarzą się z zagranicznymi korporacjami o silnej międzynarodowej pozycji na rynku usług medycznych. Tymczasem w naszym kraju działają też sieciówki medyczne, które zaczynały jako firmy rodzinne i do dzisiaj zachowały polski rodowód. Jedną z nich jest Centrum Medyczne CMP, posiadające placówki na terenie Warszawy, Piaseczna i Łomianek.
O historii polskiej sieci przychodni medycznych, modelu biznesowym, konkurencji z międzynarodowymi korporacjami, planach na przyszłość oraz wsparciu dla Ukrainy rozmawiamy z Pawłem Walickim, prezesem i założycielem Centrum Medycznego CMP Materiały prasowe / Centrum Medyczne CMP

– Pierwsza przychodnia powstała 20 lat temu w Piasecznie przy ul. Puławskiej 33, na terenie dawnej zajezdni autobusowej. Zaczynaliśmy od czterech gabinetów, a warunki były tam naprawdę ciężkie. Dziś nasza sieć dynamicznie się rozwija i posiadamy już 19 placówek – mówi w rozmowie z naszym serwisem Paweł Walicki, prezes i założyciel Centrum Medycznego CMP.

W tym roku Centrum Medyczne CMP obchodzi 20-ste urodziny. Jak wyglądały początki firmy?

Wszystko zaczęło się od jednego prywatnego gabinetu... W mojej rodzinie wszyscy są lekarzami. Jeszcze na studiach na WUM miałem marzenie, aby stworzyć firmę medyczną. Namówiłem bliskich do połączenia sił. To był 2002 rok. W Polsce zaczynało się sieciowanie polegające na tym, że mniejsze firmy z tej branży łączyły się w większe. Zrozumiałem, że trzeba iść w tym kierunku. Przedstawiłem swój plan rodzinie i zaproponowałem, że stworzę miejsce, w którym będziemy mogli wspólnie funkcjonować.

Gdzie zarzuciliście najpierw kotwicę i z czym musieliście się na starcie zmierzyć?

Pierwsza przychodnia powstała 20 lat temu w Piasecznie przy ul. Puławskiej 33, na terenie dawnej zajezdni autobusowej (stąd wywodzi się pierwotna nazwa – Centrum Medyczne Puławska). Zaczynaliśmy od czterech gabinetów, a warunki były tam naprawdę ciężkie. Cały budynek aż "prosił się" o remont, który zresztą nam obiecano, ale do niego nie doszło, a co więcej obiekt zmienił właściciela i musieliśmy szukać dla siebie nowego miejsca. Tak znaleźliśmy się przy Puławskiej 49 i staliśmy się widoczni dla pacjenta.

Jak próbowaliście przyciągnąć jego uwagę?

Zacznijmy od tego, że model działalności wyróżniał nas nieco na tle tego lokalnego rynku. Przede wszystkim sam od razu odszedłem od medycyny i zająłem się zarządzaniem. Postawiliśmy też od razu na sprzedaż (zatrudniliśmy handlowców) i marketing (wydawaliśmy gazetkę promocyjną "Twój lekarz", która była dystrybuowana door to door w całym Piasecznie). Początkowo naszą ofertę opieraliśmy na medycynie pracy (lekarz medycyny pracy, okulista, neurolog, laryngolog) , ale szybko wyczuliśmy zapotrzebowanie na lekarzy innych specjalizacji i stworzyliśmy abonamenty dla klienta indywidualnego. Rok 2008 okazał się dla nas prawdziwym kamieniem milowym…

Dlaczego?

Kupiliśmy pierwszą przychodnię (poza Piasecznem) w Warszawie, przy ulicy Chmielnej, a następnie otworzyliśmy przychodnię na Białołęce (wtedy jeszcze w szczerym polu 😉). Od początku miałem przeświadczenie, że powinniśmy iść w kierunku tworzenia nowych placówek i z tego czasu wywodzi się motto naszej Firmy – "Rozwój albo upadek".

