
46 tysięcy złotych – tyle wynosiły średnie, miesięczne zarobki komorników w 2012 roku. To więcej niż niejednego menedżera, prawnika czy nawet szefa średniej wielkości przedsiębiorstwa. W jaki sposób komornicy dorabiają się takich fortun?
Menedżerowie średniego szczebla zarabiają do 30 tysięcy złotych miesięcznie, szefowie wyższego szczebla w korporacjach do 50 tysięcy. Tyle że w przeciwieństwie do nich komornicy, mając dość elastyczne godziny pracy, dostają prawdziwe kokosy.
Przy takich kwotach trzeba brać poprawkę na kilka faktów. Po pierwsze, nie wszyscy komornicy tak dobrze sobie radzą, bo przecież kwota ich zarobków nie jest w żaden sposób ustalana odgórnie, a zależy głównie od ich skuteczności. Po drugie, średnia płaca wcale nie oznacza, że komornicy faktycznie dostają co miesiąc tyle pieniędzy na swoje – w styczniu bowiem mogą zarobić 60 tysięcy, w lutym 10 tys., a w marcu 2 tys.
Mazowieckie - 37 tys zł
Dolnośląskie - 33 tys zł
Śląskie 32 tys zł
Pomorskie 29 tys zł
Małopolskie 27 tys zł
Wielkopolskie 27 tys zł
Opolskie 25 tys zł
Lubuskie 24 tys zł
To, jaki procent od długu dostanie komornik, zależy od tego w jaki sposób egzekwowane jest jego odebranie. Komornicy mają tu kilka możliwości, mogą nam zabrać pieniądze z: wynagrodzenia za pracę (wówczas pensja zostaje uszczuplona o kwotę długu); ruchomości – czyli wszystko, co nie jest nieruchomością; nieruchomości; innych wierzytelności; innych praw majątkowych.
Jeśli jednak należność egzekwowana jest z konta bankowego dłużnika lub jego wynagrodzenia za pracę, to komornik pobiera opłatę w wysokości 8 proc. wartości świadczenia. Wówczas jednak znowu zmieniają się proporcje: kwota opłaty nie może być wtedy niższa niż 1/20 średniej miesięcznej płacy i nie wyższa niż dziesięciokrotność takiej pensji.
Istnieje też możliwość, że już po wszczęciu egzekucji – ale w jej trakcie – dłużnik sam spłaci dług bezpośrednio wierzycielowi, z pominięciem komornika. Wtedy wierzyciel składa wniosek o umorzenie egzekucji, a komornik ma obowiązek to zrobić i zakończyć swoje postępowanie. Nadal jednak wtedy komornik dostaje pieniądze – 5 proc. od wartości zapłaconego wierzycielowi świadczenia. Prawo uznaje bowiem, że chociaż dług spłacono nie na skutek bezpośrednich działań komornika, to wszczęcie egzekucji doprowadziło do spłaty, w związku z czym swoją „działkę” dostaje też komornik.
Jeśli X ma dług w wysokości 100 tysięcy złotych, a komornik np. zajmie mu nieruchomość, którą potem sprzeda za 100 tysięcy, to opłata egzekucyjna dla komornika wyniesie 15 tysięcy – czyli 15 proc. wartości świadczenia. Jeśli jednak kwota długu zostanie zajęta z rachunku bankowego dłużnika lub z jego pensji, to komornik dostanie z tego tylko 8 tysięcy złotych – 8 proc. Jeśli dłużnik po wszczęciu egzekucji spłaci należność bezpośrednio wierzycielowi, wtedy komornik dostaje 5 proc. kwoty – czyli w naszym przypadku 5 tysięcy złotych.
Pieniądze komornicy dostają też, gdy zleci się im poszukiwanie majątku dłużnika – otrzymują wówczas 2 proc. przeciętnego wynagrodzenia miesięcznego. Jeśli komornikowi uda się odnaleźć ów majątek, wówczas otrzymuje 5 proc. szacunkowej wartości majątku, ale nie więcej niż 100 proc. przeciętnej płacy miesięcznej.
Istotne też jest, że komornicy zobowiązani są do egzekwowania należności w sposób najmniej uciążliwy dla dłużnika. Ochronie przed komornikiem podlega też kwota pieniędzy niezbędna do utrzymania dłużnika i jego rodziny przez dwa tygodnie.
Przedmiotów urządzenia domowego: pościeli, bielizny czy ubrania, żywności, opału koniecznego do utrzymania w ciągu miesiąca, a także narzędzi koniecznych do pracy bądź nauki. Nie wolno mu tykać również odznaczeń i przedmiotów kultu religijnego.
Do tego dochodzi fakt, że kancelarie komornicze ponoszą przecież spore koszty swojej działalności – średnio na jednego komornika przypada 10 innych pracowników, a opłacić trzeba nie tylko ludzi, ale też biura, transport itd. Kancelarie dostają, co prawda, zwrot kosztów egzekucji, ale wiadomo, że nie pokrywają one kosztów działalności całej firmy na co dzień.
