Dom. Przy nim pomost z zejściem do jeziora. Cisza, spokój, wokół lasy i pola. Warszawa oddalona o ponad 130 km. Blisko za to do Przasnysza, jedynie 20 minut drogi. Wieś Rudno Jeziorowe była idyllą, do której przyjeżdżali okoliczni mieszkańcy. Główna atrakcja? Jezioro. To stąd nazwa wsi. Nazwa została, jezioro zniknęło. W miejscu rozległego jeziora o powierzchni do 20 hektarów zostało już niewielkie bajoro. Teren dookoła jest całkowicie zarośnięty, a tam, gdzie kiedyś rozciągała się woda, dziś rosną drzewa i trzcina.
Poniższy materiał został zrealizowany w ramach BRID – nowego projektu Grupy naTemat. Temat artykułu został najpierw wybrany w głosowaniu na stronie głównej naTemat.pl, a następnie czytelnicy wsparli nas finansowo w jego realizacji. Kolejne głosowania oraz projekty do wsparcia zawsze znajdziesz na brid.natemat.pl. Dziękujemy, że z nami jesteście!
Jezioro, którego prawie nie ma
Jezioro umierało blisko 20 lat. Ekolodzy i eksperci alarmują, że jeśli nie podejmie się odpowiednich działań, już kolejne pokolenie odczuje dotkliwe skutki zmian klimatu. Rudnowskie jezioro potrzebowało dokładnie jednego pokolenia, aby praktycznie zniknąć z powierzchni ziemi.
ZOBACZ WIDEOREPORTAŻ:
Na archiwalnych nagraniach z końca lat 90. wody jeziora rozciągają się aż do drogi, przy której stoją domy mieszkańców Rudna. Po ponad dwudziestu latach idziemy tą samą drogą, wzdłuż której rosną wysokie drzewa, dalej trzcina, trochę trawy. Żadnej wody z tego miejsca nie widać.
– Kiedy byłam jeszcze dzieckiem, przy jeziorze gromadzili się dorośli i dzieci. Organizowali spotkania, rozpalali ogniska, niektórzy łowili ryby, inni się w nim kąpali. To było jedyne miejsce integracji. A teraz... no nie mamy tego. Zostały tylko chaszcze – wspomina mieszkanka Ilona Lel.
Rudno Jeziorowe to niewielka wieś na terenie gminy Krzynowłoga Mała w powiecie przasnyskim. Wieś powstała w XV wieku, już wtedy było tam jezioro, od którego pochodzi nazwa wsi. Obecnie w Rudnie Jeziorowym znajdują się 32 domy, w których mieszka w sumie ponad sto osób. W okolicy położone jest jeszcze Rudno Kmiece i Rudno-Kosiły. Wszystkie trzy wioski przed laty miały prawa do jeziora. Udział zależał od wielkości areału – im obszerniejsze pole, tym większe prawa do wodnego zbiornika.
W czasach, gdy niemal w każdym gospodarstwie hodowano krowy, mieszkańcy prowadzili swoje zwierzęta do jeziora, aby je napoić. Kaczki pływały po jego tafli, dzikie gęsi składały w zaroślach jaja. Jezioro było pełne ryb. Najwięcej było karasi. Tak dużo, że niektórzy nie potrzebowali wędki do ich połowu. Wystarczyło jedynie zanurzyć sieci.
Wieczorami w promieniu kilku kilometrów było słychać rechot żab, towarzyszył mu koncert polnych świerszczy. Tak brzmiał niemal każdy letni wieczór, wystarczyło wyjść z domu, żeby usłyszeć dźwięki przyrody. Dziś mieszkańcom odpowiada głucha cisza, przerywana brzęczeniem komarów, które zalęgły w zaroślach.
Ilona Lel jest radną z Rudno Jeziorowego. Na spotkanie przyniosła plik zdjęć, aby pokazać dawne oblicze jeziora. Na kolorowych i jeszcze czarno-białych fotografiach widać skalę wyschniętego akwenu.
