Za rok albo dwa. Niektórzy eksperci twierdzą, że za 5-8 lat, a z kolei Najwyższa Izba Kontroli w swoim raporcie mówi o 2030-2035 roku. Specjaliści i politycy podają różne terminy niewypłacalności ZUS-u, ale już nie ma kwestii "czy", a jedynie "kiedy". – Bankructwo nam nie grozi, jeśli państwo będzie stale dopłacało do ZUS-u – przekonuje na przekór ekonomistom Irena Wóycicka z Kancelarii Prezydenta.
– W dłużej perspektywie bez wsparcia z budżetu państwa, może brakować pieniędzy na wypłaty emerytur – mówił po raporcie NIK Krzysztof Kwiatkowski, prezes Najwyższej Izby Kontroli. Chociaż to szokująca wiadomość, to nie wywołała specjalnych kontrowersji. I nic dziwnego.
– To nie jest żadna nowość – wyjaśnia w rozmowie z naTemat prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista Business Centre Club. Argumentuje, że ekonomiści mają tego świadomość od czasu reformy premiera Buzka, czyli od kilkunastu lat.
Bankructwo, chociaż...
Dlaczego grozi nam zapaść? "Głównymi przyczynami są z jednej strony niski wskaźnik urodzeń i emigracja, a z drugiej wchodzenie w wiek emerytalny roczników z wyżu demograficznego po 1945 roku oraz wydłużanie się długości życia"- czytamy w raporcie NIK.
Mówiąc wprost, bez solidnych dopłat ze skarbu państwa, emeryci i renciści nie dostają swoich świadczeń. Pomimo, że na 10 lat przed odejściem na emeryturę, ci którzy pozostali w OFE, będą mieli przenoszone składki z funduszy do ZUS, to deficyt państwowego ubezpieczyciela nadal będzie się powiększał.
– To prawda, że ZUS będzie miał bardzo wysoki deficyt do roku ok. 2030 – 2035, bo do tego czasu będzie wypłacać emerytury osobom z tzw. powojennego baby boomu, czyli bardzo licznej generacji – przekonywała w radiowej "Jedynce" Irena Wóycicka z Kancelarii Prezydenta. – Trzeba pamiętać, że w przypadku braków, ZUS dostaje automatyczną dotację z budżetu państwa – podkreśla urzędniczka.
Prof. Gomułka przyznaje zaś: – Technicznie Kancelaria Prezydenta ma rację, nie grozi nam bankructwo systemu emerytalnego przy stałych i dodatkowych dopłatach z budżetu państwa – mówi profesor. Ekonomista zaznacza, że raport NIK zakłada upadek ZUS-u w przypadku braku specjalnego dofinansowania.
Żeby żyło się lepiej
To oznacza tylko jedno: żeby ZUS nie zbankrutował, będą do niego pokoleniami dokładać młodzi Polacy. Jaka przyszłość czeka osoby wchodzące na rynek pracy? ZUS zakłada, że populacja Polaków zmniejszy się do 32 mln ok. 2060 roku. Aby zapewnić zastępowalność pokoleń współczynnik dzietności powinien wynosić 2,1, a obecnie mamy 1,3. Emerytów będzie przybywać, a pracujących ubywać.
Dlatego rząd podniósł wiek emerytalny do 67 roku życia, zarówno dla kobiet, jak i mężczyzn (wcześniej było, kolejno: 60 i 65 lat). W Szwecji coraz głośniej pada pomysł wprowadzenia granicy wieku emerytalnego przy 75 latach. – Jeśli będziemy dożywać 100 lat, to możliwe jest kolejne podniesienie wieku emerytalnego, ale nie w ciągu najbliższych 30 lat – wyjaśnia główny ekonomista BCC, dodając, że już samo 67 lat jest sporą zmianą. Prof. Gomułka podkreśla, że musimy się liczyć z tym, że emerytury nie będą rosły tak szybko jak pensje.
– Nie czeka nas spadek realnej wartości emerytur, a jedynie spadek i to znaczący, relacji emerytur do pensji. Wszystkie prognozy mówią o tym, że pensje będą rosły zdecydowanie, a emerytury jedynie nieznacznie – dodaje.
Rządzący jednak muszą znaleźć kolejne źródła finansowania systemu ubezpieczeń. Kwota ponad 150 mld zł przekazana z OFE do ZUS-u robi wrażenie, ale jak tłumaczy prof. Gomułka, w skali budżetu państwa to nie jest duża suma. Stąd m.in. pomysł nałożenia obowiązku płacenia składek zusowskich dla posiadaczy umów cywilno-prawnych, czyli umów śmieciowych.
Ekonomiści podkreślają, że politycy mogą myśleć również o podniesieniu składki emerytalnej, której już obecnie należy do wysokich. W zamian proponują podatki konsumpcyjne (również nie najniższe), jednak nie mają one aż tak destrukcyjnego wpływu na gospodarkę, jak podatki obciążające pracę.
Prof. Gomułka w rozmowie z naTemat podkreśla, że rząd będzie zabiegał o to, żeby ZUS był wypłacalny, więc będzie zwiększał dofinansowanie do systemu emerytalnego. – Są jednak przypadki na świecie, gdzie taki system się załamał. Wówczas państwo radykalnie obniżało wypłacane emerytury i likwidowało przywileje emerytalne. Kolejne rządy w Polsce też będą zmuszone do ograniczenia przywilejów wśród emerytów – prognozuje ekonomista.
My dobrze o tym wiemy, że system emerytalny zbankrutuje bez wielkich dopłat ze skarbu państwa albo bez znaczącej redukcji emerytur w relacji do płac
prof. Stanisław Gomułka
Okrojone OFE będzie nadal istniało, ale w takim kształcie jego wpływ na przyszłą emeryturę będzie marginalny. Tylko od kondycji ZUS-u zależy nasza przyszła emerytura