nt_logo

"Powiedz mi, jak masz na imię, a powiem ci, jak cię widzą". Oto czy imię może być klątwą

Helena Łygas

03 sierpnia 2022, 20:10 · 7 minut czytania
Kto wydaje się bardziej kompetentny? Kobieta imieniem Paris (w Polsce mieszka ich 31) czy może Matylda? Seksowna jest Sandra czy może Wiesia? Czy tego chcemy, czy nie imiona mają wpływ na to, jak jesteśmy postrzegani — mogą zaważyć nawet na tym, czy zostaniemy zaproszeni na rozmowę kwalifikacyjną. Bywa też, że zdradzają aspiracje rodziców, a nawet przynależność klasową.


"Powiedz mi, jak masz na imię, a powiem ci, jak cię widzą". Oto czy imię może być klątwą

Helena Łygas
03 sierpnia 2022, 20:10 • 1 minuta czytania
Kto wydaje się bardziej kompetentny? Kobieta imieniem Paris (w Polsce mieszka ich 31) czy może Matylda? Seksowna jest Sandra czy może Wiesia? Czy tego chcemy, czy nie imiona mają wpływ na to, jak jesteśmy postrzegani — mogą zaważyć nawet na tym, czy zostaniemy zaproszeni na rozmowę kwalifikacyjną. Bywa też, że zdradzają aspiracje rodziców, a nawet przynależność klasową.
Nasze imiona wpływają na to, jak jesteśmy postrzegani. fot. Nathan Dumlao / Unsplash

Któż nie zastanawiał się nad tym, jaki wpływ na jego życie wywarli rodzice? Od "idź na prawo, kulturoznawstwo to nie studia", przez wsparcie, aż po kwestie, które potem omawia się w gabinetach psychoterapeutycznych. Spuścizna wyglądu ma z kolei więcej ojców — napatoczyć może się i szczęka pradziadka i loki widziane przed laty u ciotki. 


Jest jednak taki aspekt w życiu człowieka, nad którym rodzice mają pełnię władzy. Wybór imienia. Co ciekawe, łatwiej wyobrazić sobie rozżalenie ze względu na dziedzictwo krzywych nóg i takiegoż zgryzu niż wytoczenie dział pretensji, bo istnieją na świecie piękniejsze imiona niż, dajmy na to, Renata. 

No, może zdarzają się zażalenia w przypadku imion takich jak np. Xena (wojownicza księżniczka) czy inna Himena (funfact: jest w Polsce kilka kobiet o tym imieniu, a że "hymen" to tzw. błona dziewicza — no cóż — rodzicom chodziło pewnie o nawiązanie do superbohatera He-mana z serialu animowanego). 

Anna i długo, długo nic

O własnym imieniu myśli się - jeśli już - głównie w dzieciństwie. Jak Ania z Zielonego Wzgórza (lub: Szczytów), która marzyła o wymianie banalnej Anny na Kordelię. 

W Polsce byłaby prawdopodobnie jeszcze bardziej zrozpaczona - Anna rządzi tu niepodzielnie od lat i nic nie wskazuje na to, żeby miała oddać w najbliższych latach, a nawet dekadach tron (carycy) Katarzynie. Popularności imienia Anna jest fenomenem na skalę wszechimienną. 

No bo tak - w Polsce Anek i Ań mamy dziś milion (i 53 tys. na dokładkę). Oznacza to, że co 38 osoba w Polsce ma na imię właśnie Anna. Dziewcząt z miejsc kolejnych, czyli wspomnianej już Katarzyny i trzeciej w rankingu Marii jest “zaledwie” po 600 (kilka) tys., czyli niemal dwa razy mniej od królowej Anny. 

Wśród imion męskich porównywalny fenomen nie występuje. Dzierżący palmę pierwszeństwa Piotr ma swoich imienników około 690 tys., goniący go Krzysztof - niewiele mniej. Na trzecim mamy zaś Andrzeja (552 tys.).

Co prawda w zestawieniach najpopularniejszych imion z ostatnich lat próżno szukać Anny, wypieranej przez Julki, Zuzann i Majki, nie znaczy to jednak, że jej pozycja jest zagrożona.

Weźmy taką Amelię - w zeszłym roku 14. najczęściej nadawane imię żeńskie. Może i Amelek przyszło na świat 3425, ale Polki i Polacy bynajmniej nie zapomnieli o dyskretnym uroku klasyki - imię Anna otrzymało i tak 2147 dziewczynek.

Dla porównania: piąte najczęściej występujące imię żeńskie w Polsce - Agnieszka - zostało nadane zaledwie 160 oseskom. Moda przemija, zaś Anna pozostaje. 

Być może Polacy, jak na lud deklaratywnie katolicki i równie deklaratywnie rodzinny przystało, postanowili uhonorować w ten sposób babcię Jezusa Chrystusa Króla Polski - świętą Annę. 

