Historia nie musi być nudna - odkryj nieznane oblicze historii z POLSAT Viasat History
12 czerwca 2014, 05:24·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 12 czerwca 2014, 05:24
Wizyta Napoleona w Warszawie nie odbiła się szerokim echem i trudno dziś znaleźć ślady jego pobytu. To po części dlatego, że malarze nie upamiętnili tego wydarzenia, zaś miejsce w którym cesarz się zatrzymał już od dawna nie istnieje. Dlatego postanowiłem poprawić historię i dla potomnych zdać relację z wizyty Napoleona w stolicy.
Reklama.
Ciężko jest udawać Cesarza Francuzów, kiedy jest się od niego znacznie wyższym. Jednak na zdjęciach nie widać, abym jako Napoleon był aż tak olbrzymi. Na szczęście. Oczywiście sporym problemem był już sam fakt, że musiałem chodzić po mieście w przebraniu i to zupełnie sam. Zobowiązałem się do tego przed powstaniem tekstu.
Wypożyczalnia miała strój na mój rozmiar. To oznaczyło, że nie miałem wyjścia i musiałem przedefilować przez ulice miasta w mundurze. Już w drodze do tramwaju ludzie wskazywali mnie palcami. Zauważyłem, że w ruch poszły telefony komórkowe. W końcu nieczęsto trafia się okazja, by spotkać cesarza Francuzów.
W tramwaju reakcja była podobna. Ledwo wsiadam i od razu zostaję bohaterem kilku zdjęć. Pewna starsza pani zaczyna mnie pouczać, że niepotrzebnie ryzykowałem życiem Sułkowskiego (adiutant Napoleona, który zginął w 1798 roku w Kairze). Jednak poza tym prawi mi same pochlebstwa, dziękuje za Księstwo Warszawskie i wręcza kwiatek. Reszta pasażerów wciąż się uśmiecha i tylko co pewien czas ktoś zapyta dlaczego jestem tak przebrany.
Z placu budowy metra maszeruję pod plac Powstańców Warszawy. Czemu? Przed wojną plac ten nosił imię Napoleona. Po drodze autochton warszawski zaczyna mi salutować, wychodząc spomiędzy samochodów pod Domami Towarowymi Centrum. Robimy pamiątkowe zdjęcie i kontynuuję marsz pod pomnik. Robię nam - obu Napoleonom - selfie. Dzisiaj będzie ich sporo. W końcu nikt nie został uprzedzony o wizycie Napoleona w Warszawie.
Kolejny punkt spaceru to wizyta na placu Piłsudskiego. To tutaj, w nieistniejącym hotelu Angielskim przed dwustu laty zatrzymał się Cesarz. Po drodze mijam zagłębie klubów na Mazowieckiej oraz Zachętę. Choć budynek wydaje się stary, to jednak powstał wiele lat po śmierci Napoleona. Dochodzę pod Grób Nieznanego Żołnierza. Szkoda, że mundury naszych wojskowych nie nawiązują do epoki napoleońskiej - o wiele barwniej by się prezentowali stojąc na warcie honorowej.
Ekipy telewizyjne akurat szykują się do mszy kanonizacyjnej Jana Pawła II. Testują kamery. Na mnie. Każdy mój ruch po placu śledzi kilka kamer wideo. Tak, tak, wizyta Napoleona została dostrzeżona. Co ciekawe, za sceną mieści się budynek Metropolitan. To w tamtym miejscu stał ongiś hotel Angielski, w którym swego czasu zatrzymał się Cesarz Francuzów.
Dalej robię sobie selfie z wybitnym wodzem Polaków, Józefem Piłsudskim. Mijam dowództwo garnizonu Warszawa, pora wejść na Trakt Królewski. Tu wciąż będę wyróżniał się z tłumu, ale przynajmniej mogę zostać wzięty za studenta aktorstwa, który chce zarobić parę groszy pozując w przebraniu do pamiątkowej fotki. Tyle, że tym razem to ja robię większość zdjęć.
Pod Pałacem Prezydenckim podziwiam pomnik księcia Józefa Poniatowskiego. Kto nie wie, tego od razu informuję że Polak był zaufanym dowódcą Napoleona. Niestety, Poniatowski poległ podczas bitwy pod Lipskiem - utonął w nurtach rzeki Elstera. Pewne informacje wskazują, że bratanek ostatniego króla Polski został przy okazji omyłkowo zastrzelony przez wojska francuskie.
Robię zdjęcie Poniatowskiemu i udaję się na plac Zamkowy. Pstrykam selfie z Zygmuntem III Wazą oraz zdjęcie z Zamkiem Królewskim w tle. Kto wie, gdyby współczesna technologia była dostępna w czasach napoleońskich, może Cesarz Francuzów zrobiłby sobie podobne zdjęcie z podpisem: „mój skromny hotel”?
Na początku Świętojańskiej zaczepia mnie rycerz. Śmieje się, że moje wojska pewnie by go zgładziły, gdyby tylko były w pobliżu. Jednak ich nie ma, więc z uśmiechem na twarzy zbliża miecz do mojej szyi. Na szczęście wydostaję się z żelaznego uścisku i idę dalej, w kierunku rynku. Po drodze mijam kościół Jezuitów. Tam robię zdjęcie ze statuą niedźwiedzia. Stoi tu od czasów przednapoleońskich. Legenda głosi, że to dawny książę zamieniony w kamień. Tak więc jest i artefakt, który może pamiętać wizytę Cesarza w stolicy.
Dalej mijam rynek i przechodzę przez Barbakan. Wycieczki patrzą na mnie ze zdziwieniem. Ja natomiast zaczynam narzekać na strój. Jest ciepło, a mundur Napoleona nie należy do najwygodniejszych. No cóż, trzeba maszerować dalej. Na szczęście nie muszę paradować w nim cały dzień, a biedny Napoleon miał tak przez całe życie.
Dochodzę do placu Krasińskich, tu pozuję do zdjęć jakimś amatorkom fotografii. Sam też robię sobie zdjęcie z pałacem Krasińskich w tle. Budynek został odbudowany po wojennych zniszczeniach, ale jego mury mogą pamiętać wizytę Cesarza. Teraz pora pojechać do centrum. W autobusie przypominam sobie, że nie odwiedziłem dawnego domu Ignacego Rzeckiego. A tyle lat na mnie czekał... no cóż, będzie musiał dalej czekać.
Pora na współczesnego Napoleona. Stoję pod Pałacem Kultury i na dzień dobry łapie mnie młody chłopak, który robi sobie ze mną selfie. Akurat towarzyszy mi nadworny fotograf, który łaskawie robi zdjęcia. A to z robotnikami udającymi moje wojska, a to pod kolumnami wielkiego budynku czy na tle warszawskich wieżowców. Ciekawe, czy jakiś artysta kiedykolwiek fantazjował, by umieścić w takiej scenerii Napoleona?
Ufff, to już koniec. Dzień z Napoleonem dobiegł końca. Mogę wrócić do normalnych ubrań. Dodam tylko, że nie udało mi się spełnić wielkiego marzenia... zjeść Napoleonki jako Napoleon. Byłem w wielu cukierniach i - mimo, że wzbudzałem salwy śmiechu - nikt ich nie sprzedawał. Autor:Antoni Bohdanowicz
Chcesz więcej? Oglądaj Polsat History i wejdź na viasathistory.pl