Przy niemal każdej drodze, przy chodnikach, przy szkołach – niemal wszędzie w Godziszowie można znaleźć informację, że inwestycja została zrealizowana przy wsparciu środków z UE. Na Urzędzie Gminy takich tablic wisi aż siedem! Na dachu prawie każdego domu zamocowane są kolektory słoneczne.
Na posesji – przydomowa oczyszczalnia ścieków. Wszystko z pieniędzy z UE. Rolnicy z Godziszowa oraz lokalny samorząd znaleźli się wręcz w krajowej czołówce jeśli chodzi o wykorzystanie unijnych funduszy w przeliczeniu na jednego mieszkańca.
Dziś może to dziwić. Przecież w 2003 roku żaden region nie był tak sceptyczny wobec UE jak Lubelszczyzna. Gmina Godziszów w powiecie janowskim była zaś ewenementem na skalę kraju. W referendum akcesyjnym przeciwko wejściu do Unii opowiedziało się aż 88 proc. głosujących. Tylko nieco ponad 400 osób opowiedziało się za integracją, przeszło 3 tysiące było przeciw. I to wszystko przy bardzo wysokiej frekwencji.
Podejrzliwi byliśmy
– Tu ludzie pracowici są i wiedzą, że nie ma nic za darmo. A jak ktoś chce dawać coś za nic, to znaczy, że ma jakieś niecne zamiary. Podejrzliwi byliśmy – tłumaczy mi starszy mieszkaniec wsi. Jego zdaniem aż tak wysoki wynik na “nie” to efekt braku rzetelnej informacji o tym, co się stanie, jak już w tej Unii będziemy.
Mówiono o tym, że otworzą się granice, ale dla miejscowych to był żaden argument. Oni już wtedy dość często wyjeżdżali na Zachód, żeby dorobić. Najczęściej do Włoch – młodsi do pracy na roli, bardziej dojrzali do opieki nad starszymi. Godziszowianie jeszcze przed wejściem do UE widzieli, co to jest ten Zachód. I nie wszystko im się tam podobało. To, że zarobić tam można więcej, to dobrze. Ale że kościoły stoją puste albo zamieniane są na dyskoteki, to już nie.
– Przyjeżdżali do nas jacyś urzędnicy, coś tłumaczyli, jak to będzie po wejściu do Unii, ale zaufania nie budzili. Nie bardzo wierzyliśmy, że Unia da nam ot tak pieniądze i nie będzie chciała nic w zamian. Obawialiśmy się, że będą nam tu narzucać swoje porządki. A my mamy swoje wartości i tamtych porządków nie chcemy – opowiada.
W Unii nie po bożemu
Słowo “wartości” w rozmowach z mieszkańcami Godziszowa powraca raz po raz. Gdy zapytać, co się za tym kryje, to mówią o przywiązaniu do ojczyzny i do Kościoła. Wspominają o określeniu “harmonia wartości”, którego użył Jan Paweł II w adhortacji “Ecclesia in Europa” tuż przed wejściem Polski do Unii. Bo papież przeciwko Unii nie był, ale chodziło mu o Unię opartą na wartościach – podkreślają.
– My jesteśmy potrzebni Europie, a Europa Polsce. W Unii nic nie ma po bożemu. A bez Boga nikt nie wygrał i nikt daleko nie zajdzie. Nie powinni robić takich cyrków jak ten Tusk czy ten drugi – o świniach, o błocie.... Jesteśmy narodem katolickim, uczcijmy tego pana Boga i księży. Na pewno nie wszyscy księża są święci, ale nie można wszystkich kłaść w jedną beczkę – wykłada swoje pojmowanie wartości w UE pani napotkana przy godziszowskim przystanku PKS, w sercu miejscowości.
Jak się rozejrzeć po placu, można znaleźć wyłącznie plakaty kandydatów PiS. Z jednego do godziszowian uśmiecha się Elżbieta Kruk, z drugiego Beata Mazurek, obie w towarzystwie prezesa Jarosława Kaczyńskiego.
