"W miarę" zdrowo się odżywiam i trochę ruszam – tak o sobie myślałam. Dlatego, gdy zobaczyłam wyniki moich badań profilaktycznych, pomyślałam, że to pomyłka. Okazało się, że poziom cholesterolu przekroczył normę, a przecież doskonale wiem, czym to grozi. Na co dzień jako dziennikarka medyczna, słucham ekspertów, kiedy poruszają kwestie chorób cywilizacyjnych i roli profilaktyki. Dlatego przyszedł czas, aby faktycznie wziąć się za siebie i poprawić ten „niechlubny” wynik.
Ale jak to?
Zajmując się tematami zdrowotnymi, nasłucha się człowiek niemal codziennie o profilaktyce i o głównych chorobach cywilizacyjnych. Dlatego kilka tygodni temu zrobiłam profilaktycznie badania, żeby utwierdzić się w przekonaniu, że wszystko gra, jak należy, bo przecież nie choruję na nic przewlekle, „w miarę” zdrowo się odżywiam i trochę ruszam na co dzień. To były zwykłe badania krwi i moczu poszerzone m.in. o glukozę, poziom cholesterolu i hormony tarczycy.
Odbierając wyniki, spodziewałam się co najwyżej tego, że poziom żelaza może być za niski, bo to już mi się zdarzało. Tym razem żelazo było w normie, ale inny wynik... przekroczył normę. Był to cholesterol.
– Ale jak to? – pomyślałam sobie. To pewnie błąd, bo przecież mnie to nie dotyczy. Za wysoki cholesterol? Mimo dziesiątek konferencji o zdrowiu włączyło się stereotypowe myślenie.
Poważny problem, który dotyka większości z nas
Niejeden raz od ekspertów słyszałam, że wysoki poziom cholesterolu to poważny problem. Dotyczy wcale nie małej grupy, bo 67 proc. Polaków powyżej 20 roku życia. Jednak to, co najbardziej istotne, to fakt, że cholesterol powyżej normy jest czynnikiem ryzyka rozwoju choroby wieńcowej serca. Jego nadmiar odkłada się w naczyniach tętniczych i blokuje przepływ krwi.
A to właśnie choroby układu sercowo-naczyniowego wciąż są na pierwszym miejscu pod względem liczby zgonów w naszym kraju. Zgonów, których w pewnej mierze można by uniknąć, gdyby Polacy postawili w większym stopniu na profilaktykę i zaczęli dbać o swoje zdrowie, zaczęli więcej się ruszać, zmienili nawyki żywieniowe i w ten sposób zadbali m.in. o prawidłowy poziom cholesterolu. Możemy bowiem na niego wpływać przez modyfikację stylu życia.
Powodów tego, że tak wiele osób ma nieprawidłowy poziom cholesterolu, jest wiele. Wciąż funkcjonuje na ten temat wiele mitów m.in., że wysoki cholesterol nie dotyczy osób młodych lub szczupłych, które rzadko myślą o tym, aby się badać lub zmieniać nawyki żywieniowe.
Głównym grzechem naszego narodu jest też niewłaściwa dieta. A ta powinna być bogata w warzywa i owoce, których zwłaszcza teraz w sezonie letnim nie brakuje, produkty pełnoziarniste, ryby, warto włączyć również produkty bogate w sterole roślinne. Zamiast tego na talerzach Polaków dominują wciąż potrawy smażone, mięso, tłuste wędliny, sosy i żywność wysokoprzetworzona bogata w cukier i kwasy tłuszczowe trans.
Kolejny grzech to brak aktywności fizycznej. Wciąż ulubionym sportem Polaków jest... leżenie na kanapie przed telewizorem. A nie chodzi tu wcale o to, aby każdy uprawiał sport wyczynowy czy biegał maratony. Nawet 15 minut spaceru każdego dnia to już korzyść dla zdrowia. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) w przypadku osób dorosłych zaleca od 150 do 300 minut aktywności fizycznej o umiarkowanej intensywności tygodniowo.
Przecież to mnie nie dotyczy
Niby to wszystko wiem, niby o tym piszę i staram się przekazywać tę wiedzę innym, ale sama wpadłam w pułapkę stereotypów.
"Przecież to zdarza się u osób starszych". Wprawdzie dwudziestu lat już nie mam, ale do seniora też mi daleko.
"Przecież to dotyczy osób z nadwagą" – a tu, mimo że z rozmiarem S pożegnałam się kilkanaście lat temu, po drugiej ciąży i do filigranowych osób nie należę, to wciąż jestem postrzegana jako „szczupła”, chociaż czasem żartuję, że ratuje mnie mój wzrost.
