W Polsce obserwujemy coś znacznie ważniejszego, niż tylko dyskusję na temat prof. Bogdana Chazana. To dyskusja o roli Kościoła w naszym kraju, wolności obywatelskiej i wartości ludzkiego życia. Zza zachodniej granicy przygląda się jej ginekolog, Dr. med. Janusz Rudzinski, do którego Polki przyjeżdżają na tak zwaną "turystykę aborcyjną", aby legalnie usunąć ciążę. W rozmowie z naTemat wyjaśnia, jak wygląda współczesna aborcja oraz kto, jego zdaniem, cofa nasz kraj do Średniowiecza.
Dr. med. Janusz Rudzinski: Jestem lekarzem ginekologiem, pracuję od 45 lat w zawodzie. Zajmuję się całą ginekologią, w szczególności ginekologią onkologiczną, ale również chirurgią plastyczną oraz wszystkimi operacjami ginekologicznymi, jakie się w tej chwili wykonuje. Pracowałem w Polsce, gdzie odbierałem poród gdańskich pięcioraczków, w Szwecji w dużych nowoczesnych klinikach i od 34-tu lat mieszkam i pracuję w Niemczech. To co dotyczy ginekologii i położnictwa widziałem, i przeżyłem wszystko. Myślałem, że mnie nic nie zaskoczy. Rozwój polskiej ginekologii, położnictwa i z tym związanych postaw ideowo-społecznych zaskakuje mnie bardzo i martwi.
Wykonuje Pan również aborcje?
Tak. Wszystkie komunalne szpitale niemieckie są zobowiązane do wykonywania aborcji. Również szpital, w którym ja pracuję w Prenzlau je wykonuje. To nie jest nic nadzwyczajnego i jestem gotowy do rozmowy na ten temat. Nawet tu, w Niemczech pracuje wielu polskich lekarzy, którzy boją się o tym rozmawiać, pomimo że te zabiegi wykonują.
Jak wygląda zabieg aborcyjny? Gdy spojrzy się na ilustracje pokazywane przez środowiska pro-life, wygląda to dramatycznie. Jest dużo krwi, metalowe szczypce itd.
Proszę to włożyć między bajki. W zasadzie przerywa się tylko wczesne ciąże, które są najczęściej jeszcze w stadium komórek. Nie ma ani uśmiechającego się płodu, ani niczego co jest na tych plakatach. Aborcji dokonuje się najczęściej w 6-8 tygodniu ciąży. Struktury pokazywane przez organizacje pro-life są fałszywe i tendencyjne.
Jak wygląda zabieg aborcyjny?
Daje się pacjentce tabletki przygotowawcze, a później wykonuje się zabieg metodą próżniową. Do macicy wprowadza się specjalny podciśnieniowy instrument, który usuwa jej zawartość. Ten zabieg trwa niecałe dwie minuty. Nie widzi się płodu, bo jeszcze go najczęściej nie ma. Pacjentka przychodzi o godzinie 8.00, zostaje przygotowana do zabiegu i w sali operacyjnej dostaje dożylnie dwuminutową narkozę. Po godzinie pacjentka wychodzi do domu. To krótki i bardzo bezpieczny zabieg, bez żadnych następstw.
A możliwość wystąpienia bezpłodności po aborcji?
To straszenie niepłodnością jest uzasadnione tylko wtedy, gdy ktoś nie umie dokonywać aborcji, robi to w domowych warunkach, przebije macicę lub wydarzy się coś podobnego. Wtedy oczywiste jest, że kobieta nie będzie miała dzieci. Ale aborcja sama w sobie nie ma żadnych negatywnych konsekwencji. Po trzech godzinach pacjentka idzie do domu.
Co Pan myśli o obecnej dyskusji o aborcji w Polsce?
Osobiście czuję się polskim patriotą i zależy mi, aby nasz kraj szedł do przodu. Zresztą to już się po części udało, choć naród polski do rządzenia jest bardzo trudny. To, co się dzieje w Polsce to tendencja, która wraca nasz kraj do średniowiecza. Jak Polakom się za dobrze w historii powodziło, to zawsze coś musieli zniweczyć. I w tej chwili Polskę psują deklaracje wiary, które są patologią w nowoczesnym społeczeństwie w Europie XXI wieku, czegoś takiego jeszcze nikt na świecie nie wymyślił poza Polakami. Powinno to dać elitom władzy i intelektualnym dużo do myślenia.
