– Zawsze wygrywasz w planszówki?
– Akurat nie. Zależy z kim. Ale każdy może
potwierdzić, że jestem nie do pokonania w kamień-papier-nożyce.
– Masz na to jakiś patent?
– Cóż, znam przyjaciół. Jeżeli mówimy "kamień-papier-nożyce" przy wybieraniu, to ostatnie, co człowiek słyszy, to "nożyce", więc jest to też ostatnie, o czym myśli, dlatego statystycznie istnieje największa szansa, że pokaże właśnie nożyce. A to z kolei oznacza, że największą szansę na zwycięstwo mamy, jeśli damy kamień. Poza tym, znając przyjaciela, po paru takich grach jestem w stanie powiedzieć bez problemu, kiedy przestanie dawać
nożyce i zacznie dawać papier, bo będzie przekonany, że ja dam
kamień. Automatycznie wiem, kiedy mam
dać coś innego.
***
Najmłodszy student w Polsce. Najmłodszy przedsiębiorca w kraju. Genialne dziecko. Genialny nastolatek. Geniusz. Kamil Wroński.
***
Rozkręcanie i skręcanie
Policzyć można wszystko: schody, kubki, książki na półce, kroki itd. Można. I tak też robił Kamil. Tyle tylko, że to jego liczenie zaczęło się zdecydowanie szybciej, niż w przypadku większości osób. Miał może 1,5 roku, gdy zaczął mówić i gdy w jego życiu zachłannie rozgościły się liczby.
Jego tata w jednym z wywiadów
– bo przecież skoro genialne dziecko, to media interesowały się Kamilem od dawna
– mówił, że syn szybko zaczął dzielić przez 2 i przez 2 mnożyć. Bawił się tym.
– Kiedyś wracaliśmy od rodziny do Lublina. Do pokonania mieliśmy jeszcze 68 km. Kamil zapytał, jak szybko jedziemy. Odpowiedziałem, że 90 km/h. On natychmiast podał, za ile powinniśmy być w domu. Kiedy z żoną zaczęliśmy to liczyć, a zajęło nam to trochę czasu, wynik się potwierdził – przyznał w rozmowie z "Dziennikiem Wschodnim" Patryk Wroński. Może i nic nadzwyczajnego dla uzdolnionego matematycznie człowieka, ale Kamil nie miał wtedy jeszcze 6 lat.
Poza tym był to dopiero początek. Na orbicie zainteresowań dziecka szybko pojawiły się układy scalone, pierwsze roboty, tranzystory i rezystory...
"Kamil potrzebuje nauczania akademickiego" - rodzice Kamila, którzy usłyszeli to zdanie, pomyśleli, że to pewnie pomyłka, że gdzieś wkradł się jakiś błąd. Uznali więc, że warto udać się do kolejnej poradni pedagogiczno-psychologicznej i poprosić o jeszcze jedną opinię.
"Kamil potrzebuje nauczania akademickiego" usłyszeli i tym razem. Owszem, chłopiec odstawał od swoich rówieśników, dlatego nauczycielki z przedszkola sugerowały, że dziecko powinno wcześniej rozpocząć naukę, ale żeby aż tak?
Do trzech razy sztuka – zapadła decyzja o wizycie u specjalistki w Warszawie. Tu, po badaniu, rodzice Kamila usłyszeli coś innego. No prawie... "Bardzo państwu współczuję, Kamil potrzebuje nauczania akademickiego".
Kamil Wroński: Z trzema takimi dokumentami rodzice poszli do szkoły podstawowej. W szkole na lekcjach spałem, ponieważ bardzo się nudziłem – tak mi opowiadali. Nie byłem w stanie się skupić, ponieważ tematy były dla mnie za łatwe. Gdy miałem pójść do 3 klasy, a miałem wtedy 8 lat, rodzice załatwili mi przeniesienie do szkoły, w której był wyższy poziom edukacji, a niedługo potem miałem zacząć naukę na studiach.
