Jak sam podkreśla, należy do zdecydowanej mniejszości, która zapoznała się z treścią kontrowersyjnej "Golgoty Picnic". Aktor teatralny i telewizyjny, Marek Cichucki związany obecnie z łódzkim Teatrem Nowym, w rozmowie z naTemat przekonuje, że w całej sprawie nie chodzi o sztukę. – Takie manifesty nie sprawdzają się w teatrze – podkreśla aktor.
– To cenzura! – tak na antenie TVP Info o kampanii fundamentalistów katolickich i środowisk skrajnie prawicowych przeciwko spektaklowi "Golgota Picnic" mówił w Tomasz Karolak. Sztuka autorstwa Rodrigo Garcii znalazł się w centrum sporu ideologicznego. W jej ocenie podzieleni są zarówno widzowie, jak i aktorzy.
Marek Chichucki jest chyba jednym aktorem, który odmówił publicznego odczytania tekstu sztuki, w ramach solidarności ze środowiskiem teatralnym, które w większości popiera "zakazane" przedstawienie. – W tym tekście nie ma nic atrakcyjnego dla aktora. Żałuje, że doszło do zakłócenia odczytania sztuki, bo widzowie mogliby się przekonać jak bardzo jest ona miałka – zaznacza aktor.
Nasz rozmówca przesłał do redakcji tekst "Golgoty Picnic" (fragmenty publikujemy poniżej), który był odczytywany w wielu miastach Polski. Aktor zapytał mnie, co o nim sądzę. Odpowiedziałem mu szczerze, że niewiele i muszę przeczytać go na spokojnie kilkukrotnie, żeby lepiej zrozumieć to, co "autor miał na myśli". Zobaczcie sami.
Jest Pan chyba jednym z niewielu krytyków sztuki "Golgota Picnic", który zadał sobie trud zapoznania się z jej treścią?
Marek Cichucki: Tak, chyba tak. Znam tę sztukę od lat. Muszę zaznaczyć, że jej treści nie poznały również osoby, które teraz publicznie wyrażają solidarność z jej twórcami.
Jak Pan ocenia to, co się teraz dzieje wokół tej sprawy?
Został sprowokowany konflikt. Zrywanie pokazów nie powinno mieć miejsca. Ale chcę zwrócić uwagę na stosunek do protestujących. Bardzo oburza mnie to z jaką pogardą się ich określa. Jest mi wstyd, to jest okropne. Przecież od nas, ludzi sztuki, wymaga się nie tylko sprawności warsztatowej, wrażliwości, ale też głębi duchowej. Tymczasem poniżamy ludzi, którzy protestują ponieważ ich wartości duchowe zostały zszargane. Obawiam się, że tym zachowaniem sami wykluczamy się ze świata wartości duchowych.
Gdzie jest ta granica w teatrze?
Artysta zaprasza widza do teatru i musi wziąć pod uwagę jego uczucia w tym religijne. Wiele przedstawień jest skomponowanych w taki sposób, aby działały bezpośrednio na emocje. Wyklucza się wywołanie emocji pod wpływem refleksji. Widzowie pytani o przedstawienie, nie są w stanie nic o nim powiedzieć poza tym, że było "wow" albo że było „ładne plastycznie”.
Teraz jest podobnie z "Golgota Picnic"?
Należy pamiętać, że tekst sztuki to jest jedna sprawa, a druga to jego wystawienie. Inscenizacja. W tekście czytamy "dzień dobry", a na scenie te słowa może wypowiedzieć piękna uśmiechnięta kobieta albo rzeźnik zalany krwią zarzynający zwierzę. Czytanie tekstu „Golgota picnic”? Na scenie można coś zagrać bez słów, a w "GP" mamy mnóstwo publicystyki. Tu, aż się prosi o zdecydowane działanie.
Powinno się zrezygnować z jej wystawiania?
