Miejsce mocy i mekka bioenergoterapeutów.
Nawiedzona kapliczka. Pamiątka po kosmitach. Ofiary z ludzi. Kamienne
Kręgi w Odrach na Kaszubach od wieków są otoczone aurą tajemnicy. Cmentarzysko
Gotów sprzed niemal dwóch tysięcy lat przyciąga nie tylko miłośników pradawnej
historii, fascynującej archeologii i niezwykłej przyrody, ale również tych, którzy wierzą, że
monumentalne głazy emanują potężną, kosmiczną energią.
Poniższy
materiał został zrealizowany w ramach BRID – nowego projektu Grupy
naTemat. Temat artykułu został najpierw wybrany w głosowaniu na stronie
głównej naTemat.pl, a następnie czytelnicy wsparli nas finansowo w jego
realizacji. Kolejne głosowania oraz projekty do wsparcia zawsze
znajdziesz na brid.natemat.pl. Dziękujemy, że z nami jesteście!
Do kamieni nigdy się nie
przytulałam, do drzew owszem. Gdy wchodzimy na teren istniejącego od 1958 roku rezerwatu
Kamienne Kręgi w Odrach, który leży nad rzeką Wdą,
44 kilometrów na północny wschód od Chojnic i 14 kilometrów na północ od
Czerska, Zofia Breske i jej mąż Zenon Breske proponują mi, abym objęła olbrzymi głaz tuż przy wejściu. – Dużo
radiestetów twierdzi, że ma dobrą energię. Ja też od czasu do czasu przy nim ręce
położę i się energetyzuję – opowiada mi pan Zenon.
Posłusznie obejmuję olbrzymi
kamień – porośnięty na dole porostami granitowy zlepieniec. Energetycznego
efektu "wow" nie ma – nic oprócz zimna chropowatej, kamiennej
powierzchni nie czuję. – To trzeba dłużej się przytulać – mówi mi pan Zenon. I wskazuje
na kamień: – Proszę zobaczyć, to jest człowiek. Tutaj ma czoło, oczy, nos,
brodę.
Faktycznie, głaz, który przed
laty tak zachwycił pana Zenona Breske, że kupił go od jednego z miejscowych
gospodarzy i ściągnął do rezerwatu dwoma wynajętymi ciągnikami (w tym jednym z
dźwigiem), wygląda jak siedzący mężczyzna słusznej postury. Milczący, ale czujny,
tajemniczy, ale opiekuńczy. Mam wrażenie, ze zaraz ożyje i przemówi.
– Jest strażnikiem Kamiennych
Kręgów. Jest też pułapką. Gdy przed pandemią przyjeżdżały do nas wycieczki
szkolne i młodzież na niego wskakiwała, to wiedzieliśmy, że podobnie zachowają
się w rezerwacie – opowiada mi z powagą 76-latek. – Wtedy mówiliśmy im: "dzieciaczki, po głazach nie można skakać, nie dotykajcie kamieni" – dopowiada
o 2 lata młodsza pani Zofia, kustosz Kamiennych Kręgów od blisko 25 lat.
Bo w przeciwieństwie do głazu-strażnika
do innych kamieni nie można się tutaj przytulać.
Chociaż wielu ludzi próbuje. Na co liczą? Na magię.
OBEJRZYJ WIDEOREPORTAŻ:
Odry kontra Stonehenge
Siedząc przy steli w środku kręgu
Otula mnie zapach grzybów, sosen i wczesnej jesieni. Delikatnie szumią drzewa, śpiewają ptaki, wrzosy oszałamiają swoim kolorem. Na piaszczystych ścieżkach z ziemi wystają korzenie. Muszę patrzeć w dół, żeby się nie potknąć, chociaż wcale mi się to nie uśmiecha. Wolę patrzeć przed siebie, na boki. Bo jest na co.
10 kręgów kamiennych. Najmniejszy krąg ma średnicę 15 metrów, największy – 33. Tworzą je poustawiane po okręgu kamienie, których w rezerwacie w Odrach jest łącznie 300. Ogromne głazy z gnejsu, mieszanki gnejsu i granitu oraz piaskowca są wbite w ziemię, a ich część "nadziemna" ma od 20 do 70 cm. Porośnięte przez porosty i wkomponowane w sosnowy las są cichymi świadkami historii. A ta jest tutaj tak bogata, jak sama przyroda.
