nt_logo

Poprosili mnie o poparcie legalizacji marihuany. Odmówiłem i wyjaśnię wam, dlaczego

Alan Wysocki

03 marca 2024, 06:51 · 6 minut czytania
Legalizacji marihuany domaga się coraz większa grupa osób, a temat wraca do debaty jak bumerang. Zwolennicy tego rozwiązania organizują demonstracje, składają ustawy w Sejmie oraz żądają od polityków konkretnych deklaracji podczas spotkań wyborczych. I choć coraz więcej osób popiera wpuszczenie narkotyków na rynek, to ja odmówiłem złożenia podpisu pod kolejną inicjatywą w tej sprawie. Powiem wam dlaczego.


Poprosili mnie o poparcie legalizacji marihuany. Odmówiłem i wyjaśnię wam, dlaczego

Alan Wysocki
03 marca 2024, 06:51 • 1 minuta czytania
Legalizacji marihuany domaga się coraz większa grupa osób, a temat wraca do debaty jak bumerang. Zwolennicy tego rozwiązania organizują demonstracje, składają ustawy w Sejmie oraz żądają od polityków konkretnych deklaracji podczas spotkań wyborczych. I choć coraz więcej osób popiera wpuszczenie narkotyków na rynek, to ja odmówiłem złożenia podpisu pod kolejną inicjatywą w tej sprawie. Powiem wam dlaczego.
Poprosili mnie o poparcie legalizacji marihuany. Odmówiłem, a teraz wyjaśnię dlaczego. Fot. Tomasz Jastrzębowski / Reporter / East News

Szedłem warszawską "patelnią". Dzień jak co dzień. Śpiesząc się na spotkanie, kątem oka zobaczyłem chłopaka, który poprosił mnie o złożenie podpisu za legalizacją marihuany na cele rekreacyjne. Mówiąc wprost, żeby każdy mógł na legalu kupić ten narkotyk i czerpać z niego tak, jak w przypadku alkoholu.


Powiem szczerze, nawet nie wiem, czy to była zbiórka podpisów pod ustawą, petycją, czy innym apelem. Widziałem tylko mały stoliczek i stojak z plakatem informującym o celu zbiórki.

Odmówiłem złożenia podpisu i popędziłem na spotkanie. Cała sytuacja trwała maksymalnie 5 sekund. Ale ta chwila zapadła mi w głowie, bo nie zdążyłem wyjaśnić chłopakowi, dlaczego nie poprę jego inicjatywy. Więc zrobię to teraz.

Dość karania za marihuanę, ale nie przesadzajcie z tą legalizacją

Od razu zaznaczę: należy natychmiast zrezygnować z karania za posiadanie nieznacznych ilości na własny użytek. To kompletnie niesprawiedliwe, że ludziom niszczy się życia z powodu posiadania skręta w kieszeni.

Należy to po prostu rekwirować, a w przypadku nieletnich przyjrzeć się sytuacji rodzinnej i zaopiekować się tym dzieckiem, żeby dotrzeć do powodów, dla których w tak młodym wieku już sięga po używki.

Albo w ogóle zaprzestać podejmowania jakichkolwiek czynności z racji samego posiadania i wyciągać konsekwencje dopiero za jaranie w miejscach publicznych, czy hodowanie krzaków w domu.

Ale też nie mam tu na myśli konsekwencji w postaci zakładu karnego. W przypadku palenia publicznie wystarczy mandat tak jak za spożycie alkoholu. Jak równość, to równość. A w przypadku osób mierzących się z problematycznym, uzależnieniowym sięganiem po narkotyki, trzeba udzielić pomocy i pokazać, że można żyć inaczej.

Dobra, dość przynudzania. Do rzeczy.

Marihuana to narkotyk, a nie "ziółko"

Nie, to nie ziółko, zioło, trawka, czy jak tam jeszcze się to się nazywa. To narkotyk. I nie "ten lekki" czy "twardy", tylko po prostu – narkotyk. Legalizacja marihuany to legalizacja narkotyków.

Możesz twierdzić, że należy udostępnić narkotyki dorosłym ludziom, że sam palisz i czujesz się po tym świetnie, albo że w ogóle należy udostępnić ludziom też inne środki takie jak haszysz. Oczywiście, masz prawo do swoich poglądów. I okej, totalnie szanuję twoje zdanie.