O Donaldzie Tusku, Grzegorzu Schetynie i Platformie Obywatelskiej dobrego słowa tu się nie usłyszy. We wszystkich wyborach w ostatnich latach kandydaci PO byli tu bez szans. W 2015 r. w I turze Andrzej Duda w Godziszowie odnotował swój rekordowy wynik – poparło go ponad 77 proc. wyborców. W II turze wynik obecnego prezydenta był jeszcze lepszy – ponad 94 proc. I tak było zawsze – pięć lat wcześniej Jarosław Kaczyński w I turze dostał 84 proc. głosów, a dekadę wcześniej Lech Kaczyński w II turze aż 96 proc.!
Kaczyński: zagrożenie dla niepodległości i demokracji
Trudno się zatem też dziwić wynikowi referendum z 2003 r., skoro Godziszów był za PiS-em od zawsze. Wtedy PiS niby formalnie był za wejściem Polski do Unii, ale z ust prezesa padło wówczas wiele słów, które jasno odczytywano jako sprzeciw. “Jeżeli Unia nie jest w stanie zaoferować nam innych warunków, to musimy szukać innego wariantu – odłożenia w czasie wejścia do Unii bądź też okresu przejściowego” – mówił w gorączce negocjacji akcesyjnych Jarosław Kaczyński.
“Wchodzenie na takich warunkach do Unii Europejskiej jest przyjmowaniem ryzyka dla państwa niemożliwego do przyjęcia. Jest to ryzyko całkowitego odwrotu od tego wszystkiego, co było dobre po 1989 r. i zagrożenia dla spraw najbardziej elementarnych: niepodległości i demokracji” – ostrzegał wówczas prezes PiS, strasząc przy tym kryzysem społecznym.
W rozmowie z Ewą Milewicz z “Gazety Wyborczej” prezes PiS użył argumentu, który mógł najmocniej przemówić do wyobraźni rolników – że zwyczajnie na tym stracą. “Ja właśnie ze względów politycznych, i tylko tych, jestem zwolennikiem wejścia do UE. Ze względów gospodarczych przecież to się wcale nie opłaca” – mówił Kaczyński. I w Godziszowie go posłuchano. Ludzie masowo zagłosowali przeciw Unii. I przegrali. Choć nie wszyscy dziś tak to pamiętają.
– Pewnie głosowała pani na “nie”, jak 88 proc. mieszkańców – mówię do mieszkanki napotkanej naprzeciwko Urzędu Gminy, z którą rozmawiam o tym, jak się żyje w Godziszowie 15 lat po wejściu do UE. – Nie, raczej na “tak” byłam. Ja jestem, można powiedzieć, w PiS-ie. No, to myśmy głosowali za wejściem do Unii – zapewnia po latach.
Wizerunek ciemnogrodu
Godziszowianie wspominają, jak to było 16 lat temu, gdy ogłoszono wyniki referendum. Zjechali wtedy do wsi dziennikarze z całej Polski i nie tylko. W jednej telewizji pokazano miejscowość tak: furmanka i jakiś walący się dom. Jakby to była jakaś wieś zabita dechami, gdzie ludzie świata nie widzieli i nic nie wiedzą.
A to fałszywy wizerunek – tłumaczą - bo przecież taki opuszczony dom był zaledwie jeden. Wszystkie pozostałe raczej były i są zadbane. Na pewno nie jakieś bogate, ale w obejściu czysto, porządnie. I ludzie też wcale ciemni nie są – wielu z nich często wyjeżdżało i wyjeżdża do innych krajów. Jadą na parę miesięcy, wracają i opowiadają innym, jak to tam jest. Polskę też całą zjeździli i wiedzą, że taki porządek jak u nich, to mało gdzie bywa.
