Dawniej chodziło się do fryzjera. Siedziało się w fotelu i spędzało kilka godzin nie tylko na strzyżeniu, lecz także kawie i ploteczkach. Teraz to fryzjer przychodzi do ciebie - nawet, jeśli właśnie sączysz cydr na leżaku nad Wisłą - i przynosi z nożyczkami mnóstwo tematów do rozmów. Poznajcie Ciach Fryzjer i jej mobilny salon fryzjerski.
Strzyżenie na garażówce Ciach Fryzjer tworzy Katka Blajchert, studentka Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku. Jest to mobilny salon fryzjerski, który działa głównie w Warszawie i Trójmieście. Oznacza to, że jeśli jesteś na plaży, w knajpie czy przed telewizorem, a twoje włosy domagają się nowej fryzury, to możesz właśnie tam, gdzie jesteś, zafundować sobie ekstrawagancką grzywkę lub jakieś modne cięcie.
-Od początku zdecydowałam, że moje fryzjerstwo będzie mobilne, dlatego też strzyżenie może odbywać się w każdym miejscu: u klienta, na plaży, w knajpie lub na tymczasowych targowiskach czy garażówkach – wystarczy wcześniejszy kontakt przez stronę na facebooku - opowiada naTemat.pl Katka.
Fryzjerska rodzina
Blajchert przyznaje, że nie posiada jakiegoś solidnego fryzjerskiego wykształcenia - poza tym, które wyniosła ze swego fryzjerskiego domu. Ma jednak w sobie niesamowitą pasję i talent, które są ważniejsze od dyplomów.
-Ciach Fryzjer nie powstał w wyniku jakiejś systemowej edukacji, ale z racji doświadczeń rodzinnych. Nie ukończyłam żadnych fryzjerskich szkół, bo swoją szkołę we fryzjerskim fachu miałam od dziecka na miejscu, w kręgu najbliższych osób. W mojej rodzinie jestem czwartym – po pradziadku, dziadku i babci oraz mamie – pokoleniem, które zajmuje się fryzjerstwem -opowiada -Jednak dbałość o stylistykę to tylko połowa wyróżników „Ciacha”.
Kawa i ploteczki
To, co istotne w Ciach Fryzjer, to międzyludzkie relacje, które wynikają ze spotkania. Obok degażowania i kręcenia włosów - rozmowy o muzyce czy kulturze. Taka sąsiedzka pogadanka i ciekawy sposób na spędzanie czasu.
-Nie mniej istotne są zwykłe międzyludzkie relacje, które wynikają ze spotkania. Wolę traktować moją pracę bardziej jako spotkanie, aniżeli usługę – w sposób znaczący ułatwia to przezwyciężenie różnych barier komunikacyjnych -wyjaśnia Katka, która łączenia fryzjerstwa z rozmową nauczyła się w domu, gdzie podglądała przy pracy swoich najbliższych.
-Zapewne takie podejście wyniosłam wprost z salonu fryzjerskiego mojego dziadka - zresztą pierwszego po wojnie w portowej dzielnicy Gdańska, w którym granica między klasycznymi usługami - strzyżeniem, goleniem i tym podobne, a spotkaniem towarzyskim, sąsiedzką pogadanką była wyjątkowo płynna. Takie samo myślenie o zawodzie przeniosła na swój salon także moja mama. Najwyrazistszym przykładem na społeczny wyróżnik fryzjerstwa pozostaje jednak babcia, która otworzyła salon niejako w kontrze do „zmaskulinizowanego” towarzystwa przesiadującego u dziadka, a także z prostego zapotrzebowania na zabicie nudy.
Pozytywnie przepracować nawet największy obciach
Dla Ciacha największym źródłem inspiracji jest podróż do przeszłości. Wychowana w latach 90., często czerpie stamtąd inspiracje. Za każdym razem jednak interpretuje ją na nowo, tak, aby nadać fryzurze własnego charakteru. Koczki, afro, cieniowane pasemka, karbowanie i potarganie. Musi być odważnie i z pazurem.
-Oczywiście, kiedy byłam mała i większość czasu spędzałam w rzeczywistości fryzjerskiego salonu, wokół ściętych włosów i wszelkich sprzętów zaklinałam, że nigdy nie będę zajmowała się włosami. W tamtych czasach, głównie wczesnych latach 90., dominowały fryzury, które wtedy uważałam za głupie -przyznaje fryzjerka -Ciekawa sprawa, że współcześnie – kiedy do łask wraca moda i stylistyka z ostatnich trzech dziesięcioleci – wspomniane wyżej znienawidzone stylizacje nieraz stanowią dla mnie źródło inspiracji.
-Po prostu we fryzjerstwie da radę pozytywnie przepracować nawet największy obciach, nie popadając przy tym w jałowe przerysowanie.
To jak? Jesteście chętni na oddanie się pod nożyczki Katki i zafundowanie sobie czegoś szalonego na głowie, a przy okazji sympatyczną pogadankę na przykład nad jeziorem?