Wisła. Tu od lat nic się nie zmienia. Prawo i Sprawiedliwość w każdych kolejnych wyborach ponosi w tej miejscowości porażkę. Mieszkańcy, których większość to ewangelicy, przewracają oczami, gdy słyszą o kolejnych obietnicach PiS-u. Mają też dość dzielenia ludzi. Sprawdziliśmy jakie nastroje panują tam przed 15 października.
Reporterka: – Żyje się lepiej?
Reporterka: – Ale w telewizji mówią, że zdecydowanie lepiej…
Mariusz: – Jak słyszę, co oni mówią, to przełączam. Czasami wchodzę tylko po to, żeby porównać TVN24 a tych idiotów, oszołomów. I faktycznie, potem się z tego tak śmieję.
Wiesław: – Dla nich się lepiej żyje na pewno, bo tyle nakradli.
Mariusz: – Jakby tak oglądać "Dziennik Telewizyjny" – mężczyzna robi krótką pauzę i rzuca porozumiewawcze spojrzenie – I przy każdym słowie Tusk wypić jedną pięćdziesiątkę, to do pogody nie dotrwasz, nie ma prawa.
*
Eugeniusz (zaznacza, że doktor docent): – Na kogo będę głosował?
Reporterka: – Jeśli chciałby pan powiedzieć.
Eugeniusz: – Paniczko, no ja nie wiem. Jestem skołowany, bo jak tak się nasłucham tych oszołomów, to nie wiadomo na kogo głosować. W ostatnich wyborach głosowałem na Bosaka – mówi, a na jego twarzy pojawia się szelmowski uśmiech. – Na boso poszedłem i było śmiechu trochę. Na bosaka byłem (śmiech)… U nas, tam! – wskazuje ręką i niespodziewanie szybko poważnieje.
Eugeniusz: – No dzisiaj to jest takie, takie wszystko, no pokręcone te wszystkie tematy.
Reporterka: – Może gdyby ludzie tak szanowali siebie wzajemnie, jak to tutaj robicie, byłoby inaczej…
Eugeniusz: – Miłuj bliźniego swego jak siebie samego.
*
Sprzedawczyni w cukierni: – Na pewno nie jestem za PiS-em, to otwarcie mówię.
Reporterka: – A dlaczego nie?
Sprzedawczyni: – Nie będziemy dyskutować na ten temat, bo to szkoda. Nie widzi pani, jakie są ceny w sklepach? Jedni dostają, a inni… Wiadomo, że skądś to trzeba zabrać. Mój mąż jest przedsiębiorcą i wiem coś o tym. Wiem, ile to kosztuje.
Reporterka: – Czyli te obietnice PiS-u nie trafiają do pani?
Sprzedawczyni: – W życiu!
Statystyczne NIE dla PiS-u
Wisła. Niespełna 12-tysięczna turystyczna i wypoczynkowa miejscowość w Beskidzie Śląskim. To stąd pochodzi Adam Małysz. To tu każdego roku na skoczni jego imienia w Wiśle-Malince odbywają się zawody Pucharu Świata w skokach narciarskich.
Ale Wisłę i Wiślan od lat wyróżnia coś jeszcze.
W 2005 roku w wyborach prezydenckich w drugiej turze zwycięża Lech Kaczyński, ale nie w Wiśle. Tu zdobywa on niespełna 17 proc. głosów. Jego kontrkandydat – Donald Tusk – ponad 83 proc.
W 2010 roku Polki i Polacy wybierają Bronisława Komorowskiego na prezydenta kraju. W Wiśle Komorowski może liczyć na ponad 84-procentowe poparcie. Jarosław Kaczyński, co nietrudno policzyć, na trochę ponad 15-procentowe.
W 2015 roku, choć w ogólnym rozrachunku cieszyć ma się z czego sztab Andrzeja Dudy, to w Wiśle ponosi on porażkę. Tylko 9,52 proc. mieszkańców chce, by zasiadł on na fotelu prezydenta. W tej śląskiej miejscowości ponownie zwycięża Bronisław Komorowski – 66,9 proc.
2020? Rafał Trzaskowski 73,55 proc. poparcia, Andrzej Duda 26,45 proc.
W wyborach parlamentarnych ten schemat się powtarza.
Rok 2011. Wiślanie, którzy poszli do urn, chcą, aby to Platforma Obywatelska miała większość w sejmowych ławach. Na tę partię zagłosowało ponad 70 proc. osób. Na Prawo i Sprawiedliwość niespełna 9 proc. W 2015 roku za PO jest tutaj 47,66 proc. głosujących, za PiS-em 14,85 proc. Cztery lata później Koalicja Obywatelska zdobywa w Wiśle 55,56 proc. poparcia, PiS 18,31 proc.
