"Silna Francja" - na plakatach z z takim hasłem występuje już Nicolas Sarkozy. Francuski prezydent długo zwlekał z oficjalnym ogłoszeniem decyzji, czy będzie ubiegał się o reelekcję. Zrobił to wczoraj. Teraz musi się spieszyć. Do wyborów tylko dwa miesiące, a sondaże nie wróżą mu dobrze.
Francuzi są zgodni – to nie była najlepsza prezydencja. Co więcej, 70 proc. z nich uważa, że była po prostu zła.
Jednak Sarkozy spróbuje zostać głową państwa ponownie. W telewizyjnym przemówieniu powiedział, że rezygnacja byłaby „jak opuszczenie statku przez kapitana w środku sztormu”. Sztorm jest dobrą metaforą na obecną sytuację, ale obywatele zdają się wypatrywać innego dowódcy.
Przed wyborami w 2007 roku Sarkozy złożył bardzo wiele obietnic. Zapowiadał ostrą walkę z przestępczością i bezrobociem, zmniejszenie i usprawnienie administracji oraz liberalizację gospodarki. Dziś bez pracy jest niemal milion ludzi więcej niż pięć lat temu (łącznie ok. 10 proc.), a wiele dzielnic w dużych miastach ciągle ma opinię zakazanych miejsc. Francja straciła najwyższe notowania agencji ratingowych i musiała zaakceptować unijną dominację Niemiec. Kryzys ekonomiczny zatrzymał rozwój gospodarki, lecz Sarkozy w tym samym czasie podwyższył sobie pensję (do 20 tys euro) i wydawał pokaźne sumy na bankiety w Pałacu Elizejskim. Drażnił rodaków też swoimi pyszałkowatymi wypowiedziami, butami na koturnach i roleksem na ręku. Stawał się przez to coraz bardziej obcy.
Jego główny rywal w wyborach (sondaże dają mu w tej chwili średnio 6 proc. więcej), Francois Holland, jest zupełnie inny. Łysiejący, misiowaty, poruszający się po Paryżu na skuterze polityk zdobywa francuskie serca swoją naturalnością i skromnością. Wielu wierzy też, że skoro rządząca od 1995 roku centroprawica nie ma pomysłu na polepszenie sytuacji w kraju, to może uda się to proponującym odmienne rozwiązania socjalistom.
Sarkozy zrzucał wczoraj winę za kondycję gospodarki na kryzys. Zapowiedział, że w wielu sprawach da głos obywatelom organizując powszechne referenda. Zadeklarował, że wprowadzi liczne szkolenia dla bezrobotnych i zmniejszy liczbę ludzi żyjących na zasiłkach, które mocno obciążają budżet.
W ostatnich tygodniach podkreślał też swoje konserwatywne poglądy na temat aborcji czy małżeństw homoseksualnych. Obiecał też zatrzymanie imigracji. Komentatorzy nie mieli wątpliwości, że uśmiecha się w ten sposób do zwolenników skrajniejszej prawicy, zwłaszcza Frontu Narodowego Marine Le Pen.
Wszystko wskazuje, że jedną głównym metod Sarkozy'ego na odzyskanie popularności będzie pokora. Już w swoim przemówieniu mówił, że „nie może udawać, iż problemów nie ma”. Przyznał też, że nie udało mu się spełnić wszystkich deklaracji. Z najbliższym czasie ukażą się też jego pamiętniki. Współpracownicy prezydenta zdradzili dziennikarzom, że skupią się przede wszystkim na rozliczeniu z własnymi porażkami i zapowiedziach poprawy.