Na początku miałem uczyć się z profesorami i doktorami indywidualnie. Zamysł był taki: pochodzi miesiąc, dwa, znudzi mu się i nie będzie chciał tego kontynuować. Jednak po tych 3 miesiącach wykładowcy podeszli do taty i powiedzieli, że zaliczą mi przedmioty – przerobili ze mną cały materiał i umiałem to.
Patryk Wroński (tata Kamila): Nawet małe dziecko można w łatwy sposób nauczyć ułamków. Podam przykład: gdy podawaliśmy Kamilowi obiad, który składał się z ziemniaczków, kotleta, surówki, to zazwyczaj robiliśmy tak, żeby były to podobne porcje. Jeśli dziecko zjadło tylko kotleta, to mówiłem: "Widzę, że zjadłeś 1/3 posiłku, więc zostały ci 2/3. Jeśli się tysiąc razy takie rzeczy powtórzy, to mimowolnie uczy się nawet 4-latek. Choć to nie jest nawet nauka, to jest opisywanie świata przy wykorzystaniu matematyki.
Nie wiem jednak do końca, skąd to wszystko się u Kamila wzięło. Gdzieś mam nawet nakręcony film, gdy miał 2,5 roczku, bawił się płytką stykową. Właściwie to zaczął od rozkręcania urządzeń, zabawek, i skręcania ich z powrotem, żeby sprawdzić, czy działają, żeby je ulepszyć.
Kamil Wroński: Jak byłem bardzo mały, miałem może 3 lata, bardzo lubiłem jeździć do dziadków i tam rozkręcać stare radia i inne urządzenia, a później je skręcać. Po mojej zabawie wszystko działało. Oczywiście samochodzikami też się bawiłem, chociaż najbardziej lubiłem klocki Lego i matematykę. Klocki były coraz bardziej zaawansowane. W końcu już nie było wyjścia, wyczerpałem możliwości, i przeszedłem do elektroniki. To było dawno temu.
***
– Twoja ulubiona planszówka?
– Jak tak można!? Talizman
jest najlepszą planszówką, jaka istnieje.
– Podszkolę się w takim
razie...
– W sylwestra z dwójką
przyjaciół otwieraliśmy nowe rozszerzenie, co zajęło nam 1,5 godz., a potem już sama gra z 4 godz., z czego większość to było gadanie i śmiechy.
***
Indywidualna sprawa
Kamil Wroński: Najlepsza jest reakcja, gdy niektórzy dowiadują się, że mam 14 lat, a nie 24. Dałem na OLX ogłoszenie o korepetycjach z matematyki i jedna z pierwszych wiadomości, jaką dostałem, brzmiała: "Przepraszam w ogłoszeniu jest błąd. Napisał pan, że ma pan 14 lat i studiuje". Odpisałem, że to nie jest błąd, ale ta osoba więcej się nie odezwała.
Jest rok 2016. Kamil ma 9 lat. Dokładnie 10 października odbiera z rąk prorektora Politechniki Lubelskiej ds. studenckich Złoty
Indeks i legitymację studencką. Ma spędzać na uczelni 15 godzin tygodniowo. Przedmioty, które wybiera to: fizyka, matematyka, technika wytwarzania montażu, napędy elektryczne.
Oficjalnie jest studentem. Jest to możliwe dzięki umowie zawartej między Kuratorium Oświaty a Politechniką Lubelską i Uniwersytetem Marii Curie Skłodowskiej.
Pierwszą sesję zalicza w marcu 2017 roku, jednocześnie mając za sobą kolejny semestr nauki w szkole podstawowej.
Kamil Wroński: Pierwszy dzień na uczelni? Dokładnie tego nie pamiętam, ale na pewno
bardzo mi się to podobało. Wszystko było dla mnie ciekawe, interesujące, mogłem dowiedzieć się czegoś nowego.
Dostałem indeks, legitymację i zacząłem studia na Politechnice. W szkole udało mi się
wtedy załatwić indywidualny tok nauki. Od tamtej pory materiał z matematyki,
fizyki i chemii mam z klasy wyżej. Gdy jestem na zajęciach na uczelni, to widzę swoje braki. Nawet jeżeli coś już umiem, to ponowne przerobienie
tego na spokojnie pozwala znacznie więcej zrozumieć.
