Komunistyczna Partia Polski liczy około tysiąca członków. Zaktywizowała się przy okazji konfliktu na Ukrainie
Komunistyczna Partia Polski liczy około tysiąca członków. Zaktywizowała się przy okazji konfliktu na Ukrainie Fot. Sławomir Kamiński / AG
Reklama.
Komunistyczna Partia Polski od momentu powstania w 2002 roku jest marginalną organizacją (liczy około tysiąca członków). Tyle że ostatnio jakby trochę mniej. – Działamy bardziej aktywnie i rzeczywiście widzimy trochę większe zainteresowanie. Zasługa w tym nie tylko sytuacji za granicą, ale też polityków – mówi 86-letni Marian Indelak, członek KPP z partyjną legitymacją nr 1.
Odezwa do "ludu pracującego"
Wystarczy odwiedzić stronę internetową polskich komunistów, by przekonać się, że temat Ukrainy jest dla nich bardzo ważny. W ostatnich miesiącach partia dwukrotnie zajmowała oficjalne stanowiska w tej sprawie – potępiała stanowisko polskiego rządu i ustawiała się po stronie Rosji. Zdaniem jej działaczy, to dzięki temu przyciągnęła uwagę tych, którzy do tej pory niekoniecznie podzielali ich idee, ale myślą podobnie o wydarzeniach na wschodzie.
– Reakcyjne siły polityczne, ideologiczny spadkobiercy nazistów, wypłynęli na polityczną powierzchnię przy wsparciu UE oraz USA. Siły te poza niszczeniem biur przeciwników planują polityczne prześladowanie i delegalizowanie partii, przede wszystkim komunistów, a nawet szowinistyczne prawo uderzające w ludność rosyjskojęzyczną, podobnie jak dzieje się to przez ostatnie 20 lat w krajach bałtyckich, z wyraźnym wsparciem politycznym UE – napisali w jednym z dokumentów.
Oświadczenie KPP

KPP występuje również przeciwko zimnowojennej retoryce i rusofobii, szerzonej przez polskich polityków oraz środki masowego przekazu. Polskie władze, w tym premier Tusk i minister spraw zagranicznych Sikorski, w kryzysie ukraińskim odegrali rolę marionetek wielkiego kapitału. Nie prowadzili mediacji, lecz zaostrzali napięcie, od początku wspierając opozycję oraz odmawiając legitymacji legalnym władzom. Z zaniepokojeniem patrzymy na sytuację, w której Polska staje się jednym ze źródeł destabilizacji sytuacji w sąsiednim kraju.

W innym miejscu nawoływali do tego, by "klasa pracująca" i "masy ludowe Ukrainy" wyrwały się z "pułapki nacjonalizmu" i wzięły do walki klasowej. – Na Ukrainie potrzebna jest władza oparta na organizacji ludzi pracy. Dlatego popieramy protesty odbywające się we wschodniej i południowej Ukrainie przeciwko oligarchom wyzyskującym pracowników i prawicowym władzom wyłonionym w wyniku zamachu stanu – głosi fragment stanowiska KPP z marca tego roku.

Polsko-radziecka przyjaźń bis

Polscy komuniści oczywiście popierają prorosyjskich separatystów. Aneksję Krymu przez Rosję też. Z kolei "Komsomoł", czyli młodzieżowa organizacja KPP, jeden z ostatnich tekstów poświęcił akcji "Jedz polskie jabłka", która jest odpowiedzią na rosyjskie embargo na nasze produkty. – Od tego wieje dziecinadą na kilometr. Tysiące Polaków w patriotycznym obowiązku rzuciło się na markety wykupując jabłka. I to jest cała głupota tej akcji – można przeczytać.
Recepta na wszystkie bolączki polityki zagranicznej jest prosta. To współpraca z Rosją. – Przyjaciół poznaje się w biedzie, myślę że tym przyjacielem może być Rosja. Za złe stosunki polsko-rosyjskie odpowiadają wyłącznie polskie władze. Ze strony rosyjskiej nie widzę żadnej agresji, czy niechęci do naszego kraju. Postawienie na Wschód przyniesie Polsce wiele korzyści, przede wszystkim polscy sadownicy będą mogli w spokoju uprawiać jabłka, a Rosjanie delektować się nimi – zauważa autor tekstu.
Na koniec kpi, że jeśli nałożone zostanie na Polskę kolejne embargo, tym razem na arszenik, który Rosja od nas importuje, obywatele też powinni się zmobilizować: – Po kilka gram na głowę uratuje zakłady chemiczne przed pewnym bankructwem. Jedz arszenik na złość Putinowi!
Przez Stalina do mainstreamu
– Nasze działania to nie tylko takie oświadczenia. Organizujemy manifestacje, obchodzimy rocznice, spotykamy się. Działalność ma konkretne wymiary – zastrzega Marian Indelak.
Ostatnio komuniści wyszli na ulice 1 maja, w Święto Pracy. W Dąbrowie Górniczej, gdzie zlokalizowana jest siedziba partii, złożyli kwiaty pod pomnikiem Bohaterom Czerwonych Sztandarów. Nie byli sami. W manifestacji wzięli też udział lokalni liderzy SLD. Przysłuchiwali się, kiedy Indelak mówił, że "socjalizm nie jest przeżytkiem przeszłości, ale przyszłością i nadzieją ludzi pracy". Rzekome związki między tymi dwiema partiami nie od dziś budzą kontrowersje. W poprzednich latach prawica oburzała się, że na pochodach pierwszomajowych Sojuszu często widać flagi z sierpem i młotem.
To właśnie przy okazji takich prawicowych wzmożeń KPP najczęściej pojawia się w mediach. Tak było kilka lat temu, kiedy partia zamieściła na swojej stronie raport powołanej przez Stalina komisji "ekspertów", którzy dowodzą, że zbrodni w Katyniu dokonali Niemcy. Wtedy zawiadomienie do prokuratury złożyła dyrektor IPN w Rzeszowie Ewa Leniart. Bez skutku.
W lutym tego roku wojnę z polskimi komunistami ogłosił z kolei poseł PiS Bartosz Kownacki. – Byłem zszokowany, gdy dowiedziałem się, że ugrupowanie odwołujące się do szkodliwej ideologii może bezkarnie funkcjonować 25 lat po upadku komunizmu – komentował. Jednak i jego zawiadomienie do prokuratury zostało bez echa. Bo polskie prawo nie zakazuje propagowania komunizmu, a jedynie jego symboliki.
Towarzyszom w to graj, bo dzięki temu zdobywają zainteresowanie. Zdania nie tylko nie zmieniają, ale nie zamierzają siedzieć cicho. Na przykład w temacie Stalina.
– Zawsze będę go chwalił, bo to jemu zawdzięczamy wolność. Dał nam ziemie zachodnie. A Katyń? To Polacy robili takie złe rzeczy w 1920 roku z rosyjskimi niewolnikami – utrzymuje 86-letni komunista.