Państwo Herman to małżeństwo poligrafów na emeryturze. Mieszkają w bloku na warszawskim Bemowie. Uwielbiają podróżować, wspólnie rozwiązywać krzyżówki i są mistrzami scrabble. Odwiedzając ich myślałam, że pomyliłam adresy, bo nigdy bym nie pomyślała, że można tak młodo żyć i się zachowywać, będąc na zasłużonej emeryturze. Do tego pani Grażyna i pan Mirosław są w siebie wpatrzeni jak w czasie pierwszej randki, która trwa już od ponad 40 lat.
Pani Grażyna (65 lat) jako pierwsza przeszła na wcześniejszą emeryturę, na której jest już od 10 lat. Opowiadając mi o swojej decyzji nieustannie się śmieje. Jej życie się bardzo zmieniło odkąd postanowiła przestać chodzić do pracy. Początki były bardzo trudne, bo jak się przestawić z cyklu pracy na takiego typu ,,nicnierobienie”?
Według niej klucz do sukcesu leży w znalezieniu sobie nowych zajęć. A to nie było wcale proste. Pani Grażynie ułożenie sobie nowego życia na emeryturze zajęło prawie dwa lata. Na początku czuła się skołowana i zupełnie nie wiedziała, co ze sobą zrobić. Ale dzięki znajomym i ,,szperaniu’’ w internecie coś zaczęło się wreszcie dziać.
Z koleżankami znalazła sobie nowe zajęcie - uniwersytet trzeciego wieku. Były zupełne początki tej placówki. Z koleżanką chodziły tam bardzo intensywnie, bo aż trzy razy w tygodniu. Dodatkowo zapisały się na basen, a następnie jeszcze na gimnastykę. Wkrótce okazało się, że właściwie nie miały żadnego dnia wolnego!
Zawodowo pani Grażyna całe życie zajmowała się poligrafią. Pracowała jako technolog w największej drukarni w Europie - w Domu Słowa Polskiego na Woli przy ulicy Towarowej. Tam też poznała swojego męża - pana Mirosława (67 lat). Zarówno pani Grażyna, jak i pan Mirosław pochodzą z rodzin związanych z poligrafią od pokoleń… Choć już ich dzieci państwa Herman nie poszły w ślady rodziców.
Gdy w wieku 40 lat urodziła drugie dziecko i przeszła na urlop macierzyński, drukarnia powoli upadała. Jej ogromy teren przejął syndyk i krok po kroku odłączane były kolejne maszyny drukarskie. Przez ostatnie lata w halach drukarskich sprzedawane były m.in. dywany. Pani Grażyna dodaje, że jej się serce kroi kiedy tamtędy przechodzi.
Pan Mirosław przeszedł na emeryturę 2 lata temu. Długo pracował na państwowych posadach, by następnie otworzyć własny zakład poligraficzny. Dzięki temu, że pracował na państwowej posadzie jego emerytura nie jest tak mizerna… jak żony. Pan Mirosław tryska energią i szybko dodaje, że dodatkowo pracował w Technikum Poligraficznym, gdzie uczył młodzież. Jednym słowem - miał kilka etatów na raz, gdyż uczył, był technologiem i szefem produkcji. Do tego żartuje, że to było możliwe do pogodzenia, bo dyrektor naprawdę musiał go lubić.
Pani Grażyna rodząc drugie dziecko - córkę Karolinę w wieku 40 lat jak na tamte czasy była ,,matką w podeszłym wieku’’. Z chęcią poszła na przysługujący jej urlop macierzyński, gdyż mając pierwsze malutkie dziecko w domu - syna Marcina - była bardzo zaangażowana w pracę i naukę. Tym razem pragnęła zostać z dzieckiem. Po urlopie macierzyńskim pozostała na bezpłatnym urlopie. Pan Mirosław wówczas już prowadził swoją działalność i ze względów finansowych także mogli sobie na to pozwolić. Częściowo jeszcze pracowała w firmie z mężem i w taki sposób dobrnęła do wcześniejszej emerytury.
Jak wygląda ich budżet? W tej chwili wszystko się już ma - w zasadzie państwo Herman dorobili się i nie mają już dużych potrzeb. Mają za to wysokie koszty utrzymania. Aż 1500 zł stanowią w ich domowym budżecie same koszty stałe (komorne, gaz, telewizja) bez innych wydatków.
Pan Mirosław podkreśla, że oczywiście mogliby zrezygnować z telewizji, tak jak zrezygnowali z telefonu stacjonarnego, który rocznie kosztował ich 600 zł, ale czy nie chodzi o to by mieć choć trochę luzu na emeryturze?
By mieć większą swobodę materialną pan Mirosław pracuję na emeryturze. Jak sam mówi i dla pieniędzy, i dla zabicia czasu. Pomaga swojemu przyjacielowi w prowadzeniu jego firmy nie związanej z poligrafią. Praca zajmuje mu dwie do trzech godzin dziennie.
Ich poziom życia na emeryturze nie uległ wielkiej zmianie. Na swoje odeszło dwoje ich dzieci, które są samodzielne finansowo. Pan Mirosław jest ,,złotą rączką’’. Chętnie pomaga dzieciom. Z synem mają wspólne tematy, jak na przykład motoryzacja. Syn zaprasza ojca na pizzę i pogawędki.