Odry to największe skupisko kręgów
kamiennych w Polsce i drugie w Europie po słynnym Stonehenge w Anglii, dlatego
nic dziwnego, że Kamienne Kręgi w Odrach nazywane są "polskim Stonehenge”. Według
miejscowych (i nie tylko) odrzańskie kręgi wcale angielskim megalitom nie ustępują.
– Kilka lat temu przyjechała do nas pani
mieszkająca w Anglii. Była zachwycona. Powiedziała mi: "To nie to, co u nas.
Stonehenge jest w szczerym polu, do głazów nie można podchodzić. A tutaj płynie
rzeka, szumi las, śpiewają ptaki. Coś wspaniałego" – opowiada mi z dumą Zofia
Breske.
Zresztą archeolog Hanna Rząska, kustosz
działu archeologicznego Muzeum Historyczno-Etnograficznego im. Juliana
Rydzkowskiego w Chojnicach, również jest zdania, że "polskie Stonehenge" – mimo znacznie mniejszych monolitów – jest
archeologicznie bogatsze niż angielska budowla. – Każdy próbuje szukać jakichś
powiązań. Stonehenge jest bardzo znane na świecie, ale pochodzi z wcześniejszych
epok niż Odry. My mamy też więcej kręgów, a dodatkowo kurhany, w których
znaleziono piękne, cenne artefakty – mówi.
Przez wieki kręgi na Kaszubach były jednak tak tajemnicze, jak monumentalne Stonehenge. Położone w środku lasu, po prawej stronie rzeki Wdy, były oddalone od ludzkich mieścin. Miejscowi i przybysze podchodzili do ułożonych w okręgi głazów bojaźliwie. Niektórzy uważali, że kręgi ułożyli w zamierzchłej przeszłości przybysze z innych planet, inni dawali sobie rękę uciąć, że w Odrach straszy i trzymali się z daleka od nawiedzonego miejsca.
Zresztą straszy podobno do dzisiaj. W oczku polodowcowym, czyli ogromnym leju ziemnym na terenie rezerwatu, znaleziono spalone szczątki ludzkie nieznanego pochodzenia. Ale to nie koniec zagadek związanych z tym miejscem. Według legend w leju zapadł się niegdyś kościół i nocą między głazami snuje się odprawiająca pokutę dama. Jeśli wsłuchamy się w szum wiatru, podobno usłyszymy kościelny dzwon. Na szczęście, gdy przechodzę obok oczka polodowcowego, nic nie słyszę.
Dzięki mrożącym krew w żyłach opowieściom i leśnemu położeniu kręgi przetrwały do dzisiaj w niemal nienaruszonym stanie. W XIX wieku, czyli okresie, w którym kamienie były na wagę złota z powodu intensywnej budowy dróg, miejscowy leśniczy wydał nawet bezwzględny zakaz ruszania głazów. Kamienne Kręgi cierpliwie czekały na odkrycie.
Ze Skandynawii na Kaszuby
Naukowcy zainteresowali się tajemnymi kręgami dopiero 160 lat temu. Pierwszy był archeolog-amator Abraham Lissauer, któremu pomagał malarz Wilhelm Stryjkowski. Nie dość, że panowie poprzewracali niektóre kamienie, to wyciągnęli złe wnioski. Zdaniem Lissauera megality pochodziły z okresu neolitu, czyli tak zwanej młodszej epoki kamienia. Pomylił się o ponad… dwa tysiące lat.
Następnym badaczem, który wziął kręgi w Odrach "pod lupę", był geodeta z Poznania Paul Stephan. W 1914 roku mierniczy zmierzył wszystkie kręgi i stwierdził, że głazy były prehistorycznym planetarium. Jego teoria przetrwała do dzisiaj.
– Trzy kręgi są ustawione na przesilenie zimowe, a cztery na przesilenie letnie. Jeśli przeprowadzimy linię przez krąg czwarty, piąty, szósty i siódmy, to będzie ona wskazywała wschód słońca w dzień przesilenia letniego, czyli 21 czerwca – tłumaczy mi Zofia Breske.
Archeologowie podchodzą jednak do odkrycia Stephana sceptycznie, gdyż mierniczy, przekonany o neolitycznym pochodzeniu głazów, posiłkował się układem planet sprzed tysięcy lat. Jednak archeolog Hanna Rząska nie wyklucza, że kręgi mogą być usytuowane na linii wschodzącego słońca, co jednak związane jest z wierzeniami ich budowniczych, którzy oddawali cześć Słońcu jako źródłu życia.