Patryk Wroński: W życiu nie myślałem, że Kamil w tym wieku będzie robił to, co tak naprawdę robią dorośli ludzie. Nie oznacza to jednak, że się nie martwię. Bardzo martwię się o to, co będzie w przyszłości. Kamil ma też trochę poważniejsze problemy, niż zwyczajny
nastolatek, więc z drugiej strony od nas to też wymaga czegoś
więcej.
On jest, to trzeba powiedzieć wprost, nadzwyczaj dojrzały. Ma mózg analityczny, więc łatwiej
przychodzi mu właściwie wszystko, również na kwestie społeczne patrzy inaczej. Rozmawiając z nim, rozmawia się jak z dorosłym człowiekiem.
Od momentu, kiedy Kamil odebrał indeks, mija właśnie 5 lat. 14-latek studiuje na kierunku mechatronika. W każdym semestrze wybiera 2-3 przedmioty i je zalicza. Nie może jednak skończyć studiów, ponieważ nie ma matury.
Kamil przyznaje, że na początku, gdy zaczynał naukę na uczelni, studenci nie wiedzieli, co o nim myśleć. Teraz jednak traktują go, tak mu się przynajmniej wydaje, jak normalnego studenta. Czasami proszą go nawet o pomoc, o to, by wyjaśnił im jakieś zagadnienia. Z wiedzy nastolatka korzystać mogą nie tylko ci, którzy studiują na Politechnice Lubelskiej, ponieważ Kamil publikuje na swoim kanale na Youtube poradniki. Od czasu do czasu ktoś zostawia pod nimi komentarze: "Politechnika pozdrawia, ratujesz sesję".
Kamil Wroński:
Często zdarza się, że studenci proszą mnie o pomoc. Kiedy piszemy egzaminy, zawsze siadam w pierwszej ławce, najbliżej wykładowcy, jak tylko się da. Najlepiej, żeby nie było żadnych innych osób dookoła. Nie daję ściągać, ani nic takiego, ponieważ uważam, że jest to oszustwo. Jeśli człowiek chce, to się nauczy.
Patryk Wroński: Kamil jest
typowym humanistą, jest jeszcze lepszy z przedmiotów humanistycznych, ale mechatronika jest jego hobby. Mój syn właściwie się nie
uczy. Ludzie czasami zarzucają nam w komentarzach, że Kamil nie ma dzieciństwa, a mnie takie teksty frustrują, bo to Kamil właśnie ma dzieciństwo – robi to, co chce. Może się w pełni realizować. Nie
musi ślęczeć nad książkami, robi to, co go interesuje.
Nie zawsze genialnie
Nastolatek zapewnia, że dotychczas trafiał na świetnych nauczycieli. Takich, którzy chcieli i chcą czegoś go nauczyć, którzy szukają sposobów na zaciekawienie ucznia i rozwijanie jego pasji.
Niestety tak dobrze już nie jest, gdy wspomina o rówieśnikach ze szkoły podstawowej. Kamil mówi wprost: "Byłem znienawidzony przez klasę. Nie mam słów, żeby to opisać". Chłopak nie mógł się doczekać egzaminu ósmoklasisty i końca szkoły.
Zdarzało się na przykład, że ktoś zabierał mu plecak lub kostkę Rubika i wrzucał te rzeczy do toalety dziewczyn. Odetchnął dopiero w liceum.
Kamil Wroński: Jesteśmy zgraną klasą. Udało
mi się też zasłynąć tym, że przed każdym sprawdzianem daję klasie powtórzenia. Na grupie klasowej piszę: "Słuchajcie klaso, proponuję o tej i o tej godzinie, tego dnia,
powtórkę na discordzie klasowym, zapraszam chętnych".
Dla mnie nauka jest przyjemnością, lubię się uczyć, ale też
zależy, czego. Nie uczę się dużo, większość czasu staram się
poświęcać na spotkania z przyjaciółmi, bo to lubię najbardziej. Sporo gramy
w planszówki
– głównie w Talizmana
– słuchamy muzyki itd.
