WŁOCHY, INDIE, KUBA, KENIA, KAMERUN. W Polsce średnia płaca tych na etacie to już 4 tys. zł brutto. W kieszeni statystycznego pracownika zostaje więc ponad 3 tys. zł. Zajrzeliśmy do kilku całkiem przeciętnych zagranicznych kieszeni na czterech kontynentach, czy da się spokojnie żyć za średnią krajową?
Reklama.
KUBA
Casino Deprotivo to wielka dzielnica-sypialnia w Havanie, z dziesiątkami sypiących się domów z lat 50. W niedużym bliźniaku odziedziczonym po dziadkach mieszka Barbarita wraz z mężem Coqui i siedmioletnim synem.
Barbarita jest fizjoterapeutką w państwowym szpitalu i miesięcznie zarabia około 500 peso kubańskich (co po oficjalnym kursie daje około 1400 zł). Coqui jest kierowcą w przedsiębiorstwie budowlanym i przynosi do domu 325 peso. Do tych rachunków należy dodać emeryturę (250 peso) Gladysa, ojca Barbarity, który mieszka z nimi. Rodzina ma do dyspozycji ponad 1000 peso, czyli oficjalnie około 3000 zł. Ale to nie wystarcza nawet na utrzymanie jednej osoby przez miesiąc. Urzędowe kursy peso nijak się mają do cen sklepowych zapisywanych w peso wymienialnym.
Faktycznie rodzina musiałaby się gospodarzyć budżetem w wysokości 40 dol., czyli 120 zł. –Moja oficjalna pensja wystarcza mi na kupienie kilku cygar- śmieje się Coqui. Na szczęście Barbarita może dorabiać masując klientów w ich domach. Jej mąż żeby jakoś związać koniec z końcem, nielegalnie sprzedaje cement i żwir. Barbarita wie dokładnie czym zajmuje się jej mąż. –Nikt na Kubie nie jest w stanie utrzymać się z legalnej pracy, rząd też o tym wie, ludzie muszą łamać prawo żeby żyć- mówi Barbarita.
Z legalnych źródeł trzyosobowa rodzina ma 1000 peso, a z pozostałych jeszcze 5000 peso, co realnie według cen sklepowych oznacza budżet na poziomie 700 zł. Aż 90 proc. tej kwoty jest przeznaczanych na zakupy spożywcze. W dodatku ich syn Yuliesky niedawno skończył siedem lat i stracił prawo do codziennej porcji darmowego mleka.
INDIE
Mohan (48 lat) i jego żona Muthulakshmi (39 lat) pracują w prywatnym szpitalu w Thirunelveli na południu Indii.
Ze stałymi miesięcznymi przychodami w wysokości 21 tys. rupii, czyli 1300 zł zaliczają się do klasy średniej w swoim kraju. Największa pozycja w domowym budżecie to utrzymanie starszego syna, który jest na pierwszym roku inżynierii w Anna University. W sumie na studenta rodzina wydaje ponad 5 tys. rupii. Młodszy syn ma 9 lat i jest uczniem szkoły podstawowej w drogiej dzielnicy Pushpalatha. Poza czesnym za szkołę, rodzice posyłają dziecko także zajęcia pozalekcyjne, czyli basen, taniec i karate. W sumie edukacja młodszego syna to wydatek 1250 rupii (około 80 zł).
Całkiem wygodne życie kosztuje hinduską rodzinę około 9 tys. rupii (560 zł). Do tego należy dodać prawie 3 tys. rupii wydawanych na wynajem domu (w tym ubezpieczenie, czynsz, media). Jakby nie liczyć ta czteroosobowa hinduska rodzina jest w stanie odłożyć każdego miesiąca prawie połowę swoich miesięcznych przychodów, czyli nawet 600 zł.
WŁOCHY
Państwo Morabito mieszkają w Reggio Calabria na południu Włoch. Dwustutysięczne miasto leży w najbiedniejsza część włoskiego buta, ale za to życie jest tam także najtańsze. Na czteroosobową rodzinę pracuje tylko Antonio, jest specjalistą w firmie ubezpieczeniowej. Jego żona Anna, podobnie jak 49,2 proc. dorosłych Włoszek, jest gospodynią domową (średnio w Unii Europejskiej pracą zawodową nie zajmuje się 37 proc. dorosłych kobiet).
Antonio zarabia 2700 euro na rękę. Dla porównania włoski sędzia zarabia 7 tys. euro, lekarz rodzinny 3,5 tys. euro, zaś nauczyciel prawie 2 tys. euro. Państwo Morabito mają dwóch synów, młodszy wciąż mieszka z nimi, a drugi studiuje w Rzymie. Na szczęście kilka lat temu rodzina spłaciła kredyt hipoteczny na zakup domu. Do stałych comiesięcznych wydatków zalicza utrzymanie studenta w stolicy, rachunki domowe, utrzymanie samochodów i wydatki na jedzenie.