Pani Ilona przyjeżdżała do Rudna jako dziecko. Tu mieszkała jej babcia, dziś 91-letnia kobieta. Wraz z rodzeństwem każdą wolną chwilę spędzała przy jeziorze, które znajdowało się obok domu. Z podwórka wychodził pomost, którym można było zejść do jeziora. Dziś rośnie tam wysoka, prawie dwumetrowa roślinność.
Na starych fotografiach widzimy rozległe na kilka hektarów jezioro, na drewnianym pomoście stoi wtulona w siebie para. Data na zdjęciu: 10 października 1996 roku.
Jezioro w Rudnie Jeziorowym przez lata zmieniało swoją powierzchnię. Ze wspomnień 91-letniej babci pani Ilony dowiedzieliśmy się, że w czasach jej młodości wody jeziora sięgały prawie pod dom. Wraz z mężem musiała popłynąć łódką do obory ze zwierzętami, bo inne drogi zostały zalane. Aż trudno wyobrazić sobie, że w miejscu, w którym stoimy i rozmawiamy, kiedyś była woda.
Po pomoście nie ma śladu. Teraz w tym miejscu stoją maszyny gospodarcze, buda dla psa i bele zbitego siana. Nieopodal w zaroślach leży nieużywany od lat kajak, którym nikt już więcej tu nie popływa.
Dlaczego jezioro wysycha?
Rudnowskie jezioro, a w zasadzie to, co po nim pozostało - jest płytkie. Według map hydrogeologicznych nie ma tam źródła. Zasilane jest wodami napływowymi po roztopionym śniegu z pobliskich pagórków i lasów. Tego typu jeziora są w większym stopniu narażone na wysychanie.
Jednak zmiany klimatyczne przyspieszyły ten proces. Podwyższenie się temperatury i brak długich i srogich zim, obfitych w śnieg sprawiły, że jezioro przestało być dostatecznie zasilane.
Według relacji mieszkańców woda w jeziorze wzbierała i zmniejszała się w zależności od intensywności opadów i długości zim. W 1980 roku, po tęgiej zimie, woda z roztopionego śniegu spłynęła z pól i lasów i jezioro było tak duże, że wylało na drogę, uniemożliwiając przejazd mieszkańcom. Musieli oni jechać okrężną drogą do swoich gospodarstw. Były lata, że jezioro się kurczyło, ale zaraz po tym wracało do poprzedniego stanu. Wysychanie gwałtownie postępowało od początku lat dwutysięcznych.
Zdaniem hydrologa i geografa dr Jarosława Suchożebrskiego z Uniwersytetu Warszawskiego można wskazać kilka przyczyn wysychania.
– Pierwsze to przyczyny naturalne, wspomagane przez człowieka, czyli zmiany klimatyczne. W ich wyniku mamy w ostatnich latach wyższą średnią temperaturę roczną, a przez to wyższe parowanie. Brakuje opadów śniegu i zasilania w wodę z roztopów w okresie zimowym i wiosennym. Mamy problem z obniżaniem się poziomu płytkich wód podziemny, które zasilają tego typu jeziora. Do tego dochodzi czynnik ludzki, czyli odcięcie drogi zasilania wodą przez żwirownie, które tam powstały – wyjaśnia hydrolog.
Żwirownia
Rudno Jeziorowe i okolice bogate są w złoża surowców naturalnych – piasków i żwirów, wykorzystywanych w budownictwie. Pierwsze żwirownie na terenie wsi zaczęły powstawać na przełomie 1998 i 1999 roku. Należały do francuskiej firmy Lafarge, która rozpoczęła swoją międzynarodową działalność jeszcze w XIX wieku poprzez dostawę materiałów do budowy Kanału Sueskiego. Firma na polski rynek weszła w 1995 roku. Z czasem na tamtym terenie powstawały kolejne żwirownie. Współwłaścicielem jednej z nich jest Bogdan Janowski, który pokazał nam, jak funkcjonuje jego firma.
