nt_logo

Ten rodzinny SUV ma nawet uchwyt na linkę od namiotu. Oto SsangYong Torres

Adam Nowiński

03 lutego 2023, 09:00 · 3 minuty czytania
SsangYong nie próżnował na polskim rynku przez ostatnie półtora roku. Nie dość, że potroił liczbę salonów i sprzedał cztery razy więcej samochodów, to jeszcze znacznie powiększył gamę oferowanych pojazdów. W czwartek przedstawiciele marki przedstawili kolejny model, który wcisnął się w niszę między segmentami C i D – rodzinnego SUV-a SsangYong Torres.


Ten rodzinny SUV ma nawet uchwyt na linkę od namiotu. Oto SsangYong Torres

Adam Nowiński
03 lutego 2023, 09:00 • 1 minuta czytania
SsangYong nie próżnował na polskim rynku przez ostatnie półtora roku. Nie dość, że potroił liczbę salonów i sprzedał cztery razy więcej samochodów, to jeszcze znacznie powiększył gamę oferowanych pojazdów. W czwartek przedstawiciele marki przedstawili kolejny model, który wcisnął się w niszę między segmentami C i D – rodzinnego SUV-a SsangYong Torres.
SsangYong Torres Fot. Tomasz Gawlik / SsangYong

Już jesienią tego roku w ofercie SsangYong Auto Polska pojawi się Torres – 4,7-metrowy, rodzinny SUV, który powstał z myślą o wypadach z rodziną w trudne, malownicze ustępy. W czwartek (2 lutego) pokazowy egzemplarz tego pojazdu po raz pierwszy trafił do Europy na polską premierę w Warszawie (ekipa SsangYonga ściągnęła go specjalnie z Chile).


Jak wygląda?

Niemal od razu wzrok przykuwa charakterystyczny, sześcioelementowy grill, który stylistycznie przypomina nowe modele Jeepa. Za nim kryje się naprawdę spora komora silnika z napędem znanym z Korando – benzynowym silnikiem 1.5 T-GDI (163 KM, 280 Nm).

Przód pojazdu rzeczywiście prezentuje się solidnie i jest na czym zawiesić oko – szczególnie na odważnych przetłoczeniach na masce i stylowych światłach przednich. Ciekawymi detalami są tu też masywne uchwyty na bokach maski, które służyć mogą do... przymocowania linki namiotu – tak, podczas prezentacji mocno podkreślano, że to samochód, który ułatwi nam życie podczas wypraw w trudnodostępne miejsca.

Z tyłu Torresa też znajdziemy kilka ukrytych funkcji. Pod czerwoną zaślepką na zderzaku ukryto gwint do ucha holowniczego, a klamka do otwierania klapy umieszczona została z prawej strony wybrzuszenia, które ma przypominać pokrywę koła zapasowego. Samo wybrzuszenie na klapie to ciekawy detal, ale po co robić pokrywę, jeśli nie kryje ona ani koła zapasowego, ani żadnego schowka? Tego nie rozumiem.

Na uwagę zasługuje za to słupek A o wysokim połysku, który nadaje całemu pojazdowi bardziej luksusowego wyglądu oraz metaliczny słupek C "dzielący" karoserię na część pasażerką i na część bagażową – to akurat ciekawe detale. Do tego 20-calowe designerskie alufelgi. Warto jednak zaznaczyć, że w podstawie dostajemy 17 lub 18-calowe felgi.

A skoro o bagażach była już mowa, to SsangYong Torres pomieści z tyłu od 703 do 1662 litrów ładunku. Pojazd jest naprawdę spory. Wymiarami plasuje się między segmentami C i D. Bazuje na płycie Korando, ale jest od niego o 25 cm dłuższy. Torres może mieć napęd na przód (w podstawie) lub na cztery koła oraz sześciostopniową automatyczną skrzynię biegów.

Na razie nie znamy jego dokładnych parametrów. Te pojawią się, gdy pojazd przejdzie homologację. Wiemy za to, że już w listopadzie usłyszymy więcej na temat elektrycznego Torresa.

Co w środku?

Sporo zmian w porównaniu do innych pojazdów tego producenta. Przede wszystkim mamy 12,5-calowy wyświetlacz cyfrowy z 4,2-calowym ekranem centralnym oraz 9-calowy wyświetlacz główny z kamerą cofania HD, a pod nim 8-calowy wyświetlacz sterujący... klimatyzacją, nawiewami, podgrzewaniem kierownicy, foteli, elektrycznym otwieraniem klapy, start-stopem i kilkoma innymi funkcjami.

I o ile rozumiem potrzebę faceliftu i upgrade'u infotainmentu (system pozostał jednak ten sam z Korando), to już likwidację manualnych przycisków na rzecz oddzielnego ekranu do sterowania głównie temperaturą – już nie bardzo.

Co dalej? Fotele są bardzo wygodnie, podobnie jak tylna podgrzewana kanapa z dwustopniową regulacją. Auto jest na tyle duże, że w drugim rzędzie mamy sporo miejsca na nogi oraz głowę. Całe wnętrze jest bardzo spójne i solidne – nie zauważyłem żadnych źle spasowanych elementów ani niedoróbek.

No i najważniejsze: cena

Ta nie jest na razie znana, ale zakładając, że to ulepszone Korando (chociaż Korandem nie jest, co też było mocno podkreślane podczas prezentacji), które kosztuje ponad 108,5 tys. zł i ma konkurować między innymi z Toyotą RAV4, która kosztuje około 146,5 tysiąca, to zapewne cena Torresa będzie plasowała się w tych widełkach.