Uważam, że należy poważnie zastanowić się nad prowokacją zawartą w spektaklu i obrazą uczuć religijnych. To, co stało się po odwołaniu przedstawienia na „Malcie” to nieporozumienie i następna prowokacja. Miała być manifestacja w obronie wolności słowa, ale popełniono błąd.
Spór wokół "Golgota Picnic" może trwale podzielić środowisko aktorów teatralnych?
Nie. Aktorzy przeżywają każdego dnia większe emocje. Wiele prób jest bardziej emocjonujących niż to wydarzenie. Jesteśmy środowiskiem indywidualistów.
Kto wybierze się na to do teatru?
Myślę, że widzowie, którzy wybierają przedstawienia raczej bezkrytycznie lub śledząc różne „dziwne dziwności”, z dużym prawdopodobieństwem trafiliby na ten spektakl. Pójście w ciemno do teatru, bez przygotowania się? To jak wizyta u niesprawdzonego lekarza, który będzie w nas dłubał. Tyle, że teatr, dłubie znacznie głębiej - szczególnie teatr współczesny. Intelektualnie – powierzchowny, emocjonalnie – rozwalający.
Widzowie nie są najlepszym cenzorem?
Nawet widzowie nie powinni stawiać się w roli cenzora.To twórca zaprasza widzów i bierze za ich wizytę odpowiedzialność. I musi liczyć się z tym, że bierze odpowiedzialność za ich reakcje na swoją ewentualną prowokację. Proszę zwrócić uwagę jakie teatry zaangażowały się w sprawę. Głównie publiczne. Ponieważ one mają zagwarantowane publiczne dofinansowanie. Prywatne raczej tego nie robią, ponieważ szanują swoich widzów.
Siać zamętu nie chcę: już wy to uczyniliście. Rozmieszczać broni na Ziemi nie mogę: już wy to uczyniliście. Nauczyć was ruchać dzieci nie mogę: już wy to uczyniliście. Nauczyć was zabijać z głodu nie mogę: już wy to uczyniliście. Nie mogę wprowadzić więcej obsceniczności, ponieważ byście mnie wyśmieli, powiedzielibyście: już to umiemy. Nie mogę nauczyć was niszczyć miast i całych nacji, nie mogę nauczyć was technik dokonywania holokaustu: już wy to uczyniliście.
Fragment sztuki "Golgota Picnic"
A ja widziałem się na miejscu Chrystusa Rubensa, kiedy krzyż się unosi, kiedy na Golgocie klnący z wysiłku siłacze podnoszą ten ciężki kawał drewna.
I widziałem później, jak zdejmują moje ciało z krzyża, szare czy też zielone ciało jak na obrazie Mantegny, z nogami w kierunku kamery, jak później widać było w serialu "Twin Peaks", kiedy idą zobaczyć zwłoki Laury Palmer do kostnicy.
No i jeszcze na obrazie Rubensa jest pies. Wszechobecny pies Rubensa. Zwyczajny pudel. Pies, który wszystko umie. Pies narrator. Pies pływak. Pies strażak. Pies malarz nadworny. Pies mądrala. Pazerny piesek. Wierny przyjaciel. Pies, który bzyka właścicielkę i jej koleżanki. Ruchający piesek Rubensa. Pies chuj. Rubens nazwał swojego psa "psem kutasem" albo "kutaśnym psem". Z całego wielkiego obrazu Rubensa pełnego osiłków, grubasek, koni, dzieci i Chrystusa jedynie pies nigdy nikogo nie zdradził.
Fragment sztuki "Golgota Picnic"
Bóg rzekł: czarni mają tańczyć funk i robić cygara. Niech tańczą funk, podczas gdy biali robią interesy. Tak rzekł Bóg, który był przychylny czarnej rasie. I tańczyli oraz bawili się, podczas gdy biali obdzierali ze skóry jeden drugiego, załatwiając swoje interesy. Czarni bzykali białe kobiety, kiedy ich mężowie jeździli w interesach do Drezna albo Memphis. I Bóg włączył muzykę funk.