Ministerstwo Pracy współpracuje ze środowiskiem artystów nad rozwiązaniem kwestii emerytury dla artystów, którzy pracują na umowach o dzieło. Twórcy na czele z Obywatelskim Forum Sztuki Współczesnej chcą, aby oprócz składek własnych do ich emerytury zrzucało się państwo, czyli wszyscy podatnicy.
– Możliwości ubezpieczenia, które stworzyło państwo polskie, są nieadekwatne do zawodu artysty – mówi "Polskiemu Radiu" Katarzyna Górna z OFSW. Artyści rzadko kiedy pracują na etacie, a na ogół na popularnych śmieciówkach. Dlatego Górna, jako rzecznika forsowanych zmian, proponuje stworzenie pośrednika w relacji artyści-ZUS.
Chociaż twórcy mogą dzisiaj założyć jednoosobową firmę i płacić składki społeczno-emerytalne albo zgłosić się do Komisji Zaopatrzenia Emerytalnego Twórców przy ministerstwie kultury, to Górna argumentuje, że oba rozwiązania "nie przystają do rzeczywistości". Dodaje, że artyści to nie przedsiębiorcy i nie pracują dla zysku oraz mają nieregularne dochody.
Idzie nowe?
Stąd pomysł nowego rozwiązania, w którym twórcy będę płacić składki, a dodatkowo do ich emerytur dorzuci się budżet państwa. Ten ostatni postulat budzi największe kontrowersje, bo jest to rozwiązanie rodem z minionej epoki, kiedy państwo wypłacało emerytury bez względu na odłożony kapitał przez ubezpieczonego.
Przy okazji pojawia się pytanie, kogo wówczas uznać za artystę i czy nie okazałoby się, że artystą może być każdy. Krystyna Kofta, pisarka i felietonistka uważa, że sam pomysł emerytury dla artystów ma rację bytu, ale musiałby być sprawiedliwie podzielony. – Sukces w sztuce nie zależy od jakości, ale od sprzedaży. Na takim disco-polo zarabia się krocie. Moim zdaniem państwowa emerytura dla utalentowanych i uboższych artystów tak, ale nie dla zamożnych, słabszych i cwanych, to byłoby niemoralne – dodaje.
Popularny aktor Artur Barciś wyjaśnia, że artyści też płacą składki emerytalne, bo są zatrudniani na etatach np. w teatrze.
Krystyna Kofta doradza kolegom po fachu, że najpewniejszym sposobem jest oszczędzanie i liczenie na samego siebie. – Nigdy nie miałam etatu. Raz tylko pracowałam po maturze w fabryce i przyrzekłam sobie, że nigdy nie więcej tego nie zrobię. Musiałam sama sobie to zagwarantować. Dodaje, że ma taką możliwość, bo jej książki dobrze się sprzedają, choć nie "przynoszą kokosów". – Są jednak pisarze, którzy cienko przędą – podkreśla.
A inni?
Nie tylko artyści pracują obecnie na umowie o dzieło, od której nie są odprowadzane żadne składki, a jedynie podatek. Takich osób jest w Polsce ponad 1,3 mln, a wśród nich przedstawiciele steki zawodów. Według Ogólnopolskich Badań Wynagrodzeń prowadzonych przez firmę doradczą "Sedlak & Sedlak", gdzie zestawiono najlepiej i najgorzej opłacane branże, osoby pracujące w kulturze i sztuce znalazły się na najniższym miejscu w tabeli z przeciętnymi zarobkami 3 000 zł brutto miesięcznie.
Czy tym samym artyści nie stawiają się w jednym rzędzie z rolnikami, mundurówkami oraz górnikami, którzy posiadają bogate przywileje? Katarzyna Bonda, pisarka, dokumentalistka i scenarzystka, w rozmowie z naTemat przekonuje, że aktorzy nie są rolnikami i nigdy nie wyjdą na ulice, aby domagać się przywilejów.
– Odkładam sukcesywnie i nie ufam temu, że kiedykolwiek otrzymam coś od państwa. Artystka podkreśla, że nigdy nie otrzymała pieniędzy z ministerstwa kultury. – Resort nie potrafi znaleźć funduszy na zrobienie dobrego serialu, ale milionami dotuje budowę kościoła – dodaje.