Patryk Wroński: Jak to jest mieć genialne dziecko? Strasznie… A tak naprawdę uważam, że Kamil jest normalnym dzieckiem, tylko ma nietypowe hobby. Inne dzieci biegają za piłką, a moje dziecko
tworzy urządzenia. No czym to się różni, tak szczerze mówiąc?
Tylko kategorią zainteresowań.
Najważniejsze projekty
Ta kategoria zainteresowań najprawdopodobniej zaprowadzi Kamila dużo dalej niż rodzinny Lublin. Nastolatek czeka na swoje 18. urodziny
– gdy będzie pełnoletni, chce wyjechać za granicę. Kusi go taka przyszłość, ponieważ zdaje sobie sprawę, że gdzieś w świecie na pewno spotka się z innymi naukowcami, którzy zajmują się tym, co i jemu zaprząta myśli, a to z kolei oznacza dalszy rozwój. A później? Później się zobaczy, podkreśla Kamil.
Na razie jednak nie narzeka na nudę, bo oprócz szkoły średniej, studiów, spotkań z przyjaciółmi, jego grafik pełen jest także innych pozycji.
Kamil Wroński: Zajmuję się dwoma ważnymi projektami. Ten główny to innowacyjny napęd do
samochodu elektrycznego, nad którym pracuję już od 5 lat. Skupiam się na razie na sterowaniu i jestem w trakcie pisania systemu operacyjnego pod samochód. Nie mogę zdradzić więcej szczegółów, ponieważ planuję wprowadzić to na rynek i opatentować. Mogę jednak powiedzieć, że projekt ten nabiera tempa i bardzo posuwa się do przodu.
Moje starania dostrzegła jedna z największych film
technologicznych na świecie. Otrzymuję od nich wsparcie, jeśli chodzi o software, o oprogramowanie. Są też firmy, które chciały i chcą wykupić projekt tego
napędu lub które proponowały mi ogromne pieniądze za to, że przestanę nad tym
pracować.
Drugi projekt Kamila dotyczy, mówiąc najprościej, technologii fotowoltaicznej. Chodzi o urządzenie, które jest czymś w rodzaju lokalizatora słonecznego. Pozwala ustawić się panelom słonecznym w stronę słońca,
zwiększając ich wydajność. Ten projekt Kamil także chce wprowadzić na rynek, a ponieważ prace nad nim są zaawansowane, uznał, że nie ma wyjścia – musi założyć firmę. I tak też się stało.
Droga do osiągnięcia tego celu nie była może bardzo kręta, ale do najprostszych również nie należała, czego zresztą można było się spodziewać w przypadku 14-letniego przedsiębiorcy.
Najpierw Kamil przeprowadził u siebie na Facebooku casting, szukając osób, z którymi będzie tworzył spółkę. Spółkę, której celem – jak podkreśla nastolatek – jest nauka
wprowadzania projektów na rynek. Następnym kroki skierował do sądu.
Kamil Wroński: Według polskiego prawa dzieci, osoby poniżej 18. roku życia, mogą mieć udziały w firmie, ale nie mogą tymi udziałami zarządzać, dlatego potrzebowałem zgody sądu, żeby jednak móc to robić. Mam 51 proc. udziałów w spółce, więc gdybym nie mógł nimi zarządzać, spółka nie mogłaby nic zrobić.
Po tym, jak sąd wyraził zgodę, poszliśmy do ze
współudziałowcami do notariusza i założyliśmy spółkę. Jedna osoba jest prezesem i mechanikiem, druga zajmuje się marketingiem, a ja mogę skupić się na samym projekcie.
***
–
A jeśli czegoś nie wiesz, jeśli w twoich projektach pojawiają się elementy nie z twojej działki?
– Jestem programistą, a nikt nie potrafi tak dobrze szukać informacji w Googlu, jak programiści.
***
Koszty, które trzeba ponieść
W całej tej opowieści o genialnym nastolatku trzeba poświęcić kilka, kilkanaście zdań, na to, co nieuniknione, choć najmniej przyjemne. Koszty finansowe, które musi ponosić rodzina Kamila, chcąc zapewnić mu rozwój, są ogromne. Owszem, jest fundacja, która wspiera tak zdolnych młodych ludzi, są stypendia, jest profil na
patronite, ale to wciąż za mało.
