naTemat extra
Ta wieś znika z powierzchni ziemi
Jeszcze tylko pożegnalna zabawa sylwestrowa w remizie i właściwie nie będzie śladu, że ktokolwiek tu mieszkał od 800 lat. Do końca grudnia wieś muszą opuścić wszyscy mieszkańcy. Ale nie wszyscy chcą. Mówią, że starych drzew się nie przesadza i odwlekają moment wyprowadzki, ile tylko się da.
Nieboczowy leżą nad Odrą, parę kilometrów od Raciborza. To właśnie przez Odrę, wspomniany Racibórz, a także przez Opole i Wrocław jest to wieś “przeznaczona do likwidacji”. Wszystko musi zniknąć, aby mógł powstać zbiornik wodny, do którego będzie spuszczana woda z Odry, by uchronić miasta przed falą kulminacyjną.

Rozlewiska Odry pod oknami domów w Nieboczowach.
Jeszcze 10 lat temu w Nieboczowach mieszkało ponad pół tysiąca osób. Dziś nie ma tu prawie nikogo. Wiele domów jest zburzonych, niektóre są tuż przed rozbiórką. Tylko w nielicznych jeszcze pozostali mieszkańcy.
– Jo urodził się w tym budynku. Jak się wojna zaczęła to jo już miał rok – opowiada “śląską godką” starszy mieszkaniec ulicy Brzeskiej. Jego dom stoi tuż koło kościoła. Pozostałe budynki wokół niedawno zostały rozebrane. Kościół zniknie zaraz. Ale nie przeraża go perspektywa, że za moment będzie tu pusto. Bardziej przeraża go fakt, że jego dom ma być zburzony, choć o tym wie już od 4 lat.

Trudno opuścić dom, w którym spędziło się 78 lat.
– Ten, co się narobił, to se ceni. Ten, co dostał za darmo, na przykład po dziadkach, to czuje inną wartość – opowiada starszy pan i pokazuje, co zbudował własnymi rękami.
Mówi, że do końca tego roku się nie wyprowadzi. – Może do końca przyszłego. Nowego domu jeszcze nie ma, a budowlańcy wiadomo, jacy są – tłumaczy. I zapewnia, że nie zostanie we wsi sam. Że jest jeszcze jakieś 10 innych osób, które nie zdążyły z budową i jeszcze nie mają dokąd się wyprowadzić.

Tylko w nielicznych domach pozostali jeszcze jacyś mieszkańcy.
Władze gminy Lubomia, w której leżą Nieboczowy, tłumaczą, że na przeprowadzkę były aż 4 lata i zapewniają, że takich zasiedziałych mieszkańców jest garstka. Niewykluczone, że aby ich “zmotywować” do wyprowadzki, od nowego roku zostaną wprowadzone wyższe opłaty za dzierżawę działki na terenie budowy. Bo teraz wieś Nieboczowy de facto staje się terenem budowy zbiornika wodnego.
Zastępca wójta, Bogdan Burek, jest dumny z tego jak udało się przeprowadzić likwidację i przeprowadzkę wsi. Bo 4 kilometry od Nieboczów powstają nowe Nieboczowy. Właściwie już niemal powstały, a wszystko sfinansowano z pożyczki z Banku Światowego.
Pieniędzy nie zabrakło na nic. Każdemu wystarczyło na to, by zbudować dom, jaki tylko chciał. Powstał nowy kościół, wkrótce będzie ośrodek sportu, remiza i przedszkole. A na tym planów nie koniec. – Będzie spiętrzenie wody, stworzymy taki staw. Będzie na nim wyspa w kształcie serca – opowiada zastępca wójta i prezentuje plany.
No i z pieniędzy z Banku Światowego sfinansowano też ekshumacje, bo ze starej wsi do nowej przeniesiono cały cmentarz. – To był bardzo stary cmentarz i przy okazji ekshumacji znaleziono szczątki około 100 osób, których nie było w ewidencji. Zostały pochowane w mogile zbiorowej – opowiada Bogdan Burek.

Zastępca wójta gminy Lubomia Bogdan Burek.
Z tymi ekshumacjami to parę zabawnych historii było. Okazało się, że na nowym cmentarzu nie wszystkim odpowiadało wyznaczone miejsce. – Bywało, że jakaś rodzina miała na starym cmentarzu pięć nagrobków w różnych miejscach, a na nowym chcieli mieć jeden grób. No i pojawiał się problem, jak te trumny rozmieścić. “Panie Bogdanie, nie tak! Przecież siostra nie będzie leżeć na bracie!”. Albo był kłopot, czyje groby mają być obok siebie. “To ja z nim od 10 lat nie gadam, a na Zaduszki mam stać obok niego przy grobie?” – tak wicewójt opowiada o swoich rozmowach z mieszkańcami, gdy wiosną przeprowadzano ekshumacje.
Ale - jak zapewnia - udało się ze wszystkimi dogadać. Choć nie było łatwo poukładać te groby, żeby każdy był usatysfakcjonowany. – Tu dziewczyny w urzędzie myślały, że my w gabinecie w statki gramy. Mówiliśmy “A1 do B2”, “D1 na 4C”. A my na Excelu wszystko musieliśmy rozrysować tak, żeby każdemu pasowało – opowiada Bogdan Burek. Podkreśla przy tym, że wszystkie ekshumacje zostały dokonane z niesamowitą drobiazgowością.

