– Kobiety zmusiły parlamentarzystów, by myśleli w kategoriach równouprawnienia. Nawet jeśli tego nie potrafią, muszą się z tym liczyć – uważa karnistka z Uniwersytetu w Warszawie prof. Monika Płatek.
– Parytety wpływają na dobrą jakość życia i w tym sensie także na dobry seks – uważa prof. Płatek. Dlaczego? Bo "dobry seks to seks entuzjastycznie konsensualny". – Wymaga dojrzałego partnerstwa, a nie pogrywania i udawania, że chce się dzielić, podczas gdy w rzeczywistości chce się jedynie brać i zaniedbywać potrzeby kobiet – mówi prawniczka. W rozmowie z "Gazetą Wyborczą" dyskutuje też o kwotach wyborczych, równości i widocznej w działaniach Kongresu Kobiet kobiecej energii.
Kwoty wyborcze nie są rozwiązaniem idealnym – przynajmniej w kształcie, którym są realizowane – ale z pewnością krokiem naprzód w porównaniu z ich brakiem w przeszłości. – Ale i pokazaniem, że o równości panowie potrafią rozmawiać, ale z zarządzaniem równością mają problemy – mówi Płatek. Uważa, że to społeczny proces, który wymaga czasu.
Zbyt mała reprezentacja kobiet w polityce to nie jedyne wyzwanie. Kolejnym jest niewielka liczba kobiet występująca w mediach w rolach ekspertów. Prof. Płatek uważa, że parytet potrzebny jest nie tylko w wyborach, ale także mediach.
– W radiu, telewizji, w prasie prezentuje się głównie męski punkt widzenia. Posyła się w ten sposób przekaz, że tylko mężczyźni są zdolni, opiniotwórczy i coś mogą (...)To podświadomy przekaz: oto, kto ma coś do powiedzenia! Tak samo jest z żeńskimi końcówkami - forma męska niby dodaje kobiecie godności – stwierdza prawniczka.