Honorowymi Obywatelami Wisły są: Aleksander Kwaśniewski, Jerzy Buzek i Bronisław Komorowski.
***
Janusz Podżorski, przewodniczący Rady Miasta w Wiśle: – Jako ewangelicy jesteśmy w mniejszości w Polsce, ale w większości w Wiśle. Myślę, że to jedyne miasto w Polsce, gdzie jest więcej nas ewangelików niż katolików. Mamy tu około 13 wyznań. 50 proc. mieszkańców jest ewangelicko-augsburskiego, 30 proc. to katolicy. Reszta jest innych wyznań, szczególnie protestanckich – adwentyści, zielonoświątkowcy, baptyści. Przed wojną Wisła miała nawet mieszkańców Żydów. Wszyscy zawsze żyli dobrze. Myślę, że chyba właśnie dlatego jesteśmy tacy otwarci na ludzi, a przez to otwarci na cały świat.
Podzielony naród
Jest spokojnie i ciepło, nawet bardzo ciepło. I chociaż jesień za pasem, to około południa wciąż łatwiej tu, na głównym deptaku w Wiśle, natknąć się na turystów niż miejscowych. Tych szukać trzeba na straganach, w sklepach, kawiarniach. W pracy.
– Jeśli chodzi o partię rządzącą, to w Wiśle ona wypada – słyszę od jednego z napotkanych mężczyzn.
– A dlaczego? – dopytuję.
– Wie pani co, w Wiśle jest kilka wiar, a dla nich tylko jedna wiara jest święta. Oni podzielili naród, a my tu żyjemy w zgodzie i nie chcemy takich, można powiedzieć, oszołomów… Podziałów – słyszę.
– Tak samo podzielili rodziny – dodaje mężczyzna stojący obok. – Jedni tak, drudzy tak. Wiadomo, kto bierze 500 plus, dodatki. Ludzie się rzucają na 14. i 13., a przecież oni im to zabierają, a później oddają i jeszcze nie oddają tyle, co im zabrali. Robią z ludzi idiotów – mówi dosadnie.
Ci dwaj mężczyźni to Wiesław i Mariusz. Obaj w średnim wieku, obaj postawni, obaj są taksówkarzami. Codziennie wożą i turystów, i mieszkańców. I być może dlatego słyszą i widzą więcej niż inni.
– Wiele osób mówi, że w ogóle nie ma na kogo głosować. Zastanawiam się, czy jest jakaś partia albo jakaś obietnica, która skłoniłaby do głosowania? – drążę temat.
– Na wszystkich tylko nie na PiS i nie na Konfederację. Te dwie partie wypadają. To, co oni tam proponują, mówią, rasiści, nie rasiści… To wszystko odpada. A PiS wiadomo, już tę Polskę tak rozkradł, że więcej się nie da. Jakby wygrali, to ten kraj upadnie – ubolewa Mariusz.
Wiślanie sami o sobie mówią, że są pracowici, że nie politykują, że nie chcą niczego za darmo, więc nie interesuje ich prawicowa narracja, nie interesują ich wyborcze obietnice. Kiedy o nie pytam, w odpowiedzi słyszę śmiech. Tu ludzie chcą uczciwie robić swoje i właśnie za to godnie zarabiać.
– My akurat tutaj żyjemy z działalności. Żeby wyłożyć 2 tys. na miesiąc za ZUS, musimy naprawdę się najeździć, narobić – podkreśla Wiesław. – Jak zaczynałem transport 30 parę lat temu, to płaciłem 200 coś złotych ZUS-u. Było nas stać na to. Człowiek nie musiał robić od rana do wieczora, a teraz musi – wyjaśnia.
Mariusz: – Najlepiej jakby Polacy w ogóle nie patrzyli na ten cały PiS, tylko inaczej głosowali. I to referendum… to idiotyzm według mnie.
Wisław: – Wie pani co, my z tymi ludźmi mamy do czynienia, bo ich wozimy tutaj samochodami i powiem szczerze, że tylko raz mi się zdarzyła osoba w samochodzie - to była studentka, co ją nawet koleżanki ochrzaniły - która chwaliła PiS. Jeszcze nikt z klientów w samochodzie nie powiedział mi, że głosował na PiS. Nikt, albo może jedna osoba przez 6 czy 7 lat. Wiadomo, że ludzie też boją się, bo nie wiedzą jakiej opcji jest ta druga strona. Ale ja też mówię tak: "Wie pan co, jak ma pan chwalić PiS, to ja, tak jak lekarz, mam klauzulę sumienia, zaraz pana wysadzę z tego samochodu".