Wszystko sfinansowano z pożyczki z Banku Światowego, także ekshumacje i budowę nowego cmentarza.
– Pani antropolog zrobiła kawał dobrej roboty. Poszukiwała każdej najmniejszej kosteczki, aby wszystkie szczątki znalazły się we właściwych grobach. Któregoś razu pół dnia szukała jednej nogi. Na szczęście skontaktowała się z rodziną i ktoś sobie przypomniał, że ten dziadek to na wojnie stracił nogę i dlatego w grobie brakuje kości – wspomina wicewójt Lubomii.
Po starym cmentarzu, który był położony obok kościoła, nie ma już śladu.

Kościół w Nieboczowach jest już po desakralizacji. Wkrótce dostanie doszczętnie rozebrany.
Stoi jeszcze tylko parę tui i po tym można się domyślić, którędy biegły cmentarne alejki. Po kościele też za chwilę nie będzie ani śladu.
Właśnie odbyła się desakralizacja. Do nieświętej świątyni wkroczyły ekipy rozbiórkowe.

Ołtarza już nie ma, ławek też.
Na pierwszy ogień poszło wszystko to, co jest z drewna. Ale jeszcze trochę i nie będzie nic. Do nowego kościoła stare sprzęty już nie będą pasowały.

To, co zostało w tym kościele, jest już "nieświęte".
Nowy kościół to już zupełnie inny standard. W nim wszystko jest na wysoki połysk.
I w nim też znajdzie się miejsce dla świętego Nepomucena, który na razie stoi owinięty folią gabinecie zastępcy wójta w Urzędzie Gminy. Czeka, aż mu lokalny artysta zrobi kopię.

Odrestaurowana figurka św. Nepomucena na razie stoi u wicewójta w gabinecie.
To święty z przydrożnej kapliczki, która w starych Nieboczowach stała na prywatnej posesji. W nowych nie będzie odgrodzona, znajdzie się bezpośrednio przy ulicy.
Dlatego, z ostrożności, do kapliczki ma trafić kopia świętego. A zabytkowy Nepomucen znajdzie swoje miejsce w kościele.

Jedna z kapliczek w starych Nieboczowach.
Na mieszkańcach Nieboczów, którym nie spieszy się z przeprowadzką, opowieści gminnych władz o tym, jak to w nowych Nieboczowach pięknie i wspaniale nie robią wrażenia. – Wójt niech se chwoli co chce, a jo se chwola swoje. On nie cierpi na tym, dla niego to żadno strata – mówi mieszkaniec ulicy Brzeskiej i opowiada o tym, jak wychował się na polu, jak pracował całe życie na roli. W nowym miejscu nikt już ziemi uprawiać nie będzie. Wszyscy będą mieli najwyżej małe działeczki przed domem.
78-latek nie może się pogodzić z decyzją o likwidacji wsi i mówi, że powodzi żadnej się nie boi, bo widział ich już bardzo wiele. – Ile to razy woda podchodziła pod dom... W 97 roku stała dotąd – pokazuje punkt na wysokości parteru, co oznacza, że pod wodą była cała piwnica. – Co tam woda. Postała, postała i odeszła – bagatelizuje 78-latek.

Odra i powódź mieszkańcom Nieboczów jest niestraszna.
To właśnie powódź sprzed prawie 20 lat przypieczętowała los Nieboczów. Po niej eksperci doszli do wniosku, że lepiej jest poświęcić jedną wieś niż znów doprowadzić do zalania wielu miast nad Odrą. Dla miejscowych jednak ta rzeka jest niegroźna.
– Ci ludzie zawsze żyli nad rzeką i się z nią dawno oswoili – mówią napotkani wędkarze. Do Nieboczów przyjeżdżają od lat i pamiętają czasy świetności tej wsi. – Tu przyjeżdżało mnóstwo ludzi, a nad rzeką stał duży ośrodek wypoczynkowy. Po nim też już nie ma śladu.
Dowodem na czasy świetności Nieboczów jest też “Caffe-Bar Baccara”.

Tu już nie zawita żaden klient.
Jego właściciel nie może rozstać się z tym miejscem, choć gości już dawno żadnych nie miał.
– Jeszcze latem trochę osób przyjeżdżało rowerami zobaczyć wieś, której zaraz nie będzie. Teraz tu już nie ma nic, dziś nikt tu nie przyjeżdża – opowiada i chętnie pozuje przy barze, przy którym już nie pojawi się żaden klient.