Ale nie mów, że chcesz dostępu do trawki, tylko po prostu do narkotyków. To identyczny wybieg jak z papierosami. Łagodzimy przekaz, stosujemy narrację mającą na celu wywołanie pozytywnego odbioru używki.

Mamy elektroniczne kolorowe fajki z superowymi olejkami owocowymi. Taki papieros to przecież nie chamski, gruby "szlug", którym zaciągali się nasi dziadkowie i który powodował u nich raka. To tylko wesołe urządzonko emitujące dymek.

W przypadku alkoholu mamy kolorowe winka, szampany, wina musujące, albo słynne szampany bezalkoholowe dla dzieci. A w przypadku narkotyków mamy wizerunek uśmiechniętych, zrelaksowanych twarzy mówiących, że to nie branie narkotyków, tylko palenie zielonej trawki.

A bo to nie uzależnia

No bardzo mi przykro, ale uzależnia. I to naprawdę potrafi konkretnie zniszczyć życie. Zaburza funkcje poznawcze, wprowadza w depresję, stany apatii, poczucie bezradności, powoduje agresję, lęki, a nawet problemy z pamięcią.

Jeśli mi nie wierzycie, to przejdźcie się do terapeuty uzależnień i zapytajcie, jak to wygląda. Albo od razu skoczcie do MONAR-u, to pacjenci sami wam powiedzą, do czego prowadzi nadużywanie marihuany.

Tu nawet nie ma co o tym dyskutować, wystarczy odpalić Googla, wpisać prostą fazę i poczytać, co wyskoczy w wynikach wyszukiwania. Albo odpalić podcast czy inny materiał na Spotify lub YouTube, żeby posłuchać, co mówią eksperci.

Legalizacja marihuany to koniec dilerów i kasy dla mafii? To nieprawda

Zalegalizujmy zioło, to wreszcie utniemy mafii dostęp do kasy – to klasyk pojawiający się za każdym razem, gdy pojawiają się dyskusje na temat marihuany. To skoro już tak chcecie walczyć ze zorganizowaną przestępczością, to czemu ładujecie dealerom kasę do rąk? Po prostu wystarczy przestać do nich dzwonić z prośbą o "gibona".

Ale okej, załóżmy, że mamy już tę marihuanę dostępną w aptekach, sklepach, czy co tam chcecie. Serio myślicie, że mafia wtedy powie: a, okej, to koniec chłopaki, zwijamy interes?

Przecież oni od razu zaczną rywalizować o ceny z państwem. Co więcej, oni będą uprzywilejowani na tej pozycji, bo legalna marihuana będzie objęta akcyzą. A szara strefa od podatków i marży będzie wolna.

Poza tym bądźmy szczerzy – znacie już tego dealera, daje wam rabaty, czasami się kumplujecie. Serio poślecie go na drzewo, jeśli nagle będziecie mogli kupić narkotyki w sklepie?

Nie wierzycie, że legalizacja nie wykończy mafii? No to łapcie fragment mojego wywiadu z Anną Marią Wesołowską, która latami sądziła zorganizowane grupy przestępcze.

– Otóż mafia nie zbankrutuje. Kiedyś zapytałam szefa mafii, którego sądziłam: "dlaczego handluje marihuaną na taką skalę, ma dwóch synów, nie jest mu żal własnych dzieciaków?". Odpowiedział, że nie, bo "jego chłopcy są mądrzy i tego g***a do ust nie wezmą". Ale przykład idzie z góry, brali, dzisiaj siedzą razem z nim – powiedziała.

– Na jego sprawę przychodziły trzy łódzkie licea. W obecności młodzieży oświadczył: "Ja widzę, że pani na tych dzieciakach zależy, ale pani tej walki nie wygra, my z narkobiznesu nie zrezygnujemy, pieniądze za narkotyki liczymy workami". Gdy zapytałam, jakimi workami, odpowiedział: "od kartofli" – dodał.

Zalegalizujmy marihuanę, to przynajmniej państwo zarobi z akcyzy?

Serio? Nagle tak się przejmujemy Skarbem Państwa? A ile było komentarzy w czasie kampanii wyborczej o głosowaniu na Konfederację, bo "świetny program gospodarczy", bo dość już tych podatków i okradania Polaków?

