Niestety polscy pacjenci nie wykazują się najrozsądniejszym podejściem do leczenia. Przeważnie, pomimo wyraźnych zaleceń lekarskich, sami ustalają sobie dawki leków i okres ich przyjmowania, co niewątpliwie ma ogromny wpływ na efektywność terapii. Tymczasem lekceważenie nakazów terapeutycznych wpływa nie tylko na pogorszenie stanu zdrowia pacjenta, ale i na budżet – jego własny i państwowy.
Reklama.
Polak sam sobie jest lekarzem
Do podobnych wniosków doszli inicjatorzy kampanii „Partnerstwo w leczeniu”, której celem jest określenie warunków skutecznego leczenia chorób, w szczególności przewlekłych. Zdaniem specjalistów, jednym z takich właśnie warunków jest stosowanie się do zaleceń lekarskich.
Jak dotąd przez pojęcie skutecznego leczenia rozumiano wczesną diagnostykę oraz dobieranie właściwej terapii. Niewiele mówiło się natomiast o przestrzeganiu nakazów lekarza – podkreślają inicjatorzy kampanii. Tymczasem, w świetle badań przeprowadzonych w Łodzi, aż 58% pacjentów cierpiących na nadciśnienie tętnicze ma problem ze stosowaniem się do wskazań specjalisty. Jak podkreśla prof. Przemysław Kardas, szef I Zakładu Medycyny Rodzinnej Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, ponad połowa Polaków nie radzi sobie z tak nieskomplikowanym leczeniem, jak terapia nadciśnienia. Często przerywają oni stosowanie leków lub zapominają przyjąć pojedyncze ich dawki w wyniku zwykłego zapominalstwa lub świadomej decyzji (motywowanej np. negatywną interakcją z jedzeniem lub alkoholem).
Winę za zaistniałą sytuację częściowo przypisuje się lekarzom, którzy w niewystarczającym stopniu tłumaczą choremu, dlaczego powinien przyjmować określoną dawkę leku z określoną częstotliwością. Jak tłumaczy prof. Kardas, chory powinien dowiedzieć się, dlaczego jeden lek ma przyjmować dwa tygodnie, a inny już do końca życia. Okazuje się bowiem, że chociaż większość pacjentów wie, po co zażywa dany preparat, nie są oni świadomi, że aby był skuteczny, musi być zażywany regularnie.
Nieprawidłowe leczenie podnosi jego koszt!
Zgodnie z szacunkami Naukowej Fundacji Polpharmy, która jest partnerem kampanii, ok. 25% Polaków nie przestrzega zaleceń lekarskich, co prowadzi do kosztownych konsekwencji i jeżeli chodzi o samego pacjenta, i system opieki zdrowotnej. Zdaniem ekspertów, lekceważenie zaleceń terapeutycznych kosztować może polski system ochrony zdrowia ok. 6 mld zł rocznie, czyli kwotę zbliżoną do tej, która przeznaczana jest przez NFZ na podstawową opiekę zdrowotną.
Wskutek niestosowania się do zaleceń lekarskich pacjent naraża się na pogorszenie stanu zdrowia i nawrót symptomów choroby, które wywołają konieczność ponownego udania się do gabinetu lekarskiego i poddania się kolejnym badaniom. Osoba lekceważąca nakazy specjalisty naraża także zdrowie bliskich jej osób.
Dlaczego nie przyjmujemy leków?
Jak wskazują wyniki badania „Jak Polacy biorą leki”, przeprowadzonego kilka miesięcy temu przez Millward Brown, ok. 45% pacjentów zdarza się nie zażyć wszystkich przepisanych przez lekarza środków. Okazuje się, że 10% chorych postępuje tak często. Jak podkreślają sami badani, leki przyjmują rzetelnie, gdy symptomy choroby są silne. Gdy samopoczucie się poprawia, pacjenci zapominają o lekach.
Niestety część osób nie wykupuje przepisanych leków, ponieważ są one dla nich za drogie. Sytuacja ta dotyczy w szczególności starszych ludzi, którzy posiadają niskie dochody, a największe potrzeby, jeżeli chodzi o stan zdrowia.
Jeszcze inni Polacy decydują się na zlekceważenie zaleceń lekarskich po nieprawidłowej interpretacji możliwych skutków ubocznych, wyliczonych w ulotce dołączonej do leku. Istnieją pacjenci, którzy przestają stosować dany środek, twierdząc, że przez niego boli ich głowa. A przecież ból głowy może dotknąć każdego – tłumaczy lekarz medycyny rodzinnej Waldemar Słomiński. Jak podkreśla dr Krzysztof Puchalski, socjolog medycyny i zdrowia ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej i Instytutu Medycyny Pracy im. prof. J. Nofera w Warszawie, zachowanie to można w prosty sposób wytłumaczyć. Nie przekazując lekarzowi kompletnej odpowiedzialności za własne zdrowie, pacjent pozostaje bowiem dla siebie ostateczną instancją. Oceniając własne zdrowie, kieruje się indywidualnymi odczuciami, w przeciwieństwie do lekarza, który bazuje na ogólnym doświadczeniu medycznym.