Panikę wśród internautów zasiał "Dziennik Gazeta Prawna", opisując jak około 100 tysięcy osób jest ściganych za ściąganie filmów z internetu. Chodzi m.in. o "Czarny czwartek", "Obławę" i "Drogówkę". Prokuratura zmusiła dostawców internetu do ujawnienia danych ściągających, a na internautów padł blady strach przed wymiarem sprawiedliwości.
Choć "DGP" dość dokładnie opisał sprawę i wyjaśnił, że chodzi o osoby, które nie tylko ściągnęły, ale i udostępniły te filmy, to internauci i tak się przestraszyli. Skala działań jednej z warszawskich kancelarii prawnych, która pomaga producentom filmów, faktycznie robi wrażenie – chodzi bowiem o rekordowo wysoką liczbę internautów.
Prawo - wolno ściągać, czy nie wolno?
W panice zapomniano o tym, co najważniejsze, czyli przepisach. A te się przecież nie zmieniły – i wciąż ścigane jest tylko nielegalne rozpowszechnianie materiałów, do których nie posiadamy praw autorskich, a nie ich ściąganie. Choć to ostatnie niedługo może się zmienić.
Kwestię tę reguluje rozdział trzeci ustawy o prawie autorskim i nazywa się to "dozwolonym użytkiem chronionych utworów".
Art. 23 ustawy o prawie autorskim
1. Bez zezwolenia twórcy wolno nieodpłatnie korzystać z już rozpowszechnionego utworu w zakresie własnego użytku osobistego. (...)
2. Zakres własnego użytku osobistego obejmuje korzystanie z pojedynczych egzemplarzy utworów przez krąg osób pozostających w związku osobistym, w szczególności pokrewieństwa, powinowactwa lub stosunku towarzyskiego.
Zgodnie z polskim prawem, ściągnięcie jakiegokolwiek filmu, e-booka lub utworu muzycznego, nawet jeśli został umieszczony w sieci bez zgody autora, nie jest przestępstwem i licznie potwierdzają to prawnicy. Adwokat Michał Kołodziejczyk z kancelarii KKR mówił w rozmowie z Chip.pl:
Trzeba jednak wiedzieć, że zakres dozwolonego użytku dotyczy tylko korzystania z pojedynczych utworów przez "krąg osób pozostających w związku osobistym, w szczególności pokrewieństwa, powinowactwa lub stosunku towarzyskiego". Przepisy te dotyczą również m.in. Chomikuj.pl. Można z niego dowolnie ściągać nawet nielegalne pliki, o ile ich nie udostępniamy dalej.
Kiedy ściąganie jest nielegalne
Jednocześnie Kołodziejczyk zaznaczył, że dozwolony użytek nie działa w przypadku programów komputerowych, w tym gier. Dlatego też ściągając gry z sieci z nielegalnych źródeł, jak najbardziej łamiemy prawo.
Ściąganie filmów czy muzyki z sieci jest nielegalne w jeszcze jednym przypadku – jeśli dany utwór nie miał jeszcze premiery w Polsce. Mówi o tym pierwszy paragraf cytowanego przez art. 23 ustawy o prawie autorskim, gdzie podkreślono, że nieodpłatne korzystanie osobiste dotyczy tylko utworów już rozpowszechnionych.
Nielegalne jest, jak zostało już wspomniane, przede wszystkim rozpowszechnianie, czyli udostępnianie materiałów, do których nie mamy praw autorskich. Tutaj warto zaznaczyć, że udostępniać pliki możemy nieświadomie – i wówczas kończymy jak bohaterowie artykułu "DGP".
W przypadku korzystania na przykład z torrentów, w większości klientów (czyli programów służących do obsługi torrentów) udostępnianie dzieje się "z automatu". Ściągamy i jednocześnie udostępniamy – torrenty są bowiem niczym innym, jak siecią p2p, czyli peer2peer. Działanie takich sieci polega właśnie na tym, że to, co jedni udostępniają, inni mogą ściągnąć, a im więcej osób coś udostępnia, tym łatwiej i szybciej można to pobrać. Niektóre programy tego typu można jednak skonfigurować tak, by wyłącznie ściągać pliki.
Warto też pamiętać o tym, że udostępnieniem będzie nawet wklejenie linku do nielegalnego pliku na Facebooku, Twitterze czy w jakimkolwiek innym miejscu dostępnym dla osób trzecich, z którymi nie jesteśmy w relacji osobistej - choć oczywiście to też może podlegać interpretacji.
Co grozi piratom?
Kary za rozpowszechnianie są różne w zależności od celu, w jakim to robimy. Reguluje je art. 116 ustawy o prawie autorskim. Warto przy tym zaznaczyć, że z punktu widzenia prawa nie ma znaczenia, w jaki sposób udostępniliśmy nielegalne materiały.
Art. 116 ustawy o prawie autorskim
1. Kto bez uprawnienia albo wbrew jego warunkom rozpowszechnia cudzy utwór w wersji oryginalnej albo w postaci opracowania, artystyczne wykonanie, fonogram, wideogram lub nadanie, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
2. Jeżeli sprawca dopuszcza się czynu określonego w ust. 1 w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
3. Jeżeli sprawca uczynił sobie z popełniania przestępstwa określonego w ust. 1 stałe źródło dochodu albo działalność przestępną, określoną w ust. 1, organizuje lub nią kieruje, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 5.