– Najlepiej by tak było Mur Chiński postawić, na wschód od Wisły odgrodzić ten kraj. To by był spokój wtedy – żartuje Mariusz.
– Pojedzie pani 10 km dalej, Istebna, Jaworzynka, Koniaków, to tam jest 100 proc. PiS. Tam po prostu wszyscy chodzą na kolanach do kościoła i to, co mówi ksiądz, to jest święte. Ich nie przegadasz, choćby nie wiem co – dodaje.
Do Wisły nie po drodze
Uśmiechnięta od ucha do ucha minister rodziny i polityki społecznej trzyma na rękach chłopca. Na kolejnym zdjęciu widać jak rozmawia z matką tulącą w ramionach niemowlaka. Zresztą, zdjęć jest więcej, podobnie jak i rodzin pozujących do takich familijnych ujęć. W Istebnej, gdzie większość mieszkańców to katolicy, Marlena Maląg razem z wiceministrem Szwedem podsumowuje 7 lat programu Rodzina 500 plus. Jest nawet tort.
– Przywróciliśmy godność polskim rodzinom – mówi pierwszego kwietnia
W przeszłości był też np. wyjazd delegacji z Istebnej do Warszawy, msza w intencji ofiar katastrofy Smoleńskiej, a po niej spotkanie z Jarosławem Kaczyńskim. Prezydenta Andrzeja Dudę można spotkać tu na stoku. Z kolei w Urzędzie Gminy Istebna wisi tablica upamiętniającą prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Tablica, na której widnieją takie zdania:
Jutro Polski i Europy zależy od tego, jakie w Polsce i Europie będą rodziny oraz Wdzięczni za pielęgnowanie polskich tradycji i obronę chrześcijańskich korzeni Europy. Górale Trójwsi Beskidzkiej Istebna, 18 czerwca 2021.
Wystarczy 17 minut, żeby z Wisły dojechać do Istebnej. Te dwie beskidzkie miejscowości dzieli od siebie 14 km, przełęcz Kubalonka i polityczna przepaść.
– Wszystkie wyniki wyborów pokazują, że od wielu lat – praktycznie od początku demokracji – sąsiedzi zza miedzy, czyli z Istebnej, głosują zawsze na prawo, my przez chwilę na lewicę, ale zwykle na środek. Myślę jednak, że pomimo tego, że różni nas to, na które partie głosujemy, a przede wszystkim religia, to wspaniale się dogadujemy i żyjemy jak prawdziwi sąsiedzi – podkreśla Janusz Podżorski.
– Politycy PiS-u chętnie tutaj przyjeżdżają? – pytam.
– Bardzo rzadko przyjeżdżają do Wisły. W wyborach do Sejmu, Senatu, to środek zawsze ma u nas większość, dlatego myślę, że politykom związanym z PiS-em źle się rozmawia z naszymi mieszkańcami, którzy są otwarci na różnorodność i nie zamykają się na jedną partię. Dlatego jest im tutaj nie po drodze – wyjaśnia przewodniczący Rady Miasta w Wiśle.
Jeden z napotkanych wcześniej mieszkańców stwierdził, że takie zależności wpływają też na finansowe wsparcie miasta, na dotacje. Oczywiście w takim układzie – negatywnie. Kiedy jednak pytam Janusza Podżorskiego, czy Wisła rzeczywiście jest poszkodowana, zaprzecza.
– Myślę, że nie. Nasz burmistrz, rada miasta, my na to nie patrzymy. Umiemy się dogadać z wszystkimi. Dla nas tutaj w Wiśle taka wielka polityka nie istnieje. Działamy dla siebie, dla naszej społeczności, dla naszych mieszkańców. W radzie miasta nigdy nie było żadnego klubu partyjnego, choć były osoby, które deklarowały przynależność do jakiejś partii. Zresztą w powiecie kiedyś rządziła PO, później PiS, a teraz rządzi blok samorządowy i wspaniale ze wszystkimi się dogadujemy. Każdy rząd, który był w Polsce, coś do rozwoju Wisły dołożył. Nie mamy co narzekać na ten czy na inny rząd, pomimo że każdy z nas ma jakieś preferencje partyjne – podkreśla.
– Skąd taka otwartość? – jestem zaciekawiona.
