Wczorajsza manifestacja w obronie mediów o. Rydzyka była imponująca. Kilka tysięcy osób przeszło przez ulice Warszawy. To jednak nic w porównaniu ze społecznym protestem w czeskiej Pradze. Tam swój sprzeciw wobec rządzących wyraziło ok. 100 tysięcy ludzi. Czescy protestujący chcą odwołania obecnego rządu.
Według danych policji, wczoraj na placu Wacława w Pradze zebrało się około 90 tysięcy ludzi. Zdaniem organizatorów liczba ta była jeszcze większa i oscylowała wokół 120 tysięcy.
Hasłami przewodnimi oburzonych Czechów były "Precz z rządem" i "Zatrzymać złodziei". Protest zorganizowały związki zawodowe, brali w nim udział również członkowie największej partii opozycyjnej - Czeskiej Partii Socjaldemokratycznej (CzSSD).
- Nie oczekiwałem tylu osób. To największa demonstracja po 1989 roku - przemawiał do zebranych szef Czesko-Morawskiej Konfederacji Związków Zawodowych Jaroslav Zavadil. Manifestacja na 100 tysięcy osób to rzeczywiście rzadkie zjawisko w tak małym kraju - ludność Czech szacuje się na 10,5 miliona osób.
Protest był wycelowany w rząd, który w opinii opozycji i części obywateli jest słaby i skorumpowany. Cięcia budżetowe, między innymi poprzez zabranie zasiłków, podniesienie podatku VAT, a także niedawna afera szefa jednej z koalicyjnych partii, który, jak się okazało, kupował lojalność posłów za pieniądze - to wszystko sprawiło, że Czesi mają dość obecnej władzy. Dodatkowo, korupcyjna wpadka szefa ugrupowania sprawiła, że w koalicji nastąpił rozłam, na skutek którego straciła ona większość w parlamencie.
Obecny szef tamtejszego, centroprawicowego rządu, Petr Neczas, nie był zaskoczony demonstracjami. - To wolny kraj, mamy demokrację, mamy prawo wyrażać swoje zdanie - komentował protesty Neczas. Podkreślił jednak, że inni politycy nie mają nic do zaoferowania, tak samo jak związki zawodowe. - To po prostu chaos, negacja potrzebnych reform, brak wiarygodnej alternatywy - uważa premier Czech.
Z powodu rozłamu politycznego, a w efekcie braku większości w parlamencie, Czesi być może zagłosują we wcześniejszych wyborach. Byłby to już drugi taki sam scenariusz w tym regionie Europy. Wcześniej na Słowacji rozpadł się także centroprawicowy rząd, a w wyborach wygrali socjaldemokraci. W Czechach także partia socjaldemokratyczne najlepiej radzi sobie w sondażach i niewykluczone, że w przypadku przedterminowych wyborów to właśnie ona wygra i stworzy rząd.