Bo głazy w istocie okazały się śladem po działalności nie pozaziemskiej, a ludzkiej i to znacznie późniejszej niż w neolicie. Do takiego wniosku doszedł w 1926 roku nestor polskiej archeologii Józef Kostrzewski, odkrywca Biskupina.
Archeolog przebadał nie tylko cały jeden krąg, ale również trzy kurhany, gdyż na liczącym 17 hektarów terenie obok kręgów kamiennych znajduje się także 30 dużych kopców. Kostrzewski nie miał wątpliwości: tajemnicze miejsce w Odrach jest cmentarzyskiem pochodzącym z I i II wieku naszej ery.
W jednym jednak odkrywca Biskupina się pomylił. Podczas gdy sądził, że kręgi i kurhany są pozostałością po dwóch oddzielnych grupach ludzi – tubylcach i przybyszach z północy – to wykopaliska, które w latach 1962-2012 prowadził Uniwersytet Łódzki (najpierw pod wodzą profesora Jerzego Kmiecińskiego, a później profesora Tadeusza Grabarczyka), wykazały, że w istocie i kamienie, i kopce pozostawili po sobie jedynie zamiejscowi. I to konkretni – Goci.
Ale skąd lud germański pochodzący z terenów dzisiejszej Skandynawii wziął się na Kaszubach? – Gocki historyk i kronikarz Jordanes pisał w swoim dziele "Getica. O pochodzeniu i czynach Gotów" z 551 roku, że na początku naszej ery król Berik wraz ze swoimi ludźmi przybyli na okrętach do Gothiskandzy – opowiada Hanna Rząska.
Teorii o lokalizacji tej siedziby Gotów jest wiele: jedni mówią o Jutlandii, inni o okolicach ujścia Odry. Najprawdopodobniej Gothiskandza znajdowała się jednak w delcie Wisły i być może to właśnie tam Goci stanęli na naszym brzegu Bałtyku.
– Stamtąd ruszyli na tereny środkowego i wschodniego Pomorza, zajmując m.in. Pojezierze Kaszubskie, obszar wzdłuż dolnego biegu Wisły wraz z doliną Nogatu oraz Wyżyną Chełmińską. To był pierwszy etap zasiedlenia tych ziem. Około 70 roku naszej ery Goci dotarli do nas – w okolice Odrów, Węsior i Leśna, czyli miejsc z kręgami kamiennymi – mówi mi archeolog, moja przewodniczka po Kamiennych Kręgów w Odrach.
Cmentarzysko użytkowane przez Gotów przez około 200 lat jest nie tylko największe, ale również najlepiej przebadane i zachowane – i to nie tylko w samej Polsce. To jedno z najcenniejszych miejsc w Europie ukryte głęboko w Borach Tucholskich.
Magiczna moc koła
Wojownicy biją pożegnalny pokłon wodzowi
drobnym krokiem odmierzanym kamyczkami
suną niewiasty wokół kurhanu
W rezerwacie panuje cisza, nieliczni odwiedzający (w końcu to środek wrześniowego tygodnia i wczesne popołudnie) niespiesznie spacerują albo odpoczywają na ławkach i wsłuchają się w niedalekie gęganie żurawi. – Nad Wdą jest ich sporo. A w lasach na terenie powiatu chojnickiego mamy watahy wilków, więc strach chodzić nocą – zdradza mi archeolog Hanna Rząska.
W Kamiennych Kręgach "hałasuje" tylko natura. Nastrój jest kontemplacyjny, wręcz sakralny – w końcu jesteśmy na cmentarzu. Bezwiednie ściszam głos, mam wrażenie, ze bieganie lub krzyczenie byłoby tutaj niestosowne. Zresztą nie tylko ja. – Trzeba mieć do tego miejsca szacunek – mówi mi kustosz Zofia Breske.
Mam wrażenie, że ten szacunek należy się Kamiennym Kręgom wcale nie tylko z powodu ich cmentarnej funkcji, ale również otaczającej mnie pradawnej historii i monumentalnej przyrody. Głazy mają blisko 2 tysiące lat, niektóre porosty są tak samo stare. Robi to ogromne wrażenie.