– Słuchaj pan, ja zjeździłem Polskę wzdłuż i w poprzek, bo byłem kierowcą. Byłem w Jeleniej Górze, w Olsztynie, w Białymstoku, Augustowie i widziałem, jak tam jest. A Godziszów? Po burzy, która tu przeszła chyba w 2007 to pół Godziszowa wyglądało, jakby to po wojnie było. Gdzie jest druga taka wieś tak odbudowana? Tu się ludziom chce pracować – mówi mi rencista napotkany przy skrzyżowaniu, gdzie trasa do Janowa Lubelskiego przecina się z drogą wiodącą do centrum Godziszowa.
Dlatego, jak potem przyjeżdżali kolejni dziennikarze, to bywało, że mieszkańcy mieli dość. Nie chcieli być pokazywani jako ciemnogród.
Zdarzało się, że komuś puszczały nerwy i chciał wręcz iść z pięściami do przyjezdnych. Ksiądz proboszcz musiał tłumaczyć, że tak nie można, że to tylko pogorszy wizerunek wsi, a przecież godziszowianie to lud gościnny. Mówił, że całe to zamieszanie trzeba potraktować jak darmową reklamę. Zrozumieli. Choć początkowo trudno było się z tym wszystkim pogodzić. No, bo przecież przegrali. De facto do Unii Europejskiej 15 lat temu weszli wbrew własnej woli.
Brać pieniądze z UE to nie grzech
– Niektórzy honorowi byli. Jak już byliśmy w tej Unii i można było składać wnioski o dopłaty, to wiele osób rezygnowało. Mówili, że skoro głosowali przeciw, to oni ani grosza z Brukseli nie chcą – opowiada mi jeden ze starszych mieszkańców. I też wspomina, że dopiero słowa proboszcza pomogły.
Ksiądz wytłumaczył, że brać pieniądze z Unii to nie grzech. Po pierwsze – w demokracji czasem się przegrywa. Tę przegraną trzeba zaakceptować i nauczyć się żyć w nowej rzeczywistości. A po drugie – to nie tak, że Unia daje rolnikom te pieniądze za darmo, bo przecież Polska też wpłaca do unijnego budżetu. Wprawdzie mniej niż z niego dostaje, ale nie można powiedzieć, że to za darmo. No i ludzie tamtą porażkę przekuli w zwycięstwo – nauczyli się z unijnych dobrodziejstw korzystać.
Niektórzy mówią bezpośrednio. – Teraz każdy patrzy, aby jak najwięcej wydrzeć z Unii – przyznaje rolnik, którego zastajemy przy pracy w obejściu. – Gorzej nie jest. Zmechanizowali się gospodarze. Kto zaryzykował, to kupił sprzęt. Drogi wszędzie utwardzone, asfaltowe – wymienia pozytywne zmiany, jakie zaszły po wejściu do Unii.
Jak było, to było. Ważne, że jest dobrze
Jak mówi, obawy, które wówczas mieli godziszowianie, raczej się nie potwierdziły. Co zatem zdecydowało, że wtedy zagłosowali przeciwko? – Jak było, to było. Ważne, że jest dobrze – podsumowuje racjonalnie jego żona. Bilans obecności w Unii jest na plus i wszyscy raczej są przekonani, że gdyby dziś przeprowadzić referendum, wynik byłby inny. Mało kto chciałby z Unii wychodzić. Choć w euroentuzjastów nikt tu się nie zmienił. Częściej godziszowianie mówią o sobie, że są eurorealistami. Minusy też dostrzegają. Bo wprawdzie dopłaty z UE są zastrzykiem pieniędzy, ale niewystarczającym.
– Niesprawiedliwe jest to, że na Zachodzie biorą więcej. A nasza żywność jest lepsza na pewno – podkreśla rolnik. Tłumaczy, że dochody z pracy w gospodarstwie są takie, że - żeby wyjść na swoje - trzeba jakoś dorabiać. – U nas taki rejon, co pracowici ludzie są. Na swoim polu pracują i jeszcze w innych wioskach pola w dzierżawę biorą i tam uprawiają – podkreśla. Ale często i to nie wystarcza – młodszym rolnikom w utrzymaniu pomagają ich rodzice ze swoich rent.