Zna pan Prof. Chazana?
Osobiście go nie poznałem, ale oczywiście dużo o nim słyszałem. Podobno za czasów socjalistycznych też wykonywał aborcje i przerwał niemało ciąż. Ale teraz niektórym w głowach się poprzewracało i robią dziwne rzeczy tylko po to, aby się przypodobać środowiskom katolickim. Wszyscy boją się w Polsce powiedzieć, kto za tym stoi.
Kogo ma pan na myśli?
Za tym stoi polski, bardzo konserwatywny Episkopat. To środowisko robi różne rzeczy, a dziennikarze boją się nawet o niektóre z nich pytać. Kiedyś polski katolicyzm był postępowy i na pewno dla Polski dużo zrobił. Teraz większość biskupów jest niezwykle konserwatywna i zamiast iść do przodu, starają się cofać Polskę. Robią to różnymi metodami i to nie jest dobre.
Czy Niemcy śledzą polską dyskusję na ten temat?
Wszyscy lekarze niemieccy, z którymi rozmawiam pytają mnie, co się w tej Polsce dzieje? Czytają co nieco na ten temat i podśmiewają się z naszego kraju. Panuje tu niezrozumienie i oburzenie na to, co dzieje się za wschodnią granicą Niemiec. Kościół może funkcjonować, dbać o swoje owieczki, ale nie może wtrącać się do problemów, które dotyczą innych ludzi. A to, że aborcja jest w Polsce zabroniona sprawia, że prawa Polaków są ograniczone. Tu nie chodzi tylko o aborcję, ale o prawa obywatela polskiego, a konkretnie o "żeńskiego obywatela".
Co niemieccy lekarze mówią o klauzuli sumienia?
Większość nie chce nawet w to wierzyć. Usłyszałem kiedyś, że to chyba jakiś dobry kawał, że ktoś dzisiaj, powiedzmy sobie "Prawo Boże" może stawiać wyżej, niż prawo ludzkie. Jeśli tak dalej pójdzie, w Polsce będzie tak jak w krajach arabskich, że do władzy dojdą ekstremiści i terroryści, którzy będą podkładać bomby i zabijać przeciwników. Moim zdaniem jest takie niebezpieczeństwo. Wystarczy spojrzeć na to, co się dzieje w społeczeństwie. Narodowi poprzewracało się trochę w głowie. Jeżdżą samochodami po deptaku w Sopocie, zabijają ludzi, to dlaczego jakiś fanatyk nie mógłby zastrzelić tego czy innego człowieka z powodów wyznaniowych?
Jeśli dobrze Pana rozumiem, patrzy Pan na dyskusję o aborcji przez pryzmat ogólnej sytuacji w Polsce, a nie tylko przez dyskusję wokół Prof. Chazana.
Na to trzeba patrzeć w szerszym znaczeniu. Tu przecież nie chodzi tylko o postać prof. Chazana, jakby to był przypadek wyizolowany. To nie jest przypadek odosobniony, bo pacjentki, które do mnie przychodzą mówią, że ich lekarz nawet nie chce przepisać im środków antykoncepcyjnych. Zamiast nich, jeden z lekarzy przepisał pacjentce leki uspokajające, bo jego zdaniem seks jest dozwolony tylko w małżeństwie (zgodnie z deklaracją wiary). To wszystko jest zupełnie oderwane od realnego życia.
Ja też należę do tego narodu, choć mieszkam za granicą. Ale myślę, że jest w tym wszystkim coś patologicznego. Politycy boją się powiedzieć prawdę, bo chcą być wybrani. Liczą się z Kościołem katolickim, który jest bardzo silny i konserwatywny. Kościół też ma zresztą swoje problemy, bo papież Franciszek żąda, aby weszli na drogę Jezusa. Wrócić na tą drogę nie mogą, bo nigdy na niej nie byli, no ale może się uda jakoś na nią wejść .
