
Praca na platformie wiertniczej w wyobrażeniu przeciętnego Polaka wygląda tak: gigantyczne zarobki, za które płaci się wielotygodniową nieobecnością w domu. Wygląda na idealne zajęcie dla młodego i silnego faceta bez sentymentów, którego nic nie trzyma w kraju, a który chciałby dużo zarobić w krótkim czasie. Ale czy opowieści o pracy na platformie są prawdą?
Kto ma największe szanse na pracę na platformie?
Mężczyźni w wieku od 20 do 50 lat, lecz z uwagi na to, że platforma to duży i potężny zakład pracy przypominający osiedla znajdzie się tam miejsce również i dla kobiet. Cenieni są fachowcy od wierceń, chemicy, personel medyczny, pielęgniarki, lekarze, rehabilitanci, personel hotelowy i gastronomiczny. Nie zabraknie miejsca dla elektryków, ślusarzy, spawaczy i mechaników. Czytaj więcej
Do Norwegii uciekł w 1969 roku. Został jej obywatelem i realizował się sportowo. Któregoś dnia odwiedził go znajomy z południowej Afryki i poprosił o pomoc w znalezieniu pracy na platformie wiertniczej. Był to okres początków eksploracji norweskich złóż ropy i Norwegowie nie palili się do pracy na platformach. Uważali, że to zabija ich ryby i byli sceptycznie nastawieni do tego rodzaju biznesu. – Poszedłem do miejsca rekrutacji i spotkałem kolegę. Powiedział, że nie załatwi pracy mojemu znajomemu z Afryki, ale mi owszem. Wyjechałem na tydzień i zostałem tam na pięć lat – mówi Jasza.
Byłem emigrantem i nigdy nie przyszło mi do głowy, że będę zarabiał setki tysięcy dolarów. Gdy wyjeżdżałem z Polski, chodziło mi wyłącznie o wolność. My chcieliśmy mieć jakąkolwiek pracę, a na platformie czuliśmy, że bierzemy udział w czymś ważnym.
– Cały czas coś nam groziło. Zawalenia, eksplozje... Dość często do nich dochodziło. Najpierw kilka osób straciło życie na A (Alphie), gdzie eksplodowała rura, przez którą drążono ropę i platforma się zapaliła. Później zapaliła się platforma B (Bravo). Z czasem zaczęto konstruować zupełnie nowe, zabezpieczone rury i przestało dochodzić do tylu wypadków – wspomina.
Wszystko ma swoją cenę. Nie każdy jest w stanie przebywać przez wiele tygodni w tym samym miejscu, patrząc na tych samych ludzi. – To jest takie więzienie z wyboru. Za każdym razem gdy otworzysz drzwi spotykasz tych samych ludzi. Trzeba zwracać uwagę, aby nie wchodzić sobie w drogę – mówi. Za jego czasów w jednym pokoju mieszkało czterech mężczyzn. Teraz każdy ma oddzielny pokój, z łazienką i telewizorem. Kiedyś była tylko sala kinowa, na której puszczano filmy.
Zdaniem Szaszkiewicza, praca sama w sobie nie jest bardzo ciężka, pomimo że pracuje się 12 godzin na dobę. Bywa jednak skomplikowana. W dużej mierze polega ona na doglądaniu platformy. – Jeśli pracuje się jako elektryk, to pilnuje się elektryki. Jeśli w produkcji, to pilnuje się zaworów – mówi Jasza.