Niespełna kilometr za budynkami mieszkalnymi znajdują się wielkie hałdy piasku i żwiru pozyskiwane metodą odkrywkową. Co kilka minut mija nas koparka lub pług na szerokich gąsienicach. Na teren żwirowni wjechać można tylko samochodem terenowym, inne auta mogą z łatwością zakopać się w piasku. Na wysokości 170 m n.p.m. znajduje się sporych rozmiarów oczko wodne, które powstało przez dokopanie się do wód gruntowych.
Tak duża inwestycja na terenie Rudna Jeziorowego zapewnia wielu mieszkańcom miejsce pracy. Sam Janowski pochodzi z okolic Rudna i tu się wychował. Zapewnia, że jako jeden z właścicieli żwirowni stara się zatrudniać lokalnych mieszkańców, jeśli tylko mają odpowiednie kompetencje.
Niewielu mieszkańców wprost obwinia żwirownię za wysychanie jeziora, a jeśli to robią, proszą o anonimowość. Jednak żwirownie nie są jedynym winowajcą. Zdaniem dr Suchożebrskiego w pewnym stopniu przyczyniły się one do przyspieszenia procesu wysychania jeziora, jednak był on zapoczątkowany samoistnie przez przyrodę.
–To jezioro jest położone w dość specyficznym miejscu – w niecce, obniżeniu terenowym i ma bardzo niewielką zlewnię, przez co obszar zasilania wód podziemnych jest bardzo niewielki, a na krawędzi tego obszaru powstały kopalnie kruszywa budowlanego. Czyli na początku drogi zasilania, skąd ta woda spływa, mamy odwodnienia i dziury w ziemi, w których woda się zatrzymuje. Tego typu działania z przyczyniają się do zmniejszenia zasilania w wodę jeziorze.
W Rudnie Jeziorowym jak w soczewce skupia się nasze społeczeństwo. Działalność człowieka przyczynia się do zmian, czasami też zniszczenia środowiska naturalnego. Jednak wydobycie paliw kopalnych zapewnia godny byt i miejsce zatrudnienie. Tak, jak w innych miejscach w Polsce wydobycie surowców jest podstawowym źródłem utrzymania wielu rodzin i strategicznym punktem polityki energetycznej. Dlatego pojawia się dylemat, co powinno być nadrzędne – dobro człowieka czy przyrody?
Mieszkańcy Rudna nie pogodzili się ze stratą swojego jeziora
Dramatycznie zmniejszająca się powierzchnia jeziora niepokoiła mieszkańców. Jednak tłumaczyli to lekkimi zimami i brakiem roztopów. Nie było śniegu, więc woda nie spływała do jeziora. Przecież to nie mogło trwać wiecznie. Liczono, że w końcu przyjdzie sroga zima i jezioro wypełni się wodą, tak jak przed laty. Tegoroczna zima była jedną z najbardziej obfitych w śnieg w ciągu ostatnich lat. Nic to nie dało, jezioro ani drgnęło. Struktura terenu zmieniła się na tyle, że już nawet zasilanie wodami opadowymi nie pomaga.
Pierwsze próby ratowania jeziora mieszkańcy Rudna podjęli w 2006 roku. Ówczesny radny Bogdan Olszewski chciał zawiązać stowarzyszenie, aby usunąć szlam, który przez lata zbierał się w jeziorze. Podobno miały się na to znaleźć fundusze z gminy.
Jednym ze sposobów na zdobycie dofinansowania była zmiana właściciela. Nie dało się przeprowadzić tego procesu, gdy jezioro należało po części do wszystkich. Dlatego mieszkańcy przekazali te tereny gminie i od tamtej pory może ona pozyskiwać na ten cel różne dofinansowania. Jednak na tym się skończyło. Żaden projekt nie został zrealizowany, a po rzekomej dotacji na odszlamowanie nie zostały w gminie żadne dokumenty. Obecny wójt gminy Jerzy Humięcki zapewniał jeszcze przed naszym przyjazdem, że zostało to sprawdzone. Nie znaleziono żadnych śladów po tym projekcie. Informacje o jeziorze dostarczyło jedynie badanie, wykonane przed laty na zlecenie gminy. Według ekspertyz na głębokości dwóch metrów pod ziemią znajduje się woda.