I po "Caffe-Bar Baccara"...
Choć to nie do końca prawda, że do Nieboczów nie przyjeżdża już nikt i nic. Przyjeżdżają śmieciarki. Cały czas z burzonych domów trzeba wywozić śmieci.
No i co jakiś czas wizytę w Nieboczowach składa zbieracz złomu. – Wszystko się tu kończy, tak jak moje trzy kopalnie się skończyły – opowiada i pokazuje żelastwo, które udało mu się znaleźć.

Co jakiś czas Nieboczowy odwiedzają jeszcze zbieracze złomu.
Właściciel “Baccary” mówi, że zostaje w Nieboczowach, póki się da. Mimo że życie jest tu coraz trudniejsze. Jeszcze niedawno sklep miał tuż przed nosem, w budynku remizy.
Dziś nie ma tu ani sklepu, ani strażaków.

Od czerwca w Nieboczowach nie ma ani jednego sklepu.
Jeszcze tylko zabawa sylwestrowa, na którą właściciel “Caffe-baru” się wybiera. Specjalnie na nią przyjedzie, bo Boże Narodzenie pewnie spędzi już w nowym miejscu.

W budynku remizy jeszcze tylko zabawa sylwestrowa i po nim nie będzie ani śladu.
– Nie będę mieszkał w nowych Nieboczowach, gdzie indziej. Nie wierzyłem w to, że te Nieboczowy powstaną i zdecydowałem się na budowę w innym miejscu – przyznaje. Takich, co nie uwierzyli, jest dużo więcej.
W nowej wsi będzie trochę ponad 40 domów, a w starej było 140. W nowej wsi będzie mieszkać około 200 osób, czyli o ponad połowę mniej niż w starych Nieboczowach. Pozostali postanowili pobudować się w Lubomii, Syryni, Gorzycach, czy innych okolicznych miejscowościach. Niektórzy z nich po cichu przyznają, że żałują swoich decyzji.

W nowych Nieboczowach wszystko takie... nowe.
Bo te nowe Nieboczowy takie ładne, jakby amerykańskie. Wszystko nowiutkie i równiutkie. Dachy - tak jak postanowiła gmina - każdy spadzisty. Kolory też tylko trzy: brązowy, szary lub czarny. Żeby to jakoś wyglądało i nie było żadnej pstrokacizny. I choć wygląda to jakoś bezdusznie, to ci, co już mieszkają w nowych Nieboczowach sobie chwalą.
– Tam mieszkałem przy Wiejskiej i tu pewnie też będzie to Wiejska – cieszy się pan Władysław, który w nowej wsi zamieszkał jako jeden z pierwszych. O to prosili mieszkańcy, by nazwy nowych ulic były takie same, jak we wsi, którą opuścili.

Tam za domem będzie stadion. I Biedronka niedaleko.
Czy tęskni? – Ja nie, ale może to dlatego, że ja się nie urodziłem w Nieboczowach. Przyjechałem tu z daleka, na delegacji tu robiłem, ożeniłem się i zostałem – tłumaczy. Plusów przeprowadzki dostrzega wiele. Po pierwsze - nie trzeba palić w piecu, po drugie - do Biedronki w Syryni jest zaledwie półtora kilometra. A na dodatek tuż za domem wkrótce powstanie stadion i będzie na co popatrzeć, bo tam będzie teraz trenować LKS Odra.
Pan Władysław trochę żałuje, że niektórych sąsiadów zabraknie. – Niektórzy byli niecierpliwi. Dawali pieniądze na budowę, to brali i budowali, gdzie się da – wspomina. Bo co tu kryć - powstały podziały między mieszkańcami. I pewnie dlatego proboszcz na pierwszą mszę w nowym kościele wyznaczył intencję “o jedność parafian”.

Pierwszą mszę w nowym kościele odprawiono w intencji jedności parafian.
Teraz w nowych Nieboczowach największym problemem jest brak gazu. W listopadzie wszystko miało być gotowe, ale były perturbacje z przetargami. Tymczasem wielu mieszkańców zamierzało domy ogrzewać właśnie na gaz, więc jak tu się przeprowadzać? – Widać, że to inwestycja ważna dla rządu. Problem został szybko rozwiązany, wszedł nowy inwestor i do końca grudnia gaz powinien być – cieszy się wicewójt Burek.
Od 1 stycznia przeprowadzka wsi stanie się faktem także w rządowych papierach. – Nieboczowy będą Nieboczowami. Nazwa przechodzi na nową miejscowość. Natomiast stara wieś będzie się nazywać Nieboczowy Uroczysko.
Jeszcze przez pewien czas pozostanie w niej parę domów tych mieszkańców, którzy nie zdążyli z przeprowadzką. Ale to nie może potrwać długo, bo czas nagli i trzeba się spieszyć z budową zbiornika wodnego.
Niecierpliwie czekają też inwestorzy, bo na terenie starej wsi zacznie się wydobycie kruszywa i żwiru. Tak jak to się dzieje już teraz wokół całych, odchodzących do historii Nieboczów.
Tomasz Ławnicki
Maciej Stanik