Reklama.
Reklama.
Reklama.
Tradycyjnie 21 listopada wypada Światowy Dzień Rzucenia Palenia. Z tej okazji przygotowano raport przedstawiający dostępności i użycie wyrobów nikotynowych wśród młodzieży. Z jednej strony wszyscy spodziewamy się, że dostęp jest łatwy, ale statystyki nadal szokują. A nie zawsze tak było.
Nie od dziś wiadomo, że palenie tytoniu to jeden z największych problemów współczesnej cywilizacji. Eksperci biorący udział w konferencji prasowej towarzyszącej publikacji raportu jednogłośnie stwierdzili, że problemu nie można rozwiązać bez kompleksowej strategii walki z nałogiem, a tej w Polsce nie było i nie ma.
Podczas konferencji prasowej 19 listopada, Rotary Club Warszawa i Instytut Badań Społecznych i Rynkowych z okazji Światowego Dnia Rzucenia Palenia przedstawiły badanie na temat dostępności i korzystania z wyrobów nikotynowych przez młodzież. Z informacji opublikowanych w raporcie wynika, że 83 proc. badanych nastolatków i rodziców uważa, że dostęp do produktów nikotynowych jest łatwy lub bardzo łatwy, a 74 proc. nie widzi problemów z kupieniem takich produktów.
Do najbardziej rozpoznawalnych produktów należą podgrzewacze tytoniu – zna je 83 proc. młodych ludzi. Wśród rodziców rozpoznaje je 79 proc.
Na ich używanie przez nieletnich częściej zwracają uwagę rodzice (48 proc.), niż ludzie młodsi (41 proc.). Niewielką popularnością cieszą się saszetki nikotynowe – rozpoznaje je zaledwie 7 proc. nastolatków i 24 proc. dorosłych.
– Brak jest długofalowych badań w obrębie nowatorskich produktów nikotynowych, ale nikotyna trwale uszkadza rozwijający się mózg – wyjaśniała dr Kinga Janik-Koncewicz, Uniwersytetu Kaliskiego.
– Zostało potwierdzone w badaniach, że nawet niewielkie narażenie na nikotynę w czasie rozwijania się nastoletniego mózgu może prowadzić do długotrwałych deficytów poznawczych i rozregulowanie funkcji kory czołowej. W badaniach wykazano także istotny związek pomiędzy używaniem elektronicznych urządzeń do podawania nikotyny a depresją, liczbą samobójstw u dzieci, zaburzeń lękowych i również zachowań impulsywnych. Co jest niezwykle istotne akurat dzisiaj, kiedy media alarmują o kondycji psychofizycznej naszych dzieci i młodzieży – dodaje.
Według dostępnych powszechnie informacji, około 30 procent naszego społeczeństwa uzależniona jest od produktów tytoniowych, a na wdychanie szkodliwego dymu narażonych jest około 4 mln dzieci.
Jak zauważył prof. dr hab. Witold Zatoński, prezes Fundacji Promocja Zdrowia, nie zawsze tak było. Na początku lat 80. Polska miała najwyższą częstość palenia papierosów w Europie, a która w latach 1990-2015 spadła o 68 proc. Złożyło się na to:
– Niestety w 2016 roku, ówczesny marszałek Sejmu podpisał werdykt, który odesłał tę ustawę do kosza. Ona w tej chwili nie istnieje w polskim prawodawstwie. To natychmiast doprowadziło do tego, że od 2016 najpierw cena papierosów została zamrożona, a teraz spada. Papierosy w Polsce są najtańsze w Europie, a ich realna cena wciąż spada – wyjaśniał prof. Zatoński.
Eksperci wskazują przykłady krajów, w których udało się unormować kwestię walki z nałogiem. To zarówno Szwecja czy Finlandia, których społeczeństwo skorzystało z bezdymnych alternatyw dla papierosów, jak też Wielka Brytania wprowadzająca na szeroką skalę nikotynową terapię zastępczą czy Nowa Zelandia wdrażająca radykalne – jak na europejskie warunki – zakazy sprzedaży papierosów. Specjaliści przypominają, że nawet Czechy wprowadziły już narodową strategię walki z uzależnieniem społeczeństwa od tytoniu.
W Polsce wciąż brakuje nie tylko długofalowych planów walki z tytoniem, ale nawet opracowanych na bazie medycznych faktów i analiz, jednostkowych przepisów. Środowisko specjalistów ds. ochrony zdrowia publicznego od lat podkreśla, że wdrażane nad Wisłą ustawy są wyłącznie odpowiedzią na potrzeby chwili i nie dają nadziei na realne rozwiązanie problemu. Potrzeba ponownego wdrożenia strategii ograniczenia palenia.
– Wszelkie działania w obszarze zdrowia, nie tylko zdrowia, ale również pewnych innych polityk np. finansowej, społecznej będą musiały się odwoływać do tej strategii. Pewnym wsparciem dla ponownego jej opracowania tej strategii jest zalecenie światowej organizacji zdrowia – wyjaśnia dr Jerzy Gryglewicz, ekspert Instytutu Zarządzania w Ochronie Zdrowia Uczelnia Łazarskiego – Typu strategia musi mieć charakter długofalowy. Myśmy w naszym raporcie, zaproponowali, żeby każdorazowo lekarz przy każdej wizycie wpisywał, czy pacjent pali, czy nie, mamy kod f 17, który jest kodem międzynarodowym i pozwoliłoby nam to monitorować na bieżąco cały czas i byłoby to weryfikowane przez lekarzy jako choroba współistniejąca, bo też musimy mieć świadomość.
Dr Jerzy Gryglewicz podkreślił, że my jako państwo członkowskie Unii Europejskiej musimy się stosować szeregu wytycznych, m.in. osiągnięcia wskaźnika osób palących poniżej 5 proc. do roku 2040. A tego bez strategii nie zrobimy.
W kwestii alternatywnych form dostarczania nikotyny dorosłym osobom uzależnionym dr hab. Dominik Olejniczak, Zakład Zdrowia Publicznego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego zwrócił uwagę, że to jednak powinno pozostać w gestii specjalisty, lekarza, który w swojej praktyce takiej codziennej spotyka się z pacjentem i jest w stanie określić, jaką metodą powinno zostać wsparte rzucanie palenia.
Zobacz także