Ostatnią płytę wydała w 1998 roku. Kolejną planowała na jesień 2010 roku, po występie na Orange Warsaw Festival, który miał zapowiadać jej powrót. Bez skutku. Kilka dni temu o Edycie Bartosiewicz znów można było usłyszeć. Nie, to nie oznacza, że fani w końcu doczekali się nowej płyty. Bracia Cugowscy poprosili ją o napisanie tekstu do piosenki "Nad przepaścią", która będzie promować ich czwarty krążek. A czy jest jeszcze szansa, by na półkach sklepowych zobaczyć świeże wydawnictwo sygnowane nazwiskiem wokalistki?
Prawie dekada milczenia. Żadnych płyt, wywiadów, wyjaśnień. Dziesięć lat troski cierpliwych fanów i niekoniecznie przychylnych komentarzy mediów. Mimo wielokrotnych zapowiedzi, kolejny longplay wciąż nie
ujrzał światła dziennego. W zakładce "Nowa płyta" na oficjalnej stronie internetowej Edyty Bartosiewicz, ostatni wpis pochodzi z maja zeszłego roku. I nie mówi nic o krążku, ale o wywiadzie dla "Zwierciadła". Zamiast piosenki dla siebie, skomponowała utwór do filmu "Kubuś i przyjaciele". "Witaj w moim świecie" to pierwsza w historii filmów Disney'a piosenka napisana przez polskiego artystę. Edyta ze swojej partytury była zadowolona. A "Super Express" nie mógł się powstrzymać i wytknął, że woli zajmować się komercyjnymi produkcjami. W końcu nawet za tak wyczekiwaną, jak jej autorska, płytę, nie zgarnęłaby pół miliona dolarów.
Uszczypliwości było niemało. Ale czy nie są słuszne? W latach 90. płyty Bartosiewicz ukazywały się niemal co roku. Przyzwyczaiła do tego swoich słuchaczy. Teraz, od ponad dekady, wystawia ich na ciężką próbę. Od
ukazania się wywiadu, w którym wspomina o powrocie na stałe, minął już prawie rok, a fani dalej czekają. Choć artystka uprzedziła, że nie będzie się spieszyć. - Do momentu załamania widziałam swoją wartość jedynie w piosenkach, które tworzę, a nie w tym, jaką jestem osobą. Świadomość trudu i mojej pracy przez ostatnie dziewięć lat pozwala mi dziś cenić samą siebie jako człowieka. I polubić siebie.
A tego brakowało jej właśnie przez lata milczenia. Bo powodem nie było lenistwo. W 2002 roku nagrywała materiał na płytę. – Pięknie nam się nagrały podkłady, wszystkie instrumenty, aż przyszło do wokali. Kiedy nagrywaliśmy singiel „Niewinność”, poczułam, że nie mogę śpiewać – mówiła w wywiadzie dla "Zwierciadła".
Mierzyła się z tym numerem przez trzy miesiące, dzień w dzień, wierząc, że problem głosu to chwilowa niedyspozycja. W końcu pod presją wydawcy, piosenka się ukazała. Ale Bartosiewicz nie była z niej zadowolona. Jej głos brzmiał głucho. Był wyprany z emocji, którymi oczarowywała wszystkich kilka lat wcześniej.
Była pewna, że to jakaś choroba. Chciała to sprawdzić i odeszła na dwa lata. W 2004 roku przyszła propozycja duetu z Krzysztofem Krawczykiem. – I mimo, że wciąż nie mogłam zaśpiewać swojej płyty, zgodziłam się od razu. Intuicyjnie wyczuwałam, że powinnam to zrobić - wspominała w magazynie wokalistka.
Zaśpiewała. Znów chorym, matowym, nieswoim głosem, co nie umknęło uwadze krytyków. Najlepsza woklalistka "Magazynu Muzycznego" oraz Festiwalu w Sopocie w 1992 roku, straciła głos i wiarę w siebie. W zamian dostała tylko depresję. – Zorientowałam się, że nie walczę już tylko o głos. Musiałam się przyznać przed innymi, a przede wszystkim przed sobą, że sobie nie radzę.
Trudno uwierzyć, że zdarzyło się to najmocniejszej tekściarce i wokalistce lat 90., która poruszała szczerością w takich piosenkach jak "Jenny", czy "Ostatni". Której krążek "Dziecko" z 1997 roku zdobyło status Platynowej Płyty, a wszystkie jej produkcje rozeszły się w prawie milionowym nakładzie. Dziewięć singli dotarło na szczyt trójkowej listy przebojów. Oprócz tego zgarnęła pięć Fryderyków, wybrano ją na Osobowość Dziesięciolecia magazynu "Tylko Rock".
Sama przyznała jednak, że chowała się za tekstami piosenek, bo wstydziła się mówić o swoich uczuciach wprost. Wcześniej nie mogła się do tego przyznać.
Jej powrót po latach także nie był tym, czego oczekiwaliśmy. 14 września 2009 roku pojawiła się w telewizji, by w Wiadomościach TVP1 skomentować sukces polskich siatkarzy, którzy właśnie zdobyli tytuł mistrzów Europy.
Dziś znów wraca. Kolejny raz robi pierwszy, mały krok w stronę estrady. Może tym razem jest on bardziej znaczący, może popchnie wokalistkę w kierunku zakończenia własnego projektu. Tak przynajmniej obiecuje na swoim oficjalnym facebookowym profilu. Chodzi o piosenkę zespołu Bracia "Nad przepaścią". Została poproszona o napisanie tekstu. Zrobiła to bez wahania, bo spodobała jej się melodia oraz ekspresja głosu Piotrka Cugowskiego. – Będąc w studio, wsparłam chłopaków chórkami, ot tak, po przyjacielsku.
Przyjacielski gest, bądź nie, nie powinien być główną informacją na temat działalności Edyty Bartosiewicz, a tylko ciekawostką, skromnym dodatkiem. Miejmy nadzieję, że wyjście do świata, które podczas choroby kojarzyło się wokalistce z nieosiągalnym luksusem, w końcu nastąpi. Fanów ma bardzo cierpliwych, a "Jenny", „Zegar” czy "Ostatni" wciąż są świeże i słyszane w stacjach radiowych. Być może to wynik coraz mniejszej konkurencji na rynku. Bo poziom muzyki w kraju spada dramatycznie. Ale ten zarzut jest też zachętą do mobilizacji. Przydałby się ktoś, kto w końcu zaprowadzi rockowy porządek w mdłej od nadmiaru słodyczy polskiej branży muzycznej. Kto może to zrobić, jeśli nie Edyta Bartosiewicz?