Jak by nie było, za popularnością imienia (przynajmniej częściowo) mogą stać jego dworskie konotacje. I nie mam tu na myśli faktu, że skoro Jezus został intronizowany na Króla, wychodziłoby, że święta Anna jest królową matką.

Raczej to, że imię Anna nosiło wiele kobiet szlachetnie urodzonych, w tym królowe Polski (choćby Anna Jagiellonka). Podobnie zresztą funkcjonowało latami drugie najczęściej występujące dziś imię - Katarzyna. 

Trudno podejrzewać, żeby w latach 90., gdy Kaśki święciły triumfy popularności, ktokolwiek analizował życiorysy sławnych imienniczek lub też zadawał sobie trud sprawdzenia pierwotnego znaczenia (z greki - od czysta, bez skazy - normalnie druga Himena). 

Bardzo popularne imiona mają to do siebie, że najczęściej nie budzą żadnych negatywnych skojarzeń. Co prawda nikt raczej nie zachwyca się imieniem Anna, ale z całą pewnością to imię bardzo uniwersalne - ani za miękkie, ani za twarde, występujące właściwie w każdym języku, krótkie, łatwo zdrabnialne.

To, co niewysłowione

Konotacje danego imienia funkcjonują na znacznie głębszym poziomie niż to, co realnie o nim wiemy. Mały quiz - czy XIX wieczna służąca miałaby prędzej na imię Eleonora czy Marta (no offence, kocham wszystkie Marty)? Przenieśmy się o kilkaset lat - czy pani sprzątająca biura ma na imię raczej Oksana czy Lukrecja? 

Jasne, że zahaczam tu o lekki klasizm, ale faktem jest, że określone grupy społeczne nazywają dzieci w określony sposób. I tak Zosie, Zoje i Klementyny są raczej imionami nadawanymi przez klasę średnią wyższą (i osoby do niej aspirujące). 

Zdawać by się mogło niewinne żarciki z Brajanków i Dżeski, tak naprawdę były innym wcieleniem beki z beneficjentów 500 plus. Przeważnie nie do końca świadomą stratyfikacją klasową - podziałem na "my" i "oni".

Kim są ci tajemniczy oni? W głowach dokonujących tego rozróżnienia osobami niezaradnymi życiowo, nierozumiejących konwenansów i pozbawionych tego, co określa się "dobrym gustem" (to zjawisko dobrych kilka lat temu obśmiewał fanpage Faszyn from Raszyn organizujący nawet przebierane imprezy). To o tyle przykre, że w imionach nadawanych dzieciom często odbijają się aspiracje rodziców. Zagraniczne imię niesie w sobie ładunek marzeń o lepszym życiu, dostatku, podróżach, może i międzynarodowej karierze lub chociaż pracy za granicą.

Jednak każde imię, a nie tylko wspomniane Lukrecje i Dżesiki niosą w sobie ładunek emocjonalny. Z jednej strony chodzi oczywiście o skojarzenie z poznanymi wcześniej osobami o tym samym imieniu - nikt raczej nie nazwie syna imieniem przemocowego byłego albo nielubianego szefa. Są jednak i inne aspekty. I to przebadane.

Naukowcy z Syracuse University w Nowym Jorku posłużyli się prostym kwestionariuszem. Pytali w nim jak ciepła/kompetentna jest osoba o imieniu X, a także ile mogłaby mieć lat. Mimo że badanie było przeprowadzane kilka lat temu, wyraźnie odbiły się w nim stereotypy płciowe - kobiety (a raczej imiona kobiece) zostały ocenione średnio jako sympatyczniejsze i cieplejsze, natomiast “mężczyźni” - jako bardziej kompetentni. 

Ocena hipotetycznego wieku osoby o danym imieniu była wśród ankietowanych bardzo podobna w przypadku co bardziej charakterystycznych imion. Analogicznie byłoby pewnie i w Polsce - bo i ile lat może mieć Edmund, a ile Max?

Były jednak imiona niebudzące konkretnych skojarzeń, co świadczyłoby o ich ponadczasowości. Trudno określić, ile lat może mieć “typowy Tomasz” albo “typowa Aleksandra”, jako że te imiona występują właściwie we wszystkich pokoleniach.

Być może podobny los czeka powracające do mody imiona uznawane niegdyś za przestarzałe - trend widoczny jest zwłaszcza w przypadku imion nadawanym chłopcom - w większości przedszkoli można dziś spotkać małych Franciszków i Stanisławów. 

Być Heleną, być Heleną (czyli szczypta prywaty)

Jako dziecko nazwane na początku lat 90. Heleną bardzo długo słucham komentarzy na temat imienia. Od "jakie piękne" przez "to nie jest dobre imię dla dziecka" aż po "och, moja prababcia też była Helena".

W podstawówce regularnie słyszałam "Ooo Hela, twoje ciało mnie onieśmiela" z refrenem z chichotów (dzięki Paweł Kukiz) i do dziś mam awersję do zdrobnienia Hela. W gimnazjum byłam zaś "Helą w opałach" (dzięki TVN). Podryw z motywem Heleny Trojańskiej - bitch, please. 