Janusz Podżorski: – Wiślanie są wychowani w ciężkiej pracy. Nam tutaj nigdy nic nie przychodziło łatwo, nikt nic nam nie dawał. Myśmy sami musieli coś wypracować, dojść do czegoś. Poza tym Wiślanie musieli stąd wyjeżdżać w świat za chlebem, za pracą. Stamtąd przywozili znajomość świata, otwarcie na inne religie, na innych ludzi. I dlatego jesteśmy tacy otwarci, tacy liberalni. My nie akceptujemy podziałów. U nas są dwie różne, a czasami trzy i cztery różne wiary koło siebie, a wszyscy od wielu lat żyjemy w zgodzie. Żenimy się między sobą, wychodzimy za mąż. I tak nam jest bardzo dobrze.
I wszystko wskazuje na to, że nie jest to wystudiowana na medialne potrzeby narracja. Chwilę przed rozmową z radnym na to samo zwracała uwagę mieszkanka Wisły, która przeniosła się tu jakieś 5 lat temu.
Usłyszałam od niej, że ceni sobie tutejszą różnorodność, a zwłaszcza to, że dzieci od podstawówki wiedzą, że istnieją różne religie, że nie wszyscy wierzą w to samo. Koleżanka z ławki jest ewangeliczką, inna ateistką, a jeszcze inna katoliczką? Żaden problem. To po prostu normalność.
Prezydent, który mógł się obrazić
Najpewniej dlatego Wiślanie czuli, że Bronisław Komorowski, a wcześniej Aleksander Kwaśniewski, to ich prezydent. Ten drugi przywrócił do świetności zameczek na Zadnim Groniu, który stał się rezydencją prezydencką.
Obaj bywali w Wiśle dość często, oczywiście jak na prezydenckie możliwości, a mieszkańcy przywykli do ich obecności. Bronisław Komorowski po wygranej w wyborach w 2010 roku i rekordowym poparciu, jakie uzyskał w Wiśle, pojawił się w mieście, by za to podziękować. Spędził tam także sylwestra i wygłosił stamtąd noworoczne orędzie.
– Świat ludzi jednakowych pod względem języka, pod względem wyznania, kultury, języka czy mentalności byłby światem nudnym. Tu w Wiśle widać, jak różnorodność może być wspólnym bogactwem – mówił podczas spotkania z mieszkańcami i turystami na placu Hoffa. Do Istebnej wtedy też pojechał. Jeździł tam na nartach.
Lech Kaczyński do wizyt w Wiśle już tak skory nie był. Wiślanie zastanawiali się nawet, czy nie obraził się na nich za to, że woleli Donalda Tuska, a nie jego. Do Pałacu Prezydenckiego w Warszawie słano zaproszenia i prośby. Interweniować miał także Adam Małysz, ale… na nic się to zdało. Na pierwsze oficjalne odwiedziny i spotkanie z mieszkańcami trzeba było trochę poczekać.
2 sierpnia 2008 roku prezydent Kaczyński pojawił się w rezydencji na Zadnim Groniu, gdzie gościł prezydentów Litwy, Łotwy i Estonii z małżonkami. Wszyscy sądzili, i na to liczyli, że to będzie ten moment, że głowy bałtyckich państw obejrzą korowód inaugurujący Tydzień Kultury Beskidzkiej, któremu zresztą prezydent Kaczyński patronował. Skończyło się jednak na rozczarowaniu. Lech Kaczyński z Wiślanami przeprosił się dopiero w październiku.
– Ewangelicy są tak samo wspaniałymi Polakami, jak miliony katolików lub ludzi innych wyznań – podkreślał w tamtym czasie.
Wiślanie nie czuli także, by Andrzej Duda szczególnie starał się o ich przychylność.
– Wizyty z szalikiem na Pucharze Świata w skokach to trochę mało – narzekali w rozmowie z "GW". Znaczący dla tutejszych protestantów był 2017 rok. Luteranie obchodzili 500 lat reformacji. Prezydent Duda nie przyjął zaproszenia do komitetu honorowego obchodów tego jubileuszu. Co ciekawe przyjął je prymas Wojciech Polak.
– Wcześniej prezydent Komorowski, teraz Duda, do Wisły zawsze przyjeżdżali i są tu mile widziani. Z tym że prezydenta Komorowskiego, mam takie wrażenie, więcej było widać w Wiśle, u nas na stokach. Zresztą jest on honorowym mieszkańcem naszego miasta. Ale dobry kontakt mamy też z prezydentem Dudą. Choć na pewno częściej jeździ do naszych sąsiadów, nam również nigdy nie odmawia. Zawsze jest z małżonką, kiedy mamy koncerty kolęd na Boże Narodzenie w naszym kościele ewangelickim. Nie odczuwamy, że jakoś gorzej nas traktuje – łagodzi przekaz przewodniczący wiślańskiej Rady Miasta Janusz Podżorski.
***
Sprzedawczyni biletów na atrakcję turystyczną: – Akurat tym tematem staram się nie zajmować i nie wiem. Jestem młodą osobą, więc dopiero szukam.
