Dyskusje o tym czy należy szczepić małe dzieci zawsze są gorące. Najgoręcej jest jednak w internecie, gdzie pełno jest wzajemnych oskarżeń, niedomówień i przekłamań. Które działają na rzecz jednej strony sporu. Tej zaszczepionej. Na argumenty.
Od 2009 roku cały czas rośnie w Polsce odsetek niezaszczepionych dzieci. W 2013 roku było 7,2 tys. takich dzieci. To o 2 tys. więcej niż w 2012 roku. Średnie tempo wzrostu liczby niezaszczepionych dzieci to 15-20 proc. rocznie. Wedle danych za 2012 rok odsetek zaszczepionych dzieci był bardzo wysoki, ponieważ wynosił 95 proc. . W zeszłym roku spadł jednak do 90 proc. Ile wyniesie w tym roku?
Nie szczepiąc dziecka podejmujesz decyzję za innych
Jeżeli w takim tempie będzie przybywać niezaszczepionych dzieci to już w przyszłym roku możemy zbliżyć się do niebezpiecznej granicy. Kiedy liczba dzieci, które nie zostały zaszczepione wzrośnie do 15 proc., możemy zacząć borykać się ze skutkami wysypu chorób zakaźnych, z którymi radzą sobie szczepionki.
Rodzice, którzy decydują się na to, żeby nie szczepić swoich dzieci muszą więc pamiętać, że podejmują decyzję, której skutki odczują nie tylko ich pociechy. Bardzo głupią decyzję.
Zajął się tym w czerwcu sąd w Nowym Jorku, który wydał wyrok stwierdzając, że rodzice nie mają prawa posyłać swoich niezaszczepionych pociech do szkół, jeżeli w tym samym czasie będzie do niej uczęszczał uczeń chory na przypadłość, której można zapobiegać dzięki szczepieniom. Ten sam sąd orzekł też, że wolność wyznania nie oznacza unikania obowiązkowych szczepień.
"Nie szczepię dziecka, bo to spisek koncernów"
Część rodziców pozostaje jednak głucha na te argumenty. Jeden z moich znajomych, który spodziewa się dziecka twierdzi, że nie ma zamiaru szczepić swojego syna, ponieważ program obowiązkowych szczepień "to spisek koncernów farmaceutycznych, które chcą tylko wyłudzić od nas grubą kasę". Mój znajomy nie jest odosobniony w takim postrzeganiu świata.
Na antenie Telewizji Republika prof. Maria Czajkowska-Majewska przekonywała widzów, że w Polsce "wpompowuje się w dzieci niesamowitą dawkę szczepionek, po to tylko, żeby zarabiały koncerny farmaceutyczne". – Podawanie dzieciom takich ilości szczepionek to zbrodnia – alarmowała.
Pod wpływem takich opinii wypowiadanych w mediach internauci budują swoje poglądy na szczepienia małych dzieci. Oto przykład z jednego z forów internetowych (pisownia oryginalna).
Jestem eko, jestem przeciw szczepionkom
Kolejna grupa po wyznawcach teorii spiskowych, która nie ma zamiaru szczepić swoich dzieci to rodzice, którzy chcą żyć "ekologicznie" i w ten sam sposób wychowywać nowe pokolenia. Tutaj argumentacja przeciwko szczepieniom jest bardziej złożona.
Jedni rodzice wychodzą z założenia, że nie mogą szczepić swoich dzieci, ponieważ szczepionki nie są wegetariańskie. "Są testowane na zwierzętach. Zawierają składniki pochodzenia zwierzęcego oraz niebezpieczne dla zdrowia substancje chemiczne. I tak naprawdę wcale nie chronią przed chorobami przeciwko którym zostały wymyślone" - można przeczytać na jednej ze stron poświęconych wegetarianizmowi.
Inni rodzice natomiast postrzegają szczepienia jako coś niezgodnego z naturą, a przez to niebezpiecznego. Zamiast korzystać ze szczepionek wolą "naturalne szczepienia".
Co można rozumieć pod tym terminem? Dużo: mam więc tu postawienie wyłącznie na leczenie homeopatyczne, długie karmienie piersią czy unikanie w pierwszych latach życia dziecka takich miejsc, jak żłobki czy przedszkola. Jednym z ważnym elementów jest też "rodzina złożona z kochających siebie i dziecko biologicznych rodziców", ponieważ dziecko mniej zestresowane jest bardziej odporne. I dlatego też nie trzeba go szczepić.