Z poniższego bilansu wynika, że w kieszeni rodziny zostaje jeszcze około 800 euro. –Zazwyczaj nadwyżki idą na ubrania, książki, wyjścia do restauracji oraz na nieprzewidziane sytuacje- wylicza Anna Morabito. W tym miesiącu Antonio zapisał się do prywatnego dentysty, co będzie kosztować 180 euro, a pod koniec roku popsuły się hamulce w samochodzie i w warsztacie zostawił 200 euro. Anna powoli dojrzewa do decyzji o powrocie do pracy, na szczęście ma solidny zawód. –Mam dyplom nauczyciela, mogę poprowadzić zajęcia z nauk przyrodniczych i z matematyki- pociesza się włoska mamma.
Włoska rodzina wydaje co miesiąc:
320 euro na wynajem stancji w Rzymie dla syna studenta
360 euro dostaje student w ramach kieszonkowego
180 euro kosztują studia na uniwersytecie rzymskim
300 euro wydają na sprawunki spożywcze
270 euro to rata kredytu na samochód
80 euro na ubezpieczenie dwóch samochodów
190 euro zostaje na stacji benzynowej
320 euro wynoszą rachunki za gaz, prąd, wodę i wywóz śmieci
30 euro kosztują farmaceutyki
KENIA
Ann jest samotną mamą w Nairobi, stolicy Keni. Kilka lat temu zostawił ją mąż, który teraz płaci niewielkie alimenty na piątkę dzieci. Jako specjalistka w banku zarabia 1600 dol. (w stolicy oraz w rejonach turystycznych wszyscy operują dolarami amerykańskimi, choć Kenia ma swoją walutę-szylingi kenijskie).
Na codzienne wydatki spożywcze, lunche w pracy i słodkie przekąski synów do szkoły Ann wydaje 250 dol. miesięcznie. Ostatni rachunek za prąd wyniósł 25 dol., za wodę 25 dol., do tego 65 dol. miesięcznie Ann wydaje na opiekunkę do dzieci, która odbiera dwóch synów ze szkoły, a z trójką najmłodszych jest cały dzień. Największa pozycja w rodzinnym budżecie to 450 dol., za które wynajmuje apartament w spokojnej dzielnicy Nairobi. Ann stara się odłożyć na rachunku w funduszu inwestycyjnym 200-300 dol. co miesiąc z myślą o studiach swoich dzieci.
KAMERUN
Kamerun to niewielkie państwo na zachodnim wybrzeżu środkowej Afryki, wciąż zalicza się do krajów Trzeciego Świata. Trzy czwarte spośród 16 milionów obywateli żyje w skrajnym ubóstwie. Zaledwie co piąta rodzina ma jakiekolwiek stałe przychody. Oficjalne statystyki mówią, że osoby zatrudnione zarabiają średnio 37,5 tys. franków kameruńskich (według sztywnego kursu to 75 dol.), czyli niewiele więcej niż 200 zł.
Rodzina Nde składa się z dziewięciu osób, rodzice wraz z piątką dzieci mieszkają w mieście Bamenda w północno-zachodnim Kamerunie. Dwie najstarsze córki wyjechały zagranicę do pracy. Ojciec rodziny jest emerytowanym oficerem, zaś jego żona prowadzi mały sklep spożywczy. Dodatkowo państwo Nde zarabiają na wynajmie połowy swojego domu. Przychody rodziny plasują ich wśród elity finansowej kraju: emerytura wojskowa w wysokości 80 dol., na dodatkowych zleceniach od armii zarabia 20 dol., czynsz za dom wynosi 40 dol., otrzymuje także pomoc od córek w wysokości 100 dol. oraz zysk ze sklepu na poziomie 50 dol.
Wynika z tego, że siedem osób ma do dyspozycji prawie 900 zł miesięcznie. Niestety około 300 zł z tej kwoty zabiera urząd skarbowy i ubezpieczalnia. Inne stałe pozycje po stronie wydatków to 120 zł za paliwo do samochodu, 150 zł na żywność i chemię, oraz 60 zł za energię elektryczną. Na ubrania, rozrywkę oraz książki piątka dzieci i ich rodzice mogą wydać do 300 zł miesięcznie. Dla porównania nauczyciel w Kamerunie jest w stanie zarobić 1200 zł miesięcznie, zaś profesor na wyższej uczelni nawet 3 tys. zł, podobnie jak lekarz specjalista.