"Przecież zdrowo się odżywiam" – a przynajmniej się staram. Sama w większości przygotowuję to, co zjada moja rodzina. Po warzywa i owoce sięgamy codziennie, chociaż nie obrażę się też za tradycyjnego schabowego u mamy czy pizzę i niestety nie oprę się... deserom.
"Przecież ja nie siedzę na kanapie" – ruchu też mi nie brakuje, bo chodzę raz w tygodniu na godzinkę na fitness. Przy trójce dzieci zawsze też gdzieś trzeba kogoś odprowadzić lub odebrać, a poza tym, wiecznie jest coś do zrobienia w ogrodzie.
Wziąć sprawy w swoje ręce
Uzbrojona w takie argumenty poszłam do lekarki rodzinnej. Dopytując o szczegóły z życia codziennego, szybko zweryfikowała moje przekonanie o prowadzeniu „zdrowego” stylu życia.
Okazało się, że tego ruchu, to mogłoby być więcej. Jedno jabłko dziennie i surówka do obiadu to też wciąż daleko do diety opartej na warzywach i owocach. Mięsa wcale nie trzeba jeść codziennie, a do kawy nie zawsze musi być coś słodkiego.
Nie pozostało mi nic innego, jak wziąć sprawy w swoje ręce. Naczytałam się o dietach, ruchu... i do roboty, bo stawką jest przecież moje zdrowie.
Nie muszą być od razu maratony
Od mądrych osób usłyszałam, żeby nie zabierać się za sport, którego nie lubię i nie planować nie wiadomo jakich osiągnięć w krótkim czasie. Nie muszę biegać od razu maratonów, bo organizm podziękuje nam nawet za 15 minut spaceru czy jazdy na rowerze. Ważne, żeby było to regularne, najlepiej codziennie lub kilka razy w tygodniu.
Okazało się, że znajdzie się czas na to, aby na fitness chodzić nie raz, ale dwa razy w tygodniu. Gdy mi się to nie uda, bo nie zawsze jest z kim zostawić w domu kilkulatka, rozkładam matę do ćwiczeń w salonie lub w ogrodzie, zakładam słuchawki, włączam muzykę i w jej rytm "pomacham" trochę nogami i rękami.
To nadal jednak – jak pomyślałam – nie wszystko, na co mnie stać. Do pracy dojeżdżam spod
Warszawy pociągiem i komunikacją miejską w stolicy. Codziennie rano zaczęłam wstawać kilka minut wcześniej, aby nie gnać w ostatniej chwili pod stację PKP samochodem, ale spokojnie dojść do niej na piechotę. Tym bardziej że pogoda ostatnio sprzyja.
Okazało się też, że może nie zawsze, ale często po południu wystarcza też czasu na to, aby na zajęcia odwieźć dzieci nie samochodem, ale pojechać z nimi na rowerach. Wycieczki po okolicy, tej bliższej, ale też tej dalszej, stały się stałym punktem moich weekendów.
Także przemieszczając się po
Warszawie, gdy do pokonania są np. tylko dwa przystanki tramwajem, nie tracę czasu, czekając i ruszam spacerem do celu. Oprócz dodatkowego ruchu zdarza się, że jestem na miejscu nawet szybciej.
To samo z windą. Już nie czekam na nią, aby dostać się na IV piętro budynku, gdzie mieści się moja redakcja, ale wskakuję od razu na schody i drepczę na górę.
Nie stawiam przed sobą celów sportowych do osiągnięcia, ale w codziennych sytuacjach szukam choćby kilku minut na to, aby się poruszać. Bo nawet kilkanaście minut dziennie ruchu wpływa pozytywnie na nasze zdrowie i poziom cholesterolu.
Zdrowa dieta, czyli jaka?
Ruch ruchem, ale przy utrzymaniu prawidłowego poziomu cholesterolu równie ważna jest odpowiednia dieta. Niby wiem, co trzeba jeść, aby było zdrowo, ale trzeba zmienić nieco nawyki.
Całkowite wyeliminowanie z jadłospisu produktów, które wpływają na zbyt wysoki poziom cholesterolu, jest jednak trudne. Postanowiłam jednak ograniczyć te produkty, które w największym stopniu mogą działać niekorzystanie. Zamiast tłustego mięsa i wędlin, postawiłam na chudsze produkty drobiowe bez skórki, zastąpiłam też, na razie 1 raz w tygodniu, obiad mięsny obiadem z dodatkiem strączków czy tofu. Najtrudniej było mi zrezygnować z masła, którego smak po prostu lubię. Powoli testuję i przekonuję się jednak do innych „smarowideł” do kanapek np. hummusu.
Dużo prostsze było dla mnie zrezygnowanie z pełnotłustego mleka na rzecz tego, które ma np. 1,5 proc. lub 0,5 proc. tłuszczu.
