Nie milkną komentarze po finale konkursu Eurowizji, w którym zwyciężył kandydat Austrii Thomas Neuwirth, ukrywający się pod pseudonimem Conchita Wurst i nazywany "kobietą z brodą". Internauci podkreślają, że przyszłoroczny kandydat do wygranej koniecznie musi mieć zarost, a także dodają, że gdyby po uwagę wziąć jedynie głosy telewidzów - bez jury, to Cleo i Donatan zajęliby piąte, a nie czternaste miejsce.
Conchita Wurst zdeklasował rywali i zebrał najlepsze noty zarówno wśród telewidzów z Europy, jak również spośród jury. To jednak szanowne gremium miało zdecydowany wpływ na ostateczny kształt wyników Eurowizji.
Na Twitterze krąży grafika prezentująca osobno miejsce, które polscy kandydaci na konkursie zajmowali po głosowaniu widzów i po werdykcie jury. Widać w nich ogromne różnice. Przykładowo, piosenka "My Słowianie" w Wielkiej Brytanii i Irlandii zdobyła maksymalną liczbę głosów. Jury jednak uznało inaczej i ostatecznie Polska nie zdobyła żadnego punktu na Wyspach. Podobnie było w głosowaniu norweskich widzów. Najwyżej ocenili oni Polskę, ale jury sklasyfikowało naszych wykonawców na 19. pozycji.
Gdyby stosowano dawną metodę liczenia głosów - w której liczą się wyłącznie te oddawane przez widzów, to Polska zajęłaby piąte miejsce. Zwycięzca pozostałby taki sam. Dokładnie wyniki z podziałem na kraje można zobaczyć na stronie www.eurovision.tv.
Szczucie cycem i brodą
W Europie, szczególnie w niemieckiej prasie, pojawiały się komentarze, że polscy kandydaci chcą uzyskać lepszy wynik, dzięki eksponowaniu biustów występujących na scenie dziewczyn. W Polsce natomiast pojawiają się uwagi, że Austria wygrała nie tylko za względu na talent, ale głównie za sprawą nietypowego wyglądu swojego kandydata.
Na Twitterze po ogłoszeniu wyników Dorota Zawadzka nie szczędziła uszczypliwości.
Do wyników tegorocznego konkursu europejskiej piosenki, odniósł się także dziennikarz "Rzeczpospolitej" i "wSieci", Łukasz Warzecha. Zasugerował, że "za rok wysyłamy Krzyśka Bęgowskiego [posłankę Annę Grodzką - red.] w stroju służbowym". Pomysł ten podchwycił poseł Patryk Jaki z Solidarnej Polski.
Temat Eurowizji poruszyli także polscy politycy. W porannym programie "7 dzień tygodnia" w radiu Zet wyniki komentowali Jacek Kurski, Marek Siwiec, Tomasz Nałęcz i Jacek Sasin.
Europoseł Kurski z Solidarnej Polski na prośbę prowadzącej o komentarz stwierdził: "nie przy jedzeniu, pani redaktor!". - To nie jest smaczne, że się facet przebierze w sukienkę, a potem sobie brodę przyklei. Nie da się tego oglądać - dodał.
Wtórował mu Sasin z PiS-u, który w Eurowizji dopatrzył się "ofensywy genderowej". - Jakiś czas temu kobieta z brodą miała ściągać ludzi do cyrku. Festiwal Eurowizji stał się takim cyrkiem - wyjaśnił. Przyznał jednak, że zwycięski utwór nie był "najgorszy".
Nałęcz stwierdził, że nie oglądał Eurowizji, ale "żyjemy w wolnej Europie" i nie bulwersuje go Conchita Wurst. Prawicowych polityków ostro natomiast skrytykował Marek Siwiec z Twojego Ruchu. - Państwo wylewacie wszystkie swoje fobie i uprzedzenia. Tyle XIX-wiecznego, ohydnego podejścia do życia. To jest taki człowiek. Jest artystą, zaprezentował się i wygrał - stwierdził.
Dawno już wyniki Eurowizji nie odbiły się takim szerokim echem w Polsce. Możliwe, że nawet od czasu zdobycia przez Edytę Górniak drugiego miejsca równo 20 lat temu.