Najdroższą z mazurskich rezydencji "chłop" wycenił na 45 mln złotych. Góral też chce być bogaty - dom z widokiem na Giewont to wydatek co najmniej miliona złotych.
– Największy ruch w biznesie jest zaraz po sezonie urlopowym. Po powrocie do biura ludzi dopada nostalgia. A może kupić taki dom nad jeziorem – mówi agent nieruchomości z Olsztyna. Późne lato i dni po weekendzie majowym to szczyt ruchu agencjach oferujących rekreacyjne nieruchomości. Sprawdziliśmy, ile trzeba zapłacić za realizację marzeń o własnym domu nad rozlewiskiem, morzem i widokiem na Giewont.
Takie marzenie spełniają właśnie Robert i Anna Lewandowscy, którzy na działce nad jeziorem Jełmuń niedaleko Mrągowa budują całoroczny dom rekreacyjny. Za podobną działkę o powierzchni ponad tysiąc metrów kwadratowych z linią brzegową jeziora trzeba zapłacić minimum 300 tys. zł. Przyzwoity drewniany dom z bali to kolejne 200 tys.. Jeśli chcecie o poranku wyjść w kapciach na własną plażę - pół miliona to budżet minimum.
Kiedy przez rynek nieruchomości przetaczała się ostatnio kryzysowa fala, ceny domów i działek taniały – wyjątkiem były tylko działki z linią brzegową jezior. Miejsc, gdzie można postawić dom bezpośrednio nad wodą jest tak mało, że ceny takich nieruchomości już nie spadają.
Tak jest w przypadku domu w Lisewie położonym nad jeziorem Przepiórka niedaleko Augustowa. Stare siedlisko zostało pieczołowicie odrestaurowane i ekskluzywnie urządzone. Na przykład stół w salonie to przykryte taflą szkła stare sanie. Właściciel chce sprzedać nieruchomość za 950 tys. zł. Przy dużych, żeglownych jeziorach, miejscowościach z dobrym dojazdem lub tych położonych przy szlaku Wielkich Jezior Mazurskich ceny podobnych siedlisk mogą kosztować kilkakrotnie więcej.
Cud, miód i kupa forsy
Od trzech lat do sprzedaży jest najbardziej obłędna z mazurskich rezydencji. Wystawiony na sprzedaż za 45 mln zł „Cud na Mazurach” to ponad 500-metrowy dom położony na wyspie na rozlewisku o powierzchni 5 hektarów przy rezerwacie. Właściciel – przedstawia się jako „zwykły chłop z Mazur” – długo wylicza wyposażenie: basen, jacuzzi, stajnia, 20 hektarów ziemi, pół tony węgorza w wodzie, zwierzyniec z alpakami i hodowlą danieli, które można ubić, a potem zjeść pieczony udziec czy zrobić kiełbasę. Posiadłość produkuje na własne potrzeby prąd, ciepłą wodę.
– Idę na emeryturę i chcę spieniężyć ten majątek. Co tu gadać „cud” szuka właściwego klienta, wiele osób ogląda, ale widać im nie starcza – mówi właściciel. Dodaje, że rezydencja ma status gospodarstwa ekologicznego i na 15 lat zagwarantowane unijne dopłaty po 20 tys. rocznie. Cena 45 mln została już powszechnie wyśmiana w komentarzach pod ogłoszeniami. Sprzedawca zaprasza na indywidualne negocjacje.
Na końcu Polski
2,1 mln zł kosztuje luksus porzucenia pracy biurowej z opcją natychmiastowego przeniesienia się do tej bajkowej wsi na krańcu Polski. W 30-hektarowym gospodarstwie w Grądach Kruklaneckich można hodować świnie, konie, krowy, łowić ryby we własnym stawie, biegać boso po rosie na własnej łące, zbierać grzyby we własnym 4-hektarowym lesie. Gospodarstwo z wypielęgnowanymi łąkami i wyremontowanymi zabudowaniami przynosi dochód goszcząc mieszczuchów. Położone jest 50 metrów od jeziora Kruklin słynącego z rezerwatu mewy śmieszki.
Wakacje we własnym domku
– Ceny nieruchomości w kurortach wakacyjnych, czyli nad morzem i w górach, są relatywnie wysokie. Często są wyższe niż w dużych miastach, jak Kraków czy Warszawa. Przykładem może być Jurata. Tam średnio za metr kwadratowy mieszkania, a w zasadzie apartamentu, trzeba zapłacić około 15 000 zł – mówi Marcin Drogomirecki, ekspert serwisu nieruchomości Domy.pl. Jak dodaje, średnia cena ofertowa w Juracie jest blisko dwa razy wyższa niż wynosi średnia za metr kwadratowy używanego mieszkania w Warszawie (8 292 zł). – Są to apartamenty przeznaczone stricte pod kątem wypoczynku wakacyjnego – dodaje Drogomirecki.
Jeszcze drożej jest w polskich górach. W Zakopanem zdecydowana większość domów z widokiem na Tatry oferowana jest na sprzedaż za więcej niż 1 mln zł (średnia wynosi 1,6 mln zł). W większości ogłoszeń dotyczących sprzedaży domów jednorodzinnych w górskich miejscowościach podkreśla się komercyjny potencjał oferowanych obiektów, czyli perspektywę zysku z późniejszego wynajmu. Wyceniony na 1,15 mln dom w Kościelisku może zarabiać jako pensjonat z kilkoma apartamentami.
Kurna chata
Na cenę nieruchomości w kurortach zdecydowanie większy wpływ ma lokalizacja, np. bliskość atrakcji czy popularnych szlaków turystycznych niż np. stan lub powierzchnia obiektów. Między innymi dlatego dom mazurskiego rybaka – choć do remontu – kosztuje 449 tys zł. Cenę winduje spektakularny widok na jezioro Śniardwy. Wędkę można zarzucić 70 metrów za progiem chaty.
Dzikość nie w cenie
A gdzie szukać tanich ofert? To, co wisi na stronach popularnych portali to ogłoszenia, których ceny dodatkowo podbijają agencje nieruchomości. Na okazje można natrafić podróżując po interesujących nas miejscach i pytając w sklepie, u sołtysa. Perełki zdarzają się na stronach Agencji Nieruchomości Rolnych. Na przykład 2,3 hektara pola nad jeziorem Dadaj (koło Biskupca) z dostępem do dzikiego brzegu jeziora i rzeki. Teren nie znalazł nabywcy za 180 tys. złotych. Działka to malownicze ugory po dawnym PGR Niedźwiedź, dziś biegają tam sarny, zające, a bobry gryzą drzewa. Nie ma odważnych na taką dzicz.
Dla tych, którzy już myślą o wyprowadzeniu się na wieś, niech przestrogą będzie historia dziennikarza "Gazety Olsztyńskiej". Z miasta przeniósł się do domu na wsi, i to położonego 3 kilometry od cywilizacji, het na kolonii pod lasem. Bez elektryczności, wody, (tylko studnia) z piecem zamiast centralnego ogrzewania. Wytrzymał do pierwszej zimy. Dopóki była dobra pogoda odwiedzali go rowerzyści, grzybiarze i spacerowicze – było mu raźniej. W ciemne grudniowe noce tak bał się samotności, że budził go trzask łamanej wiatrem gałązki. Przez krótki czas zasypiał z siekierą przy łóżku. Wreszcie wrócił do miasta i wynajął mieszkanie.