A ile było głosów oddanych na partie, które uważają, że należy zostawić kasę w kieszeniach Polaków, wprowadzając szereg obniżek różnych danin? Aż sprawdziłem.

Łączne poparcie dla Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi i Konfederacji wyniosło łącznie 52,2 proc. Prawo i Sprawiedliwości razem z Lewicą poparło 43,9 proc. obywateli.

Z czego nawet spośród tych wyborców, którzy uważają, że podatki są świetne, nie da się ukryć, że elektoratowi Jarosława Kaczyńskiego ciężko przypisać chęć legalizacji narkotyków.

Kwota wolna od podatków, ulgi dla przedsiębiorców, wakacje od składek, dobrowolny ZUS są okej, bo podatki są złe, ale akcyza na marihuanę już super? Nagle wszyscy chcą wyciągać portfele i dorzucać do państwowej skarbonki. No ciekawe.

Ale przyjmijmy na chwilę, że ta akcyza to super pomysł i wreszcie Skarb Państwa zarobi "pinionszki". No to patrzcie.

Listopad, rok 2022. Media zaczynają alarmować, że Polska traci na piciu. Tu przykładowy nagłówek Business Insidera: Państwo traci miliardy na piciu Polaków. Zarabianie na akcyzie to mit.

"Zdaniem autorów dokumentu (autorami jest Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych - red.) koszty społeczno-ekonomiczne sięgają aż 93,2 mld zł rocznie. Dla porównania ustawa budżetowa Polski na 2023 r. zakłada wpływy na poziomie 604,4 mld zł. Co wpływa na tak wysokie nakłady? Przede wszystkim spowodowana piciem przedwczesna śmiertelność" – czytamy.

I co? W przypadku marihuany akurat będzie inaczej? Wolne żarty.

Marihuanę przecież wszyscy już palą

Nieprawda. Nie wszyscy. Nie przekładajmy swojej bańki, swojego środowiska na cały 38-milionowy naród. To, że ktoś funkcjonuje w ramach środowiska osób palących marihuanę, nie oznacza, że cały kraj taki jest.

Obecna sytuacja prawna, choć oczywiście jest wadliwa, cały czas chroni dużą grupę społeczną przed dostępem do marihuany i innych narkotyków.

To nie jest tak, że na 16 województw, 66 miast, 314 powiatów, 2477 gmin wszędzie funkcjonuje grupa dealerów obsługujących cały kraj.

Jasne, w większych miastach łatwiej o dostęp do narkotyków. Ale przykładowo: jeśli na waszej uczelni jest 10-osobowa paczka palaczy marihuany, to nie oznacza, że cały uniwersytet pali. Można to przełożyć na szkoły, miejsca pracy czy inne grupy społeczne.

Alkohol i papierosy są złe, ale marihuana jest już super?

Trzeźwy lifestyle – to coś, co w ostatnich latach przybiera na sile. Coraz to kolejni ludzie mówią głośno o rzucaniu alkoholu, papierosów i stawianiu na zdrowy styl życia. Bieganie, podróże, terapia, rozwój, spacerki po parku i tego typu sprawy.

Media wreszcie otwierają się na głos ekspertów, którzy ostrzegają przed skutkami sięgania po używki. Ludzie pokrzywdzeni przez używki wreszcie otwarcie dzielą się przykrymi doświadczeniami, pokazując, że można inaczej.

Władze lokalne zaczynają ograniczać dostęp do alkoholu. Prohibicja prowadzona jest w wielu miastach w Polsce, a także w Warszawie zaczęła się głośna dyskusja o uregulowaniu spożycia napojów wyskokowych.

Unia Europejska działa na rzecz wycofywania papierosów z rynku. Tak, wiem, że średnio to wyszło, ale chodzi o sam sygnał do zmian w podejściu do używek.

Mówiąc wprost: wreszcie zaczynamy mówić głośno, że używki są złe. Ale dla marihuany nagle robimy wyjątek? To jest ten jeden jedyny narkotyk, który nie szkodzi?

Wszędzie otaczają nas używki. Nie dokładajmy sobie na głowę kolejnego problemu, z którym będziemy się kopać latami, tak jak miało to miejsce z papierosami w XX wieku i teraz z alkoholem.