Kiedy Goci zakładali cmentarzysko, zawsze zaczynali od budowy kręgów. Skąd przybysze ze Skandynawii wzięli tak duże głazy? Część przynieśli z przepływającej w pobliżu rzeki Wdy – po której można przepłynąć dzisiaj kajakiem wzdłuż rezerwatu, inne przywozili z daleka. – Goci nie układali surowych kamieni. Rozpalano wielkie ogniska, rozgrzewano głazy, a następnie obrabiano je za pomocą odpowiednich tłuczków albo innych mniejszych kamieni. W ten sposób otrzymywano potrzebny kształt – opowiada Hanna Rząska.
Głazy wbijano w ziemie w równych odległościach, a w samym środku kręgu stawiano jeden lub dwa kamienie, tzw. stele. Kręgi były miejscem spotkań, centrum życia miejscowej społeczności.
Magiczną funkcję kręgów podkreśla z kolei kustosz Kamiennych Kręgów Zofia Breske. – Ponieważ Goci wierzyli w moc koła, ufali, że kręgu nie spotka ich nic złego. Wszelkie zło miało pozostać poza linią głazów – opowiada.
Magia magią, ale archeolodzy pod wodza profesorów Kmiecińskiego i Grabarczyka znaleźli również w kręgach pojedyncze pochówki pozbawione wyposażenia. Jak tłumaczy Hanna Rząska, niekiedy obecność w kręgach kości może świadczyć o pochówkach rytualnych, czyli o składaniu ofiar z ludzi. – Być może próbowano w ten sposób przebłagać bóstwa, na przykład proszono boga wojny o zwycięstwo w bitwach – mówi archeolog.
To jednak w znajdujących się nieopodal kurhanach, czyli porośniętych roślinnością ziemnych kopcach, Goci głównie składali zmarłych. Archeolodzy łącznie odkryli w nich około 640 pochowków. Żaden cały szkielet niestety się nie zachował, gdyż odrzańskie gleby – przepuszczalne i mało żyzne – nie mają właściwości konserwujących.
– Kurhany były grobowcami rodzinnymi, rozmieszczano je na planie koła. W kurhanie zwykle mieścił się jeden lub więcej pochowków – zarówno szkieletowych, jak i ciałopalnych, gdyż cmentarzyska Gotów były birytualne, czyli zmarłych zarówno kremowano, jak i chowano niespalonych. Po kremacji przepalone kości zsypywano do urn glinianych lub do grobów jamowych, czyli bezpośrednio do ziemi – opowiada kustosz działu archeologicznego muzeum w Chojnicach.
Skarby pod ziemią
Na wyniesieniu księżniczka
i wszystkie błyszczą miecze
Archeolodzy z Uniwersytetu Łódzkiego, a wcześniej wspomniany Józef Kostrzewski, nie znaleźli jedynie kości. W kopcach, pod zwałami ziemi odkryto skarby: biżuterię, pojedyncze koraliki, grzebienie, zapinki do ubrań, ceramikę, elementy szkatułek, muszlę kauri. Większość ozdób wykonywano z cennych kruszców: złota, srebra, bursztynu, brązu, szkła. Niektóre przedmioty Goci tworzyli sami, inne sprowadzali, na przykład z Imperium Rzymskiego.
Wszystkie te niezwykłości możemy zobaczyć na własne oczy na wystawie zamiejscowej chojnickiego Muzeum Historyczno-Etnograficznego im. Juliana Rydzkowskiego
"Kultowe miejsca Gotów. Cmentarzysko z kręgami kamiennymi w Odrach" we wsi Odry, kilka minut samochodem od rezerwatu. Zadziwia mnie kunszt wisiorków i korali: bogato zdobione, eleganckie, precyzyjne. A przecież ówcześni rzemieślnicy mieli do dyspozycji jedynie prymitywne narzędzia i własne ręce.
Skąd gockie skarby w ziemi? – Zmarłych chowano razem z ich wyposażeniem, bo nie mogli być pozbawieni po śmierci rzeczy, których używali na co dzień. Jeśli zmarłego palono, palono również należące do niego przedmioty. Pochówki były różnie wyposażone – niektóre był bardzo bogate, inne słabiej, a były też takie, w których nie znaleziono żadnych przedmiotów. To świadczyło o statusie majątkowym i pozycji społecznej zmarłego – tłumaczy Hanna Rząska, oprowadzając nas po imponującej wystawie, na której środku stoi ogromna makieta Kamiennych Kręgów w Odrach, a dalej na palenisku leży… "zmarły Got" wdzięcznie nazywany Olafem.