Reporterka: – Co młodej osobie byłoby potrzebne, by móc normalnie układać sobie życie? Mieszkanie, praca?
Sprzedawczyni: – Jeśli chodzi tak konkretnie o Wisłę, to jest to drogie miasto ze względów turystycznych. Jest mało mieszkań, mało bloków. Wszyscy raczej są w domach, więc młodzi ludzie, jeśli tu przyjadą i chcą zamieszkać na stałe, raczej nie mają tutaj zbytnio miejsca.
Sprzedawczyni w lodziarni: – Mogę głosować pierwszy raz w życiu, więc jeśli pójdę zagłosować, to też na pewno nie na PiS. Nie podobają mi się ich rządy i uważam, że nie są dla młodych ludzi. Za dużo takich starszych poglądów, które nie idą w parze z nowoczesnością. Oni bardzo chcą, żeby młode osoby zakładały rodziny, ale nie stać nas na to. Ciężko o służbę zdrowia, o finanse, ogólnie o życie. Ceny mieszkań też bardzo poszły w górę. Tak samo prąd, gaz…
***
Te wszystkie plusy
Niewielki stragan z zabawkami. Jeden z wielu, które kuszą turystów spacerujących głównym deptakiem w centrum Wisły. Starsza kobieta skrupulatnie notuje w zeszycie wszystko, co uda jej się sprzedać. Stragan to własność jej syna. Ona tu tylko pomaga i… od razu zaznacza, że jest za PiS-em.
– Działa dla ludzi. Te wszystkie plusy – 800 plus, 300 plus, 13. i 14. emerytura. Kwota wolna od podatku wzrosła, tak samo godzinowa stawka pracy – wylicza.
– Nie jest tak, że mniej się teraz opłaca prowadzić biznes? – pytam. – Syn trochę narzeka, że wzrastają składki społeczne i coś tam jeszcze… – przyznaje, ale od razu dodaje:
– Ludzie mówią, że rząd nam zabiera, że to z naszych podatków, ale to są zazdrośni ludzie. Ci, co nie dostają, nie mają rodziny, dzieci, nie korzystają z ulg, zazdroszczą tym, co dostają. To jest taka trochę zawiść. Uważam, że na to wszystko idzie z naszych podatków, ale to wraca do ludzi. Do nas, do emerytów, do rencistów. Nie można wyszukiwać patologicznych przypadków, żeby pokazać, że się to przepija. To się zdarza sporadycznie. Gros rodzin nie pije i jest wspaniale. Mają po 2-3 dzieci, przyjeżdżają tutaj. Widać, że nie żałują tym dzieciom. Mają ludzie pieniądze, otwierają portfele i widać, że czasami w nich i 500 zł… Aż oczy bieleją momentami – szczerze przyznaje.
– Ale jest drożej. Chodzi nawet o podstawowe produkty – odpowiadam, ale i na ten argument kobieta błyskawicznie znajduje odpowiedź – zmowa cenowa.
– Jeśli wszystkie przedsiębiorstwa są w rękach Niemców albo Francuzów, to oni dyktują ceny. Ludzie mówią, że PiS równa się drożyzna. Nieprawda! – mówi przekonana.
Kobieta nie potrafi zrozumieć, dlaczego ludzie popierają opozycję, zamiast głosować na Prawo i Sprawiedliwość. Jej zdaniem polityczne opowiedzenie się Wiślan po tej stronie oznacza, że tu zwycięża nie patriotyzm a religia – protestantyzm.
– Nie wiem, dlaczego tak jest. Czy to jest związane z tym, że to od Lutra, że z Niemiec te wartości takie europejskie. Choćby nie wiem, ile tu ludzie dostali na dziecko, jakie dotacje, to i tak nie zagłosują na PiS. Taki upór. Mimo że wiedzą, ile złego uczynił Buzek, kiedy był premierem, że wyprzedano cały majątek narodowy – czego nie mogę darować – to zawsze będzie tu honorowym gościem. A ja tego nie popieram. Krzywda się stała na narodzie polskim – mówi widocznie wzburzona. W pewnej chwili coś sobie przypomina.
Krząta się za ladą. Szuka konkretnego egzemplarza gazety. Koniecznie chce mi coś w nim pokazać. – To stara "Tina". Czytam taki artykuł, niesamowity, niech pani zerknie, o stoczni w Szczecinie. Niesamowita krzywda się stała tym ludziom – mówi i przekartkowuje strony gazety.
– O! Jest. Tytuł: "Ratujcie naszą stocznię". Jakby pani sobie zerknęła, króciutki artykuł – podkreśla i podsuwa mi tekst pod nos.