4. Jeżeli sprawca czynu określonego w ust. 1 działa nieumyślnie, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.
Unia już ściga ściągających
Taki jest stan rzeczy na dzisiaj, ale niedługo wszystko może się zmienić. W kwietniu bowiem Trybunał Sprawiedliwości UE wydał orzeczenie w sprawie dotyczącej właśnie ściągania plików pochodzących z nielegalnego źródła (czyli np. wrzuconych bez zgody autora).
Według TSUE, przepisy krajowe o dozwolonym użytku – czyli właśnie takie, jak mamy w Polsce – są sprzeczne z prawem UE. Oznacza to tyle, że według Trybunału ściąganie filmów lub nagrań umieszczonych w sieci bez zgody uprawnionego jest nielegalne – nawet jeśli tylko do użytku osobistego. Reguluje to dyrektywa 2001/29/WE Parlamentu Europejskiego z 22 maja 2001 roku, nazywana również dyrektywą internetową.
W świetle tego orzeczenia nielegalne jest też kopiowanie na własny użytek materiałów pochodzących z nielegalnego źródła. TSUE zaznacza przy tym, że krajowe przepisy dotyczące użytku osobistego powinny wprowadzać rozróżnienie na materiały pochodzące z legalnych i nielegalnych źródeł – i dopuszczać dozwolony użytek wyłącznie dla rzeczy pobieranych z legalnego źródła.
Orzeczenie unijnego Trybunału zmieni prawo w Polsce?
Pytanie tylko: czy takie orzeczenie sprawia, że zmienia się od razu wykładnia prawa autorskiego w Polsce i bez zmiany ustawy o prawie autorskim za samo ściąganie nielegalnych plików będzie można ponieść karę?
To już nie jest oczywiste. Specjalista od tego tematu prof. Ryszard Markiewicz w swoim tekście w "Rzeczpospolitej" pisał w kwietniu, że za tym pierwszym rozwiązaniem – czyli zmianą wykładni prawa – przemawia istnienie tzw. trójstopniowego testu, w polskim prawie zawartego w art. 35 ustawy o prawie autorskim:
Art. 35 ustawy o prawie autorskim
Dozwolony użytek nie może naruszać normalnego korzystania z utworu lub godzić w słuszne interesy twórcy.
Podobny zapis znajduje się we wspomnianej unijnej dyrektywie i to na tej podstawie TSUE uznał, że ściąganie plików nawet na własny użytek, ale z nielegalnego źródła, jest wbrew prawu. Czy jednak skoro istnieje taki zapis, to nie oznacza aby, że już w tej chwili wymiar sprawiedliwości może na nas nałożyć karę za ściągnięcie nielegalnego pliku – nawet jeśli bronimy się dozwolonym użytkiem?
Z tekstu prof. Markiewicza wynika, że jeszcze nie. Prawnik sugeruje bowiem, że należy nowelizować ustawę o prawie autorskim.
Polskie prawo mogłoby ścigać za ściąganie, ale...
Art. 35 powstał, by wskazywać granice dozwolonego użytku, ale w tej chwili jest to sprawa otwarta i do interpretacji w konkretnych przypadkach. Nie istnieje żadna jednoznaczna wykładnia prawa, która mówi, że można ścigać i nakładać kary na osoby, które na własny użytek ściągnęły film – choć logicznie rzecz ujmując, takie działanie godzi w interesy autora, bo pozbawia go ewentualnego zarobku.
Jeszcze przez chwilę więc internauci ściągający z sieci filmy, muzykę czy e-booki mogą spać spokojnie. Ale jak widać prawo unijne, a za nim zapewne niedługo i polskie, idzie w stronę zakazywania ściągania plików, jeśli pochodzą one z nielegalnych źródeł. A wtedy drżyjcie wszyscy, którzy żałujecie na DVD albo bilet do kina.
Za korzystanie z cudzych utworów powinno płacić się stosowne wynagrodzenie autorowi lub innemu uprawnionemu podmiotowi. Ustawodawca przewidział jednak wyjątek od tej zasady, wprowadzając instytucję dozwolonego użytku osobistego. Zgodnie z nią nie łamie się prawa, jeśli korzysta się z już rozpowszechnionego filmu albo albumu muzycznego
do celów ściśle osobistych, np. ściągając go z Sieci.
Oznacza to, że ściągając od kogoś pliki nie narusza się prawa.
Michał Kołodziejczyk jest adwokatem w warszawskiej kancelarii KKR. Wypowiedź z serwisu Chip.pl.
Prof. Ryszard Markiewicz
Moim zdaniem w Polsce konieczna jest ustawowa implementacja tego orzeczenia. Przemawiają za tym istotne argumenty. Przede wszystkim wyraźnie w nim stwierdzono, że prawo Unii „stoi na przeszkodzie obowiązywaniu uregulowania krajowego (...), które nie rozróżnia sytuacji, w której źródło służące za podstawę sporządzenia kopii na użytek prywatny jest legalne, od sytuacji, w której źródło to jest nielegalne". Z orzeczenia tego wynika wymóg takiej redakcji przepisów krajowych praw autorskich, by wyraźnie przewidywały, że dozwolony użytek osobisty nie obejmuje pozyskiwania utworów z nielegalnych źródeł. W prawie polskim nie ma takiej regulacji.