Już nie sushi, bo to było modne dawno temu. Burgery też nie, bo wysyp ich spowodował przesyt. Co więc teraz? Jakie są tendencje w powstawaniu restauracji i co się jada?
Żarcie na kółkach —Po fali burgerowni mamy ostatnio w Warszawie do czynienia z totalnym wysypem foodtrucków. Mobilne restauracje serwują dzisiaj prawie wszystko – począwszy od mięs, kiełbasek i serdelków, poprzez pizze, hummus, pasty i tacos, aż po krewetki, dania wegetariańskie, słodycze i lody. Foodtrucki albo wybierają sobie okolice uczęszczane głównie weekendami i nocami, albo spotykają się na cyklicznych zlotach. Na otwarcie sezonu w najbliższą sobotę odbędzie się impreza Żarcie na Kółkach, w ramach której zjedzie się aż 50 ciężarówek z jedzeniem. Tak zaczniemy lato i tak będziemy jeść aż do późnej jesieni — opowiada Joanna Mróz, autorka Froblog.pl, bloga z opiniami o restauracjach i współautorka WarsawFoodie.pl.
Oczywiście jednak nie sprawia to, że nagle znikną tak popularne jeszcze w tamtym roku burgerownie, które nagle pojawiły się na każdym rogu.
—Nadal w Polsce odczuwamy ogromny trend na Burger Bary —stwierdza Tomasz Łagowski z bloga kulinarnego Lubię to zjeść — ale jest to jedzenie zazwyczaj, które towarzyszy na co dzień ludziom młodym oraz pojawia się często podczas imprez plenerowych. W tej chwili większość z nas patrzy na pochodzenie, jakość czyli świeżość produktu który jest podawany w restauracjach. Dużą uwagę przykładamy na jedzenie fit, czyli posiłki, które są mniej kaloryczne, grillowane, gotowane czy pieczone a nie smażone na głębokim tłuszczu.
Wołowina i hummus No właśnie. Jakość, świeżość i zdrowe jedzenie. Sprawiło to, że oprócz miejsc typowo mięsnych, powstaje coraz więcej takich, które są skierowane głównie dla wegetarian. A nawet dla bezglutenowców.
—W restauracjach stacjonarnych natomiast obserwujemy dwa główne i pozornie całkowicie przeciwstawne trendy. Po pierwsze, coraz więcej mamy miejsc mięsnych, przeważnie z mięsem wołowym: Bydło i Powidło, Muu Muu, Wół na Stół, czy otwarty kilka dni temu Pobyku Burger, Steak & Bar. Po drugie, naprawdę przebierać w ofertach mogą teraz wegetarianie. Gruszki Pietruszki, Mysa, Kubek i Ołówek to tylko kilka z ostatnio otwartych miejsc. Swoją ofertę kierują do wegetarian, wegan, często też proponują dania bezglutenowe — wyjaśnia Mróz — Dieta bezglutenowa wydaje się zresztą bardzo dynamicznie rozprzestrzeniać nawet wśród osób, które alergię na gluten mają raczej mentalną niż zdiagnozowaną. Trend wegański potwierdza także wybór Jadłonomii — oferującej wegańskie przepisy — na bloga roku.
—Dużym zainteresowaniem cieszą się takie rzeczy jak hummus robiony z cieciorki. Fala na dania wegetariańskie dopiero się rozpoczęła z zeszłym rokiem, dlatego restauracje czy stołówki urozmaicają swoje karty o coś więcej niż ryba i jajko sadzone— dopowiada Łagowski.
Co z tym jedzeniem? —Rynek burgerów powoli spadnie w dół, zostaną ci tylko najlepsi — prognozuje przyszłość knajp bloger Lubie to zjeść —ci, którzy maja najlepszą jakość, tak jak się stało z modnym trzy lata temu sushi. Moim zdaniem w Warszawie będzie powstawało coraz więcej restauracji, które będą stawiały na oryginalność produktów w menu, co zapewni im wybicie się przed szereg z pośród wielkiego morza restauracji — włoskich, sushi czy burger. Będą też powstawały restauracje nakierunkowane na jeden produkt podany w różnej formie.
Joanna Mróz nie chce przewidywać przyszłości, ale zauważa, że bardzo popularne mogą być teraz ramen bary, pokarmy wysokobiałkowe, a nawet bistra.
—Z zainteresowania, które spowodowała informacja o otwarciu pierwszego warszawskiego ramen baru (Ramen Bar Amen), wnoszę, że ramen bary powinny się u nas przyjąć— opowiada —Słyszałam niedawno, że w Budapeszcie karierę robią miejsca oparte o dietę paleo, zwaną też dietą naszych przodków, koncentrującą się wokół pokarmów wysokobiałkowych. Nie spotkałam jeszcze takich miejsc w Warszawie, ale z doświadczenia wiem, że trendy szybko się rozprzestrzeniają, może więc wkrótce. Osobiście mam nadzieję, że zapanuje u nas trend na bistra. Czekam na więcej bezpretensjonalnych miejsc ze znakomitą, często autorską kuchnią, ale bez białych obrusów, sztywnych kelnerów i kosmicznych cen.
Misja: śniadaniownie, targi i aeropress Na co więc warto zwracać uwagę, przy takich szerokich możliwościach i opcjach? Co robić i gdzie chodzić, by być na czasie?
—Gdybym miała z przymrużonym okiem odpowiedzieć na pytanie, co robić, by być modnym kulinarnie mieszkańcem Warszawy, powiedziałabym tak: Śniadanie w weekend jemy koniecznie w jednej z licznych śniadaniowni, zakupy robimy wyłącznie na targach (Śniadaniowy na Żoliborzu, BioBazar na Żelaznej, Forteca w Fortecy na Zakroczymskiej). Jeśli kupujemy ryby i owoce morza to tylko ultra-świeże pałasze, barweny czy pąkle kaczenice, przylatujące samolotem z Portugalii. Kupujemy je na nocnych targach rybnych – w środy w La Cocotte, w piątki w Kafe Zielony Niedźwiedź. Jeśli pijemy kawę to wyłącznie drip lub aeropress i obowiązkowo bez cukru czy mleka. Odwiedzamy liczne knajpki, ale tylko zgromadzone wokół najmodniejszych ulic: Kruczej, Wilczej, Żurawiej i Poznańskiej albo na Powiślu — stwierdza współautorka Warsaw Foodie.
I oczywiście trzeba trzymać rękę na pulsie, czytać i oglądać blogi o jedzeniu, bo są to jedne z największych źródeł informacji i inspiracji. No i czerpać radość z jedzenia, bo to przecież najważniejsze.