Polskie Inwestycje Rozwojowe czeka rewolucja. Mariusz Grendowicz, prezes spółki, która realizuje program Inwestycje Polskie, prawdopodobnie niedługo odejdzie ze stanowiska. Spekuluje się, czy chce odejść sam, czy może chodzi o konflikt z resortem skarbu. Ministerstwo zastanawia się także, co zrobić z obietnicą złożoną przez Donalda Tuska, w tzw. drugim expose. Wszystko wskazuje na to, że rząd nie ma pomysłu na to jak powinny funkcjonować Inwestycje Polskie.
Minister Bartłomiej Sienkiewicz w rozmowie z prezesem NBP Markiem Belką powiedział, że cały program Inwestycje Polskie to "ch*, d* i kamieni kupa". Spółka realizująca program broniła się tym, że w momencie, kiedy padały te słowa, Polskie Inwestycje Rozwojowe miały tylko jednego pracownika - prezesa - i dopiero się organizowały. Rok później okazuje się, że diagnoza Sienkiewicza wcale nie była aż tak naciągana.
W którą stronę pójść?
"Puls Biznesu" donosi, że MSP już szykuje się do rozpisania konkursu na stanowiska Mariusza Grendowicza. Ale dlaczego prezes PIR miałby odchodzić? Są co najmniej dwa możliwe scenariusze. Pierwszy zakłada, że Grendowicz jest już zmęczony i chce znaleźć nowe wyzwanie zawodowe. Drugi natomiast, że prezes spółki wszedł w konflikt ze Skarbem Państwa.
Osią sporu może być wizja tego jak powinna funkcjonować spółka. A właściwie jej brak. Jeszcze niedawno pojawiły się informację, w których resort skarbu zaprzeczał jakoby chciał likwidować PIR. Jednakże, minister Karpiński mówił w Sejmie, że w 2016 roku powstanie "polski EBOiR", czyli bank rozwojowy z prawdziwego zdarzenia. Jak zasugerował, rząd chce połączyć dwa filary Inwestycji Polskich, czyli PIR i Bank Gospodarstwa Krajowego. BGK ma być zapleczem kredytowym programu, a spółka kierowana przez Grendowicza architektem inwestycji z programu.
Jeśli miałoby dojść do połączenia jednego i drugiego filaru, to PIR jako osobna spółka przestaje mieć sens. Oznacza to, że rząd chce odejść od pomysłu, który premier Tusk i ówczesny minister finansów Jacek Rostowski zaprezentowali przy okazji tzw. drugiego expose. Zatem Bartłomiej Sienkiewicz miał rację mówiąc, że to tak naprawdę "kamieni kupa"?
"Miały polecieć głowy"
A może pomysł był zły od samego początku? Rząd twierdzi, że nie, ponieważ taka instytucja jak PIR ma stanowić przeciwwagę dla czysto rynkowych funduszy, które niekoniecznie chcą angażować swoje pieniądze w długoterminowe projekty infrastrukturalne. Dla nich to zbyt duże ryzyko.
- Kiedy startowały Polskie Inwestycje Rozwojowe wyraziłem opinię, że nie tędy droga. Dla mnie to dublowanie instytucji. Agencja Rozwoju Przemysłu nadal funkcjonuje. To tylko kwestia zarządzania i priorytetów - mówi naTemat Wiesław Kaczmarek, były minister skarbu w rządzie Leszka Millera. - Natomiast, żeby oceniać prawdziwość słów ministra Sienkiewicza należałoby być w środku. Dlatego nie podejmuję się komentować sytuacji spółki - dodaje.
O tym, że w spółce dzieje się coś nie tak ma też podobno świadczyć podpisanie listu intencyjnego z firmą Hawe, która należy do Marka Falenty, jednego z "bohaterów" afery podsłuchowej w PO. Wspólna inwestycja PIR i spółki Falenty to budowa sieci światłowodowych. Jej wartość ma wynieść 560 mln zł. Jednak prawdopodobnie nic z tego nie będzie, ponieważ resort skarbu nie chce mieć nic wspólnego z biznesmenem, który miał mieć swój udział w podsłuchiwaniu polityków.
