nt_logo

Przeżył własny pogrzeb i przyszedł na stypę. Zdzisław Wardejn podzielił się niesamowitą historią

Weronika Tomaszewska

26 stycznia 2024, 12:45 · 2 minuty czytania
Zdzisław Wardejn opowiedział o niesamowitej historii sprzed lat. Okazuje się, że aktor przeżył własny pogrzeb, a nawet trafił na stypę.– Nikomu o tym nie opowiadałem, bo bałem się, że zostanę oskarżony o zbyt wybujałą fantazję – przyznał.


Przeżył własny pogrzeb i przyszedł na stypę. Zdzisław Wardejn podzielił się niesamowitą historią

Weronika Tomaszewska
26 stycznia 2024, 12:45 • 1 minuta czytania
Zdzisław Wardejn opowiedział o niesamowitej historii sprzed lat. Okazuje się, że aktor przeżył własny pogrzeb, a nawet trafił na stypę.– Nikomu o tym nie opowiadałem, bo bałem się, że zostanę oskarżony o zbyt wybujałą fantazję – przyznał.
Zdzisław Wardejn przeżył swój pogrzeb. Fot. Pawel Wodzynski/East News

Zdzisław Wardejn jest znany szerszej publiczności przede wszystkim z roli docenta Mariana Wolańskiego z filmu "Kogel Mogel". Aktor ma też na swoim koncie występy w wielu innych znanych produkcjach m.in.: "Vabank", "Komedia małżeńska" czy "Boże ciało". Jednak swoją karierę rozwijał przede wszystkim w teatrze.


Niesamowita historia filmowego Wolańskiego

Zanim został aktorem, przydarzyła mu się pewna historia, w którą aż trudno uwierzyć. Została nawet pokazana w filmie "Paradoks o konduktorze". W najnowszym wywiadzie z Plejadą Wardejn wrócił do niej. Przyznał szczerze, że przez lata nie mówił szerszej publiczności, co go spotkało, bo bał się, że zostanie "oskarżony o zbyt wybujałą fantazję".

A wszystko to, o czym opowiedział, wydarzyło się w czerwcu 1956 roku w Poznaniu w czasie protestów tramwajarzy, nazwanych później "Poznańskim Czerwcem".

– Nie było już szkoły, miałem dużo wolnego czasu i byłem ciekaw, co dzieje się na ulicach miasta. Nie brałem aktywnego udziału w tych demonstracjach. Po prostu stałem w tłumie. W nocy w końcu postanowiłem wrócić do domu. Nie wiedziałem jednak, że cały teren wokół był obstawiony przez wojsko. Podszedł do mnie mówiący po rosyjsku żołnierz w polskim mundurze i mnie złapał – opisywał.

16-letni wówczas Wardejn został zatrzymany na przesłuchanie, które trwało trzy dni. – Znalazłem się w niewłaściwym miejscu, w niewłaściwym czasie – dodał.

W tym czasie jego matka zaczęła go szukać po szpitalach i kostnicach. W dodatku dotarła do niej informacja, że postrzelono młodego chłopaka. Została poproszona o rozpoznanie, czy to może nie jej syn.

– Twarz miał zabandażowaną, ale po układzie pieprzyków na brodzie i po tym, że miał na sobie majtki podobne do moich, stwierdziła, że to ja. Ciotka dopytywała ją, czy jest pewna, ona nie miała jednak żadnych wątpliwości. Była przekonana, że zginąłem i postanowiła mnie pochować – wspomina Wardejn.

Gdy wypuścili go z przesłuchania, udał się do domu. Tam zastał całą rodzinę, która początkowo nie dowierzała, że to on.

– Na początku nikt nie chciał otworzyć mi furtki. Zapadł już zmrok, więc dopytywali, czy to na pewno ja. W końcu podszedł do mnie ojciec chrzestny, zaczął płakać i mnie przytulać. Zupełnie nie wiedziałem, o co mu chodzi. Myślałem, że albo zwrócono majątki rodzinne, albo ustrój w kraju się zmienił – przyznał.

Okazało się, że 16-letni Zdzisław przyszedł na stypę po własnym pogrzebie. Zobaczył swoje zdjęcie z czarną przepaską. Jego mama była cała we łzach, a na stole leżały akty zgonu. – Przez dwa i pół miesiąca z prawnego punktu widzenia byłem nieżywy. Musiała odbyć się sądowa rozprawa, na której zakwestionowano moje akty zgonu. Dopiero po niej oficjalnie zostałem przywrócony do życia – ujawnił.

Zdzisław Wardejn ma 83 lata. Wciąż jest aktywny zawodowo. Ponadto codziennie uprawia jogę. W ostatnim czasie pracował na planie kolejnej – już 5 – części komedii Kogel-mogel pt. "Baby boom". Produkcja wchodzi do kin pod koniec stycznia 2024 roku.