– Na wystawie pokazujemy wyposażenie grobów. Zwiedzając same kręgi kamienne, poznajemy przede wszystkim architekturę grobową, a nie wiemy, jakie bogactwo mieściło się pod ziemią. Warto więc zacząć zwiedzanie od wystawy, aby najpierw zapoznać się z kulturą duchową i materialną Gotów, a dopiero potem podziwiać ich dzieło, czyli kręgi i kurhany na cmentarzysku – radzi kustosz Hanna Rząska, która w wystawę włożyła całe swoje serce. I to widać.
Porosty, które pamiętają Gotów
Wzorzyste porosty – obrzędowe szaty
(…) archeolog omiata ziarna piasku na rozkopanym grobowcu
dalej ktoś ogląda przez lupę
– Czują się państwo strażnikami kręgów? – pytam państwa Breske. Rodzina jest silnie związana z rezerwatem. 74-letnia pani Zofia jest kustoszem Kamiennych Kręgów od ćwierć wieku, wcześniej pracowały tutaj jej córki. Pani Zofia w odpowiedzi na moje pytanie szeroko się uśmiecha. – Na razie tak, ale nie wiemy, kto przyjdzie po nas. My jesteśmy tutaj we dwójkę, uzupełniamy się. Kochamy to miejsce, bo inaczej się nie da. To musi być pasja – wyznaje.
I dodaje, że jeden strażnik Kamiennych Kręgów już odszedł. To profesor Ludwik Lipnicki, lichenolog. – Opiekował się porostami, a my pomagaliśmy mu, jak mogliśmy. Zawsze mówił o nas pozytywnie, dlatego ja też powiem o nim pozytywnie: był miłym człowiekiem, który ochronił tutejszą przyrodę. Porosty przetrwają, a on już odszedł – wspomina zmarłego profesora kustosz.
Bo Kamienne Kręgi to nie tylko same kręgi i kurhany, ale również porosty. Od setek lat porastają głazy, nie zważając na historyczne i przyrodnicze turbulencje. Gdy w 1976 roku do archeologów dołączyli lichenolodzy odkryli prawdziwy skarb – odrębne, niezmierzone porostowe światy, z których niektóre pamiętają jeszcze Gotów.
– Na cmentarzysku zachowało się około 140 gatunków porostów. Niektóre z nich typowe są dla wysokich gór albo surowego klimatu tundry, a co ciekawe, występują na głazach odrzańskiej nekropolii, pomimo jej niżowego położenia. Mimo że porosty zwykle wskazują kierunek północny, to w Odrach rosną dookoła całego kamienia. O czym to świadczy? O tym, że mamy tutaj specyficzny mikroklimat, a przede wszystkim niezatrute powietrze, gdyż porosty są miernikiem czystego środowiska – opowiada pani Zofia Breske.
"Świat porostów i świat Gotów współistnieją i nawzajem się przenikają" – mówił Ludwik Lipnicki i będąc w Odrach, trudno tego nie dostrzec. Wszystko się przeplata, żyje w symbiozie i kojącej harmonii.
Ten niezwykły świat trzeba chronić, zwłaszcza że około 40 procent gatunków porostów w rezerwacie przyrody w Odrach jest zagrożonych wyginięciem. Objęto je ochroną, skąd zakaz przytulania się do kamieni.
– Jeśli zniszczymy porosty, to zniszczymy pozytywną energię w rezerwacie – podkreśla z powagą pani Zofia. Niestety – to właśnie z powodu wspomnianej energii ludzie chcą być jak najbliżej głazów.
Miejsce mocy
A kręgi jak nasze marzenia
Do Odrów od dekad ciągną radiesteci, bioenergoterapeuci i ci, którzy mają nadzieję poczuć wśród kręgów promieniującą z Ziemi szczególną energię. A ta jest w rezerwacie podobno potężna i "twarda" – w niektórych kręgach promieniowanie dochodzi nawet do 120 000 jednostek w skali Bovisa, czyli skali poziomu bioenergetycznego wykorzystywanej w radiestezji. Według niej wartości poniżej promieniowania ciała zdrowego, dorosłego człowieka (6500 tysiąca jednostek) są dla ludzi niekorzystne, a te powyżej mają działanie zdrowotne. Z kolei energia powyżej 50 000 jednostek traktowana jest jako boska.
