Międzynarodowy Dzień Sprzątania Świata to pretekst do tego, by zadbać o naszą planetę. Potrzebne są jednak radykalne działania. Jak mówi ekspertka z Uniwersytetu Warszawskiego, "mamy możliwość uchronić się przed katastroficznymi problemami". Jeśli nic nie zrobimy, skutki będą tragiczne.
Z doktor Aleksandrą Kardaś, Wydział Fizyki UW, rozmawia Żaneta Gotowalska.
Czy "zwariowana pogoda" staje się naszą codziennością?
Zmiana klimatu i zwiększenie temperatury powierzchni Ziemi skutkują tym, że zmieniają się statystyki związane z ekstremalnymi zjawiskami pogodowymi. W zależności od tego, jaki rodzaj zjawiska wybierzemy, te zmiany są mniej lub bardziej widoczne.
Na przykład silne ulewy – są statystyki pokazujące, że coraz częściej mamy do czynienia z intensywnymi opadami, które mogą powodować powodzie błyskawiczne, podtopienia. Obserwujemy to i globalnie na świecie, i w Polsce. Do tego rośnie siła huraganów. Nie robi się ich co prawda więcej, ale robią się coraz silniejsze.
Dało się to zaobserwować przy okazji huraganu Ida, który pustoszył Stany Zjednoczone.
Dochodzi do nałożenia się kilku efektów, dla których zniszczenia powodowane przez huragany są coraz poważniejsze. Po pierwsze coraz większe prędkości wiatrów w huraganach, po drugie silniejsze opady z nimi związane i po trzecie coraz wyższy poziom morza.
Trzeba pamiętać, że część zniszczeń, kiedy huragan dociera na ląd, jest związana z tym, że on wpycha wodę na wybrzeże. Nazywamy to wezbraniem sztormowym. Skoro poziom morza jest wyższy, to i woda sięga dalej. W niektórych lokalizacjach ludzie się na to lepiej przygotowują, są działania adaptacyjne. Ale muszą być one poważniejsze.

Katarzyna Pierzchala/East News<br>

Jakie to mogą być działania?
Jeśli chodzi o zabezpieczenie przed huraganami – ważne jest to, jak wygląda nasza infrastruktura. Sprawdzenie, czy jesteśmy przygotowani na to, by zatrzymać falę wezbrania sztormowego lub sprawić, by ona się bezpiecznie rozpłynęła. Część terenów, które ucierpiały w wyniku huraganu Katrina, nie zostały objęte teraz zalaniami sztormowymi, bo tym razem były zbudowane umocnienia.
Czy Polska jest dobrze przygotowana na zmiany klimatyczne, jakie będą dotykać nas coraz częściej?
W Polsce mamy różnego rodzaju problemy związane z infrastrukturą. Mamy coraz silniejsze fale upałów. Nasze miasta mają bardzo dużo powierzchni betonowych. Zlikwidowanie zieleni sprawia, że przetrwanie upałów jest utrudnione. Temperatury w miastach są jeszcze wyższe niż w ich okolicy.
Te problemy przekładają się na kwestie zagospodarowania wody. Zmienia się rytm występowania opadów, są coraz dłuższe okresy bezopadowe, a później silne ulewy. Powstają wtedy powodzie błyskawiczne, ponieważ mamy dużo powierzchni nieprzepuszczalnych. Jednocześnie nie jesteśmy w stanie dobrze zmagazynować wody. 
Te problemy przekładają się na kwestie zagospodarowania wody. Zmienia się rytm występowania opadów, są coraz dłuższe okresy bezopadowe, a później silne ulewy. Powstają wtedy powodzie błyskawiczne, ponieważ mamy dużo powierzchni nieprzepuszczalnych. Jednocześnie nie jesteśmy w stanie dobrze zmagazynować wody.
dr Aleksandra Kardaś, Wydział Fizyki UW