– Z którego to roku? – zastanawiam się.
– 2002. Tak rząd rządzili, że ludziom się stała straszna bieda, a ta stocznia dobrze prosperowała. Nowoczesne maszyny, urządzenia. Niech pani czyta uważnie – napomina.
W trakcie rozmowy na stragan zaglądają turyści. Oglądają głównie zabawki, pytają o ceny. Emerytka przejęta dyskusją, najpewniej przekonana, że ludzie przyszli tylko popatrzeć, odpowiada lakonicznie – duży Pikachu kosztuje 30 zł – i wraca do przerwanego wątku.
– To dziś, za PiS-u, byłoby nie do pomyślenia. Zrobiono by taką awanturę, że ludzie wyszliby na ulicę protestować. W tym artykule kobieta mówi, że nie ma z czego żyć, że eksmitują ją z mieszkania… Niech pani czyta do końca. Oni to robili na naszych oczach – podkreśla.
***
Właścicielka małego sklepu: – Trudno mi powiedzieć, dlaczego takie zacofanie tutaj jest, dlaczego tak ludzie głosują.
Reporterka: – A będzie pani głosować?
Właścicielka małego sklepu: – Tak.
Właścicielka małego sklepu: – Tak, na PiS.
Reporterka: – Czym panią PiS przekonuje?
Właścicielka małego sklepu: – Po prostu mam lepiej niż za PO.
Reporterka: – Co jest lepiej?
Właścicielka małego sklepu: – Na wypłatę mam więcej. A wtedy tylko parę groszy i na nic nie było mnie stać.
Reporterka: – Ale większe opłaty teraz są.
Właścicielka małego sklepu: – Czy ja wiem… Za prąd płacę tyle ile płaciłam, więc nie odczuwam. A jak do sklepu idę, to nie kupuję masła za 12, 13 zł, tylko za 3,40.
Reporterka: – Gdzie takie tanie masło?
Właścicielka małego sklepu: – W Biedronce.
Reporterka: – W Biedronce ja płacę 6 zł.
Właścicielka małego sklepu: – Jak są promocje, to 3 kostki kupię i wychodzi taniej. Dużo jest promocji i można. A wcześniej to co było? 2 zł podwyżki dla emerytów do emerytury? Teraz mają trochę lepiej. Wiem, jak moja mama świętej pamięci żyła. Cieszyłaby się, gdyby dostała chociaż 50 zł, a dostała 2 zł. Przynajmniej ciocia żyje i się cieszy. Nie pochodzę z bogatej rodziny, więc wiem, jak miałam wtedy, a jak teraz mam. Jest lepiej, bo mogę sobie nawet gdzieś pojechać, a wcześniej nie. Co to było 5 zł na godzinę? Co bym teraz kupiła za to?
Reporterka: – Przy takiej inflacji pewnie nic.
***
Tak dobrze jeszcze nie było
Siedzi w cieniu. Na ławce schowanej między drzewami. Teoretycznie na uboczu, ale w takim miejscu, z którego doskonale widzi przemieszczające się jedna za drugą grupki turystów. Kobieta jest w średnim wieku – później, w rozmowie, powie, że ma dokładnie 60 lat. Spodziewam się, że jest miejscowa, ale nie, choć miasto zna, bo przyjeżdża do Wisły odwiedzać siostrę, która tu mieszka.
Gdyby głosowała – jeśli w ogóle pójdzie na wybory – na pewno odda głos na Prawo i Sprawiedliwość. Dlaczego? – Bo tak dobrze, jak teraz, jeszcze nie było – wyjaśnia bez zastanowienia.
– Pewnie, że żyje się lepiej. Pamiętam takie czasy, że nie było na chleb. 16 zł dostawałam na córkę rodzinnego. Fakt, że były inne ceny. Dziś wszystko jest drogie, ale ludzie mają więcej pieniędzy na to, co jest drogie. Wszyscy narzekają, a proszę zobaczyć, wszyscy są na wczasach – wskazuje na ludzi z plecakami.
– Ale są też emeryci, którzy nie mają za co kupić leków albo nie stać ich nawet na ciepły obiad każdego dnia – dodaję, a kobieta przytakuje, choć nie do końca się ze mną zgadza.
– Jedynie to, że emeryci tacy, którzy samotni są, to tak. Starsi i bardzo schorowani. Muszą zapłacić za mieszkanie, za leki… – wylicza. – Ale innym emerytom to się dobrze żyje. Tu mam właśnie siostrę, co ma dosyć dobrą emeryturę i stać ją, żeby jechać na wczasy. Ona nie narzeka. I dużo takich osób jest – przekonuje.
