Rzecznik MON oświadczył: człowiek znaleziony w Tatrach to Włodzimierz N. Zostanie mu udzielona pomoc medyczna, zaś psychologiczna obejmie również jego rodzinę. Czemu tak późno? Ujawniamy kulisy historii tajemniczego żołnierza.
O Włodzimierzu N., znalezionym w górskim szałasie w Tatrach, nie wiadomo było nic. Poszkodowany nie mówił, nie reagował na innych ludzi, chociaż fizycznie nie stwierdzono u niego urazów mogących wywołać taki stan. Dopiero matka i siostra, które nie chcą kontaktu z mediami, zgłosiły na policji tożsamość zaginionego. Dzisiaj już wiemy, że rodzina się nie myliła.
Człowiek widmo z Węgorzewa
Czemu jeszcze nie znamy jego nazwiska? "Nie jestem uprawniony do podawania takich informacji" - oświadczył nam Jacek Sońta, rzecznik MON. Nie wiadomo też, w jakich dokładnie misjach Włodzimierz N. brał udział, najprawdopodobniej był to Liban i Afganistan. Tajemnicą jest też jednostka, której członkiem był zaginiony. Co, w takim razie, już o nim wiadomo?
Zaczynając od końca: jako żołnierz swoją służbę zakończył w 2006 roku. Oficjalnie z powodów zdrowotnych. Jakich - to tajemnica wojskowa i lekarska, która nie może zostać ujawniona. Ale, jak powiedział nam Sońta, od czasu odejścia z wojska N. pobierał rentę inwalidzką - aż do 2008 roku. Wtedy, jak wynika z informacji rzecznika MON, N. miał zgłosić się na kontrolę lekarską, ale tego nie zrobił. W związku z jego niestawieniem się, armia przestała mu wypłacać rentę i interesować się jego losem. Jeden z naszych rozmówców z wojska poświadczył, że to normalne.
- Nie wchodzimy z butami w czyjeś życie, musimy szanować prywatność. Jeśli żołnierz nie przychodzi po rentę, jest to dla nas jednoznaczne i nie możemy w to ingerować - powiedział nam wysoki rangą oficer wojsk lądowych. Tym samym, armia nie mogła udzielać pomocy również psychologicznej. Na 2008 roku i komisji lekarskiej ślad się urywa. Można sięgać tylko wstecz.
Ambitny, pracowity, ale trochę odludek
Jak zapamiętano Włodzimierza N. w wojsku?
- Ambitny, zdolny, pracowity, bardzo etyczny i silny moralnie - opowiadał nasz rozmówca, który poznał N. na samym początku kariery zaginionego. - Miał naprawdę niezłomne zasady, bardzo silny pod tym względem. Ale zawsze trochę samotnik, chociaż miał wspaniałe rokowania na przyszłość. Nie utrzymywał za bardzo kontaktów z kolegami z armii - wyjaśnił informator.
Niezrozumiałe zachowanie Włodzimierza N. z ostatnich miesięcy zdaje się to potwierdzać. Odciął się od wojska, urwał kontakt z rodziną, mówiąc, że wyjeżdża za granicę. Przed wyjazdem jasno zadeklarował, że nie będzie się komunikować z matką i siostrą. Od czego mógł uciekać młody żołnierz?
- Na tym etapie każdy scenariusz jest możliwy. Czasem tak się zdarza, że osoby wyjątkowo etyczne i moralne nie radzą sobie z wojną. Są w szoku, głębokiej depresji. Wydarzenia widziane na misjach mogły go kompletnie złamać - ocenił nasz wojskowy rozmówca. Taki przypadek jest najbardziej prawdopodobny. Co teraz stanie się z Włodzimierzem N.?
Państwo o niego zadba
- Odnaleziony żołnierz zostanie przewieziony do wojskowego szpitala przy ul. Szaserów w Warszawie - oświadczył rzecznik Ministerstwa Obrony Narodowej. - Zapewnimy mu należytą opiekę medyczną, a także psychologiczną, również rodzinie zaginionego - wyjaśnił Sońta. Jednak co stanie się z Włodzimierzem N. po wyjściu ze szpitala - tego MON nie wie.
Jedno jest pewne: to nie błąd wojska sprawił, że Włodzimierz N. zaginął. Uciekał ewidentnie na własne życzenie, pozostaje tylko pytanie - czemu? Tę odpowiedź poznamy jednak dopiero, gdy poszkodowany zacznie mówić. O ile zacznie.