Co było dalej?

W 2009 roku przejęliśmy przychodnię na Ochocie, a w 2011 powstał ursynowski oddział CMP w budynku Galerii KEN Center. Potem patrzyliśmy już tylko na mapę, gdzie jeszcze nas nie ma i tam szukaliśmy lokalizacji. I tak wygląda to do dziś, kiedy w sieci posiadamy już 19 placówek.

Które momenty w historii firmy były przełomowe?

Zdecydowanie zakup placówki przy ul. Chmielnej. Był to moment, w którym realnie zapoczątkowaliśmy rozwój sieci. Drugim ważnym momentem była zmiana struktury organizacyjnej. Zarządzanie płaskie kilku osób okazało się mówiąc delikatnie nieoptymalne, w przypadku tak mocno rozwiniętej firmy. Pojawił się dyrektor operacyjny, kierownicy przychodni, wiele nowych stanowisk. Wtedy otworzyliśmy się na rynek, a za nowymi osobami szły ich pomysły i doświadczenie z innych branż, które finalnie niezwykle nas wzbogaciło. Połączenie wiedzy o organizacji i przyjacielskich relacji z pracownikami, którzy byli z nami od lat z doświadczeniami z innych miejsc i firm nowych pracowników okazało się bardzo skuteczne.

Czy mógłby Pan podsumować krótko kondycję CMP na rynku usług medycznych?

Oceniam ją jako bardzo dobrą! Jesteśmy lokalną firmą medyczną z ambicjami ogólnopolskimi, które, póki co, realizujemy za pomocą naszych podwykonawców i partnerów medycznych w różnych przychodniach, w różnych miastach. Opieramy się na modelu POZ-towym i promujemy to jako jedną z naszych ważnych gałęzi przychodowych. Jesteśmy jednym z największych dostawców usług POZ na rynku warszawskim. W myśl przygotowywanej właśnie strategii planujemy otwierać minimum 2 przychodnie rocznie oraz placówki w innych miastach. Nie możemy rozwijać się zbyt wolno, aczkolwiek zawsze z zachowaniem bezpieczeństwa rozwojowego.

W jaki sposób pandemia wpłynęła na działania CMP w branży?

Na pewno nieco przyspieszyła digitalizację i całkowicie odblokowała telekonsultacje, które wcześniej były tylko marginesem. Robiliśmy do tego tematu podejście już wcześniej, chcieliśmy, ale… Niby nowoczesna metoda, która skraca dostęp do lekarza, ale nie było zainteresowania ani ze strony lekarzy, ani pacjentów. Pandemia to całkowicie odblokowała i nagle stało się to czymś powszechnym. W tej chwili stąpamy dalej w kierunku digitalizacji – portale pacjenta, telekonsultacje, silna troska o pacjenta także w metodyce zdalnej.

A kwestie finansowe?

Oczywiście, kolejny temat to dywersyfikacja przychodów. Wygrały te firmy, które miały połączona sprzedaż z Narodowym Funduszem Zdrowia, POZ, abonamentami medycznymi. Te firmy sobie poradziły. Podobnie jak firmy które zaczęły wykorzystywać szanse covidowe związane z testowaniem, ze szczepieniami. My również musieliśmy się tego wszystkiego nauczyć. Braliśmy udział i w testowaniu, i w szczepieniach, i w badaniach klinicznych związanych z covidem. To była realna nauka wykorzystywania szans i tego, jak ważna jest dywersyfikacja przychodów.

Jakim modelem biznesowym kieruje się CMP?

