Sportowcy i celebryci na listach wyborczych to dla partii szansa na głosy młodych, ale i groźba ośmieszenia. Dlatego sztaby mocno pracują nad popularnymi kandydatami, którzy wcześniej nie mieli doświadczenia w polityce. Widać to w wywiadzie, jakiego udzielili Otylia Jędrzejczak, kandydatka PO i Maciej Żurawski. Wyuczyli się na pamięć formułek, ale kiedy prowadząca pytała o konkrety musieli nadrabiać uśmiechem.
– Parlament Europejski ma inicjatywę ustawodawczą? – na tym pytaniu poległa Otylia Jędrzejczak. Za chwilę przyszła kolej na Macieja Żurawskiego. – Jest pan za pogłębianiem zapisów protokołu z Kioto? – dociekała Justyna Dobrosz-Oracz. – Ale niech pani coś więcej powie, co to jest ten Kioto – prosił wyraźnie zestresowany kandydat SLD. Nic o tym dokumencie nie wiedziała też Otylia Jędrzejczak, która reprezentuje PO.
Ale wcześniej nic nie wskazywało takiej porażki. Zarówno Jędrzejczak, jak i Żurawski przyszli dobrze przygotowani – potrafili w miarę sensownie i bez zastanawiania się powiedzieć, po co chcą wyjechać do Brukseli. Żurawski spodziewał się też pytania o komisję sportu. – Nie ma, jest komisja edukacji i tam chciałbym działać – mówił.
Otyli Jędrzejczak jak z karabinu wyrzucała z siebie kolejne zdania na temat tego, co chce robić w PE. Ale większość z nich to były ogólniki, pod którymi nie kryła się ani głębsza wiedza, ani autentyczny pomysł na przyciągnięcie wyborców programem, a nie popularnością.
Doskonale było to widać podczas rozmowy o unii energetycznej, sztandarowym pomyśle Donalda Tuska. – Dzięki temu się uniezależnimy i nie będziemy musieli ciągnąć gazu z Rosji – wyjaśniała kandydatka PO. – Nadal będziemy importować gaz z Rosji, tylko będziemy kupować go razem – zauważyła dziennikarka. Dla ich szans w wyborach do Parlamentu Europejskiego chyba lepiej byłoby, gdyby wstrzymali się od udzielania wywiadów.