Pierwszą Helenę, która nie byłaby czyjąś pra/babcią poznałam jako 16-latka. Spotkałyśmy się w licealnym kiblu i wymieniłyśmy uwagi na temat bycia Heleną. I ona pierwszy raz spotkała imienniczkę w podobnym wieku. 

Jeszcze w 2000 roku w Polsce przyszło na świat zaledwie 108 Helen, a potem coś zaczęło się zmieniać. W 2019 roku imię nadano niemal 3000 dzieci. Heleną została córka mojego ówczesnego szefa, matki darły się na ulicy za zbiegłymi Helami, a znajoma w ciąży zaczęła wypytywać "jak się nosi" (tak, imię).

I cóż - mimo że w przedszkolu marzyłam, żeby mieć na imię Kasia, zaś w podstawówce - Wiktoria, koniec końców narzekać nie mogę. I nie chodzi tylko o to, że Helena pochodzi od greckiego określenia na blask księżyca.  Nowo poznane osoby od razu zapamiętują, myślę też, że imię, które jeszcze 15 lat temu uchodziło za "stare" i "poważne" pomagało mi w sytuacjach szkolnych i uczelnianych. No bo kto kojarzy się wam z lepszą uczennicą? Pamela czy Helena?

Są jednak i imiona, które fluktuują zupełnie inaczej. Weźmy takiego Janusza. Choć zajmuje obecnie 36. miejsce (może wydawać się dalekie, ale imion w spisie jest 10 tysięcy) popularność imienia sukcesywnie spada, a już zwłaszcza po wejściu do języka pojęcia takiego jak "januszowanie", czy mitycznych postaci Janusza i Grażyny na wakacjach.

W 2021 urodziło się zaledwie 11 Januszy — najmniej od ponad 20 lat. Swoją drogą Grażynę (imię stworzone przez Mickiewicza od litewskiego słowa “piękna”) mimo 235 tys. nosicielek i 29. miejsce w rankingu też traci. W 2019 roku nadano je zaledwie 5 razy. 

Monarchia celebrycka

Badania przeprowadzone przez Syracuse University nie są bynajmniej jedynymi zgłębiającymi fenomen wrażenia, jakie konkretne imiona wywierają na ludziach. W Wielkiej Brytanii (ale i Stanach) bardzo popularne stały się imiona najmłodszego pokolenia rodziny królewskiej - George, Luis i przede wszystkim Charlotte.

I powodem jest nie tylko przywiązanie do monarchii. Okazuje się, że w krajach anglojęzyznych imiona noszone przez członków brytyjskiej rodziny królewskiej kojarzą się z ludźmi sukcesu - Elisabeth i William to brzmi dumnie!

W Polsce analogiczną rolę pełnią, no cóż, dzieci gwiazd. Na początku nowego millenium imię Klara otrzymały zaledwie 102 dziewczynki. Jego popularność stopniowo rosła, ale prawdziwy boom zaczął się po tym, jak Robert i Anna Lewandowscy nazwali tak córkę.

W 2020 na świat przyszło już 2751 Klar - jakieś trzy razy więcej niż jeszcze w 2016 (a więc rok przed narodzinami polskiego royal baby). Podobny awans zaliczyło imię Mia, które nosi 5-letnia córka Natalii Siwiec. 

Na podstawie stosunku do imion pokazano też zinternalizowany (lub nie) rasizm panując w Stanach. Rekruterzy otrzymywali identyczne CV dwóch kobiet. Jedna miała "białe" imię - Emily, druga zaś "czarne" - Lakisha. Rzecz jasna w procesie rekrutacji znacznie lepiej radziła sobie ta pierwsza.

Udowodniono też, że przy szukaniu pracy nie pomagają imiona bardzo dziwne - i chodzi tu raczej o imiona z rodzaju Afrodyta (jest ich w Polsce 151) czy Milagros (45), nie zaś Ludwika czy Konstancja, które mogą pomóc w byciu zapamiętaną. 

Mimo wszystko imię pozostaje tylko imieniem, nie zaś klątwą. Świetnie ilustruje to anegdota opowiadania czasem przez Leonarda Newman - profesora psychologii społecznej, który zajmował się między innymi badaniami nad postrzeganiem konkretnych imion.

Przed laty, gdy mieszkał jeszcze w Chicago, odwiedzili go rodzice. Opowiadał im o młodym, energicznym polityku, który miał jego zdaniem szanse na wielką karierę. Rodzice wyśmiali entuzjazm Newmana i stwierdzili, że z takim dziwacznym imieniem nie ma szans nawet na karierę w mieście, o całym stanie nie wspominając. Polityk nazywał się Barack Obama.

Czytaj także: https://natemat.pl/427873,po-co-przyjmuje-sie-nazwisko-meza-nazwisko-po-mezu-plusy-i-minusy