Wszyscy jesteśmy artystami
Bonda argumentuje, że pomoc państwa dla artystów jest konieczna nie tylko w tym zakresie. – Kto by nie chciał mieć takiej emerytury? – pyta retorycznie. Zaznacza jednak, że to dobre rozwiązanie dla tych twórców, którzy nie zarabiają kokosów. Według niej problem leży gdzie indziej. – Kto jest artystą? Ja według oficjalnym kryterium nie jestem, bo nie tworzę sztuki wyższej – wyjaśnia. Pisarka podkreśla, że samo wydawanie i publikowanie nie czyni z człowieka artysty.
– Zdajemy sobie sprawę, że niezbędny jest jakiś system weryfikacji, kto jest twórcą, ale definicje twórcy funkcjonują w innych państwach, możemy więc skorzystać z ich doświadczeń – przekonuje w "Polskim Radiu" pomysłodawczyni Katarzyna Górna.
Bonda zastanawia się, od kiedy możemy mówić o "artyście". – Liczba publikacji, nagrody, a może udział w klubach artystycznych? – wymienia. Wyjaśnia, że w każdej sytuacji byliby poszkodowani i dochodziłoby do wynaturzeń. – Łatwo jest określić kto jest rolnikiem – człowiek, który posiada ziemię rolniczą. A artysta? Będzie brana pod uwagę liczba dzieł? To romansidła dostaną emeryturę, a niszowi i lepsi pisarze nie. Przyznane nagrody? Twórcy kryminałów mają tylko jedną. A może członkostwo w klubach i związkach artystów? Ale nie jest tajemnicą, że wiele osób do nich zapisanych to ludzie-słupy, niczego nie tworzą – wyjaśnia pisarka.
Płać za sztukę dwa razy
Kolejny oryginalny pomysł Obywatelskiego Forum Sztuki Współczesnej to podatek od sztuki w miejscu publicznym. – Ktoś kupuje obraz do swojej knajpy? Restauracja przynosi zysk? Pani Kasia uważa, że powinna od tego płacić podatek na fundusz emerytalny wszystkich, którzy czują się artystami. Nawet jeżeli sami nic nie namalowali – ironizuje felietonista Tomasz Wróblewski w tygodniku "DoRzeczy". – Taki podatek to skandal. Wówczas nikt nie będzie wieszał obrazów, a własnoręcznie zrobione plakaty. O wiele lepsze byłoby ubezpieczenie dla artystów albo ulgi podatkowe – zaznacza Bonda. Kofta z kolei dziwi się jak można płacić dwa razy za to samo. – Jeśli już zapłacono VAT przy kupnie obrazu, to po co płacić drugi raz?
Artyści i pieniądze to trudna sprawa, a takich prawdziwych, którzy rzeczywiście tworzą, jest niewielu. Lepsza byłaby doraźna pomoc dla środowiska artystycznego w Polsce. – Artysta pracuje nad swoimi dziełem miesiącami i wtedy potrzebuje pomocy bardziej niż po jego ukończeniu. Znam wiele przypadków kiedy artyści przestali zajmować się sztuką, bo mieli dość i pracują teraz za barem albo na magazynie – kwituje Bonda.
Wybitni twórcy i tak mają zapewnione emerytury. Przykro mi to mówić, ale znając środowisko i ogólnie naszą mentalność, to wiele osób udawałoby artystę, żeby otrzymać pieniądze. Tak samo jak teraz osoby zdrowe wyłudzają renty.
Artysta to taki specyficzny zawód, w którym człowiek im starszy tym lepszy. Jest bardziej dojrzały i ma lepszy warsztat. Ponieważ nikt nas nie wspiera, to ludzie przestają to robić.
Ten zawód podlega krytycznej ocenie, więc zapewnienie poczucia bezpieczeństwa przez emeryturę ułatwiłoby pracę. Niełatwo się tworzy w warunkach kiedy dzwoni dostawca prądu i mówi, że go odcina.
Katarzyna Skrzynecka, aktorka, celebrytka
Właśnie otrzymałam korespondencję z ZUS, która olśniewa hipotezą wysokości mojej przyszłej EMERYTURY... To 34 złote i 87 groszy miesięcznie!!! Budujące, doprawdy... No to sobie zaszalejemy na stare lata, kochani Przyjaciele Artyści