Sprzedaż cisów, po 20 latach może to być biznes warty miliony.
Sprzedaż cisów, po 20 latach może to być biznes warty miliony. YouTube.com

Plantator cisów spod Grodziska Mazowieckiego ponad 20 lat temu wsadził nasionka do ziemi. Dziś ma ma na polu kilka milionów złotych. Sprzedaje drzewa po 1000 złotych, a te najdroższe nawet po 10-15 tys. zł za sztukę. Takiego zwrotu z inwestycji nie da żadna lokata bankowa czy genialny doradca finansowy.

REKLAMA
Pan Witold nawet nie pamięta ile go kosztowało założenie plantacji. W 1989 roku sadzonki kosztowały pewnie tak jak dziś, czyli grosze. Obecnie kilkucentymetrowa roślinka kosztuje 1,40 zł. Rodzina S. wysadzała cisy z nasion, wcześniej przez kilka lat przygotowywanych do wysadzenia. Teraz na kilku hektarach mają około tysiąca cisów , zarówno drzewek jak i krzewów z różnych odmian: od 1,7 do 3 metrów wysokości.
Milionerzy w gumofilcach
Plantator nosi kraciastą koszulę, stare spodnie od garnituru, kalosze Stomilu i filcowy kapelusz. Wściekle ujadają przy bramie jego dwa psy. – Pojadę pierwszy i pokażę drogę – mówi otwierając bramę i wyprowadza z podwórka… Jaguara z jasną skórzaną tapicerką.
Zjeżdżamy pod chałupę brata. Mieszka w jeszcze drewnianym domu, obok stodoła, w której na ścianach brakuje kilku desek. Prowadzi do plantacji. – Panie, te cisy to skarb. Czekają na odpowiedniego klienta. Mają dekoracyjność i aparycję. Pan może z Konstancina? – plantator taksuje wzrokiem zarówno mnie jak i samochód.
Tuje i cyprysiki są już passe, bo pasują na cmentarz albo na podjazd do McDonald’sa - takie opinie przeczytacie na ogrodniczych blogach, portalach i poradnikach. Co jest teraz modne? Cisy. Jest tylko jeden problem, w OBI i Castoramie za 40 zł możecie bez problemu kupić krzaczek sięgający kolan. Ale zanim wyrośnie z niego dekoracyjne drzewko albo żywopłot na półtora metra trzeba poczekać 10 i więcej lat.
logo
Cis w Henrykowie Lubańskim - jedno z najstarszych drzew w Polsce, jego wiec szacuje się na 1200-1300 lat. W 1918 roku jego pień kozacy pocięli szablami Fot. Marcin Olejniczak / Agencja Gazeta
Dlatego projektanci ogrodów poszukują gotowych dużych cisów. Tak zaczęła się bonanza garstki plantatorów tych długowiecznych krzewów i drzew. Prawdzie pieniądze zarabiają dziś ci , którzy dysponują 20-30 letnimi okazami rzadkich odmian.
Mercedesy wśród drzewek
Sprzedawca rzuca się między drzewa. – Ten? – pokazuje dorodny okaz i pieszczotliwie gładzi jego żółte igły tegorocznych odrostów. – To zmutowany pigmentowiec. Uchu, rzadkość. Minimum 2,5 tys. zł – mówi. Proszę zwrócić uwagę jaka aparycja, dobrostan, dekoracyjność - zachwala i wskazuje kolejny cis: Repandes za 1000 i Baccata za 1500 zł. Pytam, ile kosztuje najdroższe drzewko . Plantator z dumą pokazuje cisa z gatunku wężownik (rzadkie pokręcone niczym węże gałązki). – Ma 30 lat. Musiałbym wycenić go na 15 tys., będzie czekał na klienta z odpowiednim portfelem – rzuca plantator. Ale o tym, że znajduje klientów nawet na najdroższe drzewka świadczą liczne dziury w ziemi po wykopanych roślinach.
O tujach, cyprysach , które z takim upodobaniem kupują Polacy do domów plantator mówi, że to zaraza. – Tuja po 9 latach jest siedliskiem grzybów i chorób. Wystarczy ogarnąć gałęzie, a zobaczymy, że w środku są martwe gałęzie z suchymi odrostami. A cis? Jest zawsze gęsty i zielony. Nic go nie rusza – opowiada właściciel szkółki. To prawda, najstarsze drzewo w Polsce to cis rosnący w Henrykowie Lubańskim niedaleko Jeleniej Góry. W 1987 roku jego wiek oszacowano na 1250 lat. Cisy są pod ścisłą ochroną od czasów Władysława Jagiełły, który zakazał wyrębu i eksportu drewna, bardzo cennego, bo służącego do wyrobu łuków.
logo
Kiedy powiedziałem, że mogę kupić jego cisa za 300 zł właściciel plantacji obraził się i krzyczał. Myślałem, że poszczuje mnie psami, ale dobiliśmy targu. fot. naTemat.pl
Kant na gałązce
Bracia S. opowiadają jak udało im się wybronić biznes przed wiosenną powodzią. Najpierw układali wał wokół szkółki, a dopiero potem wokół rodzinnej chałupy. Jak każda branża także i uprawa cisów zmaga się z nieuczciwą konkurencją. Niektórzy plantatorzy idą na skróty. Odcinają gałązkę dużego cisa i ukorzeniają w perlicie, skale wulkanicznej. – Oszuści, takie skrzywione genetycznie drzewo nie nie ma w sobie zdolności do zabudowy. Będąc większym i starszym ma rzadkie gałęzie, jeden pień przewodnik i jest mało odporne na choroby – mówi plantator.
Cisy, choć to zajęcie dla cierpliwych, przebijają wszystkie inne zielone biznesy. Żeby zarobić milion na choinkach trzeba co najmniej wielu hektarów i talentu negocjatorskiego. Nawet ekskluzywne jodły sprzedawane w detalu po 180 zł plantator sprzedaje do sklepu po 60 zł za sztukę. Policzyłem, że sprzedawca cisów miał w swojej szkółce co najmniej tysiąc okazów, a najtańsze sprzedawał po kilkaset złotych. Pieniądze nie lezą na ulicy, rosną także na drzewach.