Do Kamila zgłaszają się też firmy z różnego rodzaju zleceniami, naprawą lub zrobieniem jakiegoś sprzętu. Nastolatek udziela również korepetycji z matematyki, fizyki, chemii, informatyki, elektrotechniki oraz z układania kostki Rubika, bo nasz bohater jest także speedcuberem, co oznacza, że układa kostkę Rubika na czas. Aktualne skupia się na konkurencji 2x2x2, czyli na najmniejszej kostce, jaka istnieje. Kamil układa ją w średnio około 3 i 1/4 sekundy (a poza tym pilnuje brata, sprząta w domu i wchodzi na spacer z kotem).
Patryk Wroński: Finansowy aspekt zabaw mojego syna jest najtrudniejszy. Moje dziecko
przychodzi i mówi, że potrzebuje frezarki za minimum 30-40 tys. zł. Czasami, gdy zgłaszamy się do jakiejś fundacji, słyszymy, że Kamil nie spełnia kryteriów, bo jest studentem, a pomoc jest przeznaczona dla początkujących.
Kamil Wroński: Rodzice starają się pomagać mi, jak
tylko mogą. Naprawdę bardzo dużo dla mnie robią.
Ciągła analiza
Wbrew pozorom, choć trudno w to uwierzyć, doba Kamila również trwa 24 godziny. I
–
jak podkreśla 14-latek
– nie jest zmęczony, ciągle ma czas. Czas na naukę, studia, na spotkania z przyjaciółmi, na pisanie, na układanie kostki Rubika, na bycie w europejskiej czołówce zawodników jednej z gier komputerowych, na słuchanie muzyki (elektronicznej z lat 90. i 2000), na czytanie po angielsku (bo przeczytał już wszystkie te, które były przetłumaczone na polski) książek z serii World of Wordcraft.
Jednak najważniejsza wydaje się być gra w planszówkę Talizman i opracowywanie rozszerzenia do niej.
Kamil Wroński: Polecił mi ją tata, bo to jest gra z jego dzieciństwa i jedna z najwyżej
ocenianych gier planszowych w ogóle. Jest jednak jedna rzecz, która jest ważniejsza od Talizmana, a mianowicie: jedzenie. Jestem wiecznie głodny, nieważne ile zjem i tak umieram z
głodu. Mój tata żartuje, że zakupy tygodniowe robi, co dwa dni.
Kamil nie uważa siebie za geniusza, choć przywykł do tego, że inni tak go określają. Uważa siebie za normalnego 14-latka. No może z tą różnicą, że wszystko stale analizuje, rozkłada na czynniki pierwsze. Musi wiedzieć, co i skąd się bierze. Musi mieć wszystko idealnie opisane.
Patryk Wroński: Jestem dumny nie tylko z powodu jego osiągnięć naukowych, ocen. Jestem z niego dumny przede wszystkim dlatego, że jest dobrym człowiekiem.
***
– Jesteś w czymkolwiek słaby? Coś ci nie wychodzi?
– Jestem słaby w rysowaniu, malowaniu
itd. Objawia się to tak, że umiem rysować tylko jedną rzecz,
niedźwiedzia polarnego podczas burzy śnieżnej. Wystarczy mi biała
kartka i od razu jest.
Mam też beznadziejną kondycję, więc WF nie jest taki fajny dla mnie. Choć nie jestem też aż taką porażką.
– A jakie masz plany wakacyjne?
– Mam jeden główny plan o nazwie Talizman. To jest
najlepsze, co może być. Nasze rozszerzenie co najmniej podwoi
długość rozgrywki. I często powtarzamy z przyjaciółmi: "Tylko liczyć, że nam
wakacji wystarczy". Chciałbym jeszcze coś dodać.
– Chciałbym powiedzieć, że
podczas tej rozmowy dosłownie wszystko tutaj analizuję,
rozbieram na czynniki pierwsze.
– Dobrze, że dopiero teraz o
tym mówisz…