Uchodząca dotychczas za bezduszną UEFA, która zgarnie większość zysków za Euro 2012, postanowiła zrobić coś bezinteresownie i nakazała drużynom zorganizować co najmniej jeden otwarty trening. Skorzystają na tym mieszkańcy, ale zyska też federacja - chyba tylko prawdziwy mecz bardziej skłania do zakupu licencjonowanych gadżetów niż możliwość podziwiania Cristiano Ronaldo czy Fabregasa w Gniewinie.
Około 100 tys. widzów będzie mogło obejrzeć za darmo treningi 13 reprezentacji, które na swoje centra pobytowe wybrały właśnie polskie miejscowości. W dzisiejszej "Gazecie Wyborczej" można znaleźć pełną listę drużyn, które zaprezentują się na otwartych treningach. Dotychczas od dobrej woli drużyn zależało, czy kibice, tłumnie koczujący pod stadionami, będą mogli wejść na treningi piłkarzy goszczących w ich miejscowościach. Z reguły na trybuny zapraszano dziennikarzy, ale wiele drużyn sceptycznie podchodziło do wpuszczania tam kibiców.
Teraz UEFA wymaga, by każdy zespół co najmniej raz otworzył trening dla kibiców. I to całkowicie za darmo. Ma to być sposób na otarcie łez dla tych, którym nie udało się wylosować biletów na mecze mistrzostw. Na wspomniane 100 tys. miejsc składa się od 950 stadionowych miejsc w bazach Grecji w Legionowie czy Rosji w Sulejówku, przez 10 tys. na treningu Niemców w Gdańsku do aż 25 tys. na stadionie Wisły w Krakowie, gdzie będzie trenowała reprezentacja Holandii. Jednak na ta pula przypadnie głównie mieszkańcom miejscowości, w których zamieszkają drużyny.
Ale to też szansa na przyciągnięcie tam zagorzałych fanów tych drużyn i pechowców, którzy nie wylosowali biletów na mecze. A to rodzi niebezpieczeństwo stworzenia czarnego rynku - przedsiębiorczy mieszkańcy zapewne będą próbowali zapewne sprzedać wejściówki zdesperowanym przyjezdnym. Ci pewnie chętnie zapłaciliby za możliwość wejścia na stadion gdyby tylko mogli kupić oficjalne bilety, tak jak jest to w przypadku meczów.
Ale dochody ze 100 tys. wejściówek na treningi to nic w porównaniu z wpływami z meczów. Do sprzedania jest ponad milion biletów, które mają przynieść około 100 milionów euro. To zaledwie ok. 8 procent dochodów federacji z całego turnieju, które mają wynieść według szacunków 2,3 miliarda euro. O miliard euro więcej niż 4 lata temu. Większość z nich to opłaty za licencje za możliwość korzystania z wizerunku Euro 2012, prawa do transmisji telewizyjnych i pieniądze od oficjalnych sponsorów. W tej kwocie pieniądze z treningów to drobnostka, więc nie należy się dziwić, że UEFA zdecydowała się na taki wizerunkowy gest.