Minister Sprawiedliwości Jarosław Gowin w ogniu krytyki. Kontrowersje wzbudziły słowa ministra o o europejskiej konwencji, mającej chronić kobiety przed atakami przemocy. Według Gowina, jej treść jest "wyrazem ideologii feministycznej". Ruch Palikota zapowiada wniosek o odwołanie Jarosława Gowina. - Takie myślenie trzyma nas w średniowieczu - twierdzi prof. Agnieszka Rothert z Uniwersytetu Warszawskiego.
[wym. dżender] «zespół zachowań, norm i wartości przypisanych przez kulturę do każdej z płci» CZYTAJ WIĘCEJ
Jarosław Gowin wywołał burzliwą dyskusją na temat przemocy wobec kobiet. Wszystko za sprawą krytyki zapisów unijnej konwencji, które nazwał "skrajnie ideologicznymi" oraz "będącymi wyrazem ideologii feministycznej". Nie oznacza to, że minister odrzuca konwencję w całości. Jednym z pomysłów, które zaakceptował jest ściganie gwałtów z urzędu.
Według Gowina dokument w niewłaściwy sposób mówi o płci. - Mam na myśli sposób definiowania kobiety i mężczyzny. Otóż mężczyzną i kobietą stajemy się przez swoje role społeczne. To jest po prostu sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem - ocenia minister.
Pełnomocniczka rządu ds. równego traktowania nazwała dziś słowa Gowina nieporozumieniem. Agnieszka Kozłowska-Rajewicz zapewniła też, że Polska konwencję podpisze. - Premier już wielokrotnie o tym mówił. Jest też duże oczekiwanie społeczne i polityczne, żeby konwencja została podpisana. Rzecznik wysłała do ministra list z prośbą o oficjalne stanowisko ministerstwa, a także o spotkanie w tej sprawie.
Słowa Gowina spowodowały lawinę ataków. Jako pierwsi głos zabrali posłowie Ruchu Palikota. - Apelujemy do Donalda Tuska o wszczęcie procedury dymisji Jarosława Gowina, który jest bardziej ministrantem kościoła katolickiego niż ministrem sprawiedliwości - mówił poseł Robert Biedroń. W najbliższych dniach do Sejmu ma wpłynąć odpowiedni wniosek w tej sprawie. - Dziwię się, że w Polsce jest minister, który kwestionuje tego typu konwencje. Czy nie jest to dawanie zgody na to, by ta przemoc trwała? pyta Biedroń.
Według Gowina, - czym innym jest ideologia feministyczna, a czym innym troska o dobro kobiet. Taka opinia nie mogło pozostać bez odpowiedzi środowiska feministek. Blogerka naTemat Anna Dryjańska porównuje ministra sprawiedliwości do Nikodema Dyzmy. Według niej, Gowin jest mężczyzną "wysoko ceniącym sobie tradycyjną wartość dyskryminacji kobiet". Dryjańska przypomina, że Polska jest jednym z ostatnich państw w Europie, w których gwałt nie jest ścigany z urzędu. Minister zapewnia, że trwają prace nad wdrożeniem w życie odpowiednich zapisów także u nas. O tym, że gwałt będzie ścigany z urzędu mówił również premier w czasie marcowego wystąpienia. Ma to nastąpić w ciągu najbliższych miesięcy.
- Pana ministra nie obchodzą kobiety i ich prawa, tylko “godność (kobiety) rozumiana zgodnie z chrześcijańską tradycją”. Pan minister nie słyszy prawdziwego krzyku milionów Polek, gdyż swój cenny czas poświęca na wyobrażanie sobie krzyku zamrażanych blastocyst (in vitro) - pisze na swoim blogu Dryjańska.
Konwencja niezgodna z nauką Konstytucją?
Rzeczniczka ministra Gowina Patrycja Loose powiedziała w rozmowie w z "Gazetą Wyborczą", że definicja płci zawarta w konwencji "nie jest spójna" z konstytucyjną zasadą ochrony godności człowieka oraz z art. 18 konstytucji mówiącym, że "małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką RP".
Rafał Jaros, bloger naTemat komentuje, że w polskiej Konstytucji nie znajduje zapisów, mówiących o konieczności patrzenia na godność kobiety z perspektywy chrześcijańskiej. Według Jarosa, zapisy konwencji stwarzają podstawy do zapobiegania, monitorowania i przeciwdziałania wszelkiej przemocy wobec kobiet i nie tylko.
- Kościół na rolę kobiet w życiu religijnym, rodzinnym i społecznym ma swój własny punkt widzenia. A na jego straży stoi minister sprawiedliwości - pisze Jaros.
Bloger zwraca uwagę, że wiele zapisów konwencji może się nie podobać kościelnym hierarchom. Wniosek taki wyciąga na podstawie obserwacji patriarchalnego charakter kościoła. - Konwencja nakazuje także czuwanie nad tym, by kultura, zwyczaj, religia i tradycja nie były wykorzystywane jako usprawiedliwienie dla aktów przemocy i wskazuje na konieczność promowania niestereotypowych ról płci. Biorąc pod uwagę konserwatywny światopogląd ministra Gowina, można łatwiej zrozumieć jego zastrzeżenia - pisze Jaros.
- To przejaw skrajnego konserwatyzmu - mówi Agnieszka Rothert, politolożka z Uniwersytetu Warszawskiego. Według niej, opinia ministra Gowina to kompletne niezrozumienie problemu. - Nie podejrzewam Gowina o skrajną głupotę - mówi Agnieszka Rothert. Cel konwencji jest oczywisty i ma pomóc w rozwiązaniu problemu przemocy wobec kobiet. W Polsce bardzo często uważa się, że te problemy należą do sfery prywatnej. Według profesorki, zdanie Gowina wynika nie tylko z jego konserwatyzmu, ale także z bliskich związków z kościołem. - Zarzuty o propagowanie ideologii feministycznej są śmieszne - mówi. Gdyby nie ruchy feministyczne, w ogóle nie podnoszone byłyby kwestie kobiet.
Agnieszka Rothert uważa, że stanowisko Gowina świadczy o tym, jak się postrzega sama Platforma Obywatelska i jest próbą wzmocnienia prawego skrzydła partii. - Według mnie osoby nieelastyczne nie powinny zajmować tak ważnych stanowisk. Mam nadzieję, że zdanie ministra Gowina nie jest oficjalnym stanowiskiem rządu. Ono trzyma nas w średniowieczu - podsumowuje Rothert.
Zgłosimy wniosek o odwołanie Gowina. Minister sprawiedliwości nie może manipulować konstytucją, ani wspierać przemocy wobec kobiet
Robert Biedroń
Poseł Ruchu Palikota
Niestety w ostatnich dniach mieliśmy całą serię wypowiedzi ministra Gowina negujących konstytucyjny porządek prawny Rzeczpospolitej Polskiej, negujących artykuł 33, mówiących o równości kobiet i mężczyzn, podważających polską rację stanu, zasady niedyskryminacji i równości