Polityka często odbija się na życiu prywatnym, więc podczas każdej kadencji dochodzi do wielu rozwodów wśród polityków z pierwszych stron gazet. W ostatnich latach było ich całkiem sporo, ale o żadnym nie było tak głośno, jak o... rozstaniach na prawicy. Po Dornie, Gosiewskim i Marcinkiewiczu ze swojego życia prywatnego spektakl pozwolili urządzić Mariusz Antoni Kamiński i Jacek Kurski. - Po czymś takim powinni myśleć o już tylko karierze w show-biznesie - ocenia politolog, dr Wojciech Jabłoński.
"Przestrzegać wartości chrześcijańskich"
- Polityk powinien przestrzegać wartości nie tylko podczas wystąpień z mównicy sejmowej. Wartości, także chrześcijańskich, warto przestrzegać w życiu osobistym - przypominał jeszcze w 2008 roku Przemysław Gosiewski. Z sejmowej mównicy w ten sposób strofował swojego kolegę z prawej strony parlamentarnych ław Ludwika Dorna, który wówczas stał się bohaterem tabloidów ze względu na ujawnienie kulisów jego rozwodu i niechęci do płacenia alimentów na dzieci.
Gdyby nie katastrofa smoleńska, dziś pewnie podobne słowa usłyszeli by od niego Jacek Kurski i Mariusz Antoni Kamiński, którzy prawie co dnia są bohaterami kronik rozwodowych, w prowadzeniu których lubują się największe tabloidy i portale plotkarskie nad Wisłą. O Kamińskim piszą, że "zostawił żonę i dwójkę dzieci z długami", "podczas rozwodu nawet nie spojrzał na byłą żonę". Paparazzi śledzą go na każdym kroku z nową małżonką, którą została Ilona Klejnowska, czyli były "Aniołek Kaczyńskiego".
Nie mniejsze zainteresowanie tabloidów przyciąga rozwód Jacka Kurskiego. Najpierw w najpoczytniejszych dziennikach w Polsce mogliśmy śledzić jego wyprowadzkę z domu, a teraz dowiadujemy się o kulisach brutalnej podobno walki konserwatywnego polityka z żoną - o prawo do opieki nad najmłodszym dzieckiem.
A przecież rozwodzą się wszyscy...
I choć w ciągu każdej kadencji na burzę w związku decyduje się wielu posłów, senatorów, czy ministrów już tradycją staje się, że na łamach tabloidów rozwodzą się tylko prawicowcy. A przecież tylko w ostatnich latach rozwodem zakończyły się lub własnie kończą także wieloletnie związki polityków takich, jak Eugeniusz Kłopotek, Ryszard Kalisz czy Artur Dębski.
- Faktycznie rozwiodłem się i jestem wolny - jedynie tyle komentarza wyrwały od Kłopotka plotkarskie media. O Kaliszu łowcy sensacji mogli napisać tylko, że "Rysiek nie chce o tym rozmawiać". Story o Dębskim zakończyło się natomiast jedynie komentarzem jego nowej partnerki. - Artek to świetny facet. (...) Bardzo go kocham i jestem z nim szczęśliwa - ucięła.
Umiejętność powiedzenia "stop" mediom wkraczającym w ich życie prywatne sprawiła, że kolejnych odcinków tych historii po prostu nie było z czego pisać. Jeszcze trudniej było tabloidom rozgrzebywać sprawę rozpadającego się związku Waldemara Pawlaka. Mimo iż w ciągu lat separacji z żoną lider ludowców był widywany z licznymi partnerkami i rozwiódł się dopiero w tym roku, większość Polaków nigdy o tym nie słyszała.
Jeszcze lepiej udało się zadbać o prywatność Ludgardzie i Jerzemu Buzkom. Były premier i przewodniczący Parlamentu Europejskiego również od wielu lat jest kojarzony jako partner zupełnie innej kobiety niż Ludgarda Buzek. Rozpadem tego związku już ponad dekadę temu najbardziej interesowały się nie tabloidy, a renomowana "Rzeczpospolita". Według jej dawnych doniesień małżonka Jerzego Buzka złożyła pozew rozwodowy tuż po tym, gdy on przestał być premierem. I tyle. Nic więcej o tej sprawie już nie można było się dowiedzieć, bo sprawy konsekwentnie nie komentuje nikt z rodziny Buzków.