fot. Mateusz Jagielski/East News
Mamy też problem z tym, co się dzieje na wybrzeżu. Wydaje nam się często, że problem wzrostu poziomu morza jest odległy, a tymczasem i nasze wybrzeże jest narażone na coraz częstsze wezbrania sztormowe, wysokie stany wody. Mamy spore tereny, które będą w najbliższych dekadach coraz częściej zalewane przez słoną wodę. Jest dość poważny brak informacji na temat tego, jakie tereny są zagrożone. Nie wystarczy bowiem wiedzieć, jaka jest wysokość nad poziomem morza. Trzeba jeszcze wiedzieć, jaki jest stan umocnień, jak je zmieniać, gdzie podwyższyć falochrony. Mamy niedobór planowania jeśli chodzi o sytuację nad Bałtykiem.
Człowiek ma sporo na sumieniu, jeśli chodzi o zmiany klimatyczne. Wykonywane są ruchy, które mają niejako poprawić sytuację, jak na przykład sprzątanie Ziemi, segregacja śmieci. Czy to wystarczy? Czy jest jakakolwiek szansa na to, by ochronić się przed tymi nieuchronnymi zmianami klimatu?
Do tego problemu możemy podejść na dwa sposoby. Po pierwsze możemy spróbować zatrzymać zmianę klimatu. Po drugie możemy się starać adaptować do zmian, których nie unikniemy. Jeśli chodzi o działanie na poziomie likwidacji zmiany klimatu, możemy próbować zatrzymać emisję gazów cieplarnianych związanych z naszą działalnością. Co oznacza rezygnację z energii z paliw kopalnych, czyli ropy, węgla i gazu. To też zmiany w gospodarowaniu terenami, ale i zmiany w przemyśle. Działanie na poziomie całej gospodarki, ale i naszych indywidualnych działań.
Sprzątanie Ziemi czy segregacja śmieci to temat łatwy, każdy o tym słyszał, jest to wymieniane jako działanie na rzecz klimatu i środowiska. Jednak ma mniejsze znaczenie. Główny nacisk należy położyć na ograniczenie emisji gazów cieplarnianych.
To będzie wymagało kosztów, planowania, inwestycji. Jako kraj rozwinięty możemy takie działania podejmować. Trzeba obserwować to, jak klimat się zmienia i uwzględniać to w planowaniu przestrzennym, w podejmowaniu decyzji. Mamy możliwość, żeby uchronić się przed katastroficznymi problemami.

PATRICK T. FALLON/AFP/East News

Jednak nie widać takich konkretnych odgórnych ruchów, które działałyby na korzyść planety. Wystarczy spojrzeć na rynki w polskich miastach. Podczas rewitalizacji bardzo często zapomina się o zieleni i powstają betonowe place.
Ważne jest, by uświadamiać problemy. Widzę, że coraz więcej osób się tym interesuje, zgłasza problemy lokalnym władzom. Stało się to tematem dyskusji. Myślę, że to z czasem będzie szło w dobrą stronę. Ludzie doświadczają upałów, widzą, gdzie jest przyjemniej podczas wysokich temperatur. I zaczynają walczyć, by w miastach było coraz więcej zielono-błękitnej infrastruktury, czyli terenów zielonych i instalacji z wodą, które ułatwiają przetrwanie upałów.
Jak może wyglądać Polska, jeżeli nic nie zrobimy, jeśli nie będziemy rozsądnie gospodarować przestrzenią w miastach?
Przede wszystkim będzie wyraźny problem z upałami, ale i z wodą. Bardzo ważną częścią naszej gospodarki i bezpieczeństwa jest rolnictwo. Przy braku adaptacji będzie miało ono duże problemy z zaopatrzeniem w wodę. Jeśli z dostępnością wody będzie problem, dojdzie do ustalania priorytetów i w pierwszej kolejności dostaną ją ludzie do picia, a w drugiej kolejności rolnictwo i przemysł.
Na zmianę z suszą będą powodzie błyskawiczne, szybkie wezbrania rzek, ale i zalewanie w miastach, gdzie woda zbiera się na ulicach, przejściach podziemnych czy na ulicach.
Jeżeli nie będzie zdecydowanych działań ograniczających emisję gazów cieplarnianych, dni z temperaturą powyżej 30 stopni pod koniec tego wieku może być kilkadziesiąt w ciągu roku, a nie kilkanaście jak jest teraz. Warto przypomnieć, że jeszcze niedawno takich dni było kilka. To już zaczynają być temperatury, które przy dużej wilgotności są bardzo niebezpieczne dla osób starszych. Potrzebne są więc jak najszybsze zdecydowane działania.

Żaneta Gotowalska
naTemat, East News

AP/Associated Press/East News




Autorzy artykułu: