
Dwa najważniejsze portale społecznościowe włączyły się w zachęcanie do głosowania w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Na Facebooku można pochwalić się znajomym, że już się zagłosowało. Z kolei Twitter specjalnym boxem promuje relację z wyborów. Ale poza zachęcaniem do głosowania w sieci zdarzają się przypadki łamania ciszy wyborczej, o czym poinformowała Państwowa Komisja Wyborcza na konferencji prasowej.
REKLAMA
Wybory do Parlamentu Europejskiego nie cieszą się dużą popularnością, dlatego politycy i instytucje starają się zachęcić do głosowania. W akcję zaangażował się Facebook, który udostępnił na dzień wyborów aplikację pozwalającą pochwalić się znajomym, że oddało się swój głos. Kliknięcie odsyła do strony Parlamentu Europejskiego, który finansuje większość kampanii profrekwencyjnych. Nie przyniosły one skutku na Słowacji, gdzie frekwencja wyniosła 13 proc.
„Wybory europejskie już dziś! Głosuj i tweetuj! Śledź wybory na Twitterze” – mogą przeczytać użytkownicy tego serwisu. Po kliknięciu na specjalny box zostajemy przeniesieni na stronę agregującą tweety oznaczone hashtagiem #EP2014. Na razie to informacje o frekwencji i głosowaniu, ale wieczorem można się tam spodziewać wyników i pierwszych opinii.
Państwowa Komisja Wyborcza, której nieco na wyrost przypisano próbę cenzurowania internetu, przyznała, że dostała kilkadziesiąt informacji o naruszeniu ciszy wyborczej w internecie. Część z nich dotyczy także aktywności na Facebooku. Ale poważniejsze naruszenia prawa zdarzają się w realu – jeden z członków komisji wyborczej próbował zagłosować za siebie, żonę i syna, wrzucając do urny trzy karty do głosowania.