Nie mamy jednego modelu biznesowego. Mamy szeroką ofertę, bardzo multidyscyplinarną. Zanurzamy się w pojedyncze nisze, np. mamy coraz bardziej rozbudowaną infrastrukturę w okulistyce, świetny sprzęt, świetnych specjalistów. Cała strategia w zakresie rozwoju opieki specjalistycznej koncentruje się na tym, aby specjalność po specjalności wynosić na wyższy poziom, tworzyć bardziej kompleksowe oferty. Lepiej planować, obserwować rynek. Dzięki zakupom i inwestycjom sprzętowym, jeszcze szerszej kadrze medycznej i usprawnieniu procesów wewnętrznych, jesteśmy naprawdę interdyscyplinarni.

A co jest filarem waszego biznesu?

Mamy fundament POZ-towy, na którym budujemy całą ambulatoryjną opiekę specjalistyczną. I to jest nasz Core Biznesu. Czy to są abonamenty, czy partnerzy ubezpieczeniowi, czy to jest pacjent komercyjny, czy NFZ – mamy wszystkie te formuły dostępne u siebie.

Jaką strategię obieracie przy tworzeniu oferty?

W kwestii oferty – jesteśmy dla każdego w ramach medycyny rodzinnej. A w każdej kolejnej specjalizacji mamy konkretną niszę. Jedną będziemy bardziej rozwijać w jednej lokalizacji, inną w innej. I co ważne – wciąż poszukujemy… Rozmawiamy z firmami o profilu psychologicznym czy ze szpitalami, cały czas sprawdzamy i myślimy o rozwoju. Kiedy zaczynaliśmy byliśmy stricte komercyjną firmą, której fundamentem była rozbudowana medycyna pracy. Dzisiaj ewidentnie POZ w ramach Funduszu Zdrowia jest naszym fundamentem. Medycyna pracy zeszło nieco na dalszy plan, choć jest wciąż bardzo ważna, dając dostęp do klienta korporacyjnego. Nasza oferta ewoluuje, ale z pewnością chcemy, żeby pozostała szeroka. Nie chcemy koncentrować się na wąskich specjalizacjach albo tylko na pacjencie abonamentowym czy tylko na szpitalnictwie.

Przejmujecie też inne placówki. Jaką politykę kierujecie się wobec nich?

Tworząc nowe lokalizacje, kiedy przejmujemy już istniejące przychodnie, zawsze opieramy się na strategii „win-win” i dzięki temu udaje nam się wzbudzać pozytywne zaufanie, co powoduje, że ta współpraca od początku układa się dobrze. Nowe przychodnie otwieramy w modelu mieszanym – przejmujemy istniejące spółki albo są to absolutne "greenfieldy", czyli tworzymy placówkę od podstaw. Mamy kilka firm zakupionych, kilka przejętych, również w ramach dość specyficznych modeli oraz kilka lokalizacji całkowicie stworzonych od podstaw.

A czy myśli Pan o franczyzie?

Myślę bardzo intensywnie. Choć franczyza w medycynie jest niezwykle trudna, bo to bardzo spersonalizowany rynek. Myślę, że za chwilę ten model będziemy mieli gotowy. Do tego musi być uruchomiona cała infrastruktura, głównie IT. Ogólnie chodzi o to, aby firmy franczyzowe były podpięte pod nasz system biały, nasz portal pacjenta i nasz portal lekarza. Wtedy jesteśmy w stanie pomóc tej firmie w całym procesie umawiania, obsługi, fakturowania wizyt i rozliczeń lekarskich, czyli kierować ruchem.

CMP często podkreśla w komunikacji, że jest firmą rodzinną. Co jest kluczowe w funkcjonowaniu takiego biznesu?