Dużo Polek przyjeżdża do kliniki, w której Pan pracuje?
Owszem, bo trzeba je liczyć już w setkach czy nawet w tysiącach. Polki narzekają, że nie ma dla nich w Polsce żadnego zrozumienia ze strony państwa i że muszą jeździć po całej Europie, aby przerwać ciążę czy uzyskać obiektywną poradę. Normalnie powinno to byc możliwe w swoim kraju. Myślę, że z tego powodu powstaną jeszcze duże problemy i napięcia w Polsce. Oczekiwania Polek są bardzo duże.
Czy miał Pan również do czynienia z pacjentką, u której było podejrzenie, że płód jest uszkodzony?
Mam bardzo dużo telefonów na ten temat. W tej chwili w Polsce pojawiło się kilka ośrodków, gdzie takie zabiegi się wykonuje. Gdy pacjenci do mnie dzwonią, podaję im te adresy. Robię to ja, a nie polscy lekarze, którzy to czynić powinni. A mówię oczywiście o legalnym przerwaniu ciąży.
Dziś na okładce "Polityki" jest napis "Ginekolodzy - najbardziej polityczna specjalność medyczna". Zgadza się pan z tą tezą?
Nacisk społeczny na ginekologów jest dziś ogromny, więc lekarze pracują pod presją. Jeśli przepisują środki antykoncepcyjne lub dyskutują o aborcji, to automatycznie są stawiani w roli morderców. To nie jest w porządku i doprowadziło to do tego, że ginekolodzy boją się pacjentek, a pacjentki ginekologów. Jeśli kobieta przychodzi i chce przerwać ciążę, to lekarze boją się podać adres, gdzie mogłaby to zrobić, bo ktoś może go nagrać, a to przecież jest teraz w Polsce najmodniejsze.
Lekarze piszą te informacje na kartce do pacjentki, a ona odpisuje na tej samej i mu ją oddaje. Boją się nawet mówić. O tym można by kawały opowiadać, ale tak niestety jest. Proszę sobie wyobrazić sytuację, że pacjentka chce przerwać ciążę, przychodzi do lekarza, aby porozmawiać na ten temat, a on boi się do niej odezwać. Później dzwonią do mnie i mówią, że odmówiono im rozmowy. W Polsce uważa się, że w ogóle nie ma co na ten dyskutować.
Jakie sygnały dostaje Pan z Polski?
Ludzie chcą ze mną dyskutować, przekonać mnie do swoich racji, modlą się za mnie. Zamawiają za mnie niemal codziennie msze. Dostaję stale informacje , o mszach za moją osobę i moją dusze w wielu kościołach w Polsce. Jestem za to wdzięczny, ale to nie jest konieczne... Są to listy, telefony, maile, a wśród nich także groźby. Obawiam się, że rozwój sytuacji może przebiegać w stronę terroryzmu. Takie jest moje zdanie.
Czy czuł Pan kiedyś wyrzuty sumienia?
Świadomość wykonywania aborcji nie jest najprzyjemniejszą rzeczą. Nie palę się do tego, ale jeśli pacjenci się zgłaszają, to nie mogę odmówić im pomocy. To jest problem ambiwalentny dla lekarzy, którzy wykonują zabiegi aborcyjne. Ale jeśli ktoś decyduje się zostać ginekologiem, musi robić również i to.
Jest Pan osobą wierzącą?
Jestem ochrzczony, bierzmowany, a mój ojciec był nawet katolickim działaczem, ale mając kontakty z Kościołem katolickim mam o nim bardzo negatywne zdanie. Odkąd mieszkam w Niemczech, moje przekonania są coraz bardziej negatywne w stosunku do Kościoła. Jak patrzę na rozwój nauki, to jeśli nawet jest jakaś siła wyższa, to na pewno nie jest nią to, co głosi katolicyzm. Radzę katolickim ekstremistom przestudiować Pismo Święte i historię Kościoła. A propos, do 1869 roku płód nie posiadał duszy, którą wtedy nadał Pius IX już komórce. To są różne bajki i niedorzeczności, a katolicyzm w Polsce rozwija się jak walczący Islam. Dziwi mnie, że ludzie w coś takiego mogą wierzyć.