Ostatnie badanie powiązało zwiększone ryzyko raka piersi z aborcjami wśród Chinek. Odkrycie to tchnęło nowe życie w trwającą od dawna dyskusję na temat skutków zabiegów usunięcia ciąży. Przez długi czas specjaliści przekonywali, że aborcja nie przyczynia się do wzrostu zachorowalności na raka piersi, jednak najnowsze doniesienia potwierdzają całkowicie odwrotną hipotezę.
Reklama.
Im więcej aborcji, tym większe ryzyko raka
Metaanaliza, przeprowadzona przez chińskich naukowców i opublikowana na łamach magazynu „Cancer Causes and Control”, potwierdziła, że po dokonaniu aborcji ryzyko raka piersi wzrasta o 44%. Okazało się także, że ryzyko to rośnie proporcjonalnie do liczby kolejnych zabiegów – po dwóch zwiększa się o 76%, a po trzech o 89%.
Tymczasem kilka miesięcy temu media chińskie poinformowały o badaniu, w którym stwierdzono, iż w okresie ostatnich 10 lat ryzyko raka piersi wśród Chinek w średnim wieku zamieszkujących miasta wzrosło o 20-30%. Jeżeli chodzi o młodsze kobiety, GE Healthcare odnotowało stosunkowo niską zachorowalność, jednak autorzy analizy zaznaczyli, że sytuacja ta może ulec zmianie. A wszystko za sprawą wprowadzonej w latach 70. polityki jednego dziecka, a także zmiany stylu życia w Chinach spowodowanej szybkim wzrostem gospodarczym. Zdaniem specjalistów, oba te czynniki mogą prowadzić do drastycznego zwiększenia liczby przypadków raka piersi wśród Chinek.
Polityka jednego dziecka
Zdaniem autorów metaanalizy – naukowców ze Szpitala Onkologicznego Uniwersytetu Medycznego w Tianjin – alarmujący wzrost liczby zachorowań na nowotwory piersi w Chinach zgrał się w czasie z wprowadzeniem wspomnianej polityki. Zakłada ona, że większość par, z wyjątkiem mieszkańców wsi i mniejszości etnicznych, może mieć jedynie jedno dziecko. Chociaż w programie rządowym dokonywano drobnych poprawek, aborcje nadal są jego centralną częścią. Osobom, które przekroczą narzuconą im liczbę potomstwa, grożą grzywny, pozbawienie pracy i inne kary.
W ramach polityki odnotowano liczne przymusowe aborcje, sterylizacje i akty dzieciobójstwa. Tymczasem wybiórcze aborcje faworyzujące chłopców doprowadziły do zaburzenia stosunku liczbowego między kobietami i mężczyznami, co ma wiele konsekwencji socjologicznych.
Reggie Littlejohn, prezes organizacji Prawa Kobiet Bez Granic (Women’s Rights Without Frontiers), postulująca politykę ograniczenia liczby urodzeń stosowanej w Chinach, stwierdziła, że ostatnie badanie ukazało jeszcze jedną kwestię. Jej zdaniem, silny związek między aborcjami i rakiem piersi stanowi kolejny dowód na łamanie praw kobiet przez restrykcyjny program rządowy. Otóż, ciężarna Chinka bez pozwolenia na poród jest nie tylko zmuszana do dokonania aborcji, ale także narażana na raka piersi. Jeżeli usunięcie ciąży jest wymuszone, rozwój nowotworu staje się pogwałceniem praw kobiety.
Aborcje na porządku dziennym
W 1996 roku prof. Joel Brind z Uniwersytetu Miejskiego Nowego Jorku przeprowadził podobne badanie, które dowiodło, że w wyniku aborcji ryzyko zachorowania na raka piersi wzrasta o 30%. Od tamtej pory wielu zwolenników aborcji, organizacji i agencji rządowych rozpoczęło próbę obalenia tych wyników, m.in. poprzez publikację oszukańczych badań – mówi specjalista. Z tego powodu prof. Brind zareagował z radością na nowe doniesienia o istnieniu tego związku.
W 2009 roku komitet Amerykańskiego College’u Położników i Ginekologów ogłosił, że wcześniejsze doniesienia o wpływie aborcji na raka piersi były błędne metodologicznie, ponieważ polegały na stronniczych opiniach kobiet. Jak dodali członkowie komitetu, wrażliwy charakter zabiegu może wpływać na precyzyjność odpowiedzi dotyczących historii aborcji.
Jednak w Chinach na aborcji spoczywa niewielkie piętno, a zabieg ten często nazywany jest eufemistycznie „sztucznym poronieniem”. Dane opublikowane we wrześniu ubiegłego roku przez Chińską Narodową Komisję Zdrowia i Planowania Rodziny ukazały, że co roku w kraju tym ma miejsce ponad 13 mln aborcji, co potwierdza liczby podane do publicznej informacji w 2009 roku. Dlatego też autorzy najnowszego badania zauważają, że w związku z brakiem piętna społecznego spoczywającego na wymuszonych aborcjach w Chinach, doniesienia badanych kobiet mogą być dokładniejsze niż przypuszczano.