Firma rodzinna to plusy i minusy. Przez 20 lat działalności firma daje nam bezpieczeństwo, jesteśmy dla siebie wzajemnie wsparciem i ostoją. Bezgranicznie sobie ufamy. To jest niezmiernie ważne. Często w rozmowach inwestycyjnych mamy po drugiej stronie jedną osobę zarządzającą – osamotniona w tym zarządzaniu i z poczuciem odpowiedzialności za całość spraw wyłącznie na swoich barkach. Gdy słyszę, że wiele mi się w biznesie udało, wiem, że nie byłem sam, że przez cały czas miałem przy sobie najbliższych, którzy pomagali mi w najtrudniejszych decyzjach oraz zespół świetnych ludzi na pokładzie. CMP nie jest tylko moim sukcesem! Z drugiej strony trzeba zawsze uważać, żeby warunki rodzinne nie przesłoniły kompetencji, zaangażowania. Rodzina to też pracownicy i tak na to trzeba patrzeć.

A jaka jest przewaga firmy rodzinnej w stosunku do korporacji medycznych?

Jaka jest przewaga… To dobre pytanie. Z pewnością olbrzymią wartością jest stabilność firmy. W naszym przypadku z rodziną wychodzi się dobrze nie tylko na zdjęciu. Możemy się spierać, możemy się różnić, ale patrzymy na to wszystko z olbrzymim zaangażowaniem. To z pewnością odróżnia nas od takich managerów kontraktowych w dużych firmach, którzy w ciągu kilku lat mogą mieć co chwilę nowy zarząd na przykład. Dużym plusem jest również uczciwe traktowanie. Nasze podejście do pacjenta jest zdecydowanie mniej biznesowe, a bardziej ludzkie. I to jest cenne.

Z czego czerpie Pan największą satysfakcję w tej konkurencji rynkowej?

Z tego, że potrafimy zrobić coś z niczego, co jest niemożliwe w dużej korporacji. Nie dysponując szczególnymi zasobami, ani ludzkimi, ani finansowymi zdarza nam się wyznaczać trendy na rynku, aby być lepszym od konkurencji. To wymaga od nas znacznie większej zwinności czy „smartności” niż firmy dysponujące wielkim zasobami, ale także większego odsetka decyzji trafnych. Więc jeśli coś uda nam się wdrożyć jako pierwszym, choć z boku stoi ktoś, kto jest faworytem, to jest to powód do dumy.

Czy czegoś zazdrości Pan międzynarodowym sieciom medycznym?

Chciałbym mieć jeszcze lepszy sprzęt i piękniejsze przychodnie, niewątpliwie tak. Ale ja tego nie zazdroszczę, wiem, że mogę to zrobić. To tylko kwestia, kiedy i jak.

W kwietniu placówki CMP otrzymały akredytację Ministra Zdrowia i bardzo wysoką ocenę? Co to oznacza dla pacjenta?

To dla nas bardzo ważny projekt, który standaryzuje opiekę medyczną w wymiarze technicznym. Mamy bardzo klarowne ramy dotyczące obsługi pacjenta, bezpieczeństwa, standardu leczenia, standardu kwalifikacji lekarskich, pielęgniarskich. Tak samo powinno być w każdej naszej placówce (te same standardy). Wymagało to od nas dużego nakładu pracy, żeby wszystko to przygotować. Jednak to, co jest najcenniejsze w tym wszystkim, oprócz kwestii, że uzyskaliśmy wysoki standard, o który trzeba dbać, utrzymywać czy nawet jeszcze poprawiać, to dla mnie osobiście najważniejszą rzeczą jest to, że tym konceptem akredytacyjnym udało się zarazić naszych ludzi i oni w to weszli.

Jak pracownicy zareagowali na te zmiany?

Początkowo z nieufnością, z dystansem, a z czasem z wiarą i przekonaniem, że to jednak porządkuje wiele kwestii, a ten porządek nakręca nas do dalszego działania. W ten sposób pracownicy stają się bardziej świadomi swojej roli w firmie. Pojawiły się nowe, jasne światełka pokazujące drogę – w postaci wiedzy i procedur. Ta akredytacja to praca ludzi na różnych szczeblach, która wytworzyła prawdziwy Team Spirit, który jest jednym z naszych większych sukcesów.

Porozmawiajmy teraz o ochronie zdrowia. W jakim kierunku zmierza system opieki zdrowotnej w Polsce?