Ale to też nie tak, że nie ma minusów, że ta kobieta ich nie dostrzega. Wyraźnie widzi, jak bardzo jesteśmy podzieleni. Skłóceni. – I właśnie przez to nie oglądam telewizji. Tam jeden drugiego by nie wiem… Jakby to było na ulicy, toby się pobili. Każdy ma prawo do swojego głosu, każdy ma prawo zagłosować na tego czy na tamtego. To jest mój wybór. A nie tak przygryzać, wyciągać brudy, ten sprzedał to, a ten tamto – zaznacza.
Nie do wybaczenia
My i oni. Ktoś jest lepszy, ktoś gorszy. Ktoś pewnie głupszy, żeby mądrzejszy był ktoś inny. Teoretycznie jedno plemię, ale praktycznie dwa i w dodatku – zgodnie z tym, co pasuje do tego określenia – zwalczające się wzajemnie.
Niektórzy czują wyższość, zwłaszcza moralną, choć moralność każdej ze stron opiera się na zupełnie innych fundamentach.
– Tak jak Kaczyński skłócił społeczeństwo… nie do wybaczenia – podkreśla ze wzburzeniem kobieta, którą spotykam na parkingu. – U nas w rodzinie też tak. Żyliśmy w zgodzie, spotykaliśmy się, bawiliśmy razem, a teraz? Nie chcemy ze sobą rozmawiać – wyjaśnia.
Po chwili do rozmowy dołącza jej mąż. Oboje są już na emeryturze. Ona każdego miesiąca dostaje 1500 zł, ale nie narzeka, bo – jak mówi – ma męża, który jej pomaga i utrzymuje rodzinę.
– Dlatego nie narzekam, ale tak to nie wiem, musiałabym chyba pójść i się powiesić – mówi, denerwując się bardziej i bardziej z każdym kolejnym wypowiadanym słowem.
– Nie podniecaj się – strofuje ją mężczyzna, który już kilka razy próbował się włączyć do dyskusji, ale bezskutecznie.
– Ja się podniecam, bo mnie cholera bierze, że tak ludzie sobie dają wmówić, nie zdają sobie sprawy, co ich czeka. Z obietnic się nie wyżyje – odpowiada kobieta.
– Powiem pani krótko, żeby czasu nie zabierać. Nie wiem, czy to pani coś pomoże. Jestem przeciwko PiS-owi. Myśmy komunę przeżyli, wiemy, co to jest, do czego to prowadzi. A co dzieje się dzisiaj? Wolimy, żeby ludzie zarabiali, niż dostawali pieniądze z niczego. Uwierzcie nam, bo myśmy tyle przeżyli. Moja mama wychowała czworo dzieci, nie dostała nigdy nic. Żyliśmy w biedzie i też szło. Każdy musiał pracować i jakoś wiązał koniec z końcem – podkreśla.
– Skąd dają? Z własnej kieszeni? – pyta retorycznie jej mąż.
– Wie pani co, jakby Kaczyński mi dał ze swojej kieszeni… – przerywa mu emerytka.
– No nie da mi nic powiedzieć – denerwuje się mężczyzna, ale jego żona niezrażona tym komentarzem kończy wypowiedź: – Jakby on mi dał ze swojej skarbonki, na którą on zapracował, to ja bym wzięła. To sobie chwalę, o tak, ale nie z moich podatków. Przecież do lekarza dostać się nie da. Za wszystko płacę. Wszędzie prywatnie – złości się.
– Mogę coś powiedzieć? – mężczyzna jeszcze raz próbuje wtrącić się do rozmowy. – Chodzi o to, że Kaczyński przepracował mniej niż ty – zwraca się do żony. – Był przez jakiś czas bibliotekarzem, ale z własnej pracy nie dostałby nic emerytury. Z naszych podatków ma te diety itd. Może jestem złośliwy, ale im mniejszy człowiek, tym większa obstawa musi być – mówi i rusza w stronę samochodu, ale na odchodne rzuca jeszcze kilka słów:
– Wam życzymy zdrowia, powodzenia w pracy i życia w lepszych czasach!
***
Taksówkarz: – Ja osobiście zdecydowanie nie będę głosował na PiS.
Taksówkarz: – Bo nie lubię ludzi, którzy się krzyżem zasłaniają.
Reporterka: – Czyli to jest tutaj wspólne?
Taksówkarz: – Nie jest. Ja jestem akurat katolikiem. Tak... I dzięki PiS-owi do kościoła już nie chodzę. Dziękuję bardzo, nie mam czasu, muszę pracować!
