Trudno kupuje się fotografię. Trudno ze względów psychologicznych. W końcu dlaczego mamy płacić konkretne pieniądze za zdjęcie, które można odbić miliony razy. Jeśli chcemy jednak kolekcjonować sztukę, a naprawdę warto, to trzeba zapomnieć o takim myśleniu. Z resztą większość dzieł fotograficznych sprzedawana jest w seriach i jeśli ufać autorowi, a ufać trzeba, to na rynek trafia jedynie kilka lub kilkanaście odbitek. Do nazwisk, które trzeba mieć na celowniku na pewno należy
Przemek Dzienis, który specjalizuje się w sterylnych portretach, które badają zależności jakie wynikają z konfrontacji człowieka z przedmiotem i
Bownik, którego fotograficzna kompozycja martwych roślin zaaranżowanych przy pomocy pinezek, szpilek i drutów przyprawia o dreszcze. Piękne dreszcze. Warto wpadać też co pewien czas do wspomnianej już galerii Czułość, gdzie szczególną uwagę należy poświęcić
Kamilowi Zacharskiemu czy
Pawłowi Eiblowi. Miejskie i modowe zdjęcia to specjalność Kuby Dąbrowskiego, który ostatnio wystawiał się w Zachęcie. Nie jest to może „młody obiecujący” artysta, bo sporo już swoimi pracami udowodnił, ale śledzić i kupować zawsze warto. Dobra okazją do poznania „świeżych i zdolnych” jest coroczny Miesiąc Fotografii w Krakowie, gdzie w sekcji Show OFF zaprezentowani są młodzi twórcy. Ceny można negocjować w krakowskich kawiarniach.