Resort kierowany przez Włodzimierza Karpińskiego rzekomo zarzuca Grendowiczowi nieostrożność i zbyt mało szczegółowe prześwietlenie Hawe. Nieoficjalnie od jednego z posłów opozycji dowiadujemy, że w kuluarach zaraz po aresztowaniu Marka Falenty mówiło się o tym, iż wszyscy odpowiedzialni za podpisanie listu intencyjnego zostaną pociągnięci do odpowiedzialności, a decyzja o inwestycji będzie cofnięta. Miały polecieć głowy. I teraz lecą.
Co tak naprawdę planuje Skarb Państwa?
Inwestycja, do której miało dojść przy współpracy z Hawe to jedna z ośmiu wstępnie zaakceptowanych projektów. Ich łączna wartość to 6,6 mld zł. Przez rok funkcjonowania PIR sfinalizowała jedną inwestycję. Chodzi o wydobycie ropy na Bałtyku przez koncern Lotos. Jej wartość to prawie 2 mld zł. Środki na tę inwestycję zostały zdobyte m. in poprzez sprzedaż akcji PGE. Do PIR trafiło wtedy 1,2 mld zł.
Po sprzedaży akcji PGE, wiceminister Skarbu Państwa Wojciech Kowalczyk mówił, że dzięki niej "PIR ma już wszelkie narzędzia, by przystąpić do działania". - Oczekujemy od PIR przyspieszenia realizacji projektów infrastrukturalnych – dodał wtedy.
Do sprzedaży akcji doszło na początku lipca tego roku, a do sfinalizowania inwestycji pod koniec sierpnia. Co zatem robiło PIR przez pierwszy rok funkcjonowania? Przeanalizowało 64 projekty. W zespole inwestycyjnym spółki pracuje 13 osób.
"To mutant"
- Kiedy powstawały PIR od razu mówiłem, że to będzie taki kolejny bank zbożowy imienia Nikodema Dyzmy. Od samego początku widać bałagan koncepcyjny - mówi Przemysław Wipler, poseł Kongresu Nowej Prawicy, wcześniej PiS. - Działania nierynkowe spółki byłyby niedozwoloną pomocą publiczną. Natomiast jej działania czysto rynkowe są mniej skuteczne od tego, co robią wyspecjalizowane fundusze inwestycyjne, już od dawna funkcjonujące. Mówiłem, że to mutant, który nie ma szans na przeżycie i przykro mi to mówić, ale miałem rację - dodaje.
Poseł ma także wyjaśnienie dlaczego Skarb Państwa planuje wymienić prezesa PIR. - Prezesowanie tej spółce to genialna posada dla politycznego menedżera. Przewidywałem, że Mariusz Grendowicz szybko zostanie wygryziony i jego miejsce zajmie polityk pokroju Aleksandra Grada, który będzie odbierał sowite wynagrodzenie - mówi Wipler.
To jedynie spekulacje posła opozycji, lecz ze słów przedstawicieli Skarbu Państwa i doniesień medialnych aż nadto wyraźnie przebija następujący przekaz: dobrego pomysłu na Inwestycje Polskie na razie brak.
Minister Sienkiewicz na pewno nie nie miał racji. Przekroczył także swoje kompetencje. Natomiast koncepcja Polskich Inwestycji Rozwojowych sama w sobie nie jest zła. Przykra rzecz to miotanie się między jednym pomysłem a drugim. Można było od razu zbudować na podstawie BGK typowy bank rozwojowy. Zdecydowano się na inne rozwiązanie i uważam, że jak zaczęło się coś budować i to jakoś działa to trzeba się tego trzymać. Zmiana sposobu realizowania programu Inwestycje Polskie musi mieć silne podstawy. Ja takich nie widzę.