*
Przewodnik turystyczny: – Wisła jest zawsze skrajna, zawsze odmienna.
Reporterka: – A skąd to się bierze?
Przewodnik turystyczny: – Luteranie jakby nie było, są wspólnotą absolutnie inną, są reformatorami i chyba z tego to wynika.
Reporterka: – A jakie zasady są najważniejsze?
Przewodnik turystyczny: – Luteranie mają 4 zasady główne, jedną dodatkową, 95 tez. Reforma Lutra jest genialna. Pastor może mieć rodzinę, nie musi zapładniać na boku. Genialna sprawa. Wszystkiego dobrego. Muszę jechać na razie!
*
Mieszkaniec Wisły: – Na razie przed wyborami są obiecanki cacanki a głupiemu radość. W zasadzie to ktoś nas chce skłócić i to jest ten problem.
Mieszkaniec Wisły:: – Dojdziemy do tego.
Reporterka: – A czy jest coś, co by skłoniło pana do głosowania na konkretną partię, coś, co by do pana przemówiło?
Mieszkaniec Wisły:: – Obietnic nie chcę słuchać. Konkrety się liczą. Pan Jarosław też obiecuje za dużo…
***
W życiu nic nie ma za darmo
– Tusk promował w kampanii liberalizm, swobodę działalności gospodarczej, sprzyjanie przedsiębiorczości, niższe podatki. To ludzi do niego przekonało – mówił w rozmowie z WP po wyborach w 2005 roku ówczesny burmistrz Wisły Jan Poloczek.
Tu w Wiśle nie ma wielkich firm, przedsiębiorstw zatrudniających dziesiątki pracowników. Firmy są, ale małe. Większość mieszkańców to mali przedsiębiorcy, osoby żyjące z turystyki, właściciele sklepów.
– W jakiej cenie ta koszulka? – pyta klientka.
– 59 zł – odpowiada właścicielka sklepu odzieżowego, z którą właśnie rozmawiam.
– Powiem tak, w życiu nic nie ma za darmo. Tak naprawdę to my płacimy. Ja, mając taki mały sklepik, płacę za to najwięcej. Jestem obłożona VAT-em w granicach 5-6 tys. miesięcznie. Do tego dochodzą opłaty. Takie są koszty utrzymania. Dzięki Bogu nabyłam prawa emerytalne i przechodzę na emeryturę. I niech mi państwo płaci 13. i 14. emeryturę – słyszę.
Kobieta przyznaje, że pogorszenie sytuacji nie nadeszło z dnia na dzień. Trudno było już 7, a nawet i 8 lat temu. Teraz ciężko jest się jej nawet utrzymać.
– Pandemia dołożyła do tego swoje. Teraz próbujemy dojść do stanu sprzed. Progi VAT-u powinny być przynajmniej o 100 tys.wyższe, żeby to miało sens, żeby przedsiębiorca mógł spokojnie działać. Urzędnicy nie mają pojęcia, jakie trzeba ponieść koszty, co trzeba zrobić, żeby się utrzymać – kiedy kończy zdanie, do sklepu wchodzi mężczyzna, którego kobieta najwidoczniej zna.
– Dzień dobry! – wita się.
– O! Tu pan poborca przyszedł. Za wszystko jest opłata, nawet za manekiny na zewnątrz. To są ukryte podatki. Ale to nie jest wina chłopa, tylko urzędu – mówi właścicielka.
Po wyjściu urzędnika wraca do naszej rozmowy. Temat – wybory i polityka – nie wzbudza w niej entuzjazmu. – Uważam, że to, co działo się wcześniej, czyli ta propaganda w białych rękawiczkach, to też nie była moja bajka. Naprawdę musimy zmienić mentalność. Ale pytanie jest takie, czy chcemy być bardzo kosmopolitami, czy chcemy zachować swoją tożsamość? To bardzo trudne – podkreśla i dodaje, że z tego, co pamięta, podziały były zawsze.
– Ale chyba nie aż takie? – zastanawiam się.
– Myślę, że to też takie nakręcanie się nawzajem, kto większy rów wykopał i po której stronie jest łopata. Jedni i drudzy są do bani. W tej chwili nie ma nic sensownego na scenie politycznej. Nic sensownego się nie pojawiło. PO też robiło swoje. Ludzie nie zapomną. I co teraz, powtórka z rozrywki? – pyta retorycznie.
– A myśli pani, że teraz coś się zmieni, że ktoś inny dojdzie do władzy?
– 50 na 50. Tak widzę szanse na zmianę. Choć chyba 55 proc. na to, że jednak zmiany nie będzie. Zostanie tak, jak jest. Kto ma władze ten ma za sobą przekaz, telewizję…