Sami też czują się zaradni. Podkreślają, że teraz mają czas na szukanie okazji. Tak na przykład w pierwszą środę miesiąca możemy ich spotkać w ZOO, gdzie wstęp tego dnia jest za darmo. W taki sam sposób odwiedzają muzea. Korzystają z przysługujących im zniżek do kina, teatrów czy komunikacji miejskiej.
Wracając do początków ich wspólnej emerytury, dla pani Grażyny największym szokiem było, gdy mąż zaczął zostawać z nią w domu. Dzień, gdy przeszedł na emeryturę trudno zapomnieć… To był następny etap ,,do przejścia’’ w ich związku.
Pani Grażyna musiała się nauczyć jak żyć ,,mając go’’ przez cały dzień w domu. I nie było to proste. Pani Grażyna sama już umiała zagospodarować swój wolny czas w nowym życiu, a tu raptem mąż ,,został’’ z nią w domu. Pierwsze dni było po prostu straszne. Normalnie pan Mirosław wychodził z domu o 7 rano, a wracał po południu. Wówczas mieli czas dla siebie - zjadali obiad, a potem załatwiali wspólnie sprawy. Przejście na emeryturę stało się dla ich związku testem, który zdali celująco. Teraz po dwóch latach ,,wspólnej’’ emerytury czują się dobrze, ale początki były S-T-R-A-S-Z-N-E.
Dla pana Mirosława zostawienie własnego biznesu nie było trudne, bo zaczęły się czasy ,,złej konkurencji’’. Swoją firmę prowadził przez 28 lat. Syn, choć skończył poligrafię, nie chciał przejąć zakładu. Do pewnego momentu było w porządku, ale gdy po 2000 roku nastały czasy ,,czystego kapitalizmu’’, to jedni drugich w tej gałęzi biznesu ,,zaczęli topić w łyżce wody’’.
Przechodząc do kwestii zdrowotnych, to słyszę mocne pukanie w blat stołu. Po chwili orientuję się, że jest to odpukiwanie na zapas - póki co Państwo Herman czują się w pełni sił i zdrowia. Niedawno pani Grażyna nauczyła się pływać w czasie darmowych zajęć dla emerytów na basenie.
Z kolei pan Mirosław podkreśla, że obydwoje nienawidzą nic nie robienia. Do tego - żona ma ,,małe ADHD’’ mówi z uśmiechem na ustach. Pan Mirosław jeździ na rowerze. W czasie urlopu pływa, ale nigdy w basenie. Obydwoje przepadają za chodzeniem po górach, choć teraz już nie wyjeżdżają tak regularnie jak kiedyś. Prawie każdego dnia chodzą na spacery. No i mają działkę, na której ciągle jest coś do zrobienia.
Według pani Grażyny działka rekreacyjna polega na tym by coś na niej ciągle robić, a nie tylko leżeć i odpoczywać. Zawsze jest coś do zrobienia - drzewo uciąć, trawę przyciąć. Pragną przecież mieć atrakcyjną działkę. Pan Mirosław z błyskiem w oku dodaje, że ostatnio zrobił własnoręcznie nawet oczko wodne.
Państwo Herman czują się dobrze na emeryturze. Dodają, że widzą po ludziach z ich pokolenia, że niektórzy są już bardzo schorowani.
Ich najliczniejsi nowi znajomi pochodzą z zajęć uniwersytetu trzeciego wieku. Nieustannie urządzają sobie spotkania - przed zajęciami, po zajęciach, przed sesją i… po sesji. Pani Grażyna należy także do grupy gimnastycznej, która swoją aktywnością nie ustępuje tej z uniwersytetu. Jest jeszcze grupa jej siostry, z którą bardzo lubią chodzić po mieście. No i oczywiście jest też jeszcze grupa działkowa.
Pan Mirosław także chodzi na techniczny uniwersytet trzeciego wieku działający przy Politechnice. Dla niego jest to metoda na niezapyzienie - trzeba się ubrać i wyjść do ludzi. Jeszcze podkreśla, że najgorzej jest jak się nie ma pomysłu na siebie. Poza tym zawsze mam coś do zrobienia przy samochodzie.
Gdyby mogła cofnąć czas to by należycie zadbała o dokumentację przebiegu swojej ścieżki zawodowej dzięki czemu jej emerytura nie byłaby wzięta z ,,księżyca’’ i o zaniżonej stawce. W drukarni, gdzie było archiwum wybuch pożar pochłaniając wszystkie informacje dotyczące jej stażu pracy. A dla swoich dzieci ma jedną radę, którą niestety powtarza przy okazji rodzinnych spotkań - jeśli ma się 5 zł, to 1 zł należy odkładać na starość. Sama by tak robiła myśląc z dzisiejszej perspektywy emerytki.
Na zakończenie pani Grażyna stwierdza, że chyba nie są parą typowych emerytów. Starcza im do pierwszego. Co roku oszczędzają na wakacje, na które wyjeżdżają już nie na dwa tygodnie jak kiedyś, ale na tydzień. Szczególnie kochają Włochy. Pan Mirosław wyciąga własnoręcznie zrobioną mapę z miejscami, które już odwiedzili. W tym roku też tam jadą.