Ponad 10 tys. funtów rocznie – tyle pieniędzy, zdaniem Scotland Yardu, dostawali
przekupni urzędnicy za dzielenie się poufnymi informacji z brytyjskim tabloidem "The
Sun." Teraz wydawca dziennika, miliarder Rudolf Murdoch, ma zamiar przekazać
policji nazwiska skorumpowanych oficjeli. Dziennikarze są oburzeni i chcą zanieść
sprawę do sądu.
Pracownicy "The Sun" nie zaprzeczają, że płacili za tajne informację. Upierają się jednak, że „robili to w interesie publicznym”.
– Przekupowanie urzędników nie jest dobre dla społeczeństwa – odpowiada im Murdoch, właściwiel gigantycznego wydawnictwa News Corporation. I zapowiada, że pomoże londyńskiej policji w śledztwie przeciwko łapówkarzom. Po wewnętrznym śledztwie w redakcji ma bowiem listę ich nazwisk.
Reporterzy boją się, że to całkiem zniszczy ich opinię i odetnie od jakichkolwiek źródeł informacji. – To początek polowania na czarownice – powiedział jeden z nich. Część żurnalistów poprosiła już o pomoc Narodowy Związek Dziennikarzy; twierdzą, że zagrożone są prawa człowieka i chcą wynająć do obrony znanych adwokatów.
News International, czyli brytyjski oddział News Corp., wpłatął się w ostatnich latach w serię skandali. Uderzyło to w całe imperium Murdocha. Dziennikarze "The Sun" boją się, że właściciel poświęceni ich teraz dla ratowania wizerunku firmy-matki.
Pierwszy szok
News International przyciagnąło uwagę mediów z całego świata, gdy w zeszłym roku kilku jej pracowników – dziennikarzy tabloidu "News of the World" - trafiło do aresztu. Oskarża się ich o podsłuchiwanie wiadomości telefonicznych tysięcy osób: od członków królewskiego dworu, przez celebrytów, po bliskich ofiar brutalnych morderstw. Wszystko po to, by zdobyć „gorące” wiadomości.
W trakcie śledztwa okazało się, że była to w tym tytule normalna praktyka. Według niektórych świadków redaktorzy dziennika zachęcali, a nawet zmuszali swoich reporterów do włamywania się na skrzynki głosowe.
Dla właściciela NI był to ogromny problem. Od lat zarzuca się mu, że swoje medialne imperium – obejmujące telewizję, prasę, internet oraz przemysł filmowy w USA i Europie – zbudował na bezwzględności, szukaniu tanich sensacji i brudnych sztuczkach.
Sprawę z News of the World uznano za ostateczny dowód, że jest w tym sporo prawdy.
Co gorsza dla Murdocha, wkrótce równie ciężkie oskarżenia wysunięto pod adresem jego innej bulwarówki, "The Sun".
Afera wywołała potężną dyskusję o etycznych standardach w dziennikarskie. Standardach, które zdaniem wielu, zupełnie podupadły.
Walka ze zgnilizną
Aby ratować reputację, urodzony w Australii miliarder musiał działać. Najpierw podkreślił po raz setny, że News ma dużą niezależność i stosuje się do własnych zasad. Potem zamknął "News of The World".
Wkrótce ogłosił też powołanie Komitetu Zarządzania i Norm (Management and Standards Committee, MSC), który zajął się wewnętrznym śledztwem w pozostałych tytułach wydawnictwa.
Własne dochodzenie w sprawie kupowania przez dziennikarzy The Sun poufnych informacji od funkcjonariuszy i urzędników prowadzi też londyńska policja, Scotland Yard.
W tym tygodniu ujawniono, że MSC faktycznie znalazło wiele przypadków korumpowania oficjeli. Jeden z członków komitetu zdradził, że na łapówki „wydano łącznie sześciocyfrową kwotę”. Tak przynajmniej wynika z analizy 300 mln maili i innych redakcyjnych dokumentów. Teraz MSC ma zamiar ujawnić nazwiska skorumpowanych urzędników Scotland Yardowi.
Nie ma nic dziwnego w tym, że dziennikarze chcą chronić swoje źródła. Trudno jednak nie nazwać "The Sun" bulwarówką, która od dawna przekraczała granice – jeśli nie prawa, to przynajmniej dobrego smaku. Afera podsłuchowo-korupcyjna może wykluczyć z branży kilka „zgniłych jabłek”. Może też sprawić, że żurnaliści będą mniej chętnie sięgać po nielegalne metody. Ale czy to wystarczy, by ten zawód odzyskał szacunek, którym niegdyś się cieszył?