"Nie zabijajcie nas!" – tak polscy artyści apelują do producentów smartfonów i tabletów oraz resortu kultury. Organizacje zrzeszające artystów, w tym ZAiKS, twierdzą, że ludzie kultury mogą stać się "ofiarami postępu cywilizacyjnego", ponieważ zamiast kupować płyty wolimy słuchać muzyki na naszych telefonach i tabletach. Mają nawet pomysł jak mogą uniknąć anihilacji - chcą opodatkować urządzenia mobilne. Co jest kompletnie bez sensu.
Organizacje Zbiorowego Zarządzania (OZZ) prawami autorskimi, takie jak ZAiKS, ZASP czy ZPAV, chcą wpisać smartfony i tablety na listę tzw. czystych nośników. Znajdują się już na niej płyty CD, DVD czy Bluray, odtwarzacze mp3, kasety VHS czy pendrive'y. Oznacza to, że w cenę każdego czystego nośnika jest wliczona opłata, która trafia do OZZ. Stanowi ona od 1 do 3 proc. wartości nośnika. Co ciekawe, najwyższą stawką są na przykład obłożone odtwarzacze mp3. Lista czystych nośników powstała, żeby zabezpieczać finansowe interesy twórców kultury.
Skok na kilkadziesiąt milionów złotych
W ten sposób do OZZ trafia rocznie skromne 7 mln zł. Jak podaje "Puls Biznesu", teraz artyści ostrzą sobie zęby na 1,5-2 proc. rynku sprzedaży smartfonów i tabletów, którego wartość gazeta wycenia na 5,5 mld zł. Oznacza to, że jeżeli smartfony i tablety zostaną wpisane na listę czystych nośników to do OZZ trafi dodatkowe kilkadziesiąt milionów złotych rocznie. Oczywiście te pieniądze zostaną rozdysponowane wśród artystów, tak jak ma to miejsce teraz.
Do pomysłu nie zapalili się jednak ani resort kultury, ani producenci sprzętu. Ci pierwsi przeczuwają PR-owską minę, ci drudzy przeczuwają, że dodatkowe koszty spadną na nich. Ktoś te 30 zł od tabletu za 1000 zł będzie musiał zapłacić.
Oczywiście OZZ chcą przekonać Polaków, że dodatkowe opodatkowanie ich smartfonów i tabletów jest właściwe na wiele sposobów. Dość dziwnych sposobów.
Po pierwsze, jak twierdzą, podatek nie oznacza wzrostu cen, bo "nie leży to w interesie producentów", co jest typowym argumentem przy każdej podwyżce podatków pośrednich. Po drugie, taki podatek ma zapewnić twórcom kultury środki na dalsze tworzenie. Problem w tym, że ci którzy takiej pomocy naprawdę potrzebują, dostaną najpewniej grosze. Po trzecie, opłata ma być sprawiedliwa, użytkownicy nie będą już musieli się zastanawiać czy słuchają muzyki na swoim smartfonie czy tablecie legalnie lub nie. Jakby większości robiło to jakąkolwiek różnicę.
Różne interpretacje rzeczywistości
Tymczasem artyści i ich organizacje dostrzegają, że świat się zmienił, ale nie powstrzymuje to ich od próby strzelenia sobie w stopę. Odnotowali, że rośnie sprzedaż cyfrowej muzyki (choć powołują się na dane sprzed ponad roku), co jest ściśle związane z tym, iż w Polsce sprzedaje się coraz mniej albumów na fizycznych nośnikach. Dostrzegają też, że coraz więcej osób słucha muzyki dzięki takim usługom jak Spotify, Deezer czy WiMP. Zauważyli również wzrost sprzedaży tabletów i smartfonów.
Niestety, z tych wszystkich obserwacji artyści reprezentowani przez OZZ wyciągają błędne wnioski. Zamiast dostosować się do oczekiwań i zachowań ich fanów chcą stare modele funkcjonowania praw autorskich kopiować na grunt nowych technologii. Stąd biorą się takie błyskotliwe inicjatywy jak opodatkowanie smartfonów i tabletów.
Jednym z podstawowych założeń, które doprowadziły do wniosku, że należy wpisać urządzenia mobilne na listę czystych nośników jest przeświadczenie, iż muzycy zarabiają na sprzedaży muzyki, a ich zarobki spadają bo w Polsce szerzy się piractwo. Kiedyś tak było, ale dzisiaj rzeczywistość jest inna.
Na czym zarabiają muzycy?
Andrzej Karp, uznany producent, podkreśla, że trzeba wyróżnić trzy typy muzyków. Pierwszy to kompozytorzy i autorzy tekstów, którzy faktycznie zarabiają na tworzeniu i sprzedawaniu muzyki. Drugi to muzycy grający, którzy zarabiają wyłącznie na koncertach. Trzeci natomiast to celebryci, którzy niekoniecznie potrafią grać i zarabiają na wszystkim innym.
Czy jego zdaniem opodatkowanie smartfonów i tabletów cokolwiek zmieni?
Część artystów traktuje też takie firmy jak Spotify czy WiMP jako zaciekłych wrogów. A powinni raczej spojrzeć na usługi, które te platformy dostarczają. Jak na przykład promocja koncertów. W Polsce ten potencjał dostrzegł chociażby startupNuPlays.pl, który oferuje muzykom nie tylko sprzedaż ich albumów w formie cyfrowej, ale także wszelkiej maści gadżetów oraz streaming występów na żywo.
Aktorzy i inni artyści wydają się już rozumieć, że nie samym rzemiosłem artysta dzisiaj żyje. Zarabia się na całej otoczce wokół wydarzeń artystycznych, współpracy z reklamodawcami i na wiele innych sposób. Wiedzą też, że sztuce często pomaga skandal.
Ale nie taki.
Reklama.
Bogusław Pluta, Dyrektor OZZ ZPAV
Sektor kultury w Europie to ponad 5 mln miejsc pracy i 2,6 proc. PKB całej Unii Europejskiej. Kultura jest jedną z podstawowych sił napędowych europejskiego wzrostu oraz źródłem nowych miejsc pracy. Stymuluje innowacje, także w zakresie nowoczesnych urządzeń elektronicznych.Czytaj więcej
Andrzej Karp, producent muzyczny
Nie wierzę w to, że muzycy zyskają cokolwiek na wpisaniu smartfnów i tabletów na listę czystych nośników. Co najwyżej wzrosną ceny urządzeń i to wszystko. W Polsce poziom ochrony praw autorskich jest bardzo niski i uważam, że lepiej jest się zajmować edukacją i walką z piractwem. Ale nie w ten sposób.