We wtorek 2 maja premier Mateusz Morawiecki udał się z wizytą do Wilna, gdzie m.in. spotkał się z litewską premier Ingridą Šimonytė oraz uczestniczył w uroczystym otwarciu nowo wybudowanego skrzydła Domu Kultury Polskiej.
Wizyta szefa polskiego rządu wciąż jest jednak komentowana z powodu decyzji o wręczeniu państwowych odznaczeń dwóm kontrowersyjnym litewskim politykom: Waldemarowi Tomaszewskiemu i Stanisławowi Pieszce.
Obaj politycy byli zaangażowani w działalność na rzecz społeczności polskiej na Litwie, jednak nie są postrzegani pozytywnie ze względu m.in. na swoją prorosyjską postawę. Przypomnijmy: lider polskiej mniejszości na Litwie Waldemar Tomaszewski po 2014 roku przekonywał, że Rosjanie mieli prawo zająć Krym i ostro krytykował ówczesne władze ukraińskie. Z kolei Stanisławowi Pieszce Litwini pamiętają przede wszystkim fakt, że w 1990 roku wstrzymał się od głosu w sprawie odrodzenia niepodległości kraju.
Publicysta Rimvydas Valatka stwierdził, że decyzja polskiego premiera go zaszokowała. – Stała się nieprzyjemna rzecz, która wywołała szok we mnie – polonofilu. Wyobraźmy sobie, że Ingrida Šimonytė pojechałaby do Polski i nagrodziła agentów, którzy brali udział w zabójstwie księdza Jerzego Popiełuszki – powiedział portalowi Delfi.lt.
Litewski prawnik polskiej narodowości Czesław Okińczyc ocenił, że "doradcy Morawieckiego popełnili błąd", gdyż prorosyjskie poglądu obu polityków są szeroko znane. W podobnym tonie wypowiedział się politolog Mariusz Antonowicz, który zaznaczył, że w KPRM znajduje się doradca odpowiedzialny za stosunki z Polakami za granicą, który "jest zwolennikiem Tomaszewskiego".
– Teraz Polska odgrywa bardzo dużą rolę w Europie i w całym regionie. Dlatego myślę, że to nieporozumienie, którego oczywiście nie można zignorować – powiedział w rozmowie z agencją informacyjną ELTA litewski historyk i politolog Andrzej Pukszto.
Litewski minister spraw zagranicznych Gabrielius Landsbergis miał poruszyć problem odznaczeń dla kontrowersyjnych polityków na spotkaniu z nowym polskim ambasadorem w Wilnie – czyli byłym ministrem zdrowia Konstantym Radziwiłłem. Strony nie wydały jednak w tej sprawie oficjalnych oświadczeń.