Mariusza Szczygła przedstawiać nie trzeba, ale można jego biogram nieco odświeżyć. Bo Mariusz Szczygieł-reporter, Mariusz Szczygieł - autor „Gottlandu” i paru innych książek, Mariusz Szczygieł - czechofil i laureat kilku nagród – ten pan został szowinistą. Kobietożercą. W dodatku sam się do tego przyznaje. Świat się kończy.
Reporterka Aleksandra Gumowska wyruszyła w podróż na koniec świata. No – prawie. Udała się do leżące na Morzu Salomona, należące do Papui-Nowej Gwinei Wyspy Trobrianda. Nie bez powodu pojechała na antypody – wcześniej swoje badania prowadził tam światowej sławy polski antropolog Bronisław Malinowski, który z wypraw w tę część świata przywiózł materiały do książek „Argonauci Pacyfiku” i „Życie seksualne dzikich w północno-zachodniej Melanezji". Gumowska pojechała zbadać, jak życie seksualne owych „dzikich” zmieniło się od czasu Malinowskiego. Tak powstała książka „Seks, betel i czary”, o której Szczygieł napisał:
Mariusz Szczygieł o książce Aleksandry Gumowskiej
Podejrzewam, że Kapuściński podskoczyłby z zachwytu. Zawsze marzył o podróży śladami Malinowskiego, miał ją w planach. Potem nie pozwoliły mu na nią siły. A ja liczyłem na to, że któryś z reporterów wykona jego plan w zastępstwie. Nie sądziłem, że będzie to kobieta, a do tego krucha Ola, którą znam od lat.
Blogosfera jakby tylko na to czekała. Na co dokładnie? Na nietakt – rzekomy. Na lapsus – wyimaginowany. Bo Mariusz Szczygieł, reportażysta wybitny, a spojrzeniu czujnym i uchu wyczulonym – także na społeczne nastroje – popełnił faux pas pisząc, że nie spodziewał się, że śladami Malinowskiego ruszy kobieta. W dodatku – krucha.
Świnia. Męska. Szowinistyczna Po tym, jak internet zatrząsł się z oburzenia, że reporter taki wybitny, a tu taki seksistowski komentarz, Szczygieł napisał w „Dużym Formacie”: Okazałem się męską szowinistyczną świnią. Wyszło to na jaw, gdy zachwyciłem się koleżanką. Bo mi zaimponowała.
W felietonie cytuje wpis na blogu turcjawsandalach.pl i komentarze, które pojawiły się na owym blogu pojawiły. Autorka pisze, że oto Mariusz Szczygieł stał się "drugim chętnym w kolejce do zdjęcia jej z oczu zasłony naiwności, która pozwalała jejw cynicznym świecie dziennikarskim doszukiwać się resztek przyzwoitości i kultury osobistej". Z wpisu dowiadujemy się także, że gdyby była początkującym autorem (a nie autorką?) reportaży, marzyłaby o pochlebnej recenzji ze strony Szczygła. Ale już marzenia porzuciła, bo Szczygieł ów okazał się, ni mniej, nie więcej, zwykłą szowinistyczną świnią.
Blog turcjawsandalach.pl
Przepraszam bardzo, że co? Czemu dziwi się Mariusz Szczygieł - temu, że to kobieta, w dodatku "krucha", wybrała się na Trobriandy i swoje wrażenia opisała? A gdyby zamiast niej dokonał tego postawny mężczyzna, to książka miałaby inne znaczenie czy wartość? Słowo "krucha" kojarzy mi się niezbyt sympatycznie ze "słabą płcią" (...) Wydawało mi się, że mamy już XXI wiek, a nie początki XIX, i walka o równouprawnienie kobiet jest już dawno rozstrzygnięta. Najwyraźniej grubo się myliłam.
Rozpętała się dyskusja. Jedni piszą z oburzeniem, że słowa Szczygła "przelały czarę goryczy" - jak mógł użyć słowa "reporter", skoro chodzi o kobietę? " (...)czy słowo "reporter" według Pana określa tylko i wyłącznie mężczyznę? Moim zdaniem to właśnie wynika z Pana stwierdzenia." Tak - słowo "reporter" określa mężczyznę. Słowo "reporterka" określa kobietę. Czy jest w tym dyskryminacja? Nie.
Podziwia, nie dezawuuje Reporter Szczygieł odpisał tak: "Mam wrażenie, że Pani przesadza. Ja się nie dziwę, że Ola tam pojechała, ja ją podziwiam. Gdyby Pani ją poznała, a przede wszystkim zobaczyła, też by ją Pani podziwiała. Może to i niepoprawne wspominać o wyglądzie kobiety. Ale ja nic na to nie poradzę: znam Olę od dziennikarskiego dziecka (jej dziecka). Mam do niej opiekuńczy stosunek, kiedyś byłem jej szefem, jest dla mnie jak córka. I naprawdę mi imponuje. Gdyby była wysokim, dobrze zbudowanym facetem nie zaimponowałaby mi tą podróżą i w ogóle bym na wygląd tego faceta nie zwrócił uwagi. Wielu tam chciało jechać, nawet dwa razy dwie grupy reporterów się wybierały - i nie osiągnęły celu. Przede wszystkim nie zebrały pieniędzy. Oli się to udało, pojechała tam sama."
Internauci nie odpuścili. Część pisała o "przesadzie", ktoś czepił się, że "bardziej boli, kiedy coś takiego pisze człowiek Pana formatu". Ktoś inny przytoczył inny cytat ze Szczygła, który napisał w liście otwartym do "Tygodnika Powszechnego", że nie wie, jak długo etnograf (etnografka?)) Małgorzata Wosińska uprawia swe trzy profesje, ale "sądząc z przyjemnej dla oka fotografii - dosyć krótko". Czyli - że pani Wosińska młoda jest. Czyli - że Szczygieł obrzydliwy szowinista, w dodatku protekcjonalny. Litości.
Baby, baby wszędzie Idźmy dalej. Jakiś czas temu reporterka Iza Michalewicz opublikowała zbiór reportaży "Życie to za mało. Notatki o stracie i poszukiwaniu nadziei". Mariusz Szczygieł napisał wówczas, że mało zna reporterów, którzy "mają tak emocjonalne podejście do tematów". Gdyby odczytać te słowa jako genderowy slogan, można by się czepić - pisze tak, że od razu wiadomo, że chodzi o kobietę. Rozhisteryzowaną babę. Emocjonalną. Fu. A to przecież komplement.
O brytyjskim pisarzu Brucie Chatwinie pisze się, że zmarł na AIDS. Zmarł w latach 80., implikacja jest jasna - homoseksualista. Ale jakoś nikt nie pomija tego faktu, chociaż to, że był biseksualny, nijak ma się do jego reportaży. O Orianie Fallacci wiadomo, że miała nieudane życie osobiste. O Tiziano Terzanim - że kochał Azję. I co? Czy to oznacza, że był eurosceptyczny?
W jednym z wpisów pod tekstem blogerki Szczygieł napisał, że zaimponował mu Jacek Hugo Bader, który "przyznał się w książce do swojej porażki, do tego, że go izolowano i że był wyalienowany. To wielka rzecz. I pan Berbeka, i JHB, to koguty maczystowskie. Faceci z wielkimi jajami."
To dopiero naprawdę seksistowski wpis. Dlaczego nie napisał, że Berbeka i JHB to mężczyźni o wielkiej empatii i dużym ego?! I gdzie jest oburzony internet, że panom się krzywda dzieje?