Jednak od tego czasu jezioro zarosło do tego stopnia, że przywrócenie go do stanu sprzed kilkudziesięciu lat będzie bardzo trudne. Płytkie jeziora, takie jak w Rudnie, szybciej zarastają. Wytworzyło się w nim bardzo wiele mułu, który stanowi pożywkę dla roślin.
Mieszkańcy Rudna nie pogodzili się ze stratą swojego jeziora. Wierzą, że uda się je odzyskać, chociaż częściowo. I powrócą czasy wspólnego biwakowania, łowienia ryb oraz słuchania rechotu żab przy otwartym oknie. Jednak taka inwestycja wymaga znacznych nakładów pieniężnych, które przewyższają gminny budżet. Wójt zapewnia, że gdyby udało się zdobyć zewnętrze dofinansowanie, to bez oporów podjąłby decyzję o rekonstrukcji jeziora.
Nadzieje i chęć działania mieszkańców rozwiewa jednak opinia eksperta. Dr Suchożebrski widzi nikłe szanse na uratowanie jeziora.
Z pewnym rozwiązaniem przychodzi współwłaściciel lokalnej żwirowni, Bogdan Janowski, Na jej terenie znajduje się sporych rozmiarów lazurowy akwen wytworzony podczas prac kopalnianych. Jego zdaniem to sztuczne oczko wodne można poszerzyć i w ten sposób stworzyć miejsce, które byłoby namiastką utraconego jeziora. Jednak na drodze do tego stoi prawo, a dokładnie brak planu zagospodarowania przestrzennego. Obecny plan dla gminy Krzynowłoga Mała przewiduje rekultywację rolną lub leśną, wodnej nie.
Nadzieje mieszkańców na powrót ich jeziora do stanu sprzed lat wiążą się z planami na rozbudowę infrastruktury agroturystycznej. Liczą oni nieśmiało, że jezioro swoim urokiem przyciągnęłoby turystów, przez co możliwa byłaby budowa domków letniskowych, wynajem sprzętu wodnego czy powrót do łowienia ryb. Przed laty na przyjeżdżały tu głównie rodziny mieszkańców z dziećmi albo wędkarze z Przasnysza. Nie było tu żadnych domków letniskowych, w latach 90. branża agroturystyczna była gorzej rozwinięta niż obecnie.
Rudno Jeziorowe na zawsze bez jeziora?
Postępujące zmiany klimatu – podwyższenie średniej temperatury, wyższe parowanie i niewielkie roztopy – przyczyniły się do śmierci tego jeziora. Zmiany, które postępują bardzo szybko, w ciągu jednego pokolenia. Dochodzą do tego gwałtowne opady i nasilenie się zjawisk ekstremalnych, takich jak burze czy tornada, które są szczególnie niekorzystne dla tego typu jezior. Woda, która gwałtownie spadnie, nie ma czasu wchłonąć i nie zasili odpowiednio zbiornika. Działalność wydobywcza człowieka jeszcze pogłębiła i przyspieszyła ten proces.
Historia Rudna Jeziorowego pokazuje, że – jakby to patetycznie nie brzmiało – dobra przyrody nie są nam dane raz na zawsze. Miejsca, które były częścią beztroskiego dzieciństwa, pozostają tylko wspomnieniami i opowieścią dla kolejnych pokoleń.
Jednak nawet jeśli woda w Rudnie zniknie całkowicie, to jezioro pozostawiło trwały ślad w postaci nazwy wsi. Kiedy najmłodsi mieszkańcy będą pytać, dlaczego właściwie “Jeziorowe”, odpowiedzią będzie wyschnięty zbiornik gdzieś na środku zarośniętego pola i opowieść o minionych czasach. Chyba że znajdzie się sposób, by to jezioro odzyskać. Bo skoro człowiek przez swój wpływ na zmiany klimatu przyczynił się do jego zagłady, być może znajdzie on sposób na naprawienie wyrządzonych szkód. Może historia jeziora w Rudnie Jeziorowym nie jest jeszcze zamknięta.