Kogo nie zapytać, każdy powie, że z samej roli wyżyć się nie da. Region stoi głównie na owocach miękkich i na gryce. A tu dramat. Ceny w skupie z roku na rok coraz niższe. Maliny, porzeczki – to wszystko coraz mniej opłaca się hodować. Za tonę gryki zaś rolnik dostaje 800 zł. – Ściągają grykę ze wschodu i dlatego nasza taka tania. Mamy tu wokół kilkanaście przetwórni kaszy i widzimy: całe TIR-y gryki przyjeżdżają z Ukrainy, Białorusi – żali się rolnik. Ludzie przewidują, że jeszcze rok, dwa i już nikt gryki hodować nie będzie. Zamiast mieć swoją, wszystko będzie szło z importu.
Zasługa Kaczyńskiego, a nie Unii
Z hodowlą zwierząt lepiej nie jest. Nawet obiecane przez prezesa Kaczyńskiego 100 zł na każdą świnię i 500 zł za krowę to za mało. – Te pieniądze to jest nic. Kiedyś radziliśmy sobie bez dopłat, ale ceny w skupie były zupełnie inne. Kiedy byłam mała to jak tata sprzedał świniaka, to kupił beczkę ropy. Dziś nawet nie wiem, ile świniaków trzeba byłoby sprzedać, żeby beczkę ropy kupić. Unijnych dopłat to ja nawet na oczy nie widzę. To, co dostaliśmy z mężem, to nie starczyło nawet na kupno nawozu na całe nasze pole – tłumaczy godziszowianka, która pracę na roli łączy z pracą w sklepie.
Jest jedną z nielicznych spotkanych osób, które twierdzą, że Unia nie jest nam do niczego potrzebna. Gdy próbuję się dowiedzieć, jak się żyje w Godziszowie 15 lat po wejściu do Unii, odpowiada pytaniem na pytanie. – Chodzi o to, czy dziś też zagłosowałabym na “nie”? Tak, też – stawia sprawę jasno.
– Nie, nie powiem, że nam się pogorszyło, bo to byłaby nieprawda. W sumie ludziom zmieniło się na lepsze, ale nie widzę, aby to była jakaś zasługa Unii. To zasługa Kaczyńskiego, że trochę połatał różne dziury. Mi Unia do szczęścia nie jest potrzebna. Myślę, że sami też dalibyśmy sobie radę – przekonuje.
– Tak samo by się żyło, może i nie gorzej – odpowiada mi inny sceptyczny wobec Unii godziszowianin, gdy pytam, co by było, gdyby Polska do Unii nie weszła. Jego zdaniem, jak ktoś jest pracowity, to z Unią czy bez Unii radę sobie da. – Mój ojciec w latach 70. ciągnik kupił, miał dużą gospodarkę. I bez Unii się też prowadził nieźle – przekonuje. Ale i on dostrzega pozytywy. Że drogi nowe. Że chodniki są. Że trzy remizy odnowione. Że szkoły wyremontowane. Tylko ta niesprawiedliwość z nierównymi dopłatami. I te wspominane raz po raz “wartości”, które w Unii mają za nic...
Polska potrzebna Europie
Ale i tu niektórzy dostrzegają plusy – że to okazja, by prowadzić swego rodzaju misję. Bo godziszowianie dość chętnie korzystają z otwartych granic i jeżdżą tam, gdzie da się zarobić więcej. Ale nie tylko po to.
– Sąsiadka jeździ do Włoch na parę miesięcy. Zarobi i wraca. Opowiadała, że tam kościoły pustkami świecą. Starsi jeszcze się modlą, ale młodzi to już nic. I proszę sobie wyobrazić, że ona już dwie rodziny namówiła, żeby wróciły do Kościoła! Polska jest potrzebna Europie! – cieszy się starszy godziszowianin.