Myślę, że nadal będzie to system hybrydowy. Większe znaczenie będą miały pewnie ubezpieczenia medyczne i abonamenty. Ale głównie ubezpieczenia. System opieki publicznej przez kolejne lata powinien utrzymać się w obecnej formule. Po części będzie wynikało to z naszego wyboru, po części z możliwości. W systemie publicznej opieki zdrowotnej nadal największe znaczenie będzie miała Podstawowa Opieka Zdrowotna.

Jakie trendy jeszcze Pan dostrzega?

Widoczna jest również wielopoziomowa konsolidacja na rynku medycznym. Centrum Medyczne CMP jest średnią firmą, która się rozrasta, tworząc nowe ośrodki lub kupując inne podmioty. Ta konsolidacja pozwala nam na tworzenie lepszej oferty dla pacjenta.

A co stanowi największe wyzwanie Pana zdaniem?

Wielką bolączką naszego systemu jest niedobór personelu medycznego i z tym należy sobie poradzić. Musi zmienić się też system wynagrodzeń, za czym powinna podążyć zmiana finansowania.

Jakie cele rozwojowe, technologiczne i inwestycyjne chciałby Pan zrealizować w najbliższych latach?

Te cele to obecność Centrum Medycznego CMP w największych polskich miastach oraz dalszy rozwój w Warszawie. Otwieranie nie mniej niż dwóch przychodni rocznie. Zdecydowanie stawiamy na jakość, obsługę klienta na wysokim poziomie, co zapewnić ma dobra rekrutacja. Planujemy kupować jeszcze lepsze sprzęty, inwestować w ładniejsze przychodnie, zwiększyć dostępność do dobrych lekarzy. Ponadto idziemy w kierunku pełnej digitalizacji, tworzymy nowy panel pacjenta i panel lekarza. Docelowo chcielibyśmy również przejść na ekologiczne źródła energii, ale tutaj pojawia się wiele ograniczeń związanych z naszymi lokalizacjami, wiec to raczej dalsza przyszłość.

Kolejny temat – społeczna odpowiedzialność biznesu. Czym jest dla Pana?

CMP od zawsze angażowało się w małe lokalne działania, tak dla pojedynczych rodzin, jak i w akcje zbiórek na większą skalę. Wspieraliśmy także kluby sportowe i lokalne społeczności. W momencie, kiedy firma rozrosła się do rozmiarów kilku przychodni odwiedzanych przez tysiące ludzi, wspólnie stwierdziliśmy, że jest to czas, żeby założyć Fundację. Fundacja "Czy mogę pomóc?" powstała z ideą, aby wspólnie z naszymi pacjentami i klientami zbierać środki, które będziemy lokowali w pomocy doraźnej dla osób prywatnych, instytucji czy działań o wymiarze społecznym.

Jaki cel sobie postawiliście?

Chcieliśmy, aby nasza pomoc szła tam, gdzie w danym momencie będzie potrzebna. Liczyliśmy na to, że będzie to proces, który rozwinie się lawinowo, że jesteśmy już na tyle znani, rozpoznawalni, a także w tych swoich ideach i działaniach na tyle transparentni i uczciwi, że ludzie po prostu włącza się w nasze działania. Nie do końca się to sprawdziło. Okazało się, że pomoc każdemu potrzebującemu, który zgłosi swój problem, został już wykorzystany przez zbiórki celowe, często takie, w które zaangażowani są celebryci.

Co w takim razie dalej z Fundacją?

Nie poddajemy się i w tej chwili Fundacja zaangażowała się w projekt związany z konfliktem na Ukrainie. Pracujemy nad uruchomieniem szkoły języka polskiego dla Ukraińców. Głównie z myślą o ukraińskich lekarzach, chcących pozostać i pracować w Polsce i ich dzieciach, ale temat jest otwarty także na osoby niezwiązane z branżą medyczną. Zadeklarowaliśmy również, że na okres jednego roku wynajmiemy dwa mieszkania dla rodzin potrzebujących z Ukrainy. Z ramienia firmy jeździliśmy na granicę i transportowaliśmy uchodźców w głąb Polski, zgodnie z ich życzeniem.