Kamienne Kręgi w Odrach uznawane są za jedno z polskich miejsc mocy (obok m.in. Wawelu, Ślęży czy Błędnych Skał), na co naukowcy patrzą sceptycznie, a wierzący w ezoteryczne teorie pożądliwie. To generuje ogrom problemów. Niektórzy przytulają się do porośniętych porostami głazów, zdarzało się również, że odwiedzający przesuwali kamienie lub… próbowali je ukraść.
– Był taki okres, gdy zwiedzający głównie chcieli niszczyć. Jedna pani próbowała przekopać ziemię na linii przesilenia letniego. Na szczęście jej się to nie udało, ale rozmowy między nami już nie były koleżeńskie – śmieje się pani Zofia Breske. A jej mąż Zenon dodaje: – Nie wolno tego robić i już.
Dla tych, którzy chcą i poczuć energię, i uszanować Kamienne Kręgi, przygotowano w rezerwacie specjalne miejsce – Elipsę. To właśnie tutaj, kilka kroków od dziesiątego kręgu, promieniowanie ma mieć wartość 120 000 jednostek Bovisa. To czakram, czyli miejsce magiczne. "Odwiedzający rezerwat przekonali się niejednokrotnie o dobroczynnym wpływie tego miejsca. Zaobserwowali u siebie ustąpienie bólów głowy oraz zmęczenia, poczuli się zrelaksowani, odprężeni i pełni sil witalnych" – czytam na tablicy w niepozornej Elipsie.
Siadam na jednej z poustawianych w półkolu ławek. Trwam tak kilka minut, wdycham nasycone zapachem sosen powietrze. Na innych ławkach kontempluje starsze małżeństwo, które sprawia wrażenie, jakby przychodziło tu codziennie. Nie chcę im przeszkadzać, więc wstaję i kieruję się do wyjścia. Zwłaszcza że w Elipsie… potwornie rozbolała mnie głowa. To wpływ energii, intensywnego sosnowego olejku eterycznego, świeżego powietrza, a może głodu? Tego się nie dowiem. Po długim spacerze po rezerwacie czuję się jednak zrelaksowana i wypoczęta, a ból głowy niebawem ustępuje.
– Państwo czują tę energię? – pytam Zofię i Zenona Breske. – Czujemy – odpowiada bez wahania pan Zenon. – Kręgi pomagają nam zdrowotnie – mówi mi, a jego żona dodaje: – My pozytywnie mówimy o kręgach, a one w jakiś sposób nas wspierają. Czujemy się tutaj dobrze, mimo że jesteśmy już seniorami. Chociaż nie chcemy się jeszcze do nich zaliczać.
Pani Zofia ostrożnie mówi jednak o domniemanych właściwościach energetycznych kręgów. – Do tej energii każdy powinien podchodzić indywidualnie. Trzeba pamiętać, że mamy tutaj las sosnowy, a sosna wydziela dużo olejków eterycznych, które korzystnie wpływają na nasz organizm, szczególnie na płuca i oskrzela – tłumaczy.
Kustosz Kamiennych Kręgów po chwili zwraca się do mnie. – O tym, że jest tutaj pozytywna energia, świadczy fakt, że pani się do mnie tak pięknie uśmiecha. Gdyby jej nie było, nie chciałoby nam się rozmawiać. A tutaj słoneczko świeci, ptaki śpiewają i po prostu jest nam weselej – mówi z ciepłym uśmiechem. Z tym nie mogę się nie zgodzić.
A co na temat energii sądzi moja przewodniczka po Kamiennych Kręgach, archeolog Hanna Rząska? Kustosz działu archeologicznego Muzeum Historyczno-Etnograficznego im. Juliana Rydzkowskiego w Chojnicach przez chwilę się zastanawia i odpowiada: – To, co nieznane jest zawsze pociągające dla ludzi. Stąd wzięła się zapewne teoria o promieniowaniu w Kamiennych Kręgach i nadprzyrodzonych właściwościach tego miejsca. Jak archeologia traktuje te pseudonaukowe teorie? Powiedziałabym, że trochę z przymrużeniem oka, ale kto chce wierzyć, ten wierzy. Każdy ma do tego prawo.
* Cytaty na początku każdego podrozdziału to fragmenty wiersza Ludwika Lipnickiego "Kamienne Kręgi I".
* Zdjęcie Stonehenge pochodzi z Historic England/Mary Evans Picture Library/East News.