W latach 90. po wyjściu z głębokiej komuny poczuliśmy powiew Zachodu, więc zapanowała istna "wolna amerykanka", ale o prawie autorskim mało kto słyszał lub udawał, że nie słyszy. Dotyczyło to np. pirackich kopii, jak i "pożyczania" kawałków - wiele największych hitów disco polo z tamtych lat to tak naprawdę polskie covery piosenek z m.in. Niemiec czy Rosji. Nie wszystkie miały podpisanego oryginalnego autora na wkładkach do płyt i kaset.
Z "Tawerną 'Pod pijaną zgrają'" jest trochę inaczej, bo jej autorem jest Polak. Szanta została napisana w latach 70., ale dwie dekady później dostała drugie życie za sprawą Bayer Full. Utwór trafił na płytę zespołu z 1999 roku, ale zdaniem Grzegorza Bukały jego prawa autorskie zostały naruszone. Stąd obaj panowie w 2021 roku spotkali się w sądzie - najpierw w Płocku, a potem w Łodzi. Obie te sprawy zostały orzeczone na korzyść oryginalnego twórcy.
Lider Bayer Full w rozmowie z gazetą "Na żywo" powiedział, że czuje się rozczarowany wyrokiem i uważa, że nie zrobił nic złego. "Dostałem 14 stron uzasadnienia decyzji, ale jak dla mnie niewiele z nich wynika. Nie czuję się winny. Robi się ze mnie złodzieja, tymczasem posiadam wszelkie zgody do wykonywania "Tawerny 'Pod Pijaną Zgrają'" – oznajmił Świerzyński.
Wyroki zobowiązywały Sławomira Świerzyńskiego do opublikowania na stronie zespołu Bayer Full sprostowania i przeprosin, wyjaśniając, że Grzegorz Bukała jest twórcą tekstu i muzyki piosenki "Tawerna 'Pod Pijaną Zgrają'", a nie osoba oznaczona inicjałami B.M. (nazwisko to pochodziło ze starszego śpiewnika obozowego z 1982 r.). Dodatkowo sądy zarządziły wycofanie z rynku i zniszczenie egzemplarzy tej płyty i potwierdziły, że to Bukała jest autorem utworu.
"Cesarz disco polo" odwołał się do Sądu Najwyższego. Tłumaczył, że w 1999 roku zawarł umowę z ZAIKS, dzięki której opłacił tantiemy dla autora tekstu i muzyki, chociaż osobiście nie znał jego tożsamości i nie uważał się za twórcę utworu. W dokumentach dla ZAIKS-u podał inicjały B.M., ponieważ takie informacje znalazły się na okładce kasety innego producenta z 1995 roku.
Zapewnił też, że gdyby wiedział o prawach Bukały do utworu, bez wahania zgłosiłby to do ZAIKS-u. Podkreślił też, że nie wykonywał tej piosenki publicznie, np. na koncertach. Nadal miał wątpliwości, czy to na pewno Bukała naprawdę jest autorem, oraz dlaczego miałby za to przepraszać.
Płyty zostały rzekomo sprzedane w całości, więc fizycznie nie było jak ich zniszczyć, a przeprosiny faktycznie trafiły na stronę (zdjęcie niżej, do tego na YouTube w podpisie jest nazwisko autora utworu). Sąd Najwyższy nie stwierdził błędów w orzeczeniach niższych sądów i podtrzymał je w sierpniu tego roku.
Sędzia Joanna Lemańska uzasadniła, że odpowiedzialność za naruszenie praw autorskich jest obiektywna i nie zależy od intencji osoby naruszającej te prawa. Dlatego też, nawet jeśli Świerzyński działał w dobrej wierze, mogłoby to wpłynąć jedynie na wybór środków mających na celu naprawienie wyrządzonej szkody.