Częściej zaczęłam też jeść ryby. Chodzi w szczególności o tłuste ryby morskie, zawierające kwasy omega-3, które również korzystnie wpływają na serce
Jeść zdrowo - kolorowo
Zmianę diety na taką, która jest pełna warzyw i owoców, ułatwił też sezon letni. Na lokalnym ryneczku codziennie mogę uzupełnić zapasy świeżych produktów. Czasem wręcz trudno się zdecydować, co kupić, bo kuszą zarówno świeże pomidory, ogórki, sałaty, młode marchewki, które w tym okresie smakują najlepiej, jak też kalafiory, cukinie, kalarepy, szparagi, botwinka czy młode ziemniaki.
W swoim ogrodzie znalazłam też miejsce na postawienie kilku dodatkowych doniczek, w których posadziłam świeże zioła, jak bazylia czy kolendra. Są teraz zawsze pod ręką.
Okazało się też, że przygotowanie świeżej sałatki, z wszystkich warzyw, które są pod ręką, nie zajmuje wcale tak dużo czasu.
Jeżeli chodzi o owoce, to jabłka, gruszki czy banany jadam na co dzień, ale grzechem wręcz byłoby nie skorzystać z krótkiego sezonu na truskawki czy czereśnie. Te lubię wybierać na drugie śniadanie do pracy, w weekend i właściwie same w sobie są dla mnie najlepszym deserem.
Dieta bogata w sterole
W sklepach zaczęłam szukać produktów, które mogłyby mnie dodatkowo wspomóc w moich staraniach zmierzających do obniżenia poziomu cholesterolu. Już wcześniej wiedziałam o naturalnie występujących w roślinach substancjach mających pozytywny wpływ na układ sercowo-naczyniowy człowieka. Sterole roślinne,3, bo o nich mowa, znaleźć można w niektórych produktach spożywczych, takich jak m.in.: oleje roślinne (rzepakowy, słonecznikowy, sojowy, oliwa z oliwek), orzechy, rośliny strączkowe.
Na półce z jogurtami odkryłam
Danacol, czyli jogurt pitny zawierający 1,6 g steroli roślinnych w 100 g, które wykazują właściwości obniżania poziomu cholesterolu zgodnie z badaniami klinicznymi już w 3 tygodnie! Produkt jest dostępny w dwóch wariantach: o smaku klasycznym i truskawkowym. To przede wszystkim propozycja dla tych, którzy tak, jak ja chcą wesprzeć zmianę nawyków żywieniowych i jeszcze skuteczniej walczyć z podwyższonym cholesterolem.
Dzięki zawartości steroli roślinnych zmniejsza się wchłanianie cholesterolu w przewodzie pokarmowym i zwiększa jego wydalanie z organizmu. Wypicie takiego jogurtu to dla mnie przyjemna w smaku forma dodatkowego wsparcia w walce o niższy poziom cholesterolu. W aptekach można też kupić suplement diety Danacol Plus zawierający sterole roślinne, w postaci wygodnych saszetek w formie żelu.
Metoda małych kroków
Na razie pełna zapału odkrywam, że wcale nie trzeba tak wiele, by zmienić codzienne nawyki na zdrowsze i znaleźć choćby kwadrans każdego dnia na spacer, ćwiczenia, rower, a w diecie wykorzystać ogrom dostępnych obecnie warzyw i owoców oraz gotowych produktów, jak Danacol, które są wsparciem w tym procesie.
Trwa to już kilka tygodni i wciąż mi się udaje. Może więc udać się każdemu.
1. Pająk A i wsp. Changes in the prevalence, treatment, and control of hypercholesterolemia and other dyslipidemias over 10 years in Poland: the WOBASZ study. Pol Arch Med Wewn. 2016; 126 (9): 642-652.
2. Sterole roślinne pomagają w utrzymaniu prawidłowego poziomu cholesterolu we krwi. Korzystne działanie występuje w przypadku spożywania co najmniej 0,8 g steroli roślinnych dziennie.
3. Udowodniono, że sterole roślinne obniżają poziom cholesterolu we krwi. Wysoki poziom cholesterolu jest czynnikiem ryzyka rozwoju choroby wieńcowej serca. Korzystny efekt występuje w przypadku spożywania 1,5–3 g steroli roślinnych dziennie. Dzienne spożycie 1,5-2,4 g steroli roślinnych obniża poziom cholesterolu o 7-10 % w ciągu 2-3 tygodni. Dotyczy jogurtu pitnego Danacol.
4. Danacol Plus Suplement diety. Zawiera składniki, które wspomagają funkcje organizmu poprzez uzupełnienie normalnej diety. Nie ma właściwości leczniczych. Suplementy diety nie mogą być stosowane jako substytut (zamiennik) zróżnicowanej diety. Zrównoważony sposób żywienia i zdrowy tryb życia mają istotne znaczenie.
Materiał powstał we współpracy z marką Danacol