Jak jeszcze CMP pomaga uchodźcom?

Nasi lekarze pracują w ramach wolontariatu na rzecz pacjentów z Ukrainy, a my użyczamy im naszej infrastruktury – dajemy sprzęt, gabinet i pielęgniarkę. Jesteśmy również obecni z naszym punktem medycznym w Centrum Pomocy Humanitarnej – PTAK Expo.

Co uważa Pan za najważniejsze w działaniach typu CSR?

Dla mnie niezwykle ważne jest to, żeby każda pomoc miała „ludzką twarz” i przekładała się na realną korzyść dla osoby lub instytucji. Żeby nie przepalać zasobów na przypadkową pomoc, która nie trafia do adresata, bądź przybiera formę "niedźwiedziej przysługi", z którą nie bardzo wiadomo co zrobić. Myślę, że warto tu również nadmienić, że jako pierwsi wprowadziliśmy bezpłatną szkołę rodzenia. To bardzo ciekawy model, o charakterze edukacyjnym. Celem stworzenia szkoły była przede wszystkim edukacja przedporodowa dla przyszłych mam, a jedynym warunkiem jest warszawski meldunek.

Jakie widzi Pan wyzwania dla branży medycznej w obliczu wojny na Ukrainie?

W kontekście finansowym branża medyczna nie powinna odczuć problemu do momentu, gdy świadczenia oferowane obywatelom Ukrainy będą finansowane przez państwo. Wyzwaniem dla nas jest chęć zatrudnienia personelu medycznego i niemedycznego z Ukrainy. I tu pojawia się główny problem, którym jest bariera językowa. Mamy całą grupę lekarzy zza wschodniej granicy, którzy pracują u nas już od dawna. Są to jednak ludzie, którzy mówią po polsku i mieszkają w naszym kraju już od dłuższego czasu. Mamy też bardzo wiele CV, przysłanych przez osoby z naszej branży, uciekające przed wojną, jednak te osoby nie są technicznie gotowe do rozpoczęcia pracy w Polsce.

Dlaczego?

Lekarz przede wszystkim musi umieć porozumieć się z pacjentem, jak również posługiwać się polskim systemem medycznym, który jest pisany alfabetem łacińskim. I choć przyspieszono ścieżkę nostryfikacji dyplomu dla lekarzy z Ukrainy, to przeszkodą jest język. Stąd też nasz pomysł szkoły językowej! Ukraińscy lekarze mają dobre wykształcenie, są w potrzebie, ale my też w niej jesteśmy, ponieważ lekarzy przypadających na 100 tys. pacjentów jest wciąż w Polsce zbyt mało!

Czy firmy wspierające Ukraińców powinny komunikować o tym w mediach społecznościowych?

Jestem za tym, żeby o tym komunikować! Oczywiście, z jakimś umiarem, bez budowania na tym kapitału politycznego. Pokazanie solidarności z ludźmi, którzy przyjechali tutaj nagle, w sytuacji zupełnie od siebie niezależnej, pozwala choć o tyle zminimalizować ich stres, że mogą poczuć się mile widziani. To wielkie wsparcie mentalne! Z punktu widzenia naszej Firmy uważam, że powinniśmy informować o własnych działaniach na rzecz Ukrainy, przede wszystkim po to, aby dać przykład swoją postawą i zachęcić do tego również innych! Poza tym media społecznościowe to też źródło wiedzy dla samych beneficjentów organizowanych przez nas działań. Z nich najszybciej dowiedzą się, na co mogą liczyć w naszej Firmie i jak działamy. To zatem bardzo ważne źródło informacji.