Nieuzasadniony strach przed autyzmem
Najczęściej podnoszonym argumentem przeciwko szczepionkom jest jednak twierdzenie, że zaszczepienie dziecka może prowadzić do wystąpienia u niego autyzmu. Wszystkiemu winna ma być "rtęć", która znajduje się w szczepionkach, które podawane są w pierwszych tygodniach życia dziecka.
Coraz więcej naukowców potwierdza jednak, że nie ma bezpośredniego związku między zaszczepieniem dziecka a występowaniem autyzmu. Ostatnie wyniki szeroko zakrojonych badań opublikowane w specjalistycznym czasopiśmie "Pediatrics" pokazują, że szczepionki typu MMR, które najczęściej oskarża się o powodowanie autyzmu, nie mogą być uznane za groźne dla zdrowia lub życia dzieci. Owszem, mogą występować powikłania poszczepienne, czasami nawet poważne, lecz ryzyko niezaszczepienia dziecka jest większe niż podjęcie decyzji o podaniu szczepionki.
Poza tym, w tak krytykowanych i demonizowanych szczepionkach wcale nie używa się faktycznie groźnej dla ludzkiego zdrowia rtęci, lecz jej etylowej pochodnej, która nie stwarza zagrożenia dla małych pacjentów.
Szczepienia są obowiązkowe z jakiś powodów
– Obowiązek szczepień wiąże się z dążeniem do uzyskania maksymalnej ochrony przed zakażeniem, a w dalszej perspektywie – do zlikwidowania poszczególnych chorób zakaźnych – można przeczytać w materiałach Ministerstwa Zdrowia. Oznacza to, że głównym uzasadnieniem wprowadzenia programu szczepień obowiązkowych jest ochrona nie tylko zaszczepionych dzieci, ale i tych, których rodzice nie zgadzają się na zaszczepianie swoich pociech.
Jeżeli regularnie szczepionych będzie ponad 90 proc. dzieci – dowodzi resort – gwarantuje to "zahamowanie krążenia drobnoustroju i ochronę osób nie tylko zaszczepionych, lecz także tych, które z jakichkolwiek powodów nie zostały zaszczepione".
W Polsce obowiązkowo szczepi się dzieci przeciwko gruźlicy, błonicy, krztuścowi, polio, odrze, śwince, różyczce, tężcowi, wirusowemu zapaleniu wątroby typu B (WZW typu B) oraz zakażeniom przeciwko Haemophilus influenzae typu B (Hib). W przypadku osób z grup podwyższonego ryzyka także przeciwko pneumokokom, ospie wietrznej, błonicy, tężcowi i wściekliźnie.
Martwe prawo?
Jak zauważa resort zdrowia, "rodzice oraz lekarz rodzinny mają obowiązek zadbać o wykonanie szczepień obowiązkowych u dzieci", ponieważ "niezaszczepienie zdrowego dziecka, to zaniedbanie jego zdrowia" i narażanie małego pacjenta "na zachorowanie i ewentualne powikłania choroby zakaźnej".
Dlatego też wprowadzono pulę szczepień obowiązkowych. Problem polega na tym, że ten nakaz nie zawsze jest egzekwowany. Rodzice, którzy odmawiają szczepienia swoich dzieci często odwołują się od decyzji administracyjnych wydawanych przez sądy na wniosek Sanepidu i potem wygrywają w sądach wyższych instancji, ponieważ służby sanitarne nie potrafią do końca wypełnić prawidłowo wszystkich procedur.
Rzecznik Sanepidu przypomina jednak, że za niezaszczepienie dziecka grozi wystawienie mandatu do 1500 zł. Tylko co z tego skoro nikt nie będzie potrafił tego mandatu wyegzekwować? Brak konsekwencji w działaniach służb sanitarnych będzie prowadził do tego, że wciąż będzie rósł odsetek nie szczepionych dzieci, co może mieć poważne konsekwencje.
Tymczasem, pozostaje nam polegać na zdrowym rozsądku takich rodziców jak użytkownik jednego z forów internetowych o nicku "D.M." (pisownia oryginalna).
Moim zdaniem przymusowe szczepienia (jak i przymusowa edukacja) jest poważnym ograniczaniem wolności osobistej, to co jest robione z przymusu będzie robione niedbale (np edukacja) i niechętnie a przymus szczepionek kojarzy mi się jedynie z ciemnymi interesami firm farmaceutycznych.Czytaj więcej
D.M.
Mogę zgodzić się, że dorosłym warto dawać prawo wyboru, czy szczepić się. Ale zdrowie dzieci powinno pilnować państwo, a nie tylko rodzice; państwo powinno być uprawnione do interweniowania w tę sprawę, jeżeli zachowanie rodziców ustawowo uważa się za nieprawidłowe. To jest analogiczne do obowiązkowości edukacji. Czytaj więcej