Rozwód na prawicy, czyli miłość do tabloidów
Tymczasem zupełnie inną taktykę rozwodową przyjmują politycy polskiej prawicy. Swoistą modę na pranie brudów na łamach tabloidów zaczął wspomniany na wstępie Przemysław Gosiewski. Trochę przez przypadek, bo kiedy strofował Ludwika Dorna, jak być dobrym chrześcijaninem i mężem zapomniał, że sam ma za sobą rozwód.
- Przez te wszystkie lata milczałam, ale kiedy zobaczyłam pana Gosiewskiego, jak wypowiada się o Ludwiku Dornie, coś we mnie pękło. Dłużej nie mogłam znieść tej hipokryzji - stwierdziła więc w rozmowie z "Super Expressem" Małgorzata Gosiewska. A w dalszych odcinkach tej historii wystąpiła nawet matka Gosiewskiego, która czytelników tabloidów przekonywała, że "jej Przemek nie skąpi na alimenty".
Niczego nie nauczyło to jednak najnowszych rozwodników z prawicy. Jacek Kurski ostatnio dał się złapać podczas kłótni z żoną o dzieci tuż pod swoim mieszkaniem. Wszyscy już więc wiedzą, że Kurscy będą bili się o prawo do opieki nad najmłodszym synem. Jeszcze więcej tematów do plotek dostarcza jednak Mariusz Antoni Kamiński...
– Dom jest obciążony hipoteką, a raty wynoszą 1600 zł miesięcznie. Poza tym Mariusz zadłużył nasze wspólne karty kredytowe, nie spłacał ich, a ja trafiłam na czarną listę dłużników – dowiadujemy się od jego byłej żony na łamach "Super Expressu". Sam poseł PiS odpowiada tymczasem radosnymi zdjęciami z nową małżonką.
Jak Marcinkiewicz z Isabel...
Jak mówi naTemat politolog i ekspert ds. marketingu politycznego dr Wojciech Jabłoński, tego typu spektakularne pranie rodzinnych brudów opłaciło się jednak tylko jednemu politykowi. Był to Kazimierz Marcinkiewicz, który porzucił wieloletni związek, by związać się ze znacznie młodszą partnerką wciągającą go w świat celebrytów. Dzięki temu celebrytą miał szansę stać się też były premier. Wielu twierdzi, że dał się poznać wówczas jako "swój chłop" i tylko na tym spektaklu medialnym zyskał.
Tabloidowi rozwodnicy tylko do show-biznesu?
Wojciech Jabłoński sugeruje więc, by rozwodzący się w świetle fleszy paparazzich politycy prawicy już wzięli pod uwagę lekcję, którą jest dzisiejsze położenie Kazimierza Marcinkiewicza. - Ci politycy powinni już pomyśleć o przejściu z polityki do show-biznesu - mówi z pełną powagą politolog.
- W show-biznesie nie ma czegoś takiego jak wybory. I właśnie taki rozgłos tam nie szkodzi, a tylko pomaga. Naprawdę powinien o tym pomyśleć Jacek Kurski, który przecież ma show-biznesowe predyspozycje. W takiej nowej roli miałby więc wielki szanse na sukces. Gorzej wygląda tymczasem sytuacja Mariusza A. Kamińskiego. Bo chyba jedyne, co on potrafi robić, to politykę. I to jest już dla niego prawdziwy dramat - ocenia dr Jabłoński.
Marcinkiewiczowi rozwód i nowy związek bardzo pomógł wizerunkowo, ale w takim zakresie, w jakim wizerunek zależy od rozgłosu. Dzięki temu wszystkiemu pozostał na stronach gazet po tym, jak przestał się liczyć w polityce. Natomiast ten tabloidalny rozgłos nie przekłada się na zaufanie społeczne i życzliwość ze strony wyborców. Można tak łatwo zyskać lub potrzymać sławę uzyskaną w polityce, ale trudno utrzymać reputację.